Witamy w LIPCU! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury e-wydania najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Detektyw

17.07.2018 12:00:00

Podziel się

Przez blisko 20 lat pracował w policji. Był dochodzeniowcem, naczelnikiem Wydziału Centralnego Biura Śledczego, szefem Zespołu Antyterroru Kryminalnego przy Komendancie Wojewódzkim Policji w Poznaniu. Maciej Zygmunt od 10 lat prowadzi Agencję Bezpieczeństwa i Detektywistyki. Pomógł już dziesiątkom przedsiębiorców uchronić się przed nieuczciwymi kontrahentami, czy wykazując niegospodarność pracowników. Pomaga nawet zweryfikować CV kandydatów do pracy. Skrupulatnie zbiera dowody, ma mnóstwo znajomych, świetny kontakt z ludźmi i szósty zmysł, wykrywając zdrady nawet na końcu świata.

ROZMAWIA: Joanna Małecka
ZDJĘCIA: Sławomir Brandt

Kim dziś jest detektyw?

Żeby być dobrym detektywem trzeba mieć nie tylko umiejętności praktyczne, ale odpowiednie nastawienie. W tej pracy najważniejsze jest pomagać ludziom. Każdy klient potrzebuje pomocy. Są często bezradni w obliczu własnej tragedii, rodzinnego dramatu, czy kłopotów w firmie. Detektyw dzisiaj to nie tylko specjalista od rozwiązywania zagadek, ale także po trochu prawnik, psycholog, a często także społecznik.

Czy z roku na rok pomocy u detektywa szuka coraz więcej osób?

Dziś rzeczywiście więcej ludzi trafia do detektywów, poza tym jest nas więcej. Ludzie też mają większą świadomość naszej pracy. Poza tym zdarza się, że szukając pomocy w różnych instytucjach odbijają się od ściany. Miałem takie przypadki, że ludzie szli złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa na policję nie mając konkretnych dowodów, a funkcjonariusze odsyłali ich do domu. Potem przychodzili do mnie.

I Pan pomógł?

Jak tylko mogłem.

W czym detektyw może pomóc?

Chyba we wszystkim. Najczęściej klienci przychodzą przy okazji spraw cywilnych, głównie rozwodowych, tych związanych z opieką nad dzieckiem czy sprawami alimentacyjnymi. Jest coraz więcej ludzi, którzy proszą o pomoc w prowadzeniu biznesu. I tu mamy olbrzymie pole do popisu.

To znaczy?

Zacznijmy od wywiadu gospodarczego, który jest bardzo ważny. Właściciele firm uczą się, że zanim zdecydują się wejść z kimś w jakiś układ finansowy, warto tą osobę wcześniej dokładnie sprawdzić. Wiedząc, że prawnicy aby pomóc potrzebują dowodów, zwracają się do nas. Coraz częściej trafiają do nas przedsiębiorcy z prośbą o pomoc w sprawach nieuczciwej konkurencji, a więc np. kradzieże know – how, czy wynoszenia dla konkurencji danych osobowych, kontaktów. Pracując wiele lat w policji zajmowałem się m.in. sprawami gospodarczymi i doskonale wiem ilu mamy oszustów i w jaki sposób wyłudzają pieniądze. Czasem wyczuwam ich na odległość (śmiech). Państwo nie chroni przed takimi kontrahentami. Inne sprawy to kradzieże w firmach. Agencja Bezpieczeństwa i Detektywistyki, którą prowadzę może zapewnić przedsiębiorcy kompleksową pomoc w dziedzinie bezpieczeństwa zarówno jego biznesu jak i jego osobiście, a także jego bliskich.

Kradzieże w firmie?  Co wtedy robicie?

Podejmujemy stosowne czynności, żeby sprawdzić skąd biorą się te kradzieże i czy rzeczywiście mamy do czynienia z kradzieżą. Oprócz wyjaśnienia sprawy i zebrania dowodów na popełnienie przestępstwa i wskazania jego sprawców, na życzenie klienta wdrażamy odpowiednie rozwiązania i procedury, które pomogą uchronić się przed podobnymi przypadkami w przyszłości.

 Jak długo trwa sprawdzanie kontrahenta?

Tydzień, góra dwa. Oczywiście wszystko zależy od tego jak bardzo skomplikowana jest sprawa. Jedna zajęła nam miesiąc, ponieważ mieliśmy mnóstwo wątpliwości. I w sprawozdaniu napisaliśmy, żeby klient trzymał się jak najdalej od tych ludzi. Podziękował, zapłacił po czym po miesiącu zadzwonił zapytać czy możemy mu jeszcze pomóc, bo on jednak wszedł z nimi w interes i dziś jest stratny milion złotych.

