Najnowszy numer SUKCESU już dostępny 🌞 Sukces po poznańsku to najpopularniejszy magazyn lifestylowy o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Chcemy stawiać na ludzi

Podziel się

Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego od wielu lat cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem przyszłych studentów chcących związać swoją przyszłość z medycyną. Nie ma w tym nic dziwnego – w końcu to renomowana instytucja z tradycjami, która wykształciła tysiące doskonałych specjalistów troszczących się o nasze zdrowie. Z prof. dr. hab. Zbigniewem Krasińskim, rektorem Uniwersytetu Medycznego oraz uznanym chirurgiem naczyniowym, rozmawiamy o ludziach, relacjach i nowym pokoleniu lekarzy. Pod lupę bierzemy również plany na najbliższe lata.

 

ROZMAWIA: Martyna Pietrzak-Sikorska

ZDJĘCIA: Agata Jesse Obiektywnie, Uniwersytet Medyczny w Poznaniu

[Współpraca reklamowa]

 

W lutym tego roku został Pan profesor wybrany na rektora Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Jak się Pan czuje w nowej roli?

Prof. dr hab. Zbigniew Krasiński: Z Uniwersytetem Medycznym jestem związany od wielu lat, ale kierowanie tą instytucją jest dla mnie największym zaszczytem i wyzwaniem. Dzieje się bardzo dużo, mam jednak wielką przyjemność współpracowania z gronem fantastycznych, bardzo mądrych ludzi i to każdego dnia napędza mnie do działania.

Jakie plany i priorytety ma Pan profesor na swoją kadencję?

Jest ich całkiem sporo. Najważniejsi są dla mnie ludzie i to właśnie na nich chciałbym się skupić. W swoim przemówieniu wyborczym deklarowałem nawet, że era wielkiej budowy się kończy – co oczywiście ma swoje kontinuum, bo wszystkie rozpoczęte inwestycje chciałbym z powodzeniem doprowadzić do końca. Zależy mi na tym, żeby dokończyć całkowicie szpital przy ul. Przybyszewskiego, na tapecie jest również rozbudowa campusu umownie nazywanego Rokietnicka, przetarg na duży parking, który byłby odciążeniem dla osób pracujących na Przybyszewskiego, rozbudowa szpitala ortopedycznego oraz dokończenie inwestycji na terenie szpitala dziecięcego. Także – jak widać – budów nie zabraknie, ale tak jak wspomniałem na samym początku – w swojej kadencji chcę stawiać na ludzi. Słowem kluczem jest dla mnie „partycypacja”, ja jestem do niej bardzo przekonany, wierzę w jej ogromny potencjał.

Czyli zależy Panu profesorowi na wspólnym – dosłownie i w przenośni – budowaniu Uniwersytetu?

Zdecydowanie tak. Chcę rozmawiać z ludźmi, chcę się z nimi dzielić częścią władzy, bo ogromnie wierzę w to, że za wszystkimi sukcesami Uniwersytetu stoją ludzie. Za tym idzie także współodpowiedzialność – bo jeżeli decyzje będziemy podejmować kolegialnie, to również kolegialnie będziemy za nie odpowiadać. Oczywiście wiadomo, że na samym szczycie tej piramidy stoi rektor i to on tak naprawdę ma pełną odpowiedzialność i pełną władzę. Natomiast – tak jak wspomniałem – chcę stawiać na ludzi, chcę, by wypracowane zostały jasne kryteria awansu oraz wyboru ścieżki rozwoju zawodowego. Bardzo zależy mi również na rozwijaniu nauki, podnoszeniu jakości dydaktyki oraz na tworzeniu Uniwersytetu, który będzie miejscem przyjaznym każdemu – i pracownikom, i studentom.

 

 

Młodzi ludzie chyba czują tę dobrą energię, bo kierunki oferowane przez Uniwersytet Medyczny od lat cieszą się niesłabnącą popularnością.

Tak, faktycznie widać to zainteresowanie, co oczywiście bardzo nas cieszy. Już od kilku lat naszym numerem jeden jest stomatologia, ale niedaleko za nią jest kierunek lekarski oraz biotechnologia. To taka nasza topowa trójka.

Bardzo trudno się na nie dostać?

Cóż, zdecydowanie są to bardzo oblegane kierunki. Na jedno miejsce na stomatologii w tym roku było 15 kandydatów, na kierunku lekarskim i biotechnologii ośmiu kandydatów – konkurencja jest więc naprawdę spora.

Idąc w drugą stronę – czy są specjalizacje, które nie cieszą się popularnością wśród studentów, mimo tego że są kluczowe dla współczesnej opieki zdrowotnej?

Tak, zdecydowanie. Dziś specjalizacjami, które są bardzo rzadko wybierane, są wszystkie specjalizacje zabiegowe. Jest duży kłopot z chirurgią, z każdym jej rodzajem. Sam jestem chirurgiem naczyniowym i bardzo wyraźnie widzę to niewielkie zainteresowanie również w mojej specjalizacji.

