Najnowszy numer SUKCESU już dostępny 🌞 Sukces po poznańsku to najpopularniejszy magazyn lifestylowy o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Dzieci Madagaskaru

Podziel się

Fundacja Dzieci Madagaskaru – Ankizy Gasy od ponad dekady walczy z głodem i analfabetyzmem w jednym z najbiedniejszych krajów świata – Madagaskarze. Wspiera dzieci w edukacji, codziennym życiu i rozwoju, a wszystko zaczęło się od osobistego doświadczenia wolontariatu. Z Patrycją Malik, współzałożycielką fundacji, rozmawiamy o tym, jak wygląda ich codzienna działalność i jak można się w nią włączyć.

 

ROZMAWIA: Anna Gidaszewska

ZDJĘCIA: Archiwum Fundacji Dzieci Madagaskaru – Ankizy Gasy

 

Fundacja Ankizy Gasy powstała po Pani wolontariacie na Madagaskarze. Co skłoniło Panią do jej założenia i jak wyglądały początki?

Patrycja Malik: Tak, wszystko zaczęło się od wolontariatu na Madagaskarze, na którym byłyśmy z Katarzyną Białous. Codzienność, którą tam zobaczyłyśmy – dzieci bawiące się plastikowymi butelkami, oponami, prowizorycznymi piłkami zrobionymi z siatek i sznurka – była szokująca. Szkoły publiczne, choć teoretycznie darmowe, w praktyce były ruinami: dziurawe dachy, brak okien, brak nauczycieli, których pensje zależą głównie od… składek rodziców. A ci często nie mają z czego zapłacić, więc nauczyciele imają się innych zajęć i np. w czasie siania czy zbioru ryżu nie ma ich w ogóle w szkole. Jak więc widać, szkoła to rzecz czysto teoretyczna.

Po powrocie do Polski nie potrafiłyśmy przejść nad tym do porządku dziennego. Wiedziałyśmy, że chcemy działać. Zaczęłyśmy od pomocy kilku dzieciom, które znałyśmy z misji – opłacałyśmy im szkołę. Pokazywałyśmy znajomym zdjęcia i opowiadałyśmy historie i dzięki temu udało nam się znaleźć sporo osób, które do nas dołączyły. Tak powstał program „Adopcja na odległość”. Kiedy liczba dzieci rosła, narodził się pomysł na fundację, którą założyłyśmy z Kasią i do dziś wspólnie ją prowadzimy. W tamtym czasie w Polsce poza dużymi organizacjami charytatywnymi nie było wielu tego typu inicjatyw. Jednak się udało – i działamy do dziś.

Fundacja walczy z głodem i analfabetyzmem, odbudowuje szkoły, prowadzi wolontariat i „Adopcję na odległość”. Które z tych działań są dziś najpilniejsze i z czego jesteście najbardziej dumni?

Najważniejsza pozostaje edukacja – na wszystkich poziomach. Obecnie mamy ponad 1000 dzieci w programie „Adopcji na odległość”, ale też studentów i młodzież na kursach zawodowych. Naszym marzeniem i największym wysiłkiem ostatnich lat było stworzenie własnego centrum edukacyjnego – i się udało! W marcu 2025 roku otworzyliśmy centrum edukacyjne o powierzchni 700 m², z salami do nauki języków, szycia, zajęć komputerowych i artystycznych.

Duma? Ogromna! Bo to miejsce daje szansę nie tylko dzieciom, lecz także młodzieży, która chce coś zmienić w swoim życiu.

 

Na czym polega program „Adopcja na odległość”? Czym różni się wersja pełna od częściowej i jak darczyńcy wpływają na życie konkretnego dziecka?

W wersji pełnej sponsor staje się opiekunem konkretnego dziecka. Zna jego imię, historię. Roczny koszt to 260 euro, czyli pokrycie szkoły (od przedszkola do liceum albo kursu zawodowego), mundurka, posiłków, wyprawki i podstawowej opieki. Wersja częściowa pozwala na wspólne wsparcie – kilka osób może np. opłacić stołówkę, wyprawkę czy zajęcia dodatkowe. Studia to natomiast koszt trzykrotności tej sumy na rok.

Ponieważ program ten trwa już 10 lat, to efekty są namacalne – mamy absolwentów, którzy zostali pielęgniarkami, położnymi, budowlańcami czy szwaczkami. Często sponsorzy odwiedzają Madagaskar i spotykają dzieci, które wspierają od lat. To momenty, które zostają w sercu na zawsze.

Codziennie karmicie ponad 1500 dzieci. Jak ważny jest ten program i jak wygląda jego organizacja?

Dla wielu z tych dzieci to jedyny pełnowartościowy posiłek w ciągu dnia. Serwujemy śniadanie i lunch w stołówkach działających przy szkołach – zarówno tych, do których chodzą dzieci z programu, jak i w wiejskich placówkach, które sponsorujemy.

Organizacja tego to duże przedsięwzięcie – produkty kupujemy z funduszy od darczyńców, a posiłki często przygotowują na zmianę rodzice dzieci. W dwóch stołówkach wspierają nas także partnerzy z Holandii. To ogromna logistyka, ale jeszcze większa wartość – dla ciał i umysłów naszych podopiecznych.

 

Jak przebiega realizacja takich projektów, jak budowa stołówki czy wspomnianego centrum edukacyjnego? Jakie znaczenie ma tu współpraca z partnerami?

