Najnowszy numer SUKCESU już dostępny 🌞 Sukces po poznańsku to najpopularniejszy magazyn lifestylowy o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Teatr musi stawiać na różnorodność

Podziel się

Teatr Muzyczny w Poznaniu to ogromne „przedsiębiorstwo”: premiery, spektakle, spotkania, festiwale, tysiące widzów i... budowa nowej siedziby, a dodatkowo mnóstwo projektów i działań związanych z najważniejszymi wydarzeniami w stolicy Wielkopolski. Jego dyrektor nie zna zatem słowa „nuda”, choć jak twierdzi, po pięćdziesiątych urodzinach chciałby nieco zwolnić. Nie widać tego absolutnie, bo stale ma nowe pomysły. Z Przemysławem Kieliszewskim rozmawiamy o teatrze, dobrej rozrywce i planie na rozpoczęcie budowy.

 

ROZMAWIA: Elżbieta Podolska

ZDJCĘCIA: Fotobueno

 

Ostatnia premiera „Avenue Q”, ale też i poprzednia – „Drogi Evanie Hansenie” to spektakle, które mimo lekkiej formy dotykają bardzo poważnych problemów. Wcześniej był „Kombinat”, „Irena”, nurt przedstawień ważnych, historycznych.

Przemysław Kieliszewski: Założyliśmy, że będziemy artystycznie prowadzili teatr dwutorowo. Chcemy pokazywać poznańskiej publiczności nowe spektakle broadwayowskie. Ale też klasyki, które w musicalu światowym odegrały ważną rolę.

Mamy też spektakle autorskie, pisane na zamówienie naszego teatru, jak historyczne „Virtuoso” czy „Irena”. I „Kombinat”, który trafił do zupełnie innej publiczności i pokazał nasz teatr z nowej strony. Udowodnił, jak bardzo uniwersalny jest nasz zespół, potrafi zagrać tak różne spektakle.

Teatr Muzyczny w Poznaniu ma już ugruntowaną pozycję w Polsce, ale też doceniany jest poza granicami.

O możliwość wystawienia „Drogi Evanie Hansenie” – spektaklu, którym otworzyliśmy sezon 2024/2025 – starało się 12 teatrów w Polsce. Z uwagi na nasze dobre relacje z agencją w Londynie to my dostaliśmy licencję.

Jesteśmy dumni, że to nas wybrano, mimo że nie jesteśmy największym teatrem muzycznym w Polsce. Ale już za kilka lat będziemy, bo mamy nadzieję, że za chwilę rozpocznie się budowa naszej nowej siedziby. Wyróżnieniem dla nas jest także to, że już niebawem będziemy gościć u siebie agentów, którzy przyznają licencje. Pokażemy im, że nie zawiedliśmy zaufania i spektakl tak ważny w wymiarze społecznym został przez nas dobrze zrealizowany. Zespół i realizatorzy – na czele z reżyserem Pawłem Szkotakiem – wykonali świetną pracę. To przedstawienie nie pozostawia widza obojętnym.

A my chcemy być teatrem, który bardzo mocno porusza emocje. Idee, wartości niesione przez muzykę i tekst mają trafiać głębiej do serca i duszy widza. „Drogi Evanie Hansenie” to jeden z najważniejszych spektakli, jakie dotąd zrealizowaliśmy.

Musical, który powinni zobaczyć wszyscy – młodzi, jak i doświadczeni życiowo widzowie.

To przedstawienie bardzo aktualne, dotykające rzeczywistych, realnych problemów młodzieży. Wystarczy zajrzeć na portale, do mediów społecznościowych, żeby zobaczyć, jak żywo reagują na niego młodzi widzowie. Ale to spektakl także dla rodziców, którzy zmagają się z wychowaniem młodych ludzi, z budowaniem z nimi relacji. Nie chcą tego, ale pozwalają młodzieży izolować się od świata, uciekać w samotność, w której nie są w stanie sobie sami ze sobą i ze swoimi problemami poradzić. Ten spektakl był wstrząsający nawet dla osób starszych, które zdały sobie sprawę z pewnych nieprzepracowanych tematów, np. w relacjach ze swoimi dziećmi. Mieliśmy takie głosy, przejmujące. Dlatego cieszymy się, że zostaliśmy zaproszeni z „Drogi Evanie Hansenie” na Bydgoski Festiwal Opery. Zagramy go 1 maja w Operze Nova.

