Dobra komunikacja to emocje
Od lat tworzy treści na strony www, media społecznościowe, pisze artykuły do gazet, scenariusze filmów reklamowych, rolek. Mało tego, potrafi to wypozycjonować, pozyskując setki klientów. Ma niebywałe wyczucie człowieka, pracuje na emocjach, które w content marketingu są kluczowe. Zbudowała wiele marek, które świetnie prosperują. Jest niezwykle utalentowaną kobietą, dla której w życiu najważniejsza jest rodzina. Nazywa się Natalia Dur-Jeziorna i jest twórcą komunikacji. I jest w tym naprawdę doskonała!
ROZMAWIA: Joanna MałeckA-Wenz
ZDJĘCIE: Agata Jesse Obiektywnie
[Współpraca reklamowa]
Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?
Natalia Dur-Jeziorna: Moja przygoda z pisaniem, mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że z dziennikarstwem, zaczęła się na studiach. Z okazji rocznicy Powszechnej Wystawy Krajowej na Międzynarodowych Targach Poznańskich ogłoszono konkurs we współpracy z moją uczelnią i „Gazetą Wyborczą”. Chodziło o napisanie wywiadu, rozmowy, z właścicielami firm, które po 1989 roku w Poznaniu odniosły sukces. Pamiętam, że przydzielono mi wtedy firmę MARO, do której pojechałam i napisałam wywiad z prezesem. Oceniało go jury i wyobraź sobie, że wygrałam ten konkurs (śmiech). Moja rozmowa została opublikowana w „Gazecie Wyborczej” i mam ją do dziś. Potem Ci pokażę.
Naprawdę?
Pewnie, to była najważniejsza publikacja w moim życiu, od tego wszystko się zaczęło. Powiem więcej, nigdy nie wzięłabym udziału w tym konkursie, gdyby nie namówił mnie do tego ówczesny doktor Mariusz Menz. To on zmotywował mnie do działania, bo ja kompletnie w siebie nie wierzyłam. Jestem mu za to bardzo wdzięczna. Mało tego, gazeta, w której ukazał się wywiad, została zakopana w kapsule czasu na targach i może ktoś za dziesiąt lat ją wykopie. Ja już nie dożyję (śmiech).
Może Twoja córka weźmie ją do ręki i będzie dumna.
Może... A potem, kiedy skończyłam studia, zaczęłam szukać pracy. Trafiłam do firmy, która wydawała gazety branżowe, przez dwa lata pracowałam w redakcji „Biznesu Ogrodniczego”, a potem jako redaktor naczelna magazynu branżowego „Garden&Trends”, który trafiał na rynek konsumencki. Bardzo dużo się tam nauczyłam. W międzyczasie pisałam dużo tekstów marketingowych na zlecenie, pod SEO. Sama znajdowałam sobie zlecenia, a potem klienci zaczęli mnie polecać. Wyobraź sobie, że wtedy za taki tekst płaciło się 10 złotych.
Po co to robiłaś?
Nie chodziło o pieniądze, a o doświadczenie. Wiedziałam, że jeśli chcę rozwijać się w tej dziedzinie, muszę się szkolić, budować portfolio. Z czasem, ponieważ miałam coraz więcej pracy w redakcji, skupiłam się tylko na gazetach. Ta praca otworzyła mnie na ludzi, na budowanie relacji. Wcześniej byłam raczej osobą zamkniętą. To były plusy. Jak każda praca i ta miała również minusy. Zadań miałam coraz więcej, wymagało to coraz większego zaangażowania. Z narzeczonym mijaliśmy się w drzwiach. Zaczęło nam to przeszkadzać. Myśleliśmy o wspólnej przyszłości, a mnie ciągle nie było w domu. Szefostwo zaczęło wymagać ode mnie rzeczy, których wcześniej nie robiłam. Poczułam straszną presję i zmęczenie materiału. Pamiętam, jak kiedyś wracałam z konferencji z Warszawy późnym wieczorem i omal nie spowodowałam wypadku. Do dzisiaj mam ten obraz przed oczami. Wtedy przyszła refleksja, czy ta praca to na pewno jest to, co ja chcę robić w życiu. I czy warto poświęcić swoje zdrowie i życie dla tej firmy.
Nie warto.
Nie. Wtedy postanowiłam, że muszę coś w życiu zmienić, chociaż nie było łatwo. Wiesz sama, bo prowadzisz duży projekt wydawniczy, że w pewnym momencie wydaje nam się, że wiele znaczymy, że bez nas coś się zawali. Gwarantuję, że tak nie będzie, a puste frazesy, które słyszysz od swoich przełożonych, nic nie znaczą. Dlatego zawsze warto walczyć o siebie i swoją rodzinę, bo to jest w życiu najważniejsze.
