Najnowszy numer SUKCESU już dostępny 🌞 Sukces po poznańsku to najpopularniejszy magazyn lifestylowy o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Osiedle z klimatem i historią

Podziel się

Poznań ma wiele nieoczywistych i bardzo urokliwych miejsc. Zwiedzamy Stare Miasto, Śródkę, Maltę, ale zapominamy zajrzeć do dzielnic położonych nieco dalej, a przecież maja one bardzo ciekawą historię. I choć nie mogą pochwalić się budowlami np. z okresu średniowiecza, to chodzić po nich i opowiadać można godzinami.

 

TEKST: Elżbieta Podolska

ZDJĘCIA: Archiwum prywatne

 

Jedną z takich dzielnic jest Grunwald. Czy wiecie, że jest tam obszar zwany Abisynią? Można tam zobaczyć wspaniałe modernistyczne wille z pięknymi ogrodami, w których między innymi mieszkali Conrad Drzewiecki, wybitny tancerz i założyciel Polskiego Teatru Tańca, Jan Ptaszyn Wróblewski, muzyk jazzowy i bardzo wielu innych wybitnych artystów, architektów, lekarzy, naukowców, polityków i biznesmenów. W czasie wojny został tam zakwaterowany Carl Stahl-Urah, architekt, autor scenografii do filmu Doktor Mabuse autorstwa Fritza Langa z 1922.

Pomiędzy uliczkami

Wysiadamy z tramwaju na przystanku Drzewieckiego i kierujemy się na prawo, wchodząc w niewielką uliczkę. Zaczynamy powolną wędrówkę po Grunwaldzie Południe w trójkącie ulic: Grunwaldzka, Bułgarska i Marszałkowska. Co ciekawe, nazwa ta obejmuje także Ostroróg na Starym Grunwaldzie.

Abisynia to osiedle z klimatem, które powstało w latach 30. XIX wieku. Nie jest to jednak nazwa urzędowa, a zwyczajowa. W oficjalnych papierach to osiedle Kasztelanów, bo przecież są tam ulice takie, jak: Podkomorska, Senatorska, Kanclerska, Trybunalska, Marszałkowska, Kasztelańska…

Solidarność z Etiopczykami

To skąd ta Abisynia? Trwała wojna włosko-abisyńska, a nasi przodkowie sympatyzowali z Etiopczykami. Zaczęły się pojawiać produkty i miejsca nazywane od cesarstwa Etiopii.

Poznaniacy zajadali się Mieszanką abisyńską wyprodukowana przez Goplanę, chodzili do restauracji Abisynja otwartej przy ulicy Grunwaldzkiej, a nawet kupowano płyn na odciski Abisynin. Taka nazwa się po prostu od razu przyjęła, tym bardziej że same budowle z płaskimi dachami i otynkowane na jasne kolory przywodziły na myśl Afrykę. Zaczęto jej używać jeszcze przed 1936 rokiem.

Co ciekawe, Abisynie funkcjonowały także w innych miastach, a w samym Poznaniu istniały już dwie, ale były to dzielnice biedoty. W naszym mieście jedna mieściła się przy ulicy Bałtyckiej, a druga przy Bułgarskiej. W obu mieszkali biedniejsi mieszkańcy wysiedleni m.in. z wesołego miasteczka na terenie Powszechnej Wystawy Krajowej. Był to rok 1929. Ta nasza trzecia Abisynia była wyjątkowa, jako jedyna bowiem była osiedlem willowym zamieszkanym przez znakomitych i bogatych obywateli.

Miał być niemiecki

Co tam było wcześniej w XIX wieku i na początku XX? Najpierw były pola, następnie teren w 1900 roku został włączony w granice miasta i stał się miejscem ćwiczeń 2. Przybocznego Pułk Huzarów im. Królowej Wiktorii oraz 6. Pułku Grenadierów im. Hrabiego Kleista von Nollendorfa, a później także żołnierzy Wojska Polskiego. Nadal były to pola. Co ciekawe, zostały sprzedane Komisji Kolonizacyjnej, która zamierzała osiedlić w tym miejscu Niemców. Na szczęście nie doszło to do skutku. Polska odzyskała niepodległość.

