34 lata z pasją do technologii
Technologie zmieniają świat szybciej, niż jesteśmy w stanie to zauważyć. W firmie IT.integro wiedzą jednak, że innowacja to nie tylko algorytmy i kody, ale też relacje, pomysły i codzienna współpraca. O tym, jak wygląda życie „po stronie IT”, jak zarządzać zespołem specjalistów i wciąż mieć z tego frajdę, opowiada Piotr Śledź, Prezes IT.integro.

Rozmawia: Monika Kanigowska
Zdjęcia: Piotr Pasieczny
[Materiał promocyjny]
Państwa firma działa na rynku już od ponad trzech dekad. Kiedy dokładnie wszystko się zaczęło?
Piotr Śledź: IT.integro powstało w 1991 roku, więc w tym roku obchodzimy już 34-lecie działalności. To sporo czasu, a zarazem historia pełna zmian i wyzwań.
Pan jest z firmą od samego początku?
Tak, choć na początku funkcjonowaliśmy w nieco innej strukturze właścicielskiej. Byliśmy częścią holdingu Optimus. W tamtym czasie zajmowaliśmy się głównie sprzętem komputerowym – to były początki komputerów osobistych. Jednak w drugiej połowie lat 90. rynek zaczął się zmieniać i sprzedaż sprzętu stopniowo spadała. To był dla nas moment przełomowy. Po oddzieleniu się od holdingu, musieliśmy zmienić nazwę i pomyśleć, w jakim kierunku dalej pójść. W 1997 roku postawiliśmy na oprogramowanie wspomagające zarządzanie przedsiębiorstwem. To był początek tego, czym zajmujemy się do dziś. Firma przyjęła nazwę IT.integro i skupiliśmy się na wdrażaniu systemu ERP – wówczas dostawcą była duńska firma Navision, która po kilku latach została przejęta przez Microsoft.
Od tamtego czasu pracujemy w oparciu o rozwiązania Microsoftu, wdrażając jeden z najpopularniejszych dziś systemów klasy ERP na świecie, który jest stale rozwijany w kierunku nowych technologii, takich jak chmura czy AI.
Można więc powiedzieć, że mieliśmy trochę szczęścia – ale też intuicję i konsekwencję w działaniu. Nie może być przypadkiem, że udało nam się stworzyć firmę będącą największym Partnerem Microsoft dla systemu Dynamics 365 Business Central w całej Europie Środkowej i Wschodniej.
Ale kiedy zaczynaliście, systemy ERP były nowością, a w Polsce dopiero zaczynała się komputeryzacja.
To prawda, wtedy dopiero rodziła się świadomość, że oprogramowanie może realnie wspierać zarządzanie firmą. Ale tak naprawdę mieliśmy sporo szczęścia – trafiliśmy na rozwiązanie, które już wtedy było nowoczesne i miało potencjał globalny.
Pamięta Pan początki tej rewolucji technologicznej?
To był zupełnie inny świat. Zaczynaliśmy od sprzedaży komputerów osobistych, potem pojawiły się drukarki, zaczęliśmy łączyć biura w pierwsze lokalne sieci. Pamiętam, jak jeździłem na konferencje i tłumaczyłem przedsiębiorcom, że nadchodzi czas e-maila. Mówiłem: „Nie kupujcie już faksów, za chwilę będziecie wysyłać wiadomości elektroniczne!”. A oni pytali: „A co to w ogóle jest ten mail?”. To były czasy edukacji podstaw cyfrowych.
Z tego, co pamiętam, to wiele polskich firm informatycznych zaczynało wtedy od własnych, autorskich programów. Państwo od razu postawiliście na gotowe, międzynarodowe rozwiązanie?
Zgadza się. Można powiedzieć, że to był trochę przypadek, ale bardzo szczęśliwy, bo szukaliśmy dobrego, gotowego do działania systemu i takim był już wtedy NAVISION Financials - a dziś Microsoft Dynamics 365 Business Central. My lokalizowaliśmy system na polskie warunki, kiedy jeszcze nikt nie chciał się tego podjąć, a potem zaczęliśmy wprowadzać go na rynek. W tamtym czasie w Polsce działało wiele firm skandynawskich, więc dość szybko zdobywaliśmy kolejne projekty. Tak przez niemal 30 lat zbudowaliśmy naszą pozycję, działając zarówno na rynku polskim, jak i międzynarodowym.

Czyli na bazie międzynarodowego rozwiązania tworzycie też polską wersję produktu?
