Kiedy przychodzi ochota na wiersz
Pewnego dnia przychodzi „ochota na wiersz” – tak twierdzi Jolanta Nawrot-Sprysak, poetka, literaturoznawczyni, mama dwójki dzieci. Autorka najnowszego tomiku „Białe wolne”, w wywiadzie opowiada o swoim poetyckim dziesięcioleciu, procesie twórczym, czerpaniu inspiracji z codzienności oraz tym, dlaczego, mimo że poezja „prawie nikogo nie obchodzi”, trudno zamknąć jej drzwi przed nosem.

Rozmawia: Anna Gidaszewska
ZDJĘCIA: Archiwum prywatne
Debiutowałaś tomikiem „Płonące główki, stygnące stópki” (2015), z kolei w 2019 roku ukazały się „Nagliki” i „Katalog win”, w 2023 roku „Yeti, Maria Magdalena i niemowlę”, a w lipcu bieżącego roku ukazał się tomik „Białe wolne” – wszystkie tytuły są intrygujące. Czym jest dla Ciebie to poetyckie dziesięciolecie?
Jolanta Nawrot-Sprysak: Wow, faktycznie minęło dziesięć lat od mojego debiutu, dopiero Ty mi to uświadomiłaś! Niech ta rozmowa będzie uczczeniem tego małego jubileuszu. To moje „Poetyckie dziesięciolecie” z pewnością było czasem przemian w życiu literackim i prywatnym. Jako początkująca osoba pisząca (licealistka, studentka, choć pierwsze próby literackie podejmowałam już w szkole podstawowej) byłam bardzo zafascynowana poznawanymi dykcjami poetyckimi, interesującymi, niejednoznacznymi osobowościami pisarzy i poetów, a także brałam udział w różnych warsztatach i wydarzeniach literackich. Pisałam dużo, ale z obecnej perspektywy myślę, że dość chaotycznie. Sporo było w tym wariacji językowych bez większego sensu, a tylko od czasu do czasu wychodziło mi z tego coś ciekawego, zasługującego na uwagę pod względem dopasowania formy i treści czy odpowiedniej realizacji oryginalnych pomysłów. Taki etap wprawek warsztatowych i naśladowania mistrzów jest jednak potrzebny każdemu. Grunt, żeby nie wpaść w samozachwyt i być otwartym na konstruktywną krytykę. Pisanie wierszy to jest praca – w specyficznych warunkach zanurzenia w swoim sposobie patrzenia na świat, we własnym idiolekcie, twórczej wyobraźni i głębokiej uważności na otoczenie. Jest to praca intelektualna i kreatywna. Myślę, że warto o tym przypominać w dobie generowania sztucznych tekstów oraz szukania prostych, tanich i szybkich rozwiązań na trudne, złożone problemy. Obecnie patrzę na swoje pisanie spokojniej. Stawiam sobie pytania: do czego ten wiersz jest mi potrzebny? Co i dlaczego chcę nim przekazać? Po co mam go pisać w tym momencie, zamiast robić coś innego?
Poezja karmi duszę, dotyka czułych strun, tego, co w nas nieuświadomione albo spychane w niebyt. Jaki przekaz płynie z tomiku „Białe wolne”? Jakie emocje chciałabyś wywołać u czytelniczek i czytelników po przeczytaniu Twojego tomiku?
Być może zabrzmi to banalnie, ale chciałabym, żeby po przeczytaniu mojego tomiku czytelniczki i czytelnicy poczuli radość – lekturową frajdę z tego, co robi z nami język, jak my możemy czerpać z niego pełnymi garściami – oraz szczęście wywołane prostymi, codziennymi rzeczami, które przynosi życie. Nie oznacza to, że w „Białych wolnych” nie podejmuję bolesnych tematów, bo takowe się pojawiają. Jednak jeśliby odbiorcy tej skromnej książeczki poczuli się choć przez chwilę jak podmiot utworu „białe szaleństwo”, czyli prawdziwie wolni, bez żadnych ograniczeń, gotowi na wyzwania, to uznałabym, że udało się nam spotkać między wierszami.
Jesteś mamą dwóch maluchów. Jak przy wszystkich aktywnościach znajdujesz przestrzeń na poezję? A może to ona Ciebie znajduje? Jak Ci się pisało wiersze do aktualnego tomiku?
Dzieci potrafią być inspirujące m.in. ze względu na swoją ciekawość świata i proces uczenia się języka, uświadamiają jego żywotność. Pomagają nam patrzeć na nowo, na pozornie znane od dawna rzeczy, zadziwiać się, wychodzić z rutyny poznawczej. W „Białych wolnych” umieściłam garść wierszy o macierzyństwie i życiu rodzinnym. Zarówno ten tomik, jak i poprzedni opublikowałam w trakcie urlopów rodzicielskich. Można w nich znaleźć moją refleksję nad tym, co ciąża i później narodziny dziecka zmieniają w naszym postrzeganiu samych siebie, jak wpływają na ciało i psychikę kobiet czy relacje w związku. Wiersze do najnowszego tomiku pisało mi się inaczej niż te, które znalazły się w książce „Yeti, Maria Magdalena i niemowlę”. Wydaje mi się, że mają cechy poezji konfesyjnej, bardziej intymny charakter i więcej w nich powietrza. Świadomie zrezygnowałam w nich prawie całkowicie z interpunkcji. Poprzedni tom jest zbudowany na zasadzie konceptu, zaludniony fantastycznymi bohaterami lirycznymi, którzy w mitycznym Zosinowie wchodzą ze sobą w różne interakcje. Mniej jest tam mojego bezpośredniego głosu, więcej liryki pośredniej, mówienia przez wykreowane postaci.
Skąd czerpiesz inspiracje do swoich wierszy?
W moim przypadku zaczyna się zwykle od zalążka wiersza. Może to być nietypowa fraza zasłyszana lub wymyślona, obraz jakiejś sytuacji, problem, który długo chodzi mi po głowie czy pomysł na wypróbowanie określonej konstrukcji tekstu. Potem, w chwili, kiedy mogę się bardziej skupić i nabiorę pełnej ochoty na pisanie, nadbudowuję wokół tego cały utwór i albo wyjdzie z tego coś dobrego, albo nie. Inspiracje czerpię też po prostu z życia. W ogóle jestem zdania, że osoba pisząca powinna być mocno osadzona w rzeczywistości, czujna na to, co dzieje się w niej i wokół niej, uważna na drugiego człowieka. Tylko w ten sposób można pisać wiersze, które będą coś konkretnego komunikować i dialogować z czytelnikiem, dawać mu szansę na odnalezienie siebie, swojej wrażliwości w naszym głosie.
Czym dla Ciebie jest poezja?
Dla mnie poezja to próba uchwycenia słowami czegoś, czego złapać się nie da, co energicznie się rusza, niekiedy łaskocząc, a niekiedy rozdrapując nam skórę. Na dodatek ze świadomością, że efekt naszych zmagań nigdy nie będzie doskonały. Tym bardziej że doskonałość potrzebuje (paradoksalnie zdyscyplinowanej) wolności, swobody, a nawet zamknięcia oczu w czasie jazdy rozpędzonym autem! A więc osoby próbujące pisać „równo z lewej, z prawej poszarpanie” muszą być trochę szalone. Szczególnie, że robią coś, co prawie nikogo nie obchodzi, nie daje się zmonetyzować i nie mają pewności, czy nie marnują czasu. Mimo to, gdy przychodzi „ochota na wiersz”, trudno zamknąć jej drzwi przed nosem, co może doprowadzić do powstania książki takiej jak moje „Białe wolne”.