Z czego to wynika?

Tu odniosę się do argumentu, którego bardzo często używa młodzież, czyli do szeroko pojętego work-life balance. Specjalizacje zabiegowe wiążą się z dużą odpowiedzialnością, są również bardzo wymagające – zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie. Dzisiejsi młodzi ludzie są tego bardzo świadomi, nie chcą poświęcać życia pracy. Właśnie dlatego po studiach spore grono młodych lekarzy decyduje się na wybór specjalizacji, które aż tak wymagające i obciążające nie są. I choć nie leży to w naszych kompetencjach, to jako Uniwersytet Medyczny na bieżąco podejmujemy działania, które mają zachęcać ich do wybierania tych mniej popularnych specjalizacji – m.in. edukując, rozmawiając i przykładając dużą wagę do tego, by studenci na późniejszych latach studiów regularnie uczestniczyli w zabiegach operacyjnych.

 

 

Zdecydowanie widać, że w dzisiejszych studentach zaszła duża zmiana pokoleniowa. Jest Pan profesor specjalistą z wieloletnim doświadczeniem w pracy ze studentami. Jak to wygląda z Pana perspektywy? Jakie zmiany widzi Pan w podejściu młodych ludzi do zawodu lekarza?

Choć swoje lata już mam, to doskonale pamiętam czasy studiów (śmiech). Z moimi przyjaciółmi z grupy studenckiej spotykamy się do dziś, często wspominamy tamte czasy i dzięki temu wyraźnie widzę różnice w podejściu i mentalności studentów. Różnica jest naprawdę wielka, dzisiejsi studenci to na pewno dużo bardziej otwarci ludzie, znający doskonale języki obce. Przedstawiciele pokolenia Z i pokolenia C to ludzie, którzy, zdecydowanie lepiej niż ja w ich wieku, wiedzą, czego chcą, są pewni siebie, nie boją się wyzwań. To osoby, które nie znają barier i granic, nie jest dla nich problemem zmiana miejsca zamieszkania – jednego dnia mogą pracować w województwie wielkopolskim, a pół roku później są już np. w Paryżu czy Nowym Jorku. Z pewnością jest to efekt czasów, w których żyją dzisiejsi młodzi ludzie – szeroko pojęta globalizacja nie jest dla nich niczym nowym, a oni chętnie korzystają z możliwości, które otrzymują. Natomiast bardzo często zastanawiam się nad tym, czy mają w sobie ten pierwiastek powołania, czy raczej to jest obranie ścieżki zawodowej, żeby realizować swoje cele. Ale na to nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć, bo przecież każdy ma inne motywacje i nie mnie je oceniać.

Na początku rozmowy wspomniał Pan profesor o budowach, które się dzieją. Jedną z flagowych inwestycji jest rozbudowa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ul. Grunwaldzkiej. Jakie korzyści przyniesie ona mieszkańcom Poznania?

Pierwsze korzyści już są – mamy najnowocześniejszy SOR w Polsce – jakość obsługi jest bardzo wysoka, ona na plus bardzo odbiega od pozostałych. Mamy lądowisko dla śmigłowców, pracują tam najlepsi specjaliści z bardzo wielu dziedzin, jest możliwość kompleksowego leczenia chorych, organizowania konsyliów, możliwość użycia robota, angiografu – najbardziej wyspecjalizowanych sprzętów w jednym miejscu, co jest ogromną korzyścią. To miejsce, które oferuje kompleksową i wysoce specjalistyczną opiekę nad pacjentami. To ogromna wartość dla mieszkańców Poznania.

Co na koniec dnia przynosi Panu profesorowi największą satysfakcję w codziennej pracy?

Realna sprawczość w możliwości pomagania ludziom, to, że mogę kogoś wyleczyć, pozwolić mu wrócić do aktywności. Możliwość pracy na Uniwersytecie Medycznym – jak już wspomniałem na samym początku rozmowy – jest dla mnie ogromnym zaszczytem i wyróżnieniem, nigdy podczas pracy tutaj nie miałem poczucia chociażby jednej straconej godziny. To również daje mi ogrom satysfakcji.

A co w życiu Pana profesora zmieniło objęcie stanowiska rektora?

Jestem przede wszystkim chirurgiem, a chirurgia to jest pewnego rodzaju stan umysłu. Zostałem rektorem Uniwersytetu Medycznego, ale codziennie od rana do południa jestem na sali operacyjnej i robię to, co kocham, to, do czego – jak myślę – jestem stworzony. To ogromny przywilej. Objęcie stanowiska rektora związało mnie z Uniwersytetem Medycznym jeszcze bardziej – niezmiennie uważam, że to najlepsza uczelnia medyczna i szczerze mówiąc… myślę, że zdania w tej kwestii nie zmienię.