Witamy w LIPCU! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury e-wydania najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Zielony Targ od kuchni [GALERIA ZDJĘĆ]

05.04.2022 10:45:41

Podziel się

Wieś w centrum Poznania? Niemożliwe? A jednak!!! Targ niemal jak sprzed dziesięcioleci? Też można go znaleźć. To miejsce, które koniecznie trzeba poznać. Miejsce, gdzie historia miesza się z kulturą, smakowite i zdrowe jedzenie związane jest z długimi rozmowami, gdzie sprzedawcy znają klientów, a klienci są ze sprzedawcami po imieniu. Przekraczając bramę na Przełajowej, nagle wszystko znika, a my przenosimy się na wiejskie targowisko. I tak jak dawno, dawno temu można na nim kupić prawie wszystko – od zamorskiej kawy i kosmetyków wyrabianych ręcznie przez czarodziejkę, po to wszystko, co rośnie i co dają wielkopolskie pola.

TEKST: Elżbieta Podolska
ZDJĘCIA: Piotr Jasiczek

Zielony Targ zaczynał swoją działalność, kiedy jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy, co to jest bio i eko w centrum miasta na Rynku Bernardyńskim. Bardzo szybko jednak zyskał rzesze fanów dobrego jedzenia. W sobotnie przedpołudnia przychodziły tłumy, a samo miejsce zyskało renomę i prestiż. Newsweek umieścił go w dziesiątce najciekawszych miejsc ze zdrową żywnością w Polsce. Regularnie był też opisywany w prestiżowym przewodniku Gault&Millau. – Zielony Targ to miejsce, w którym od początku liczy się jakość – mówi Kazimierz Ratajczak, który, jak sam twierdzi, zakupy na rynku robi prawie od początku. – Kiedy na normalnych poznańskich rynkach handlarze przede wszystkim zaopatrywali się w hurtowniach, tutaj można kupić produkty bezpośrednio od rolników, sadowników, pszczelarzy, ale też od małych rzemieślników. Wszystko jest sprawdzone, potwierdzone certyfikatami. Wiem, czym karmię rodzinę i dlatego tak bardzo to lubię.

Lokalni producenci
Po 9 latach Zielony Targ zmienił lokalizację, ale nie zmieniła się atmosfera, jaka tam panuje od początku. - Zaczynaliśmy w miejscu, które wydawało nam się przyjazne – mówi Marek Grądzki, prezes Stowarzyszenia Zielony Targ. – Mówię o Rynku Bernardyńskim. Wydawało nam się, że będzie doskonałe, bo w centrum miasta, a rynek był wtedy martwy, zostało zaledwie kilka stoisk. Postanowiliśmy tę przestrzeń ożywić. Stworzyliśmy miejsce zaopatrywania poznaniaków w produkty tradycyjne i ekologiczne, ale również o pewnej randze kulturalnej. Robiliśmy tam akcje, spektakle, koncerty, promocje jedzenia. Przez 9 lat, w każdą sobotę, rolnicy i producenci żywności sprzedawali produkty pochodzące z certyfikowanych gospodarstw — ekologiczne warzywa, owoce, nabiał, wędliny, pieczywo, soki. I nagle, po tylu latach, Targowiska podniosły nam opłaty.