O sprawach ważnych – choć w zdecydowanie innej konwencji – mówi też „Avenue Q” – lalkowy musical dla widzów dorosłych.

To spektakl o tym, co jest w nas dobre, ale też podłe, a co ukrywamy głęboko. Jak mówi jedna z piosenek: „każdy z nas jest małym rasistą” – kierujemy się uprzedzeniami, stereotypami. W spektaklu te rzeczy są bardzo sprytnie przemycone pod płaszczem śmiechu. A jak mówił Gogol: „Z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie!”. Śmiejemy się, a jednocześnie mówimy o ważnych sprawach i problemach.

Głównymi bohaterami są lalki.

O tych ważnych rzeczach mówią lalki i to mówią językiem wulgarnym, takim, jaki słyszymy codziennie np. w tramwaju. To złamanie pewnej konwencji. Pracując nad „Avenue Q” nasi aktorzy musieli zdobyć bardzo wiele nowych umiejętności, m.in. animować lalki. Wielką sztuką jest jednocześnie opanować warsztat prowadzenia lalki, grać z nią, śpiewać i tańczyć. Wykonali tytaniczną pracę.

Pokazaliście widzom, że Teatr Muzyczny to śpiew, taniec, zabawa w najlepszym wydaniu, ale nie tylko. Potrafi mówić o bardzo poważnych sprawach, współczesnych, codziennych, bulwersujących, denerwujących, dotykających bezpośrednio każdego z nas…

Chcemy mówić o rzeczach ważnych dla naszych widzów. Mam nadzieję, że kolejna premiera również przyciągnie tłumy.

Nie zapominacie też o dobrej rozrywce.

Staramy się, żeby nasz program był dobrze ułożony i różnorodny. „Deszczowa piosenka” to znakomita rozrywka i bardzo dobry spektakl. Ogromną popularnością cieszy się „Piękna i Bestia” – bajka o przyjaźni, miłości, relacjach. Wzrusza i porusza także dorosłych, nie tylko najmłodszych. To wielka zasługa reżysera Jerzego Jana Połońskiego, który tak poprowadził tę opowieść, że jest wciągająca dla widza w każdym wieku.

Mając taki zespół, możecie sobie pozwolić na taką różnorodność w doborze spektakli.

To prawda. Mamy świetny zespół pod każdym względem. Chcemy, żeby się stale rozwijał. Otwieramy się na zmiany, organizujemy castingi, na które przychodzą młodzi, bardzo zdolni ludzie, zapraszamy ich do współpracy. Musical to energia, którą zarażamy ze sceny. Ta energia jest w dużym stopniu domeną młodości. Teatr musicalowy jest w tym sensie niesprawiedliwy, że niewielu może w nim grać do emerytury.

Pamiętam spektakl właśnie o poszukiwaniu miejsca dla tych starszych aktorów.

„neStory” z 2017 r. – spektakl, który miał bardzo mocny wymiar społeczny, jeszcze wzmocniony warsztatami, które pomagały odnaleźć się na rynku pracy osobom, dla których, ze względu na brak repertuaru operetkowego, zabrakło miejsca na scenie. Rzeczywiście, taki społeczny rys mocno się przez ostatnie lata u nas zadomowił i będziemy go kontynuować. Myślę, że w tej chwili teatr bez takiego zaangażowania i różnorodności nie istnieje.

Ograniczenia sceny i gmachu mają wielki wpływ na ilość premier i spektakli, które gracie.

W każdym roku przygotowujemy dwie premiery. Ponieważ jest tak duże zapotrzebowanie na nasz repertuar, nie byłoby rozsądnym robić je częściej. Ledwo jesteśmy w stanie zmieścić w repertuarze rocznym wszystkie spektakle i zagrać je dwa razy w sezonie. Bilety się wyprzedają, a gramy ponad 220 spektakli rocznie. Powoduje to jeszcze większą odpowiedzialność za poziom premiery. Przygotowywana raz na pół roku musi być wydarzeniem dopracowanym do ostatniego elementu. Mam nadzieję, że widać, jak bardzo dbamy o wysoki poziom artystyczny.

