„Przez nitkę do serca” szyje szczęście dla dzieci i zwierząt
W sercu poznańskiego Łazarza, przy ulicy Małeckiego, kryje się miejsce pełne magii i serca. To pracownia Jagody Kaji, gdzie grupa wolontariuszy pod nazwą „Przez nitkę do serca” zamienia skrawki materiałów w cuda. Szyją zabawki, legowiska, kocyki i przytulanki, które trafiają do dzieci oraz zwierząt. Ta oddolna inicjatywa pokazuje, jak proste zajęcie może zmienić życie potrzebującym i wolontariuszom.

TEKST: Anna Kowalska
ZDJĘCIA: Archiwum „Przez nitkę do serca”
Od pomysłu do kilku tysięcy darów
Wszystko zaczęło się w kwietniu 2024 roku, kiedy Jagoda Kaja, prowadząca znaną pracownię warsztatową „Jagoda nie porzeczka”, skłoniona potrzebą działania i stworzenia czegoś więcej postanowiła zebrać grupę „sąsiadek” i wykorzystać ich umiejętności. Na Facebooku ogłosiła nową lokalną inicjatywę, która pocztą pantoflową rozniosła się po okolicy i bardzo szybko zebrała grupę ochotniczek. – Chciałam zorganizować spotkania sąsiedzkie dla kobiet, żeby wyciągnąć je z domu i dać możliwość tworzenia rękodzieła, które nie będzie lądowało na dnie szafy. Zależało mi, żeby rzeczy, które będziemy tworzyć, przekazywać na jakiś szczytny cel, więc same wyszukałyśmy miejsca, gdzie mogą trafiać nasze prace – wspomina Jagoda. Pierwsze przytulankowe króliczki powędrowały do dzieci w szpitalach, potem znalazły się kolejne miejsca, które warto było wspierać i tak pracownia stała się centrum aktywności, które tylko w 2024 roku rozdało ponad 4700 produktów dla zwierząt i prawie 800 dla dzieci i rodziców. Dzięki regularnym spotkaniom, zbiórkom materiałów i kiermaszom grupa wciąż się rozwija i zwiększa swój zasięg.
Działalność grupy jest imponująca. Z materiałów i ścinków rodzą się cuda. Dla psów i kotów legowiska oraz zabawki: myszki, rybki, szarpaki, wędki z piórkami i mucholoty z korków od wina – te ostatnie to hit wśród zwierząt. Dla dzieci przytulanki, kołderki, poduszki, ochraniacze do łóżeczek, czapeczki i sensoryczne metkowce, które trafiają na oddziały onkologiczne, noworodkowe i dla wcześniaków w szpitalach. Wspierają też fundację Kasisi w Afryce oraz matki w trudnej sytuacji życiowej. Za swoją działalność grupa otrzymała nagrodę w konkursie „Inicjatory” w kategorii Inicjator Mieszkańców im. Andrzeja Białasa. Nagroda jest tym bardziej ważna, że przyznana przez mieszkańców miasta.

Lokalni sojusznicy
„Przez nitkę do serca” od samego początku może liczyć na wsparcie lokalnych instytucji: Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, Bazaru Wyspiańskiego, Fitness Point w Galerii MM, Technikum Odzieżowego, firm tapicerskich, meblarskich, odzieżowych. – Bez tego wsparcia nie dalibyśmy rady. Te partnerstwa pokazują, jak oddolna inicjatywa rośnie w siłę dzięki sieci lokalnych sojuszników – przyznaje Jagoda, ale dodaje, że działają bez żadnego regularnego dofinansowania i zebranie środków na utrzymanie lokalu bywa czasem kłopotliwe.
Grupa liczy około 20 stałych wolontariuszy w różnym wieku, którzy spotykają się w pracowni w czwartkowe popołudnia. Każdy przychodzi na tyle czasu, ile może. By przyspieszyć prace, wiele osób bierze zadania do domu, gdzie w wolnych chwilach wykańczają kolejne egzemplarze, a część wolontariuszy „pracuje” tylko zdalnie, dostarczając gotowe produkty. Inicjatywę wspierają też Kluby Seniora i Domy Pomocy Społecznej, angażując swoich podopiecznych do różnych akcji. Dodatkowo równolegle w progach „Nitki” zawiązała się grupa ukraińska, która w swoim gronie również wspiera działania, szyjąc i dziergając dodatkowe sztuki. Grupa cały czas prowadzi swoją „Zrzutkę”, gdzie każdy może dołożyć cegiełkę. Progi pracowni są również otwarte dla nowych wolontariuszy i firm, które chciałyby systematycznie wspierać inicjatywę.