Znajome twarze
Nowe miejsce dla Zielonego Targu pozyskała fundacja Laba.Land od klubu sportowego Posnania. Klub nie był w stanie utrzymać terenu, który miał w posiadaniu, dlatego część gruntów przejęła fundacja. Mamy miejsce na dawnym boisku rugby. Na ubitej ziemi stoją namioty, a pod nimi stoły wypełnione wszelkim dobrem. – Tak naprawdę można tu zrobić zakupy na cały tydzień – twierdzi Marzena Karpicka. I rzeczywiście, ludzie przychodzą, przyjeżdżają samochodami, tramwajami, autobusami, rowerami z wielkimi torbami i siatkami. Wszędzie słychać rozmowy: Panie Marku, jaki dzisiaj ser Pan poleca? Pani Kasiu, proszę spróbować jeszcze tego, to nowość. Panie Piotrze, a została jeszcze ta wyborna kaczuszka, której próbowałem w ubiegłym tygodniu? Tutaj większość ludzi zna się od wielu lat. Rozmawiają, wymieniają opinie na temat smakołyków, są miłośnikami niektórych produktów. – Wie Pani co, nie wyobrażam sobie, by w Poznaniu nie było Zielonego Targu – mówi Rafał Zagrodzki. – Robię tutaj zakupy od wielu lat. Nawet prezenty przyjeżdżam tu kupować. Niektóre stoiska są dla mnie jak apteka z sokami, miodami, przecierami, które pomagają zyskać odporność albo zwalczyć przeziębienie. Proszę zajrzeć tam dalej. Jest takie stoisko z ciasteczkami, które są jak małe dzieła sztuki. Każde robione ręcznie, malowane, zdobione. Cudeńka idealne na upominki! A przed namiotem jest stoisko z naturalnymi kosmetykami. Czary-mary na twarz, do kąpieli, a jakie one mają zapachy! Żona mi młodnieje od nich.
Kogo nie zapytać na Zielonym Targu, ten od razu się uśmiecha i podkreśla, że najbardziej lubi towary z takiego a takiego stoiska. I tu nie ma konkurencji, bo przecież każdy ma swoją klientelę i swoich wiernych fanów.  – Bardzo dbamy o to, by poziom naszych sprzedawców nie spadał – mówi Marek Grądzki. – Mają certyfikaty, które muszą odnawiać co roku, a my skrupulatnie sprawdzamy jakość. Nie chcemy wpuszczać do nas tych, którzy są jedynie handlowcami. Dla nas przygotowanie nawet najmniejszego chleba, sera, wykopanie marchewki to jest pasja i z tego czerpiemy radość i mamy nadzieję, że przekłada się ona też na radość naszych kupujących. – Panie Marku, świetna kawa, fajnie jest rozpocząć dzień od wizyty na targu, w świetnym towarzystwie i z takim napojem – znowu ktoś zaczepia.
– My tutaj wiemy, kto jakie lubi jabłka albo że poszukuje topinamburu, kocha kaczkę, a maść ze smalcu gęsiego pomaga na bóle stawów jego mamy – dodaje Marek Grądzki. – Zielony Targ to wspólnota, która w zasadzie jest ze sobą od wielu lat.
Stałych wystawców czasem wspierają inni przyjaciele, mali wytwórcy proponujący niespotykane rzeczy, jak chociażby wyroby z wełny: czapki, misie, ale i koszyki, które mogą służyć i do święconki. – Co tydzień znajduję coś nowego, coś, czego nie dostanę w normalnych sklepach – mówi Maria Kaźmierska. – Przede wszystkim jednak dostanę tutaj zdrowie, bo produkty bez chemii i ulepszaczy – od warzyw, owoców, poprzez wędlinę, a nawet płyny czy proszki do prania i do zmywarki. Niech Pani zobaczy – nie mają ani grama chemii w sobie! Nie trujemy planety.

Niezwykła armosfera
Nikomu nie przeszkadza, że stoły się nieco chwieją, że jest klepisko ze słomą, że można przysiąść na balotach ze słomy, a jak komuś zimo, to może ogrzać się przy promienniku. – To jest taki targ, na jaki przed 50–60 laty chodziła moja babcia – wtrąca Ewa Okońska. – Chodziło się raz w tygodniu po wszystkie potrzebne zakupy, a poszczególne produkty kupowało się u tych samych sprzedawców. Jajka od Nowakowej, mleko od Kowalskiej, a jabłka miał tylko dobre Kazik. Dodatkowo spotykało się znajomych i razem ze sprzedawcami plotkowało. To były takie swoiste spotkania towarzyskie. I tu jest tak samo.
Powoli i ta wieś w centrum Poznania będzie się cywilizować. – Chcemy, by to miejsce pozostało takie, jakie jest – mówi Marek Grądzki. – Ale jednocześnie będziemy starali się, żeby było przyjaźniejsze. Teraz wichura powaliła nam namioty, całe szczęście plandeki ocalały, ale może uda nam się postawić drewniane domki, które będą trwalsze. Małymi krokami będziemy robić inwestycje, bo tutaj zostaniemy na wiele lat. Laba.land to idealne miejsce dla Zielonego Targu.
Zajrzyjcie tam i poczujcie tę atmosferę. Przenieście się w głąb ubiegłego wieku i zadbajcie o swoje zdrowie. Jak raz tam zrobicie zakupy... to już was wciągnie czar tych ludzi i miejsca. I można przytoczyć za Janem Brzechwą:

„Na straganie w dzień targowy

Takie słyszy się rozmowy...”.