Witamy w kwietniu! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Czy tutaj straszy?

22.11.2021 15:00:24

Podziel się

Duch, widmo, upiór, zmora – samo wypowiedzenie szeptem tych słów wywołuje nastrój niesamowitości. Czy rzeczywiście duchy dawnych właścicieli nawiedzają zamki, zjawy nieszczęśliwych kochanków krążą w pobliżu miejsc schadzek, a potępione dusze szukają u żywych wsparcia? Można się o tym przekonać osobiście. Nadarza się wyjątkowa okazja, by wybrać się do nawiedzonych miejsc. To listopad.

TEKST: Daria Miedziejko

ZDJĘCIA: Daria Miedziejko, Piotr Mańczak, Archiwum

Ustalmy, duchy unikają tłumów. Są płochliwe i wolą ustronne miejsca. Raczej nie będą pozować do zdjęć ani nie udzielą wywiadu. Dowiedzmy się o nich czegoś więcej jeszcze przed spotkaniem, zwłaszcza że spotkanie to może pozostać w sferze naszej wyobraźni.

Rydzyńska Biała Dama

Jest wiek XVIII albo nawet XVII. Samotna wdowa po jednym z mieszkańców zamku zakochuje się w bracie męża. Nie przeszkadza jej to, że wybranek jest księdzem. By związać się z ukochanym, nie zawaha się zabić swoich małych synków… Kara przychodzi gwałtownie. Kobieta umiera nagłą śmiercią. W zamku zaś zaczyna się pojawiać jej duch co roku, w nocy z pierwszego na drugiego listopada. Podobno nie tylko jej. Zjawa księdza w postaci kościotrupa odprawia mszę, a Biała Dama daremnie błaga o przebaczenie. W tej mszy upiorów asystują duchy zabitych dzieci, podobno wstawiają się za grzeszną matką. Tyle wiemy z XIX-wiecznych przekazów.

Dziś w odnowionych wnętrzach zamku w Rydzynie – największego w Wielkopolsce – można poszukać jeśli nie Białej Damy to ducha epoki, z której pochodziła. Poczujemy go, przechadzając się po reprezentacyjnej Sali Balowej, pełnej barokowego przepychu i królewskiego dostojeństwa. Królewskiego? Tak, zamek rydzyński to rodowa siedziba króla Polski Stanisława Leszczyńskiego, a inny król – August II Mocny – wpadał tu czasem w odwiedziny.

Czarna Księżniczka z Szamotuł

Elżbieta Ostrogska, zwana Halszką, spędziła 14 lat życia w baszcie zamku swego męża Łukasza III Górki. W czasach postępowego renesansu w ten sposób magnat ukarał swoją żonę za rzekomą niewierność. A księżniczka była raczej ofiarą niż winowajczynią. Jako spadkobierczynię potężnej fortuny porywano ją i zmuszano do zawierania małżeństw. W tej bezwzględnej grze o rękę Elżbiety nikt nie liczył się z nią samą.

Legenda mówi, że Łukasz Górka nakazał nosić żonie żelazną maskę, aby nikt nie widział jej pięknego oblicza. Podobno wybudował podziemny tunel łączący basztę z szamotulską kolegiatą, aby Halszka mogła brać udział w nabożeństwach. Z więzienia uwolniła Elżbietę dopiero śmierć męża. Chociaż wyjechała później w rodzinne strony i to tam umarła, jej duch błąka się w księżycowe noce po miejscu, gdzie doznała tylu cierpień. Nawet osoby sceptyczne, z rezerwą odnoszące się do przekazów o zjawach, mogą spotkać Halszkę w jej baszcie. Tu, na pierwszej kondygnacji, prezentowana jest postać Czarnej Księżniczki w sukni z taśmy filmowej. Pewnie dlatego, że w Szamotułach działa kino Halszka i dlatego, że jej burzliwe życie, to gotowy materiał na scenariusz filmowy.

Gorzuchowskie zielarki

Polska nie była państwem bez stosów. To prawda, że zagwarantowano prawem swobodę religijną. Prawo to nie chroniło w żaden sposób przed oskarżeniami o rzucanie uroku, odprawianie czarów, kontakty z diabłem. W 1761 r. poddano torturom dziesięć kobiet i dziewcząt z Gorzuchowa (niedaleko Kłecka w powiecie gnieźnieńskim) podejrzanych o praktyki magiczne. Wyrok był bezlitosny. Wszystkie zostały spalone żywcem na stosie na wzgórzu zwanym Kuś. Kilkanaście lat później procesy o czary zostały w Polsce prawnie zakazane.

Dziś na miejscu tragedii stoi krzyż i pomnik zielarki, bo to właśnie zielarstwem najprawdopodobniej zajmowały się niewiasty. W ten sposób lokalna społeczność upamiętniła ofiary ludzkiej nikczemności i niesprawiedliwych sądów. Miejscowi podają też, że pojawiał się na wzgórzu duch dziewczynki w białej sukni, że płoszyły się zwierzęta przechodzące w pobliżu, gasły silniki.

Nieszczęśliwe miłości

Uroczysko Maruszka w Puszczy Zielonce znane jest nie tylko z ponad stuletniego lasu mieszanego. Sławę miejscu zapewnia legenda. Wiąże się z dwoma mogiłami, na których stoją brzozowe krzyże. Podobno w czasach zaborów do nieistniejącej dziś karczmy Maruszka przyjeżdżał pruski oficer. Zakochał się w polskiej dziewczynie z ludu. Młodych dzieliła i narodowość, i pozycja społeczna. Ich związek w tamtych czasach był niemożliwością. A skoro nie mogli razem żyć, postanowili razem umrzeć. Zastrzelonych pochowano obok siebie. Na spacerze czarnym szlakiem czy wycieczce rowerowej w jesienny weekend zobaczymy znicze palące się na grobie wielkopolskich Romea i Julii.

Dzieje innej nieszczęśliwej miłości prowadzą nas do Radlina niedaleko Żerkowa i Jarocina. Dziś straszy tu nie tyle Biała Dama, co ruiny zamku Opalińskich. Wystają one upiornie z pustego pola, a za scenerię mają… cmentarz.

Trumienny portret Białej Damy wisi w kaplicy renesansowej pobliskiego kościoła. Legenda mówi, że szlachcianka nie chciała wyjść za mąż za bogatego konkurenta. Darzyła miłością młodszego i oczywiście biedniejszego. Rywale stoczyli ze sobą pojedynek. Wybranek dziewczyny zginął, a ona poleciła zabalsamować jego serce. Umarła rychło z żalu i tęsknoty. Pod koniec XX wieku trumnę otwarto i znaleziono w niej szkatułkę ze szczątkami. Czy było to serce ukochanego? Każdy z nas może mieć na ten temat inne zdanie.

Czy duchy istnieją, czy nie istnieją, zgodzimy się z tym, że poznawanie przekazów i legend przybliża nam taką ludzką, intymną historię regionu. Historię pełną zdrad, poświęceń, namiętności. Więcej pomysłów na namiętne listopadowe wypady znajdziecie na wielkopolska.travel.

Wiele informacji zasięgnęłam z książki Jerzego Sobczaka „Duchy i zjawy wielkopolskie”.