W teatrze cały czas się coś dzieje. Nie ma czasu na nudę.

Ta praca jest naszą pasją. Robimy bardzo dużo i staramy się działać tak, żeby było nas widać w Poznaniu. Inną motywacją jest to, że mając w perspektywie budowę nowej siedziby, świadomie rozwijamy naszą publiczność, zwiększamy zasięgi. Staramy się trafiać do widzów nie tylko z Poznania.

Mamy wsparcie powiatu poznańskiego, z czego bardzo się cieszymy. Publiczność gmin powiatu jest ważna dla nas już teraz, a w przyszłości będzie to też jej teatr. Dzieje się tak, bo bardziej niż inne instytucje bazujemy na przychodach własnych. Biletów sprzedajemy na tyle dużo, że wpływy z ich sprzedaży stanowią ważną część naszego budżetu. I dlatego wypełniamy widownię nawet do ostatniego miejsca. W sobotę i czasem w tygodniu gramy dwa spektakle dziennie. A mamy tylko jedną scenę. Czasem zdarza się, że w południe odbywa się Salon Poezji, a o g. 15 i 19 gramy spektakle repertuarowe. Czyli w ciągu dnia teatr odwiedza 1200 widzów. To duże wyzwanie obsłużyć tak sporą widownię w naszej małej przestrzeni. Ale to też idealny test sprawności, bo w nowym gmachu widownia będzie liczyć 1200 widzów na jednym przedstawieniu. Powstanie jeszcze druga, mniejsza scena i dodatkowe przestrzenie na inne działania. Dlatego jesteśmy dzisiaj tak aktywni, dlatego powstały festiwale, żeby się przygotować i móc po otwarciu nowego teatru zaprosić do nas każdy spektakl, nie tylko z Polski. Liczymy na to, że festiwal Czas na Teatr, który organizujemy od 2022 r., będzie miał już wtedy swoją niepodważalną renomę. Póki co już staliśmy się ważnym centrum musicalu w Polsce.

Jesteście bardzo widoczni w mieście i w powiecie. Można Was spotkać nawet na Pyrkonie.

Cieszymy się, że tak to jest postrzegane. Angażujemy się w ważne projekty i festiwale. Jesteśmy do nich zapraszani jako współorganizatorzy, jak Festiwal Paderewskiego czy Next Fest. Jesienią będziemy też współorganizować festiwal ekologiczny.

 

Cały czas rozmawiamy o nowej siedzibie…

Tak. Mamy nadzieję, że niebawem rozpocznie się budowa. Chcemy, by nowy teatr stał się miejscem aktywności nie tylko naszego zespołu, ale też miejscem wykorzystywanym do realizacji innych ciekawych inicjatyw. To będzie wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju miejsce w Poznaniu, z ogromnym potencjałem. Siedziba przy Świętym Marcinie, tuż przy dworcu PKP, przy głównym węźle komunikacyjnym, jakim jest rondo Kaponiera, to idealna lokalizacja również dla widzów z ościennych miejscowości. Przyjadą koleją metropolitalną, a potem w dwie minuty, przez park Wody i Muzyki, przejdą do teatru. Będą też miejsca parkingowe dla tych, którzy przyjadą do nas samochodem. Lokalizacja i bardzo ciekawy projekt spowodują, że będzie to naprawdę ważne miejsce dla Poznania.

Czyli jest szansa, że budowa się rozpocznie? Nie będzie już przesunięcia terminu?

Niestety, na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Niebawem ogłosimy wyniki drugiego przetargu na generalnego wykonawcę. Ale oferenci mogą zaskarżyć naszą decyzję do Krajowej Izby Odwoławczej. Mają na to dziesięć dni, a ponieważ muszą się do tego przygotować, to składają odwołania w ostatniej chwili. Potem KIO musi wyznaczyć termin rozprawy, a to może potrwać nawet kilka tygodni. Dalej oczekiwanie na rozprawę, może na kolejne… To jest proces, na który, niestety, nie mamy wpływu.