Bez współpracy z firmami – polskimi i zagranicznymi – byłoby to niemożliwe. Każdy projekt, czy to boisko, stołówka, czy centrum edukacyjne, to długofalowe planowanie, zakupy, logistyka na miejscu i odpowiedzialność. Partnerzy dostarczają nie tylko środki, lecz często także know-how. Dzięki nim możemy rozwijać skrzydła.

Przy mniejszych przedsięwzięciach, jak np. budowa szkół na 150–180 dzieci, pracują lokalne firmy, rodzice dzieci, którzy też często organizują zbiórki, np. na zakup cegieł. A przy centrum edukacyjnym współpracowaliśmy z dość dużą firmą malgasko-francuską, w której pracowali lokalni pracownicy. Przedsięwzięcie to nie byłoby możliwe, gdyby nie sponsorzy i współpraca m.in. z dużą angielską organizacją Money for Madagascar.

Kto może zostać wolontariuszem i czego może się spodziewać? Jakie wyzwania i radości niesie ta praca?

Szukamy wolontariuszy, którzy nie tylko znają język angielski, lecz mają także konkretne kwalifikacje – są psychologami, pedagogami, nauczycielami angielskiego lub francuskiego. Jednak równie ważne jest serce: otwartość, gotowość do działania i akceptacja warunków, które różnią się od europejskich standardów.

Zakres działań jest szeroki – od pracy w stołówkach, przez organizowanie zajęć dla dzieci, po udział w projektach edukacyjnych. To praca wymagająca, czasem fizycznie i emocjonalnie, bo realia są trudne. Jednak w zamian dostaje się coś wyjątkowego: dziecięcy śmiech, uścisk małych rąk, słowo „dziękuję” i poczucie, że to, co robisz, naprawdę ma sens. To doświadczenie, które zmienia na zawsze.

 

 

Fundacja przyznaje też stypendia studentom. Dlaczego to ważne?

Bo edukacja to droga do zmiany. Pomagając młodym ludziom kontynuować naukę, nie tylko dajemy im szansę na lepsze życie, lecz także budujemy fundament pod zmianę całej społeczności. Studenci często wracają do swoich wiosek jako nauczyciele, pielęgniarki, liderzy. To inwestycja, która realnie zmienia rzeczywistość, bo musimy mieć świadomość, że już skończenie podstawówki jest tam czymś, a gimnazjum jeszcze bardziej, z kolei przyuczenie do zawodu daje konkretne umiejętności, które pozwalają potem zarabiać. Studiuje natomiast garstka, ci najzdolniejsi, a i to nie zawsze, bo często najstarsze dzieci zajmują się młodszym rodzeństwem, co jest powszechne na Madagaskarze, i tylko dzięki świadomości rodziców mogą skorzystać z szansy, jaką dostają od darczyńców fundacji.

Z jakich form wsparcia korzysta Fundacja i jak można się w nie włączyć?

Działamy dzięki darczyńcom indywidualnym, partnerstwom, firmom, zbiórkom i stałym adopcjom. Można nas wspierać jednorazowo, cyklicznie, a także organizując własne zbiórki czy akcje w szkołach i firmach. Każda złotówka przekłada się na realną zmianę.

Jakie są długofalowe cele Fundacji? Jak widzi Pani przyszłość dzieci i młodzieży na Madagaskarze?

Naszym marzeniem jest stworzenie samowystarczalnych społeczności – takich, w których dzieci mają dostęp do edukacji, opieki zdrowotnej, pracy i szansy na godne życie. Chcielibyśmy, żeby z obecnych uczniów wyrośli przyszli liderzy: nauczyciele, pielęgniarki, społecznicy. Osoby, które będą realnie zmieniać swój kraj od środka. Naszą rolą jest dać im skrzydła.

Długofalowo zależy nam też na wspieraniu młodych kobiet – chcemy, by dzięki zdobytemu zawodowi mogły być niezależne, zarabiać, utrzymać siebie i swoje dzieci. Kluczowa jest też edukacja w zakresie wiary w siebie i swoje możliwości – budowanie poczucia wartości, motywacji do działania.

Widzimy już pierwsze owoce tej pracy: nasi podopieczni coraz częściej wracają do nas jako wolontariusze. Prowadzą zajęcia edukacyjne, uczą młodsze dzieci angielskiego, pomagają słabszym uczniom. To pokazuje, że ten krąg dobra naprawdę się zatacza.

 

Co daje Pani największą satysfakcję w tej pracy? Czy są momenty, które szczególnie zapadły Pani w pamięć?

Największą satysfakcję daje widok dorosłych ludzi, którzy kiedyś byli podopiecznymi fundacji, a dziś są samodzielni i samowystarczalni. Mają pracę, nie głodują, mieszkają w normalnych domach – z dachem, z meblami, ze swoim łóżkiem, a nie kawałkiem podłogi. Pracują jako pielęgniarze, nauczycielki, prowadzą małe lokalne biznesy.

Są też momenty bardzo poruszające – gdy dorosłe już dzieci wracają i dziękują za szansę, jaką dostały. Albo gdy widzę sponsorów ze łzami w oczach przytulających „swoje” dzieci. I te najbardziej codzienne – dzieci, które po prostu się śmieją, jedzą ciepły posiłek, mają nadzieję. To wszystko daje ogromną siłę, żeby działać dalej.

Katarzyna Białous i Patrycja Malik – założycielki Fundacji Dzieci Madagaskaru – Ankizy Gasy