Kiedy narodziła się poetka w Jolancie? Co sprawiło, że zaczęłaś pisać wiersze?
Jak już wspomniałam, zaczęłam pisać w latach szkolnych. Miałam inspirujących nauczycieli, szczególnie polonistę w gimnazjum. Bardzo lubiłam rozmawiać o poezji na lekcjach. A na studiach polonistycznych mieliśmy mnóstwo frapujących zajęć, spotkań, konferencji wokół literatury najnowszej. Zainteresowałam się bieżącym życiem literackim w Polsce i poetami, poetkami obecnie piszącymi. Byłam na specjalizacji artystyczno-literackiej, w ramach której ćwiczyliśmy warsztat krytyczny i pisarski, uczestniczyliśmy w festiwalach literackich i innych wydarzeniach.
Gdzie można zdobyć Twój tomik i śledzić Twoją twórczość?
Mam nadzieję, że za jakiś czas uda mi się ruszyć ze swoją stroną autorską. Obecnie moje tomiki można kupić na stronach poszczególnych wydawnictw i w różnych księgarniach internetowych.
Jolanta Nawrot-Sprysak z tomiku „Białe wolne”
o przyszła ochota na wiersz
może zaraz sobie pójdzie
trzeba to przetrzymać
tyle jest jeszcze dzisiaj do zrobienia
przyszła ochota
chociaż kawę jej postawmy
z naszych niedojrzałych ziaren
i paluszki którymi piszemy
jak widelcem po talerzu
słone są oj słone
przyszła i patrzy czego chce?
a pranie samo się nie zrobi
podobnie jak obiad nowy artykuł
i pieniądze przede wszystkim pieniądze
niech już sobie pójdzie przecież wie
czym grozi jej zbyt długa obecność
ktoś posługujący się innym językiem
spojrzy kiedyś i powie
– jakie śmieszne znaczki jakie śmieszne
co to w ogóle ma znaczyć?
i nie wytłumaczysz mu nie przetłumaczysz
jak już przyszłaś ochoto
to przynajmniej się nie rozbieraj
na czynniki pierwsze siedź
i patrz słuchaj czuj
świat domaga się opisu
jak dziecko uwagi
– mówi ochota po chwili milczenia –
jeśli mu go nie dasz
wejdzie ci na głowę
i przyszła mi ochota
by ją zabić za tę bezczelną odzywkę
bo byłam tak blisko tak blisko
ciszy!
cisza jednak nigdy nie przychodzi
wtedy kiedy ja jestem
przyjdzie gdy mnie nie będzie
i zostanie na zawsze
złośliwsza od ochoty

Jolanta Nawrot-Sprysak (ur. 1992) – literaturoznawczyni, poetka, absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, doktor nauk humanistycznych na podstawie rozprawy o krytyce artystycznej i publicystyce Włodzimierza Odojewskiego w świetle materiałów archiwalnych Radia Wolna Europa zgromadzonych w archiwum pisarza w Collegium Maius w Poznaniu. Autorka książek z wierszami: „Płonące główki, stygnące stópki” (WBPiCAK, Poznań 2015), „Nagliki/Katalog win” (WBPiCAK, Poznań 2019), „Yeti, Maria Magdalena i niemowlę” (Wydawnictwo Ostatnia Sobota Lata, Warszawa 2023), „Białe wolne” (Fundacja Otwartych Na Twórczość, Poznań 2025). Jej najnowszy tomik ukazał się w ramach stypendium Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury (2025) i pod patronatem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, którego jest członkinią. Żona Michała, mama Józia i Rozalki, mieszka w Dąbrowie koło Poznania.