 

 

W pobliżu tramwaju

Złote czasy dla tych okolic zaczęły się w 1932 roku, kiedy to Bank Gospodarstwa Krajowego wraz z szefem Wydziału Rozbudowy Miasta Władysławem Czarneckim zaczęli szukać terenu pod rozbudowę miasta. Warunkiem Banku było kompletne urządzenie (uzbrojenie) ulic z wkalkulowaniem tego w cenę sprzedaży gruntu, czyli musiało powstać w pobliżu istniejącego osiedla. Chodziło także o bliskość tramwaju i o zdrowotność okolicy. Warunki te idealnie spełniały tereny niedaleko Ostrorogu, jednego z najbardziej prestiżowych adresów ówczesnego Poznania.

Niewybaczalny skandal

Tak właśnie, powstawanie osiedla rozpoczęło się od wielkiego skandalu. Jak można było zdecydować, żeby projekty tworzyła para z Warszawy? Młodzi architekci z Warszawy: Kazimierz Gawroński (syn generała Wiktora Gawrońskiego) i Miruta Słońska (córka pisarza i poety Edwarda Słońskiego). Poznańscy konserwatyści nie mogli przeżyć, że ma to robić kobieta. Twierdzili, że to po prostu niemożliwe. Długo nie pracowali nad projektem, ale zdążyli przygotować ogólną wersję, która została zrealizowana. Na początku 1933 roku Gawroński otrzymał wypowiedzenie, nieco później, bo jesienią tego roku sama zrezygnowała Słońska.

Wielkie plany

Według dalekosiężnych planów Czarneckiego zabudowa osiedla miała być w przyszłości kontynuowana w kierunku północnym do ulicy Bukowskiej – czytamy w Wikipedii – z główną osią w postaci ulicy Grochowskiej, co integrować miało samą Abisynię, osiedle Ostroroga, planowane osiedle Promienista-Słoneczna i osiedle tramwajarskie przy ul. Grodziskiej. Zabudowę uzupełniać miał kościół i plac targowy. Do 1939 udało się zrealizować jedynie boisko w rejonie obecnego McDonald’sa przy ul. Grunwaldzkiej.

 

 

Szybkie tempo

Jeszcze w 1933 roku rozpoczęto prace geodezyjne. W kolejnych latach doprowadzono wodociągi i gaz, w 1935 roku prąd. Można było wytyczać działki i zacząć je sprzedawać. Dla kupującego nie było to jednak takie proste. Działki miały po 950 metrów kwadratowych powierzchni, a metr kosztował początkowo 3,50 zł, a po kilku latach 8 złotych. Aby wykluczyć handel działkami przez spekulantów, stawiano warunek, że w pierwszym roku po nabyciu działek trzeba przedstawić plan domu, a w drugim go wybudować. Na to trzeba było mieć naprawdę wielkie pieniądze, bo ok. 30 tysięcy. Można było dostać kredyt, ale trzeba było mieć 50 procent wkładu własnego. Zakładając, że pensje wtedy dobrze zarabiających poznaniaków wynosiły tysiąc złotych, to jednak trzeba było mieć rodzinny kapitał. Abisynia stała się miejscem dla bogatych i wybranych.

Mija prawie wiek od powstania pierwszych domów, a nadal widać, że jest to osiedle wybudowane przez wybitnych i dla znamienitych. Przyglądajcie się dobrze nie tylko willom, ale też płotom, oknom, a nawet budkom dla ptaków.

Zgodnie z nakazami

Pierwsze budynki zaczęły powstawać w 1936 roku. Dokument wydany przez Ministra Spraw Wewnętrznych nakreślił 54 punkty, według których musiał być tam zaprojektowany dom i ogród. Określono m.in., w jakiej odległości od ulicy ma stać budynek, jakich ozdób nie może mieć, jaki duży może być budynek gospodarczy, a nawet to, że łazienka nie może być mniejsza niż 4,5 metra. Żeby ułatwić budowanie według tego regulaminu, przygotowano też gotowe projekty i, co ciekawe, nie powstał według nich żaden dom.

Niezwykłe jest to, że większość mieszkańców dzisiejszej Abisynii bardzo troszczy się o zachowanie budynków zgodnie z tamtymi założeniami. Starają się dbać i odrestaurowywać każdy, najdrobniejszy szczegół.

Specjalnie dla ptaków

Jak wcześniej wspomniałam, wędrując po Abisynii, trzeba dokładnie wszystko oglądać, także budki dla ptaków. To nie przypadek, nadal bowiem można zobaczyć takie, które zostały specjalnie zaprojektowane przez zamieszkałego przed II wojną światową przy ul. Podkomorskiej profesora Jana Sokołowskiego. Opracował on standardowy typ skrzynki lęgowej, który używany jest do dziś.

