Droga na Harvard
Natalia Siwek jest genialną absolwentką 2 LO w Poznaniu, która dostała się na Uniwersytet Harvarda. Jej liczne osiągnięcia, talent i praca zaprowadziły ją na listę studentów najbardziej prestiżowej uczelni na świecie, gdzie została wybrana spośród prawie 60 tysięcy aplikacji. Jest niezwykle ambitną i skromną laureatką wielu nagród i wyróżnień w Polsce, która nie zwalnia tempa i właśnie rozpoczyna swoją amerykańską przygodę.
ROZMAWIA: Dominika Job
ZDJĘCIA: Archiwum prywatne
Dostałaś się na najlepszy i najbardziej prestiżowy uniwersytet na świecie, gratulacje! Skąd pomysł na Harvard?
Natalia Siwek: Zawsze chciałam studiować za granicą, wyjechać trochę dalej, zobaczyć kawałek świata. Przez jakiś czas myślałam o Wielkiej Brytanii, ale przez Brexit zaczęłam szukać innych krajów, gdzie mogłabym uczyć się po angielsku. Zaaplikowałam na kilka uczelni (głównie w USA i Holandii) i dostałam się na University of Amsterdam, New York University oraz Minerwa University w Kalifornii. Wiadomość o przyjęciu na Harvard przyszła jako ostatnia, ale wybór był dla mnie od razu oczywisty.
We wrześniu rozpoczęłaś naukę – jakie masz pierwsze wrażenia?
Na uczelni bardzo mi się podoba. Na początku byłam dość zestresowana wyjazdem i przeprowadzką, ale wszyscy są tu bardzo pomocni. Miałam kilkudniowy program orientacyjny dla osób z zagranicy, gdzie poza integrowaniem się z innymi studentami spoza USA dowiedzieliśmy się więcej o praktycznych aspektach życia studenta w Stanach, m.in. o wizach, zakładaniu konta w banku itp. Mieliśmy też taki ogólny program zapoznawczy dla wszystkich z mojego roku, gdzie mogliśmy się poznać i oswoić z terenem kampusu.
Jak przebiega rekrutacja na amerykańskie uczelnie?
Jest kilka elementów, które składają się na aplikację – m.in. zestawienie ocen końcowych z trzech lat liceum, lista aktywności pozaszkolnych, konkursów, osiągnięć. Dołączyłam rekomendacje od kilku nauczycieli ze szkoły i zdałam też egzamin SAT z angielskiego i matematyki. Dodatkowo elementem aplikacji są eseje, które mają pokazywać osobowość i wartości danej osoby. Jeden z moich esejów dotyczył trójki mojego młodszego rodzeństwa, a dodatkowy esej na Harvard napisałam o jednym z projektów, który realizowałam.
To trochę jak szukanie pracy… O których osiągnięciach pisałaś w swoich aplikacjach na studia?Przez dwa lata byłam w samorządzie szkolnym i brałam udział w zajęciach Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci. Organizowałam szkolną edycję wydarzenia TEDx oraz konferencję Poznan Model United Nations. Była to symulacja obrad ONZ na ok. 350 osób z całej Europy. Przez cztery lata liceum debatowałam, a przez dwa byłam w polskiej reprezentacji narodowej w Licealnych Mistrzostwach Świata Debat, czyli World Schools Debating Championships. Zawsze też trochę angażowałam się społecznie. Przez rok działałam w fundacji Econverse, z którą organizowaliśmy eventy, warsztaty i szkolenia dla młodych ludzi zainteresowanych startupami, biznesem, technologią (m.in. na PGE Narodowym czy w Varso Tower). Byłam też stypendystką Our Future Foundation, która co roku pomaga dwudziestu pięciu uczniom z Polski aplikować na studia za granicą. Z perspektywy czasu, aktywności, w które byłam zaangażowana w liceum, nie były na jakąś ogromną skalę, ale były dla mnie bardzo ważne i z pewnością bardzo mnie rozwinęły.
I dużo ich było! Skąd brałaś na to wszystko czas?
Nigdy nie traktowałam tego jako pracę, którą muszę wykonać, nie robiłam tego pod kątem studiów – to po prostu sprawiało mi frajdę. Wręcz im więcej miałam różnych projektów, tym bardziej szczęśliwa się czułam. To też kwestia dobrego zarządzania swoim czasem i dokonywania wyboru, na czym chcę się skoncentrować.
Masz 18 lat, nie czułaś, że towarzysko coś tracisz?
Nie, ponieważ wcale dużo nie straciłam. Okazjonalnie chodziłam na imprezy, spotykałam się ze znajomymi, zawsze miałam czas dla przyjaciół.
A jak wygląda teraz Twój dzień studentki Harvardu?
Zazwyczaj wstaję dość wcześnie rano. Jem śniadanie, mam czas, żeby się pouczyć, przygotować się do wykładów. Po czterech godzinach zajęć idziemy ze znajomymi na lunch. Wszyscy na licencjacie mieszkamy w dormitoriach na kampusie, wszędzie mamy blisko, wszystko pod ręką, spędzamy razem dużo czasu. Później idę na siłownię, znowu trochę się uczę, a po południu chodzę na spotkania organizacyjne różnych organizacji studenckich.
Studiujesz informatykę na Harvardzie – miałaś wcześniej kontakt z tą dziedziną?
Programowałam trochę w Pythonie, C# i mam drobne doświadczenie z HTML-em. Odbyłam taki kurs online na Uniwersytecie w Davis w Kalifornii, w ramach którego używaliśmy różnych programów informatycznych do reprezentowania struktury białek i ich mutacji. Kiedy zaczęłam się zastanawiać, co chcę robić w przyszłości, uświadomiłam sobie, że Stany oferują mnóstwo możliwości właśnie na polu technicznym. Przecież centrum technologicznego biznesu jest właśnie w USA. Wiedziałam, że bardzo bym żałowała, gdybym nie skorzystała z tej okazji. Ale jednocześnie nie robię planów na najbliższe 30 lat, nie mam rozpisane, że za ileś lat dostanę jakąś nagrodę albo będę pracować w konkretnym miejscu. Zobaczę, jak to się będzie układało.
Ja myślę, że dostaniesz i Nobla, i wiele innych nagród! Wiesz, ilu kandydatów pokonałaś, dostając się na Harvard?
Nie myślę o tym, jak o pokonywaniu kogoś – myślę, że w dużym stopniu dopisało mi szczęście. Mogłam też liczyć na pomoc i wsparcie wielu osób. Z tego, co wiem, w tym roku było prawie 60 tysięcy aplikacji, z których przyjętych zostało niecałe 2000 osób.
Co polecasz innym młodym osobom, które tak jak jeszcze niedawno Ty, marzą o wielkim świecie i zagranicznych studiach?
Na pewno warto próbować. Kiedy wysłałam swoje aplikacje, nie spodziewałam się, że zostanę przyjęta. A już na pewno nie myślałam, że dostanę się na Harvard… To nie był łatwy proces, momentami można było poczuć przytłoczenie i zmęczenie, ale na koniec dnia bardziej bym żałowała, jeśli nie wysłałabym aplikacji, niż gdybym się nie dostała. Dlatego każdemu polecam chociaż spróbować swoich sił i sprawdzić, do czego to doprowadzi.