Dokładnie tak. Najpierw przygotowujemy lokalną, polską wersję systemu, a potem rozwijamy wokół niej rozwiązania branżowe – zarówno wertykalne, czyli dedykowane konkretnym sektorom, jak i horyzontalne, które można wykorzystać w różnych firmach. To otworzyło nam ogromną przestrzeń do rozwoju własnych produktów i dziś ta nisza bardzo dobrze funkcjonuje. Obecnie zatrudniamy około 240 osób i jesteśmy największym partnerem Microsoftu w zakresie systemów ERP w Europie Środkowo-Wschodniej. To dla nas ogromny powód do dumy, bo nic nie wydarzyło się tu „samo”. Na ten sukces pracowaliśmy krok po kroku przez wiele lat.
System, z którym pracujemy, ma charakter półotwarty – to znaczy, że każdy projekt jest indywidualnie dopasowywany do potrzeb konkretnej firmy. Na bazie standardowych funkcji tworzymy nowe funkcjonalności, które odpowiadają na specyficzne wymagania klienta. Część z tych rozwiązań stała się z czasem uniwersalna – i właśnie z nich zbudowaliśmy nasz katalog produktów. Dziś mamy około 30 autorskich rozwiązań, które sprzedajemy przez sieć ponad 200 partnerów na całym świecie. To swoiste „klocki”, które można dowolnie łączyć, tworząc kompleksowy system dopasowany do potrzeb danej organizacji. W praktyce ostateczny produkt ERP to kombinacja bazowego systemu Microsoftu, jego lokalizacji (którą w Polsce tworzymy od lat) oraz dedykowanych rozszerzeń i indywidualnych modyfikacji.
Dziś funkcjonujemy w globalnym świecie chmury, w którym wszystko dzieje się online, automatycznie i w czasie rzeczywistym. Kiedy patrzę na te trzy dekady naszej historii, mam wrażenie, że przeszliśmy kilka epok technologicznych. Ostatnio powiedziałem żartem, że skoro Aquanet ma ponad 160 lat, a my za chwilę 40, to też jesteśmy już instytucją z tradycją (śmiech). Ale rzeczywiście – w tej branży to ogromny kawał czasu.
Czy IT.integro działa obecnie globalnie, czy to wciąż głównie Poznań?
Nasza siedziba główna mieści się w Poznaniu i tu pracuje większość zespołu. Ale mamy też oddziały w Krakowie, Warszawie i Wrocławiu. Obecnie działamy mniej więcej w połowie na rynku polskim, a w połowie na rynkach zagranicznych. Firma stale się rozwija. Mamy świetny, zaangażowany zespół i to jest chyba nasz największy kapitał.
Muszę o to zapytać – co tak naprawdę kryje się w tym ERP?
System ERP jest bardzo kompleksowy. W podstawowej wersji obejmuje moduły finansowe, zakupowe, sprzedażowe i logistyczne. Dla firm produkcyjnych istnieją moduły obsługujące procesy wytwórcze, dla projektowych – zarządzanie projektami, a dla firm usługowych czy dystrybucyjnych – dedykowane rozwiązania wspierające ich specyfikę. Tak naprawdę jest to system, który można dostosować do niemal każdej ambitnej firmy. Dla jednych klientów wystarczają funkcje standardowe, inni potrzebują dodatkowych modułów, które dostosowujemy do ich potrzeb.
Czy na rynku zostały jeszcze firmy, które nie mają takiego systemu i dopiero się do Was zgłaszają? Czy raczej pracujecie dziś z klientami, którzy już coś wdrożyli i chcą się rozwijać dalej?
W zasadzie wszyscy mają dziś jakieś rozwiązania, ale nie zawsze nowoczesne. Często spotykamy firmy z tzw. „długiem technologicznym” – korzystają ze starych systemów, które nie nadążają za zmianami. I to właśnie tam pojawia się przestrzeń dla nas. System, który wdrażamy, nie jest już tylko samodzielnym oprogramowaniem – to część ogromnego ekosystemu Microsoftu. Jest w pełni zintegrowany z narzędziami, które większość firm zna i wykorzystuje na co dzień: Microsoft 365, czyli Outlook, Excel, Word czy Teams. Teraz dochodzi do tego jeszcze sztuczna inteligencja i tzw. Copiloty – wirtualni asystenci, którzy pomagają użytkownikom przyspieszyć lub zautomatyzować różne procesy. To wszystko tworzy spójny ekosystem, który naprawdę ułatwia pracę i daje nam silną przewagę technologiczną. Często zdarza się, że przedsiębiorcy mówią: „tak, my coś mamy”, ale kiedy zagłębimy się w szczegóły, okazuje się, że to system sprzed kilkunastu lat, który z nowoczesnym ERP-em ma niewiele wspólnego.