Dużo firm zgłasza się do Pana po pomoc?

Coraz więcej, chociaż przedsiębiorcy mając problem najczęściej idą do prawnika. Mecenasi nie zawsze jednak mogą pomóc w takim zakresie jak detektyw. Prawnik nie zbierze dowodów i nie zrobi ustaleń. Klient też nie. Jako osoby z zewnątrz, działające incognito czy pod pewną legendą, łatwiej nam poustalać pewne fakty. Poza tym wiemy dokąd pójść, do jakiej instytucji się zwrócić i gdzie co sprawdzić. Dodatkowym plusem powierzenia nam tego typu spraw jest to, że skompletujemy dokumenty zgodnie z ustawą o usługach detektywistycznych i zakończymy sprawozdaniem, co już jest dowodem w sprawie, a poza tym możemy i występujemy jako świadkowie w sądach.

Pamięta Pan najbardziej skomplikowaną sprawę?

Każda jest inna, ciekawa i na swój sposób skomplikowana. Pamiętam klienta, który miał kilka zakładów produkcyjnych, w tym jeden poza Poznaniem. Wszystko działało tak samo z jedną różnicą: w oddziale zamiejscowym na produkcję szło o wiele więcej towaru. Klient zastanawiał się o co tu chodzi, sugerował kradzież. Pojechaliśmy na miejsce i po kilku dniach naszych działań okazało się, że to zwykła niegospodarność. Zespół, który tam pracował to byli ludzie, którzy doskonale się znali, a miejscowe kierownictwo to sąsiedzi i często rodzina pracowników. Nikt nad tym nie panował i zużywali do produkcji dwa razy więcej towaru.

I co Pan zrobił?

Zaproponowałem, żeby zatrudnił kogoś z zewnątrz, kierownika, który weźmie za to odpowiedzialność i nie będzie bał się ludzi. Właściciel powiedział: no dobra, ale skąd go wziąć. Produkcja nie była specjalnie skomplikowana, a więc na tym stanowisku mógł pracować ktokolwiek. Grunt to umiejętność kierowania ludźmi. Zadzwoniłem do znajomego komendanta powiatowego policji i zapytałem czy zna kogoś, kto by się nadawał na to stanowisko. A on powiedział, że ma idealnego kandydata, który miesiąc temu odszedł na policyjną emeryturę. Dostał tę pracę. Po miesiącu zadzwonił klient i zapytał czy nie mam jeszcze jednego takiego człowieka, bo okazało się, że po zrobieniu porządków w badanym oddziale firmy, zużycie materiałów do produkcji stało się tam mniejsze niż  Poznaniu. I tak działamy. Nasza praca niejednokrotnie nie kończy się na sprawozdaniu, ale dalej pomagamy klientowi.

Kontrolujecie też dane osobowe?

Przeprowadzamy audyty w przypadku ochrony danych osobowych i przygotowujemy stosowne raporty, a jeśli klient chce, wprowadzamy odpowiednie procedury, zgodne z wymogami RODO. Jesteśmy też  w stanie zrobić przegląd firmy pod kątem wrogiej działalności, aktywności szpiegowskiej, nielegalnych podsłuchów. Lokalizujemy je i zabezpieczamy. Współpracujemy też z agencjami ubezpieczeniowymi, specjalistami od kryminalistyki, bezpieczeństwa teleinformatycznego. A w sprawach karnych współpracujemy z policją, CBŚ i jesteśmy w stanie odnaleźć sprawców. Niestety zdarza się, że do więzień trafiają niewinne osoby. Do nas przychodzą też ludzie, którzy mają postawione zarzuty, jednak przekonują nas, że są niewinni. Sytuacje rodem z filmu „Układ zamknięty”.

Zdarzyło się Panu udowodnić, że klient był niewinny?

Udowodnić to musi adwokat w sądzie. My jesteśmy po to aby ustalić źródła dowodowe świadczące o niewinności klienta. Sprawa, która chyba najbardziej mną wstrząsnęła dotyczyła klienta, którego próbowano wrobić w czyny związane z narkotykami. I tam zadziałał tzw. układ. Mężczyzna był bezradny. Nie miał gdzie szukać pomocy, bo w jego mieście wszyscy się znali: adwokaci, prokurator, sędziowie. Przyjechał do mnie i poprosił, żeby pomóc udowodnić jego niewinność, a dalej znaleźć mu prawnika, który reprezentowałby go w sądzie i był spoza „układu”. Okazało się, że w aktach sprawy było mnóstwo błędów. Gdy byłem policjantem w życiu nie poszedłbym do prokuratury z takim materiałem z wnioskiem o wszczęcie śledztwa, ponieważ zwyczajnie byłoby mi wstyd. Tam prokuratorowi materiał ten wystarczył do skierowania aktu oskarżenia!  Przeanalizowaliśmy te materiały i znaleźliśmy dowody, które jednoznacznie mówiły, że klient jest niewinny.

