Najnowszy numer SUKCESU już dostępny 🌞 Sukces po poznańsku to najpopularniejszy magazyn lifestylowy o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Magia wigilijnej nocy: świąteczne opowieści

Podziel się

Kolędy, wigilijne dania, prezenty, rodzina, składnie sobie życzeń – każdy z nas ma mnóstwo wspomnień z Wigilii i Świąt Bożego Narodzenia. Pamiętamy zapachy, smaki, a nawet uściski bliskich. To jest też magia tego czasu, która w nas zostaje i do nas powraca.

 

 

TEKST: Elżbieta Podolska

ZDJĘCIE: Adobe Stock

 

 

Poprosiliśmy znanych poznańskich artystów, by podzielili się z nami takimi wspomnieniami. Opowiedzieli nam historie wyjątkowe, śmieszne, wzruszające, bardzo prywatne, bo miłosne. Poczytajcie i również wróćcie do najbardziej niesamowitych swoich wspomnień. Przyjmijcie sobie też życzenia od znanych i lubianych, a jest ich mnóstwo. I niech się spełnią!!!

 

 

Andrzej Lajborek, aktor teatralny i filmowy

(fot. archiwum prywatne)

 

To było pod koniec lat siedemdziesiątych. Nic nie było w sklepach. Wtedy rodzina, która mieszkała na wsi pod Warszawą, napisała, że można do nich przyjechać i wziąć pełną torbę mięsiwa, kiełbasy, boczku, szynki, schabu, karkówki. Warunek był taki, że muszę to odebrać dopiero w Wigilię rano, bo oni robili świniobicie 23 grudnia po południu. Pojechałem pod Warszawę. Wziąłem torbę. Obliczyłem sobie wcześniej czas, żeby w domu być najpóźniej około 16-stej, ostatecznie pół godziny później. Kiedy wsiadłem w Warszawie do pociągu zaczął padać śnieg. Na początku padał niewielki, pociąg się zatrzymał na minutę czy dwie, potem śnieg przysypał i pociąg stanął na 15 minut, potem znowu 10 minut, potem stanęliśmy na dłużej. Taka podróż w kratkę. Zatłoczony pociąg. Już po jakiś dwóch godzinach wiedzieliśmy, że nikt nie zdąży na Wigilię do domu. Wtedy wyciągnąłem opłatek i mówię: Proszę Państwa, Wigilia, dzielimy się opłatkiem. Składamy sobie życzenia. Kiedy już poskładaliśmy sobie te życzenia, jakaś kobieta zaczęła śpiewać: „Anioł pasterzom mówił” i reszta się dołączyła. Wtedy facet, a wszyscy mieli takie torby, jak ja, wyjął karpia. Znalazł jakiś scyzoryk. Podzieliliśmy tego karpika i zjedliśmy. Po karpiku była kolejna kolęda. Potem kolejny facet mówi, że ma bimberek, to wypiliśmy. Kolejna kolęda. Potem był schab, jakaś karkówka i oczywiście cały czas kolędy. Jak reszta tego wagonu zorientowała się, że u nas w przedziale tak przyjemnie jest, to oni też zaczęli śpiewać kolędy. W każdym przedziale inną, to było nie do wytrzymania. Wyskoczyłem na korytarz i krzyknąłem: śpiewamy „Pójdźmy wszyscy do stajenki”. Śpiewaliśmy już wszyscy jedną. Zaczęła się wędrówka między przedziałami z opłatkiem, życzeniami. Dojechałem do mojego Torunia, gdzieś około drugiej w nocy, a godzinę wcześniej wysiadał facet od bimberku i mówił, że tak mu żal, że już wysiada, bo może jednak pojechałby z nami dalej. Wszyscy mieliśmy wtedy poczucie czegoś absolutnie wyjątkowego.

I takich wyjątkowych Świąt Bożego Narodzenia, bez podziałów, życzę.

 

 

Krzysztof Deszczyński, aktor, scenarzysta, reżyser

(fot. archiwum prywatne)

Teraz mam głowę zajętą organizacją Wigilii ze Smoleniem, którą organizuję już po raz 4. Odbędzie się 14 grudnia oczywiście pod pomnikiem Bogdana Smolenia na skwerze jego imienia. Rozpocznie się o 12.00. Będzie wspólne śpiewanie kolęd, wigilijne potrawy. Ubierzemy Smolenia w zimowe ubranko, żeby nie marzł, ale też po raz pierwszy będą prezenty dla dzieci. Bardzo dużo prezentów.

