Witamy w LIPCU! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury e-wydania najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Olimpijski floret

14.05.2024 14:20:14

Podziel się

Podczas zawodów Pucharu Świata w Kairze drużyna polskich florecistek wywalczyła kwalifikację olimpijską. Bez słowa przesady można powiedzieć, że zrobił to poznański team. W składzie biało-czerwonych były cztery reprezentantki poznańskich klubów. Mało tego, byli też poznański trener główny i poznańscy trenerzy współpracujący. Ostatni raz biało-czerwone w olimpijskim turnieju drużynowym we florecie były 12 lat temu w Londynie, a w drużynie tej była Martyna Synoradzka, która walczyła także w Kairze. O olimpijskim awansie i nadziejach mówi trener Tomasz Ciepły.

ROZMAWIA: Juliusz Podolski
ZDJĘCIA: Archiwum prywatne

Początki Pana pracy z drużyną były dość specyficzne i podjął się Pan bardzo trudnego wyzwania.
Tomasz Ciepły: To fakt. 1 stycznia ubiegłego roku przejąłem zespół właściwie w kompletnej rozsypce. Doszło do tego, że zawodniczki nie chciały jeździć na obozy, niektóre nawet mówiły o rezygnacji, nie mogły nawiązać nici porozumienia i zrozumienia z ówczesnym trenerem kadry. Długo o tym debatowaliśmy, zarząd związku zbierał się dwukrotnie w tej sprawie. Uznałem, że jeśli chcemy osiągnąć dobry wynik, to bez tzw. chemii to się nie uda. Spotkałem się z dziewczynami, porozmawialiśmy, bo przecież potencjał był bardzo duży i nie można było oddać ewentualnego startu walkowerem. Dla mnie to też było istotne wyzwanie, ponieważ jako zawodnik nigdy nie startowałem na igrzyskach.

Ostatni raz byliśmy z drużyną florecistek w 2012 roku w Londynie.
Tak, zgadza się, ale tam mieliśmy tylko dwie poznanianki, Martynę Synoradzką, która w Kairze wywalczyła z koleżankami awans dla naszej drużyny, oraz Małgorzatę Wojtkowiak, niezwykle utytułowaną zawodniczkę. Czterokrotna medalistka mistrzostw świata, w tym dwa razy złota w drużynie, trzykrotna medalistka mistrzostw Europy, w tym jeden raz złota oraz brązowa indywidualnie. Pozostałe dwie to były zawodniczki z Gdańska.

Wróćmy do momentu objęcia reprezentacji przez Pana. Czy to dlatego, że było mało czasu do przygotowań olimpijskich, sięgnął Pan po zawodniczki z poznańskich klubów, czy Poznań rzeczywiście floretem stoi?
Tu związki klubowo-miejskie nie miały żadnego znaczenia. W sporcie liczy się aktualna forma, doświadczenie i umiejętności. Na pierwszym obozie w styczniu ubiegłego roku powiedziałem zawodniczkom, które dotarły na obóz, a z tego, co pamiętam, było ich dziewięć, bo one nawet nie chciały jeździć na obozy z poprzednim trenerem, że zależy mi na każdej z nich, a w drużynie będą te, które zasłużą, a nie te, które są z mojego czy innego poznańskiego klubu. Przez ostatnie lata złożyło się tak, że do Poznania trener Kantorski pościągał wszystkie najlepsze zawodniczki z innych klubów. Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że floret kobiecy przestał istnieć w Polsce. Wytworzył się trochę zamknięty krąg, bo zawodniczki z innych ośrodków wiedziały, że trener Kantorski stawia na swoje, czytaj wyselekcjonowane najlepsze. Z biegiem czasu okazało się, że z tych prawdziwych armat w Poznaniu zostały dwie – Julia Walczyk-Klimaszyk i Hanna Łyczbińska. Szkoda, bo kilka bardzo dobrych zawodniczek przestało trenować, a mogłyby osiągać jeszcze znaczące sukcesy.

Na drodze do awansu na igrzyska stała reprezentacja Niemiec. Musieliśmy zająć wyższe miejsce na zawodach w Kairze niż Niemki.

Przed sezonem jeszcze groźne dla nas były Węgierki, ale w kolejnych zawodach pucharu świata w tym roku wykruszyły się i przed zawodami w Kairze sytuacja naszej reprezentacji stała się dość klarowna. Po trzecim miejscu w ostatnich zawodach musieliśmy w Egipcie się bronić, tzn. zająć, miejsce na tym samym poziomie co Niemki, czyli one 7., my 8., to też nam dawał awans olimpijski. Ale wszystko rozstrzygnęło się szybko. Dziewczyny w pojedynku o wejście do „ósemki” pokonały Węgierki 45:32, a Niemki uległy Koreankom 39:44. Wtedy wiedzieliśmy już na pewno, że Paryż jest nasz! Co więcej, szybko skończyliśmy swój mecz i obserwowaliśmy pojedynek Niemek już z trybuny ze spokojem. Po ostatnim pchnięciu na trybunach wybuchła euforia i świętowaliśmy awans na igrzyska.