Ale słyszałam, że pomógł Pan pewnemu starszemu małżeństwu całkiem bezinteresownie…

Miałem taką sprawę i ona sprawiła mi największą satysfakcję. Zadzwonił telefon. Starsza pani poprosiła o pomoc, bo twierdziła, że synowa ją okrada. Początkowo byłem zdziwiony, ale zaprosiłem ją na rozmowę. Od razu powiedziała, że nie dojedzie, bo pochodzi z małej miejscowości i nawet nie ma jak dostać się do Poznania. Pojechałem. Duże gospodarstwo. Widać, że ktoś podzielił im dom i wydzielił pokój, kuchnię i łazienkę do zamieszkania. Na pozostałych drzwiach pozakładane były kłódki. Okazało się, że całe gospodarstwo zapisali na syna. Syn niestety zmarł i odziedziczyła to synowa, która stwierdziła, że wszystko jest jej, łącznie ze zwierzętami. Zostali odcięci od całego dobytku. Poza tym twierdzili, że są przez nią wyzywani. Żal mi się ich zrobiło. Zadzwoniłem do prawnika, który powiedział, że gdybyśmy udowodnili ten proceder to jest szansa na odzyskanie majątku. Sprawa trudna, ale udało się nagrać synową, która rzeczywiście im ubliżała, zrobiliśmy dokumentację fotograficzną. Nasi klienci odzyskali wszystko. Chcieli mi zapłacić a ja spojrzałem raz jeszcze na to wszystko i doskonale wiedziałem, że nie mają pieniędzy. Odmówiłem. W zamian zaproszono nas na obiad, pani nagotowała czerniny, której nie jadłem sto lat, ugotowała kaczkę, było pysznie. I to podziękowanie było dla mnie ważniejsze niż pieniądze.

Kiedy odbieram telefon i klient pyta ile dana usługa będzie kosztowała nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć. Nie ma czegoś takiego jak cennik. Zawsze siadam z klientem, omawiamy problem i dopiero wtedy szacujemy cenę. Zresztą miałem klienta, który wydał chyba z 200 tysięcy na zdobycie dowodów zdrady żony. Ale tam w grę wchodził podział ogromnego majątku.

Bał się Pan kiedyś?

Raz się bałem, o moją pracownicę. Dziewczyna przyszła do mnie na praktyki. Jeszcze nic nie wiedziała. Prowadziliśmy sprawę klientki, którą zdradzał mąż. Miałem jechać do Warszawy, bo pani dowiedziała się, że zamiast w poniedziałek, mąż wyląduje w stolicy w niedzielę wieczorem. Akurat wszyscy mieli rozdysponowane zadania i mogłem tylko ją poprosić, żeby ze mną pojechała. Pod lotniskiem nie było się gdzie zatrzymać, więc wysadziłem ją i czekała na klienta w hali przylotów. Ja jeździłem w kółko i czekałem aż do mnie zadzwoni, żebym mógł ją zabrać i jechać od razu za klientem. Dziewczyna rozpoznała mężczyznę i wyszła za nim z lotniska. Nie zdążyłem podjechać. Obserwowany wsiadł do taksówki. Moja pracownica wsiadła do następnej i powiedziała kierowcy: panie, niech pan jedzie za tamtym panem, bo to mąż mojej siostry, który ją zdradza. Taksówkarz tak się przejął, że pędził za nim przez całą Warszawę. W między czasie zadzwoniła do mnie gdzie są, więc wbiłem nazwę ulicy w nawigację i ich goniłem. Podjechali pod apartamentowiec, wysiadła za nim z taksówki i poszła do garażu podziemnego. Był środek nocy i zorientowała się, że nie może iść za nim do klatki, bo to będzie dziwnie wyglądało. Wyszła innym wejściem, ale doskonale widziała pod który numer wchodził. Zanim do niej dojechałem  pod blok podjechała taksówka, z której wysiadła elegancka pani z walizką. Było widać, że nie jest stąd. Poszła do klatki, a moja partnerka poszła za nią i wszystko nagrywała, nie wiedząc jeszcze, że to kochanka naszego „podopiecznego”. Takie przeczucie. Nie myliła się, bo nad razem wychodzili razem. Potem znaleźliśmy ich jeszcze kilka razy w Poznaniu. Dziś już nie jest praktykantką, pracuje ze mną od wielu lat i jest świetnym detektywem.