Z okazji Wigilii życzę sobie i wszystkim pokoju, ale takiego z kuchnią i niekoniecznie z Ikei.

 

 

Mieczysław Hryniewicz, aktor teatralny i filmowy

(fot. Sławomir Brandt)

Wigilia, którą najbardziej zapamiętałem, to chyba ta z lat pięćdziesiątych, kiedy byłem dzieckiem. Wtedy choinkę oświetlały świeczki umieszczone w takich żabkach i pamiętam, że była jedna duża żarówka owinięta jakimś materiałem. To się zapaliło. Mój ojciec ruszył na pomoc. Błyskawicznie pożar ugasił. Nie wykonał żadnego zbędnego ruchu. Dla nas był bohaterem. Nie był to duży pożar. Nie było wielkich strat. Nadpaloną firankę mama szybko zmieniła. Jednak obraz taty gaszącego pożar tak, jakby to robił cały czas, pozostał.

Pamiętam też, że uczestniczyłem w Pasterkach, bo ja bardzo wcześnie zostałem ministrantem, miałem wtedy 4 może 5 lat. Pełen kościół, chłopi w wielkich baranicach. To było po wojnie na ziemiach odzyskanych. Śpiewali wszyscy kolędy, a kiedy dochodziło do słów „Józef stary” to śpiewali „Józef Stalin”. Bardzo mnie to bawiło.

Dzisiaj mam świetną rodzinę, która zjeżdża na święta. Ubieramy choinkę w domu i na zewnątrz. W tym roku mam problem, bo drzewka nam bardzo urosły i w moim wieku skakanie po drabinie i wieszanie światełek, to nie jest dobry pomysł. Muszę coś innego wymyślić.

Życzę wszystkim i sobie spokojnego czasu, żeby zniknęło widmo wojny. Niech będzie pokój i spokój.

 

 

Michał Grudziński, aktor teatralny i filmowy

(fot. archiwum prywatne)

W Wigilię to ja już od lat szybko zjadam kawałek ryby i uciekam się przebierać. Przecież jestem Gwiazdorem i odwiedzam dzieci w domach. Bardzo to lubię. Starsi mnie rozpoznają oczywiście, ale dzieci nie. Są tak przejęte, że nawet głosu nie poznają. Jestem Gwiazdorem, bo ten Mikołaj, to taki zdecydowanie późniejszy wymysł.

Najbardziej pamiętne moje Wigilie to chyba te z dzieciństwa. Kiedy wspólnie z mamą ubierałem choinkę. Był mały prezencik. Przyjeżdżali wujowie i też były prezenty. To były inne czasy, ale zapach i smak potraw pamiętam do dzisiaj.

Życzę zdrowia, bo to najważniejsze i spokoju, żeby nikt nikogo nie atakował.

 

 

Piotr Żurowski, kompozytor, muzyk

(fot. Sławomir Brandt)

20 grudnia 1983 r., tuż przed Wigilią, po pięciu latach „tułaczki” wprowadziliśmy się z żoną i trojgiem dzieci do upragnionego, własnego mieszkania na pięknym Sołaczu. Lokum było dość skromnie wyposażone (żarówki na kabelkach), ale nasze, własne!

Mimo serdecznych zaproszeń, by (zanim się urządzimy) tę Wigilię spędzić u rodziców żony w Puszczykówku, postanowiliśmy, że skromnie, oczywiście z choinką, ale chcemy być sami z dziećmi i cieszyć się tym mieszkaniem. Żona trochę przeceniła swoje możliwości organizacyjne, bo za przygotowanie kolacji zabrała się w... dniu Wigilii. Ja miałem zająć się dziećmi, by ona miała spokój w przygotowaniach. Mniej więcej w porze mocno popołudniowej wyszedłem z trojgiem dzieci (najmłodsze w wózku) na spacer. Co jakiś czas, starsze dzieci z braku komórek i domofonu, wbiegały na lll piętro, by dowiedzieć się, czy już? Niebawem zrobiło się ciemno, sołackie uliczki opustoszały, a ja z dziećmi i wózkiem nadal spacerowaliśmy. Nasza pierwsza, niezapomniana, ale najcudowniejsza Wigilia zaczęła się ok. godz. 21:00. Po latach, jedna z sąsiadek, która widziała nas spacerujących w zimny wieczór powiedziała, że trochę martwiła ją sytuacją nowych sąsiadów.