Zarząd IT.integro: Witold szal, Piotr Śledź i Andrzej Dudzik
Czyli średnie przedsiębiorstwa zazwyczaj mają już jakieś rozwiązania, ale często są to różne, niekompatybilne ze sobą systemy. I to pewnie także Państwa grupa docelowa – firmy, które chcą przejść na system bardziej uporządkowany, elastyczny i gotowy na dalszy rozwój.
Wiele z tych starszych systemów po prostu dochodzi do ściany. Przestają być wydajne, a co gorsza – stwarzają ryzyko, choćby w kontekście bezpieczeństwa danych czy zgodności z nowymi przepisami. Przykładem jest KSeF – Krajowy System e-Faktur, wprowadzony przez Ministerstwo Finansów. To rozwiązanie, które wymaga od systemów informatycznych znacznie więcej, niż można uzyskać z oprogramowania sprzed dekady. Część firm będzie musiała tworzyć dodatkowe nakładki, obejścia i tymczasowe rozwiązania. My mamy tę przewagę, że nasz system jest już od lat przygotowany na takie zmiany – w tym właśnie dzięki dostarczanej przez nas polskiej warstwie lokalizacyjnej.
Jak wygląda proces współpracy z klientem? Od czego zaczynacie, gdy firma zgłasza się do was?
Pierwszy etap to diagnoza – rozpoznanie potrzeb i wyzwań, z jakimi mierzy się przedsiębiorstwo. Następnie przechodzimy do fazy consultingu, czyli przygotowania projektu poprzez szczegółową analizę procesów i wymagań. W tym czasie łączymy naszą wiedzę o możliwościach systemu z wiedzą klienta o jego firmie. Tworzymy specjalne zespoły robocze, które opracowują koncepcję rozwiązania. Czasami przygotowujemy też prototypy, które pokazują użytkownikom, jak system będzie działał w praktyce. To etap, który można porównać do sporządzenia szczegółowego projektu technicznego przed budową domu. Dopiero po tej analizie jesteśmy w stanie rzetelnie określić budżet, zakres prac i harmonogram. Nie da się tego zrobić na podstawie kilku arkuszy Excela – potrzeba solidnych danych i zrozumienia procesów klienta.
A jak długo trwa takie średnie wdrożenie w firmie produkcyjnej?
Minimum pół roku – i to naprawdę w przypadku mniejszej firmy. Do tego dochodzi okres uruchomienia i stabilizacji, czyli kolejne trzy miesiące. W praktyce cały proces zajmuje zwykle od dziewięciu miesięcy do nawet półtora roku.
Zastanawia mnie, jak wygląda kwestia nastawienia pracowników. Bo decyzję o wdrożeniu podejmują zwykle właściciele czy dyrektorzy, ale to użytkownicy na co dzień pracują z nowym systemem. Czy pojawia się opór wobec zmian?
Tak, opór jest czymś naturalnym. Zawsze znajdzie się część osób, które niechętnie podchodzą do zmian i nowości. Ale w trakcie projektu zwykle wyłaniają się też tzw. „gwiazdy” – ludzie otwarci na zmianę, na technologię, którzy zaczynają pełnić ważną rolę w danym zakresie czy kluczowym procesie biznesowym. Czasami nawet zmienia się układ ról w firmie – ktoś, kto wcześniej był mniej widoczny, nagle staje się kluczowy, bo dobrze odnajduje się w nowym środowisku.
Na szczęście świadomość pracowników i kultura organizacyjna polskich firm bardzo się poprawiły. Piętnaście lat temu różnice między Polską a Zachodem były ogromne – tam praca przy projektach była spokojna, rzeczowa, bez niepotrzebnej nerwowości. W Polsce natomiast panowało napięcie, co wynikało może z obawy przed kosztami, z potrzeby udowodnienia, że każdy wydatek ma sens. Dziś widać ogromny postęp i poprawę higieny projektowej. Ale niezależnie od tego, każdy projekt jest wspólnym przedsięwzięciem – dwóch zespołów: naszego i klienta. Zawsze powtarzam: my nie przyjeżdżamy z gotowymi meblami, które wystarczy ustawić w salonie. My te meble budujemy razem z klientem – na miejscu, od podstaw. Bez jego zaangażowania nie ma szans na sukces. Naszym celem jest też to, by w trakcie projektu nauczyć klienta korzystania z systemu. Chcemy, by po zakończeniu wdrożenia był coraz bardziej samodzielny, rozumiał, jak działa jego oprogramowanie i potrafił z niego w pełni korzystać. Bo jeśli podejdzie do tego na zasadzie: „niech oni zrobią za nas”, to nigdy nie osiągnie się pełnego efektu.
Trzeba też pamiętać, że świat systemów ERP mocno się rozszerzył – obejmuje już nie tylko kwestie finansów czy produkcji, ale też e-commerce, logistykę, integrację z firmami kurierskimi, bankami czy instytucjami publicznymi, jak ZUS czy GUS. Przykładowo – niedawno rozmawiałem z klientem, który zaczyna sprzedawać swoje produkty przez Zalando. Dwa lata temu dla tego samego klienta integrowaliśmy system z dziesięcioma różnymi hubami kurierskimi, żeby paczki mogły docierać w różne części świata. A teraz dochodzi kolejny kanał dystrybucji, czyli Zalando, więc znów musimy przygotować odpowiedni interfejs.
Dlatego nasz system musi być otwarty technologicznie – zdolny do komunikacji z całym otoczeniem biznesu. Od obowiązkowych połączeń z instytucjami państwowymi po nowoczesne platformy e-commerce.

Czyli jesteście w stanie dopasować się właściwie do każdej branży i skali działalności klienta?
Tak. Pracujemy zarówno z niewielkimi firmami, które mają kilku użytkowników, jak i z dużymi organizacjami, gdzie w systemie działa nawet kilka czy kilkanaście tysięcy osób. Obsługujemy też duże grupy kapitałowe – na przykład takie, które mają kilkadziesiąt fabryk i tyle samo spółek dystrybucyjnych. W takich przypadkach tworzymy rozwiązania konsolidacyjne, które pozwalają ujednolicić procesy, usprawnić przepływ informacji, zabezpieczyć płynność finansową i poprawić jakość danych. Dzięki temu zarządzanie staje się bardziej przejrzyste i efektywne. Na bazie takich doświadczeń stworzyliśmy własne aplikacje dla systemu Microsoft Dynamics 365 Business Central, które świetnie się sprawdzają w praktyce. Microsoft, mimo że ma potężne zaplecze technologiczne, nie jest w stanie dopracować wszystkiego w szczegółach – i właśnie tu wkraczają partnerzy tacy jak my, tworząc rozwiązania dopasowane do realnych potrzeb biznesu.
Czy tymi rozwiązaniami dzielicie się też z innymi partnerami lub firmami z branży?
Tak, oczywiście. Sprzedajemy nasze rozwiązania innym partnerom Microsoftu. Jesteśmy na przykład właścicielem tzw. polskiej lokalizacji systemu – czyli dostosowania go do przepisów, podatków i wymogów naszego kraju. Dostarczamy ją od wielu lat jako naszą autorską aplikację Polish Localization, którą stale rozwijamy w taki sposób, aby odpowiadała na wszystkie niezbędne regulacje. Około 20 krajów ma swoje oficjalne wersje systemu, reszta korzysta z rozwiązań przygotowywanych przez firmy takie jak nasza. W sumie 30 naszych aplikacji rozszerzających funkcjonalność Business Central sprzedajemy globalnie przez ponad 220 Partnerów.
Czyli Państwa wdrożenia nie ograniczają się tylko do Polski?
Nie, zdecydowanie nie. Działaliśmy na projektach już w ponad 60 krajach na całym świecie – również po drugiej stronie oceanu – między innymi w Nowej Zelandii czy w Meksyku. Zazwyczaj trafiamy tam dlatego, że nasi klienci – europejskie lub polskie grupy kapitałowe – rozwijają się globalnie. Mają swoje oddziały, fabryki czy spółki zależne w różnych częściach świata, a my po prostu im w tym towarzyszymy.
To, co mnie szczególnie cieszy, to fakt, że coraz więcej polskich firm działa na taką skalę. Jeszcze dwadzieścia lat temu trudno było to sobie wyobrazić, a dziś mamy przedsiębiorstwa, które prowadzą działalność w kilku, kilkunastu krajach, kupują konkurentów za granicą, otwierają filie. I my możemy je wspierać – polską wiedzą, doświadczeniem i globalnym produktem. System, z którym pracujemy, jest do tego świetnie przygotowany. Jest wielojęzyczny, wielowalutowy, posiada lokalne wersje dla poszczególnych rynków. Jeśli więc firma otwiera przedstawicielstwo w Hiszpanii – proszę bardzo, uruchamiamy hiszpańską wersję i wszystko działa.
Chciałabym jeszcze porozmawiać o zespole. Dużo mówi się o tym, że w branży IT ciężko o pracowników. Jak to jest u Was?
Rzeczywiście, dwa–trzy lata temu było trudniej. Panowała presja płacowa, rosła inflacja, a do tego doszedł tryb home office, który jest wyzwaniem w utrzymaniu dobrej komunikacji i pracy zespołowej na odpowiednim poziomie. Przyznam, że jestem raczej oldschoolowy – podobnie jak cały zarząd – i nigdy nie byłem zwolennikiem pracy zdalnej. Dziś sytuacja się uspokoiła. Nie ma już takiej presji, ale my od zawsze staraliśmy się działać z wyprzedzeniem i dbać o ludzi.
Nasza firma jest dość mocno zorganizowana – mamy zespoły projektowe, produktowe, supportowe i różne specjalizacje. Każdy zespół liczy od kilku do kilkunastu osób. I to właśnie zespołowość jest dla nas kluczowa. Postawiliśmy na rozwój młodych ludzi – dziesięć lat temu było nas 70, dziś 240. To ogromna zmiana. I wielu z tych młodych jest naprawdę świetnych. Mają potencjał, ale prawda jest taka, że w domu nie nauczą się pracy zespołowej. Dlatego postawiliśmy na model czterech dni w biurze.
A nie było oporu?
Był, oczywiście. Ale zawarliśmy z pracownikami swego rodzaju „deal”. Wprowadziliśmy benefity, w tym tzw. „4 godziny dla rodziny” – dziewięć razy w kwartale każdy może wziąć dodatkowe pół dnia wolnego na swoje prywatne sprawy. Kierownik zatwierdza to wcześniej, wszystko jest uporządkowane. Początkowo trudno było to logistycznie ogarnąć, ale zbudowaliśmy swój system, który to wspiera. Ten pilotaż rozpoczęliśmy w czwartym kwartale 2024 roku i właśnie teraz, pod koniec 2025, podsumowujemy efekty. Okazało się, że to działa. Oddaliśmy ludziom ok. 5% czasu pracy - a efektywność nie spadła, a nawet wzrosła. Wiem, że dla wielu to po prostu fajna sprawa.
Cztery dni w biurze sprawdzają się?
Tak, jesteśmy z tego bardzo zadowoleni. Czytając o problemach innych firm, widać, że gdy pozbyły się biur i zatrudniły ludzi w różnych, czasem bardzo odległych lokalizacjach, nie funkcjonuje to tak, jak powinno. My natomiast utrzymujemy zespół w Polsce, skupiony w czterech miastach – Poznań, Warszawa, Kraków, Wrocław. Rotacja jest bardzo niska, a struktury budujemy na doświadczonych ludziach. Mamy takie poznańskie podejście rzemieślnicze: trzeba po prostu pracować, zdobywać doświadczenie, a później otrzymuje się szansę na utworzenie własnego zespołu lub awans w strukturze.
Jaka jest średnia wieku pracowników?
Mamy w firmie dużą różnorodność. Wiele osób to specjaliści z bardziej zaawansowanym stażem, którzy są z nami od kilkunastu i nawet więcej lat, ale bardzo duża część zespołów to również osoby młodsze. Od ok. 8–9 lat organizujemy też program IT.integro Career Starter skierowany do studentów i absolwentów, w ramach którego co roku przyjmujemy kilkanaście osób na staż. Statystycznie połowa zostaje z nami na dłużej. Obecnie mamy w firmie około 70 osób, które przeszły przez ten program. Staramy się kształcić własnych ludzi, raczej nie „podkupujemy” pracowników z rynku. Nawet nasi partnerzy, którzy zajmują się tym samym produktem w Polsce, wiedzą, że nie konkurujemy o pracowników – mamy wewnętrzny zakaz rekrutacji u innych partnerów.
A jaki procent stanowią kobiety?
Mamy około 30% kobiet. I to bardzo dobrze działa. W każdym zespole są kobiety, a w niektórych zespołach Panie stanowią większość. Poza tym wprowadziliśmy politykę pełnej przejrzystości wynagrodzeń i równości – każdy, w tym osoby spoza IT, zarabia proporcjonalnie do kompetencji i roli w firmie, więc dbamy o politykę wewnętrzną i pełną transparentność płac oraz równą siatkę płac w całej firmie.
Nie da się dziś nie mówić o AI w kontekście takich rozwiązań jak Wasze. Pomaga czy przeszkadza?
AI jest bardzo ciekawym, ale i wymagającym narzędziem. Czasami mam wrażenie, że nie wszyscy nasi ludzie entuzjastycznie ją przyjmują. Może czują się zagrożeni tym, że pewne zadania mogą być prostsze do wykonania przez system, albo po prostu są zajęci i nie są otwarci na nowe narzędzia. Ale generalnie sztuczna inteligencja jest super. Dla klientów wnosi ogromną wartość w środowisku Dynamics 365 Business Central – docelowo każdy proces może mieć swojego agenta, który go usprawni, a każdy użytkownik może mieć asystenta AI, który mu pomoże. Dzisiaj użytkownicy nie muszą już wertować dokumentacji czy online helpów – pytają system, a on krok po kroku prowadzi ich przez zagadnienie. To oczywiście zmniejsza potrzebę wsparcia technicznego, ale z drugiej strony system daje nowe możliwości. W warsztacie projektowym też można korzystać z AI, co jest dużym ułatwieniem.
Trzeba jednak pamiętać, że to narzędzie jak każde inne – trzeba się go nauczyć i stosować mądrze. Czasami prowokuję ludzi, żeby wypróbowali AI – jedni mówią, że to nic nie daje, inni są zachwyceni, że system pomaga w skryptach, językach programowania czy sprawdza dokumenty. Ja sam korzystam z AI na co dzień, do np. sporządzania notatek ze spotkań, przeszukiwania tony maili, dokumentacji, czy do języka angielskiego, szukając sugestii zmiany czy poprawy tekstu. Dla nas, jako dostawcy rozwiązań, AI zwiększy efektywność naszych klientów. Przedsiębiorstwa muszą szukać efektywności, zwłaszcza przy rosnących kosztach pracy w Polsce i jeszcze wyższych na Zachodzie.
A co z bezpieczeństwem danych?
Używając AI w biznesie, nie można tak po prostu oddawać wszystkich danych. Microsoft podchodzi do tego pragmatycznie i biznesowo – gwarantuje klientom, że to, co należy do nich, pozostaje ich własnością. Nie będzie wykorzystywane do trenowania innych modeli, chociaż sama przestrzeń uczenia istnieje w chmurze oraz oczywiście w naszym własnym Business Central, gdzie AI już jest skuteczne. Natomiast np. ChatGPT „łyknie” wszystko, co mu podamy, i nie można tego wycofać. Mieliśmy przypadek klienta, który wrzucił do ChataGPT nasze materiały, a AI wygenerował uwagi – mimo że była to poufna informacja. Tak więc korzystanie z AI wymaga racjonalności i skrupulatności, zwłaszcza przy danych klientów i innych istotnych informacjach.
Przed nami ważne dla branży wydarzenie – kongres Directions EMEA 2025, który w tym roku odbędzie się w Poznaniu.
Ten kongres to w ogóle ciekawa historia. Zaczynałem przy nim jako wolontariusz, kilkanaście lat temu była to kameralna konferencja – może 200, 300 osób. Poszukiwali wtedy wolontariuszy, więc zgłosiłem się z entuzjazmem.
Jedenaście lat temu udało mi się doprowadzić do tego, że kongres po raz pierwszy odbył się w Poznaniu. Przyjechało wtedy 1100 uczestników z 40 krajów. W tym roku, po 11 latach, wraca do nas w znacznie większej skali – spodziewamy się około 3200 osób z 60 krajów, w tym ponad 100 specjalistów z Microsoftu. Przez trzy dni będziemy rozmawiać o sztucznej inteligencji, nowych technologiach, trendach i wyzwaniach przyszłości. To ogromne wydarzenie, które co roku odbywa się w innym europejskim mieście. Poznań został wybrany ponownie dzięki świetnym referencjom z edycji 2014 i bardzo dobrej ofercie przygotowanej wspólnie z Międzynarodowymi Targami Poznańskimi.
My sami co roku uczestniczymy w Directions EMEA w roli sponsora, prezentując innym partnerom wypracowane rozwiązania i dzieląc się doświadczeniami. W tej edycji będziemy mieli okazję zaprezentować naszą aplikację Electronic Banking – globalne rozwiązanie dla bankowości, wykorzystujące Microsoft Copilot, czyli właśnie sztuczną inteligencję Microsoft’u.