Przede wszystkim ludzie
Inicjatywa łączy pokolenia i doświadczenia, a codzienne zaangażowanie przekłada się na realną zmianę w życiu osób i zwierząt, którym pomagają.
Członkowie grupy przyznają, że motywacji jest kilka: chęć realnej pomocy zwierzętom i dzieciom, potrzeba kreatywnego zajęcia, nauczenia się czegoś nowego, a często też potrzeba przynależności i rozmowy. Wszyscy zgodnie podkreślają, że szycie pomaga nie tylko innym, ale też im samym.
– Dołączyłam do grupy w kwietniu 2024 roku z miłości do zwierząt i rękodzieła, z potrzeby pomagania, robienia czegoś ważnego, a także chęci przynależności do społeczności lokalnej. Największą radość sprawia mi obserwowanie konkretnych efektów naszej wspólnej pracy, poczucie realnego wpływu na los potrzebujących. Poza tym czerpię przyjemność ze spotkań z ludźmi o podobnej wrażliwości i zainteresowaniach. To zawsze pretekst do rozmów i miłego spędzenia czasu. Między początkowo obcymi osobami nawiązały się relacje, wytworzyły się prawdziwe więzi, mamy poczucie wspólnoty. Podczas naszych spotkań wykorzystujemy różne techniki rękodzieła. Można doskonalić m.in. szycie na maszynie i szycie ręczne, szydełkowanie, węzły makramowe, ale i wykonywać proste prace manualne, jak np. odrysowywanie, wycinanie, klejenie. Mnie osobiście nasze działania zmobilizowały do nauki szycia na maszynie – mówi Marta.
Dla Weroniki, która do grupy również należy od samego początku, pracownia to „spotkania z ludźmi, których potrzebowała”. Robi wszystko, na co jest aktualnie zapotrzebowanie, np. szarpaki dla psów, wypełnia myszki i rybki, w korkach od wina wierci dziurki, aby później jej mama mogła z nich zrobić mucholoty. Nie liczy, ile zrobiła już zabawek, ale mucholoty jej mamy Teresy powstają w setkach tygodniowo. Robi je, bo czuje się dzięki temu potrzebna.
Mateusz o grupie dowiedział się od koleżanki z pracy i postanowił dołączyć. Największą radością jest dla niego satysfakcja z działania i fantastyczni, utalentowani ludzie, których tu poznał. Na spotkaniach uczy się wszystkiego od zera, jak sam przyznaje ze śmiechem, z trudnością przychodzi mu szydełkowanie, którego unika, ale stara się być na każdym spotkaniu, choć nie zawsze się udaje. Czasem zabiera pracę do domu, bo każdy daje tutaj od siebie tyle, ile jest w stanie zaoferować.
W przeciwieństwie do Mateusza, jedna z pierwszych uczestniczek grupy, Agata, lubi szydełkować. Ważny jest dla niej fakt, że zrobione rzeczy są komuś potrzebne i cieszą. A także to, że daje drugie życie ścinkom materiałów teoretycznie niepotrzebnych i powstaje z nich rybka, którą będzie bawił się kot w schronisku, szarpak dla psa czy miękki kocyk. – To daje poczucie, że robię coś, co naprawdę ma sens – dodaje.

Dorota liczy swoje prace, ale nie zapisuje, więc już nie pamięta, ile ich zrobiła. Jednak nie to jest dla niej najważniejsze. Dołączyła do „Nitki”, bo szukała lokalnego wolontariatu blisko miejsca zamieszkania. Trafiła idealnie. Nawiązała znajomości i ma poczucie, że działają we wspólnym celu. Przy okazji nauczyła się szyć ściegiem krytym, którego używa też prywatnie.
Anka podkreśla, że: – Największa radość to współdziałanie w towarzystwie ludzi, którzy myślą podobnie, i wspólne zmienianie kawałka świata wokół nas na lepsze, bo nawet pozornie niewielkie działania mają dużą moc, jeśli robi się je razem. Można też odkryć nowe talenty, nauczyć się rękodzieła i po prostu odważyć się spróbować czegoś nowego.
Mieszkająca tuż obok miejsca spotkań Asia jest w grupie od samego początku. Wszystkie prace przynoszą jej satysfakcję, ale najbardziej lubi robić szarpaki z piłką dla piesków, których zrobiła ponad 100 sztuk. Stara się pomagać, ile może i jak większość bierze „zadania domowe”, by prace szły dynamiczniej. – Inicjatywa jest super, a grupa nowych ludzi poznana podczas spotkań bezcenna – podsumowuje.

Dobrze skrojony pomysł
Każda przekazana zabawka rozpoczyna nową małą historię i jest powodem, dla którego wolontariusze wracają na spotkania. Jak mówią: – Największą radość sprawia nam oglądanie uśmiechniętych twarzy i zadowolonych zwierzaków. Cieszymy się, że nasza praca przynosi konkretne efekty i widzimy, jak wiele zmienia. Wiemy, że trafiamy dokładnie tam, gdzie jest potrzeba, i nasza praca ma sens. To poczucie napędza nas do kolejnych działań, a przyjaźnie zrodzone nad wspólną kawą tylko pomagają w realizacji kolejnych pomysłów.
„Przez nitkę do serca” to przykład małego, ale dobrze skrojonego pomysłu, który dzięki zaangażowaniu sąsiadów i wsparciu lokalnych instytucji przeszedł od idei do doskonale działającej akcji pomocowej. To inicjatywa, która pokazuje, że dobro ma wiele rozmiarów – od najmniejszej myszki dla kota po całe legowisko dla psa. I że często wystarczy zwykła nitka, by połączyć ludzkie serca.