 

 

Piotr Kuźniak, muzyk, kompozytor, wokalista

(fot. archiwum prywatne)

Dawniej, kiedy grałem koncerty świąteczne, to często Wigilię spędzaliśmy poza domem. Teraz od kilku lat jesteśmy w domu z rodziną. Pachnie choinką, piernikami, które żona piecze z synem, bigosem przy przygotowaniu, którego pomagam ja. Są też makiełki według przepisu mojej mamy. Cenimy sobie spokój i rodzinną atmosferę. Jest syn, córka z mężem i czasem wnuki. Choć obaj już są dorośli. Jeden mieszka w Anglii wraz z żoną i nasza roczna prawnuczką, a drugi na Islandii. W tym roku gościć będziemy tylko tego, który przyleci z Islandii. Lubimy te nasze święta bez gonitwy, w papciach z bliskimi.

Wszystkim i nam też życzymy zdrowia, radości i spełnienia marzeń.

 

 

Alan Al-Murtatha, aktor Teatru Polskiego w Poznaniu

(fot. Monika Stolarska)

Najbardziej zapamiętana przeze mnie wigilia to chyba ta, w której udało się zebrać prawie wszystkich członków naszej rodziny, miałem wtedy pewnie z 6 lat. Wujek przebrał się oczywiście za Mikołaja i czuć było wspólnotę i święta zdecydowanie bardziej niż zwykle, a i góra prezentów była proporcjonalnie większa.

Wobec tego w ten szczególny okres w roku życzę wszystkim poczucia wspólnoty, niezależnie, w jak dużym gronie będą go spędzać, a także spokoju, miłości i oddechu od trosk dnia codziennego.

A chwilkę później, rzecz oczywista, Szczęśliwego Nowego Roku!

 

 

Roman Kosmala, artysta rzeźbiarz

(fot. archiwum prywatne)

To było przed laty. Już byliśmy z żoną zaręczeni. To był 5 rok studiów. Mieliśmy tylko niewielkie stypendia, czyli puste portfele. Gdzieś na starociach wygrzebałem metalowy kufelek, w którym po otwarciu na dnie widać było całującą się parę. Kochaliśmy i kochamy oboje starocie z duszą, więc pomyślałem sobie, że to będzie dobry prezent. Na inny też nie było pieniędzy. Proszę sobie wyobrazić, że jest cały czas z nami i przywołuje najpiękniejsze wspomnienia. Kiedy powiedziałem żonie o tym, że mam wspominać najpiękniejszą Wigilię i co jej się kojarzy, natychmiast powiedziała, że ten właśnie prezent. To taka nasza odrobina magii.

Tej magii, chwili zatrzymania wśród zgiełku i pogoni, kropelki poezji, ale też uspokojenia sytuacji dookoła życzę wszystkim. Żebyśmy odnaleźli w sobie pokłady tolerancji, zrozumienia dla siebie. Żeby nie było podziałów, a zapanowała jedności.

 

 

Oksana Hamerska, aktorka, wokalistka

(fot. Fotobueno)

