Najnowszy numer SUKCESU już dostępny 🌞 Sukces po poznańsku to najpopularniejszy magazyn lifestylowy o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Wiosna ma głos!

Podziel się

Poranek niekoniecznie zachęcał do podjęcia pieszej wędrówki w teren. Wstawało się ciężko, a w dodatku, zupełnie nieprognozowane, pojawiły się na ziemi pierwsze krople deszczu. Prawdę mówiąc, zlekceważyłem je. Kiedy jednak, będąc już poza domem, zaspanym wzrokiem zerknąłem na południowy horyzont, minę miałem nietęgą. Chmury w tamtej partii nieba były nie tylko – opozycyjnie do mojej miny – tęgie, ale i granatowe…

 

TEKST i ZDJĘCIE: dr Dawid Tatarkiewicz

 

Zaryzykowałem jednak i nie cofnąłem się po parasol. W głowie majaczyła mi wizja pogody nie najgorszej: postępujących przejaśnień i temperatury rzędu dwudziestu stopni Celsjusza. A wszystko to po dwóch dniach, w których temperatury w pełnym słońcu w zasadzie należały już do letnich.

Nowi…

Miałem kilka dni przerwy w pobycie w terenie, ciekaw więc byłem, jakie zmiany zaszły wśród ptasich artystów pod koniec drugiej dekady kwietnia. Już na pierwszy rzut ucha można była stwierdzić, że te ptaki, które przyleciały nieco wcześniej, wciąż zaznaczały śpiewem swą obecność.

Dało się więc słyszeć pierwiosnki z ich niepowtarzalnym głosem. Polecam znaleźć go w internecie i odtworzyć. Zasadniczo są nie do pomylenia z żadnym innym polskim ptasim wykonawcą. A jaka to satysfakcja zaimponować dziewczynie na spacerze:

– Słyszysz?… Wiesz co to? To śpiewa pierwiosnek! – Na ten aspekt przyrodniczych dokonań zwrócił nam uwagę podczas wykładów, nieżyjący już niestety, wybitny polski zoolog, profesor Czesław Błaszak.

Kapturki również były w pełni rozśpiewane. Ich melodyjna fraza dała się słyszeć co i rusz. Samczyki tego gatunku mają piękną czarną czapeczkę na głowie (z piór tegoż koloru – stąd niegdysiejsza nazwa gatunkowa: pokrzewka czarnołbista), podczas gdy w ogólnym odbiorze są ubarwione szaro. Samice mają czapeczkę barwy rdzawobrązowej.

… i nowsi wykonawcy

I właśnie w tej chwili ktoś odezwał się nowym głosem. Nowym tej wiosny. Wzmogło to moją czujność i sprawiło, że sięgnąłem po lornetkę. Tyle że w tej coraz bardziej zielonej krainie, narastającej bezmiarem liści, coraz trudniej było wypatrzyć poszczególnych wykonawców. W takiej sytuacji nie należy się zniechęcać, wystarczy poczekać. Zwykle soliści sami ruszają się i, tym samym, ujawniają miejsce pobytu. Nie należy ich gonić – po pierwsze, to je płoszy, po drugie (co wynika z pierwszego), jest zasadniczo przeciwskuteczne. Trzeba pamiętać, że obserwatorów przyrody obowiązuje etyka, przyrodniczy savoir-vivre.

Głos powtarzał się z coraz to innego miejsca. W końcu udało mi się złapać w okulary lornetki jegomościa, którym okazała się być muchołówka. Konkretnie: muchołówka żałobna. Nazwa – owszem – nawiązuje do ubarwienia, ale już niekoniecznie do usposobienia, charakteru tego ptaka. Wydaje się więc niefortunną. Tym bardziej że – jako się rzekło – jest to gatunek energiczny, pogodny, ruchliwy i kojarzący się raczej z uśmiechem niż smutkiem.

Na tle nieba

Nie tylko las zaskoczył mnie dziś nowościami. Opisuję tu pewien spacer, a ten zwykle przebiega u mnie poprzez odmienne środowiska, co tylko zwiększa możliwość spotkania z różnorodnymi mieszkańcami tychże środowisk. Tak było i tym razem.

Spojrzałem więc w niebo nad polaną. Przetarłem oczy i jeszcze raz spojrzałem. Sięgnąłem po lornetkę, ustawiłem ostrość… Wreszcie, uszczypnąłem się i zerknąłem w tym samym kierunku raz jeszcze. Tak, proszę Państwa! Na tle nieba dostrzegłem pierwsze tego roku jaskółki – oknówki. Chwilę dalej, tam, gdzie stoją zabudowania stajni, latały dziarsko, odzywając się swojsko, inne jaskółki – dymówki. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale kilka – w dodatku różnych gatunków – i owszem!

Rozpadało się ponownie. Przelotnie, ale konkretniej niż przed chwilą. Schroniłem się pod dość gęstą koroną sosny. Cóż, kiedy jest to drzewo, co prawda, zimozielone, ale jednak iglaste, więc ochrona, owszem, była, tyle że nie nazbyt szczelna. I tak stałem sobie, czekając na ustanie prysznica, kiedy bez zbędnych zapowiedzi z sąsiednich krzewów zaśpiewała inna pokrzewka, o wdzięcznej nazwie piegża. To również była tegoroczna nowość wokalna.

Na tle ziemi natomiast dały się odnotować pierwsze kwitnące mniszki lekarskie. Przy tym wciąż jeszcze zobaczyć można było, choć w innych środowiskach, dywany z ziarnopłonów wiosennych. Wśród krzewów bieliły się jeszcze gdzieniegdzie kwiaty tarnin, a w kolejce ustawiły się już robinie pseudoakacjowe (mylnie nazywane akacjami) – te dopiero puszczały pierwsze listki.

Wiosenka – przepraszam! – wisienka na torcie

Stało się! Najpierw uszom moim dał się słyszeć wokalny kunszt. Najwyższej klasy wykonanie jakiejś znajomej, ale pojedynczej frazy. Za chwilę fraz zaczęło przybywać i połączyły się w całość. Póki co artykułowaną nieśmiało, pod nosem, czy też pod dziobem. Ale tak: był to słowik rdzawy!

Tyle nowości w przebiegu jednego tylko spaceru! A będzie ich (tych nowości) więcej. Wszak nie przyleciały jeszcze choćby kukułki i wilgi! Chór wszystkich tych głosów będzie nam towarzyszył w najbliższych tygodniach, wypełniając środowisko różnorodnością wykonań, które jednak wcale się nie wykluczają, a dopełniają. Taka jest natura – piękna i harmonijna. Nawet w mieście!