No właśnie, Niemki zrobiły Wam psikusa, pozbawiły Was dreszczyku emocji w dalszej rywalizacji.
Tak, na dzień dobry o 10 rano było pozamiatane. Mogliśmy się zebrać i wracać do domu. Oczywiście walczyliśmy dalej, zajęliśmy siódme miejsce w zawodach, potem był symboliczny szampan. Ja parę godzin później siedziałem w samolocie, bo leciałem na mistrzostwa Europy juniorów, które były we Włoszech, bo startowali tam moi zawodnicy.

Floret poznański jest mocny, bo i w drużynie męskiej, która sięgnęła po paszporty do Paryża, mamy poznańskiego zawodnika.
Oni walczyli do końca w tym turnieju, bo wiele nie zależało od nich, lecz także od korzystnego układu wyników. Musieli patrzeć na trzy zespoły. Do samego końca byli w stresie, swoje robili, ale tak naprawdę nic od nich nie zależało bezpośrednio. Ostatecznie wszystko skończyło się sukcesem. W drużynie florecistów wystąpił Adrian Wojtkowiak z AZS AWF Poznań.

Mamy jeszcze olimpijski awans trzeciej drużyny.
To pierwszy przypadek od 24 lat, kiedy trzy szermiercze ekipy z Polski jadą na igrzyska. Oprócz florecistek i florecistów jadzie jeszcze zespół w szpadzie kobiet.

Przed nami olimpijskie emocje. Przed telewizorem zasiądzie pewnie wielu ludzi, którzy będą mieli styczność po raz pierwszy z tą dyscypliną. Proszę powiedzieć, kiedy zdobywa się punkty, za jakie trafienie?
Floret to jest broń kolna. Trzeba trafić końcem broni w przeciwnika. Polem trafienia jest kamizelka elektryczna w kolorze szarym w odróżnieniu od białego stroju. Nieraz trenerzy się śmieją i dają podpowiedzi: „Traf w to szare!”. Nawet nie mówią „w kamizelkę”. Bo jak zawodnik trafia w każde inne miejsce, to najłatwiej jest powiedzieć, że ma celować w szare. Nie jest to równoznaczne z tym, że uzyskuje się punkt. Liczy się bowiem tzw. konwencja, czyli natarcie ma pierwszeństwo przed przeciwnatarciem. Wtedy sędzia decyduje, dla kogo było trafienie, ale to wszystko jest w miarę czytelne.

Jakie mamy szanse na planszach Paryża?
Przed nami jeszcze w tym sezonie trzy puchary świata oraz mistrzostwa Europy. Dobre wyniki w tych startach polepszą nasze rozstawienie w IO. Muszę tu wspomnieć o jeszcze jednej kwestii. W pucharze świata we Francji złapano na dopingu zawodniczkę francuską. Wszyscy czekają na rozstrzygnięcie. Jeśli potwierdzi się druga próbka, Francuzki mogą stracić drugie miejsce i mnóstwo punktów rankingowych. My wtedy zajmiemy drugie miejsce w tych zawodach. Moim planem jest też wyprzedzenie Chinek w rankingu. Wtedy nie trafilibyśmy w Paryżu na Amerykanki czy Włoszki. W tym korzystnym układzie wpadlibyśmy na Francję osłabioną przez zawodniczkę, która była na dopingu. Osobiście jestem bardzo optymistycznie nastawiony. Czułem, że ten zespół jest w stanie się zakwalifikować, tak samo czuję, że możemy zrobić prawdziwą medalową niespodziankę i zapisać się w historii.

Czego możemy zatem Wam życzyć, bo kciuki na bank będziemy zaciskać?
Połamania floretów, tylko powiem szczerze, florety są już takie drogie i mało dostępne, więc lepiej ich nie łamać. Chociaż jak zdobędziemy medal, to wszystko będzie jeszcze prostsze i łatwiejsze...
-----------------------------------------

Skład drużyny, która wywalczyła kwalifikację, to: Julia Walczyk-Klimaszyk i Hanna Łyczbińska (AZS UAM Poznań), Martyna Jelińska i Martyna Synoradzka (AZS AWF Poznań). Trenerem głównym kadry jest Tomasz Ciepły (AZS AWF Poznań), a trenerami współpracującymi są: Paweł Kantorski (AZS UAM Poznań), Bartosz Hekiert (Warta Muszkieterowie Poznań) i fizjoterapeuta z Konina Michał Roszak.

Trenerem dwóch zawodniczek z AWF-u, Martyny Synoradzkiej oraz Martyny Jelińskiej, jest fechmistrz Włodzimierz Węcławek, który prowadził Tomasza Ciepłego jako trener klubowy przez 20 lat. Adrian Wojtkowiak, który startował w drużynie florecistów w Kairze, jest podopiecznym trenera Węcławka.

Tomasz Ciepły – trener, srebrny medalista mistrzostw świata w drużynie w Nimes 2001. W 1999 złoty medal mistrzostw Europy juniorów – Viana do Castelo (PORTUGALIA). W roku 2000 zdobył srebrne medale indywidualnie i drużynowo na mistrzostwach świata juniorów w South Bend. Sięgnął po komplet medali mistrzostw Europy seniorów: brązowy w Koblencji w 2001 roku, srebrny w Kopenhadze w 2004 roku i złoto w Kijowie cztery lata później. Nigdy nie wziął udziału w igrzyskach olimpijskich.