Wigilia, którą do tej pory najbardziej pamiętam, wydarzyła się w latach mojego wczesnego dzieciństwa. Roku nie wskażę i być może na to wspomnienie składa się kilka takich wydarzeń. Pamiętam jednak, że świętowaliśmy w domu moich dziadków, mamy rodziców. Na wejściu pachniało jedzeniem i choinką. Przy jednym długim stole zbierała się cała rodzina. Gliniane miski wypełnione ciepłym jedzeniem przechylały się delikatnie od siana pod obrusem. W czterech rogach stołu oprócz siana leżały też ząbki czosnku, aby cały kolejny rok był zdrowy dla nas. Kawałki czosnku były też losowo w pierogach, które babcia z mamą i ciocią lepiły od rana. A taki pierożek z czosnkiem był gwarantem zdrowia dla szczęśliwego znalazcy. Była na stole też maczka (regionalna bardzo gęsta zupa grzybowa), kapusta z grochem (również w postaci zupy), śledzie, ryba smażona, pierogi z kaszą gryczaną i kapustą, gołąbki ziemniaczane, duży pieróg drożdżowy z ziemniakami i kaszą, a na deser pączki z makiem lub powidłami i kutia. Przed rozpoczęciem posiłku wszyscy klękaliśmy do wspólnej modlitwy, potem dziadek – najstarszy w rodzinie – rozpoczynał posiłek słowami podziękowania za rok mijający i nadziei na pomyślność nadchodzącego i podawał wszystkim po kolei proskurok (prosforę), taki chlebek święcony podzielony na tyle kawałków, ile osób przy stole. O, jak bardzo smakowało wszystkim jedzenie po prawie całym dniu postu. Pomimo braku miejsca na stole stał też talerz dla wujka, który przedwcześnie odszedł. Pamiętam też, jak po głównym posiłku wchodziliśmy my, dzieciaki, pod stół, by wydawać z siebie odgłosy zwierząt domowych, żeby dobrze się wiodło w gospodarstwie. A potem babcia zaczynała kolędować. Jej oczy aż lśniły radością, kiedy po całym dniu przygotowań, patrząc na swoich najbliższych, mogła swoim nośnym jak dzwoneczek głosem zaintonować: „Boh sia razhdaje” (Бог ся раждає – kolęda ukraińska). Dołączaliśmy wszyscy. Później dzieci ubierały się ciepło, bo na zewnątrz było pełno śniegu, i szły całą grupką kolędować do sąsiadów. Dostawało się za to pieniądze, pączki albo cukierki. Potem zbieraliśmy się na pasterkę i kto miał jeszcze siły, najczęściej wszyscy, szliśmy o północy na mszę do cerkwi. A po powrocie wszyscy padali ze zmęczenia i zasypiali, gdzie tylko było miejsce pod ciepłymi puchowymi pierzynami. Wspaniałe to były chwile. W związku z tym wspomnieniem chciałabym życzyć moim dzieciom, moim rodzicom, bliskim i sobie, abyśmy mogli spotkać się w Wigilię w moim domu rodzinnym w Ukrainie. Od wielu lat nie było to możliwe, najpierw z powodu pandemii, potem z powodu wojny. Chciałabym, żeby moje dzieci mogły mieć podobne wspomnienia i oprócz polskich tradycji pamiętać też ukraińskie. A wszystkim ludziom, bez względu na wiek, pochodzenie czy poglądy życzę, aby ważne dla nich momenty mogli spędzać z najbliższymi tak, jak tego pragną.

 

 

Urszula Laudańska, aktorka, wokalistka

(fot. archiwum prywatne)

Wigilia to dla mnie bardzo wyjątkowy dzień w roku. Na myśl o niej przychodzą mi od razu do głowy zapachy świątecznych potraw unoszące się z kuchni, subtelne kolędy rozbrzmiewające w domu od samego rana, przystrojona choinka i mnóstwo świątecznych dekoracji wokoło. Na ten dzień planuję zawsze minimum zadań – ulepienie pierogów, spakowanie prezentów, wysyłanie życzeń, oczekiwanie na wieczerzę wigilijną. To dla mnie także zwieńczenie duchowych przygotowań, przypomnienie sobie tego, co najważniejsze i o czym tak naprawdę są Święta. Po najbardziej pamiętną i niezwykłą wigilię sięgam do czasów dzieciństwa, kiedy podczas kolacji zadzwonił dzwonek do drzwi. Po ich otworzeniu, na progu ujrzeliśmy stosy prezentów. Jako dziecko byłam pewna, że zostawił je Gwiazdor we własnej osobie. A mama wytłumaczyła mi, że nie miał czasu porozmawiać, bo miał do obskoczenia jeszcze pół świata z prezentami dla grzecznych dzieci. 

Niech te Święta będą pełne czułości, spokoju, wzajemnej troski i miłości do drugiego człowieka, a radość płynąca z Bożego Narodzenia towarzyszy nam przez cały rok.