Tramwaj

Wraz z rozbudową osiedla i powstawaniem kolejnych ulic postanowiono przedłużyć tramwaj, który do tej pory dojeżdżał do dzisiejszej ulicy Ostroroga. 1300 metrów torów ułożono w dwa miesiące. Był to jeden tor z mijankami (drugi tor dobudowano dopiero w latach 60. XIX wieku). Pochłonęło to 100 000 złotych. 31 grudnia 1936 nastąpiło otwarcie gotowej linii. Pierwszy tramwaj w kierunku Abisynii wyruszył o godzinie 10:30. Oficjalne uroczystości odbyły się 1 stycznia 1937. Tą trasą jeździła 3 i 6, a sieciówka kosztowała 13 złotych. Tramwaje przestawały jeździć tuż przed godziną 23.00.

Wojenne czasy

W czasie wojny domy przy abisyńskich ulicach zaludnili Niemcy. Domy także dostawały osoby wybrane, m.in.: Carl Stahl-Urah – architekt, autor scenografii do filmu „Doktor Mabuse” autorstwa Fritza Langa z 1922, August Witte – architekt z Rygi, autor budynku Ryskiego Towarzystwa Hipotecznego, obecnie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Paul Batzer – senator Wolnego Miasta Gdańska z ramienia NSDAP, gdzie zajmował się promocją turystyki, od 1941 regionalny doradca ekonomiczny w Kraju Warty, Hans Schulz-Wiedemann – adiutant i przyjaciel Arthura Greisera, który był częstym gościem mieszkańców osiedla, baron Andreas von Koskull – sturmbahnführer SS, zbrodniarz wojenny i wielu innych.

Uciekli w 1945 roku.

Tajemnica trucizny

Jednym z mieszkańców Abisynii był lekarz Franciszek Witaszek, działający w podziemiu w czasie wojny. Leczył Polaków, szczepił ich przed chorobami zakaźnym. Najprawdopodobniej istotnym elementem działalności zespołu dra Witaszka była produkcja trucizn o opóźnionym działaniu. Używano ich do uśmiercania Niemców i kolaborantów, którzy dostawali wyroki śmierci od organizacji podziemnej. Po wojnie jednak zaprzeczała temu Mariola Witaszek-Malinowska, córka Franciszka.

Lekarz został aresztowany przez Gestapo 25 kwietnia 1942 i skazany przez Policyjny Sąd Doraźny w Poznaniu na karę śmierci przez ścięcie. Wyrok wykonano w Forcie VII w Poznaniu 8 stycznia 1943 roku. Wraz z nim zginęło również 30 członków organizacji – 24 mężczyzn i 6 kobiet. Ich ciała spalono. Głowę doktora Witaszka Niemcy wstawili do słoja z formaliną z naklejoną informacją „Głowa inteligentnego polskiego masowego mordercy”. Doktor Witaszek mógł się uratować. Oferowano mu uwolnienie w zamian za współpracę. Nie zgodził się.

Mieszkania dla żołnierzy

Po wojnie do domów zaczęto dokwaterowywać nowych mieszkańców żołnierzy Armii Czerwonej. Zrobiono nawet dla nich kasyno oficerskie. Spokojna Abisynia zmieniła się w dzielnicę z bójkami, pijackimi awanturami, a nawet morderstwami. Trwało to rok. W tym czasie niszczyli domy, palili meble, a kiedy się wyprowadzili, zabrali ze sobą wszystko to, co udało im się nagrabić i wyrwać ze ścian.

Stowarzyszenie Mieszkańców Abisynia

To jedno z najprężniej działających stowarzyszeń mieszkańców w Poznaniu. Na pomysł wpadł w 2015 roku Michał Rajewski. Członkowie nie tylko dbają o zachowanie historycznych szczegółów, pamiątek i śladów dawnej Abisynii, ale też organizują mnóstwo akcji: sprzątanie, nasadzenia roślin, samopomocy sąsiedzkiej, konkursy, wystawy, spotkania, a nawet wydanie książek. Przygotowują także wycieczki po swoim osiedlu. Dbają o siebie nawzajem. Macie ochotę, to przed wyruszeniem na wycieczkę zajrzyjcie na ich profil na FB.

Niewielkie osiedle, a tyle historii, niesamowitych życiorysów, wspaniałych ludzi zarówno tych z ubiegłego, jak i tego wieku. Koniecznie wybierzcie się na wycieczkę.