Jesteśmy bardzo zaangażowani w to, żeby jak najszybciej zakończyć postępowanie przetargowe i rozpocząć budowę, przejść do kolejnego etapu.

Planujemy otworzyć nasz nowy teatr pod koniec 2028 roku. Mamy zabezpieczone środki od Ministerstwa Kultury, a przede wszystkim Miasta Poznania i powiatu poznańskiego na realizację „zamówienia podstawowego” w kwocie 365 milionów złotych. Walka o nie trwała długo, więc tym bardziej musimy je dobrze wykorzystać. Mamy też pewne gwarancje dotyczące pozostałych środków, ale na ich pozyskanie mamy czas po rozpoczęciu budowy. To będzie drugi etap, uruchomienie tzw. opcji, w których mieści się realizacja parku Wody i Muzyki, częściowe wyposażenie i umeblowanie obiektu. Najpierw trzeba postawić teatr, a w tym czasie dopinać kolejny etap.

Bardzo mnie cieszy, że miasto Poznań tak mocno zaangażowało się w ten projekt i że to już nie jest tylko nasze marzenie: zespołu i moje osobiste, ale że z tą inwestycją identyfikują się władze miasta, władze powiatu, regionu i sami mieszkańcy, którzy bardzo nas wspierają. Czujemy to. Mamy nadzieję, że latem ruszymy z budową. Taki jest plan.

Często podróżujecie ze spektaklami, nie tylko po Polsce.

Mamy w repertuarze dwa mniejsze spektakle, które bez większych komplikacji możemy prezentować poza siedzibą teatru. Pierwszy to „Akompaniator” z Wiesławem Paprzyckim i Lucyną Winkel oraz nasza ubiegłoroczna premiera: „Apetyt na czereśnie” z tekstami Agnieszki Osieckiej, w którym grają Katarzyna Tapek i Radosław Elis. I to są projekty z założenia stworzone, by grać je poza dużą sceną.

Wyjeżdżamy też z innymi przedstawieniami, ale wtedy to już jest dużo większe wyzwanie. W maju pokażemy „Drogi Evanie Hansenie” na Bydgoskim Festiwalu Operowym. Byliśmy już na tym festiwalu z „Kombinatem”.

Graliśmy „Virtuoso” i „Irenę” w Warszawie: w Teatrze Dramatycznym i w Teatrze Polskim. „Irenę” pokazaliśmy też w Admiralspalast w Berlinie. To było ogromne przedsięwzięcie, ale też wielka satysfakcja, bo spektakl obejrzało ponad półtora tysiąca widzów.

Jak tylko możemy, to przyjmujemy zaproszenia i jedziemy, ale też zapraszamy widzów do siebie. Rozmawiamy m.in. ze szkołą im. Ireny Sendlerowej w Hamburgu. Wkrótce będziemy finalizować przyjazd tamtejszej młodzieży do Poznania. Wśród wielu atrakcji zobaczą też naszą „Irenę”.

Co zobaczymy jeszcze do końca tego sezonu na deskach Teatru Muzycznego w Poznaniu?

Zagramy „Avenue Q”, „Piękną i Bestię”, „Deszczową piosenkę”. Zaplanowaliśmy też bardzo długi set „Drogi Evanie Hansenie”, bo zapotrzebowanie na ten spektakl jest ogromne. A w czerwcu będziemy żegnać „Zakonnicę w przebraniu”. To będzie smutne pożegnanie, bo pomimo tego, że zagraliśmy ponad 200 spektakli, zespół uwielbia ten tytuł.

Widzowie też go kochają, bo znam takich, którzy byli na nim kilka razy.

Gramy ten spektakl bardzo długo, ale mamy też nowe tytuły, które naturalnie wypierają starsze. „Zakonnica w przebraniu” pobiła rekord nawet „Skrzypka na dachu”, który w tym gmachu był grany przez 20 lat. Jest taki moment w życiu każdego spektaklu, że trzeba się zatrzymać, by nie stracił na jakości i świeżości. Myślę, że to jest ten moment dla „Zakonnicy w przebraniu”. Będziemy za nim tęsknić ogromnie. Ale mamy jeszcze wiele pięknych tytułów do zagrania.