I wtedy zmieniłaś pracę?
Tak. Dostałam pracę w firmie Łazienkaplus.pl. Do dziś się śmieję, że rekruterzy musieli wiedzieć, że nie mam pojęcia o SEO, o którym przeczytałam dzień przed rozmową (śmiech). Ale umiałam dobrze się sprzedać i to ich przekonało. Pracowałam na stanowisku content marketingowym. Zupełnie inne pisanie, zupełnie inna specyfika pracy.
Na czym polegała Twoja praca?
Na tym, żeby treścią wspierać sprzedaż i budować markę, brand i wizerunek sklepu. Do obu tych dziedzin trzeba zastosować zupełnie inną komunikację. Musiałam przestawić się z pisania mocno relacyjnego i emocjonalnego na takie pisanie techniczne, w oparciu o odpowiednie narzędzia. Naszym celem było to, żeby teksty, które publikujemy, od razu odpowiadały na pytania klientów. Z drugiej strony musiałam zadbać o pozycjonowanie, o właściwe algorytmy, które ciągle się zmieniają. Teksty już raz opublikowane trzeba co rusz optymalizować, po to żeby cały czas pracowały na zasięgi i na ruch, a najlepiej, gdyby kończyły się lidem sprzedażowym. W przypadku tekstów wizerunkowych warto zadbać o emocje, wartości, ale i o dobre pozycjonowanie. Byłam też mocno zaangażowana w kwestie obsługi social mediów. Warto przeznaczać nawet drobne kwoty na reklamy na Facebooku i odpowiednio je kierować. Pamiętajmy jednak, że zanim odpalimy taką reklamę, musimy wiedzieć, co chcemy osiągnąć: czy zwiększyć ruch na stronie, pozyskać obserwujących czy zwiększyć sprzedaż. Dbałam o treści na stronie www, później wraz z rozwojem firmy zaczęliśmy działać w tematach wideo, dzisiaj bardzo popularnych, działałam z zewnętrznymi agencjami, pracowałam zarówno na małych, jak i dużych budżetach. Prowadziłam też biuro prasowe.
Dużo tego.
Dużo, ale dzisiaj klienci oczekują od Ciebie wszechstronności. Musisz ciągle się uczyć, żeby nadążyć za nowymi rozwiązaniami, narzędziami, żeby być ciągle na bieżąco.
Dlaczego zrezygnowałaś z tej pracy?
O swojej działalności myślałam od dawna, ale się bałam. I tak naprawdę dzięki mojej córce, która wymagała ode mnie więcej uwagi ze względu na swoje zaburzenia, postanowiłam zrezygnować z etatu, żeby być z nią w domu. Łazienkaplus.pl dalej jest mi bliska, ale otworzyły się dla mnie nowe możliwości. Tworzę treści na strony internetowe, na blogi, na social media. Buduję scenariusze krótkich i długich form wideo. Mam wiele planów na rozwój swojej firmy – obecnie uczestniczę w szkoleniu dotyczącym wykorzystania sztucznej inteligencji w marketingu i komunikacji. Bardzo ciekawe rozwiązania, które na pewno wdrożę, bo chcę pracować mądrzej. Sztuczna inteligencja nie zastąpi człowieka, ale może ułatwić i uatrakcyjnić pracę i na tym się skupiam.
Jak wygląda dzisiaj dobra komunikacja?
Przede wszystkim komunikacja musi być autentyczna. Jestem zwolennikiem przemycania emocji w komunikacji. To one sprzedają. Bez emocji komunikacja jest pusta. Strategia komunikacji musi być głęboko przemyślana – tworzę takie strategie i pomagam w ich realizacji. Nieprzemyślana może wywołać skutki zupełnie odwrotne do zakładanych lub doprowadzić do kryzysu, z którego trudno się wychodzi.
Co dzisiaj jest dla Ciebie najważniejsze?
Mam wspaniałą rodzinę, cudownego męża, z którym mocno wspieramy się w opiece nad córką. Mam też wokół siebie niezwykłych przyjaciół i ogromne wsparcie w moich rodzicach, za co z tego miejsca bardzo dziękuję. Magda jest dla nas najważniejsza i to dla niej pracujemy. l musimy tak zorganizować sobie czas, żeby mieć go dla niej. I oczywiście czasami cierpi na tym moja praca i jego praca, ale mam nadzieję, że z czasem to się zmieni. Pomagam ludziom, budując skuteczną komunikację i cieszę się, gdy rosną im słupki sprzedażowe. Ciągle się szkolę, żeby moje usługi były kompleksowe. Codziennie chcę być lepsza nie tylko dla moich klientów, ale dla mojej rodziny. I jestem dumna z tego, co dzisiaj mam. To wielka lekcja życia.