Harley Davidson przedłuża życie
04.09.2020 13:15:16
Jacek Waszak czeka na mnie w 62 Bar&Restaurant, na dachu nowego biurowca. Ma na sobie piękną, kolorową koszulę z logo Harley Davidson. To pasjonat, zakochany w motocyklach od dziecka. Wie o nich wszystko, choć do marki, która kojarzyła mu się z frędzlami, zwyczajnie musiał dojrzeć. Z powodzeniem prowadzi jedyny salon Harley Davidson w Wielkopolsce, przy ulicy św. Michała 62, do którego aż chce się przyjść. Zanim tu trafił, długo zastanawiał się, czy dobrze robi. Dziś mówi, że to była najlepsza zawodowa decyzja w Jego życiu i namawia wszystkich, by spełniać swoje marzenia o zakupie motocykla, zamiast odkładać je na później. