Bycie artystą to nieuleczalna choroba
13.07.2020 13:10:00
O tym, że artyści nie są doceniani za życia – wiemy nie od dziś. Szczęśliwy ten, kto może w stu procentach utrzymać się z tego zawodu. W dobie koronawirusa jest to szczególnie trudne, bo ludzie sięgają najpierw po produkty pierwszej potrzeby. Piękne notesy, które szyje i wystawia na swoim profilu fb notes_owo, czekają na swoich nowych właścicieli. Ania Wilowska skończyła aż trzy kierunki na poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych, choć na maturze zdawała... fizykę! Trenowała karate i sztuki walki. Na macie pokonała 90-kilogramowego zawodnika. Teraz walczy o przetrwanie jako artysta.
ROZMAWIA: Ania Jasińska
ZDJĘCIA: Archiwum prywatne
Jesteś absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, gdzie skończyłaś trzy kierunki. Który z nich jest Ci najbliższy?
Wszystkie trzy są mi bardzo bliskie, dlatego w takim zestawie pojawiły się w moim życiu: grafika, fotografia oraz edukacja artystyczna. Te trzy elementy tworzą jedną, wielką całość. To uzupełnia wszelkie moje dążenia i zainteresowania.
Co było pierwsze w Twoim życiu? Fotografia, szycie pięknie zdobionych notesów czy edukacja artystyczna?
Zdecydowanie fotografia. W wieku siedmiu lat dostałam od dziadka na urodziny piękną Prakticę MTL. Od tego wszystko się zaczęło. Fotografia jest ze mną od zawsze i jest elementem mojego życia. Nie wyobrażam sobie bez niej funkcjonować, choć muszę przyznać, że nie sądziłam, że będę studiować na ASP i że tak daleko to wszystko zajdzie.
Co Cię napędza w fotografii? Preferujesz jakiś styl, czy po prostu napędza Cię świat?
Myślę, że każdy człowiek ma wpisany w siebie jakiś styl, który zauważany jest w jego gestach i zachowaniu, w zależności od tego, jaką dziedzinę życia uskuteczniamy. Jeśli ktoś jest malarzem – od razu rzuca się w oczy jego styl – czy tego chce, czy też nie. Mnie w fotografii najbardziej pociąga szczegół. To, czego ludzie nie dostrzegają gołym okiem na co dzień. Tak naprawdę żyjemy w pędzie. Staram się te szczegóły zamykać w kadrach. To mnie właśnie w fotografii pociąga. I oczywiście ludzie.
Zajmujesz się też reportażem, fotoreportażem. To znaczy, że słowem również lubisz operować?
Od zawsze, oprócz fotografii, bliskie mi jest również słowo pisane, bo jestem też pisarką kryminałów. To też jest powiązane z moim życiem. Idziesz ulicą i już wzrokowo, nawet bez aparatu, samoistnie łapiesz kadry. Okazuje się, że widząc obraz, masz nieodpartą ochotę dodać temu treść, która niekoniecznie musi być rzeczywistością. To może być fikcja, ale w artystycznej duszy kryje się chęć dopowiedzenia własnej historii, która jest, że tak powiem, „dowidziana”.
Jak w takim razie kreujesz bohaterów?
Kiedyś miałam taką sytuację. Będąc w Ustce, spacerowałam w lesie i znalazłam opuszczony dom. Usiadłam na kamieniu i podziwiałam niesamowitą architekturę. Zaczęłam zastanawiać się, co mogło tam się dziać i mieścić wcześniej. Tak powstało moje opowiadanie „Żywa historia martwych dusz”. Każdego dnia przechodzimy ulicami i mijamy mnóstwo budynków. Każdy budynek to historia wielu ludzi. W tej chwili siedzimy sobie na Starym Rynku i widzimy mnóstwo pięknych kamienic. Uruchamia się wyobraźnia i tak właśnie to się dzieje.
Pandemia koronawirusa dotyka większość z nas, ale artystów chyba w bardzo dużym stopniu?
Szczerze mówiąc, COVID-19 wycina artystę z rynku pracy i społeczeństwa. Sztuka jest produktem niszowym i luksusowym, na który człowiek może sobie pozwolić w stanie spokoju, harmonii i dobrobytu. W momencie, gdy ludzie zaczęli walczyć o przeżycie, bo wielu z nich straciło pracę albo muszą pozostać w domach i również nie mają możliwości zarabiania pieniędzy, zaopatrują się w produkty pierwszej potrzeby. W chwili pandemii czy zagrożenia, nie istniejemy jako artyści. Notesy, które szyję na co dzień, teraz nie cieszą się zainteresowaniem.
Znajdujesz w tej sytuacji jakiś złoty środek? Odnoszę wrażenie, że jesteś osobą bardzo pozytywnie nastawioną do świata i kreatywną.
Bardzo dziękuję za miłe słowo. Doceniam to, co mam. Sztuką życia jest cieszenie się chwilą. Żeby być szczęśliwym człowiekiem, trzeba mieć pozytywne podejście do świata. Trzeba mieć nadzieję na lepsze jutro, bo przecież nadzieja umiera ostatnia.
Artystka, która na maturze zdawała fizykę!
Każdy w życiu popełnia jakieś błędy! (śmiech). A tak poważnie, to mam sporo zainteresowań. To jest fajne, bo potrafimy zainteresować się wieloma rzeczami. Z drugiej strony, jako artysta, nie potrafię skupić się na jednej rzeczy. Właśnie dlatego zajmuję się fotografią, szyciem notesów, grafiką czy pisaniem.
Czego Ci życzyć?
Żebym miała dla kogo tworzyć moje notesy, moją sztukę. Bez tego mi po prostu smutno.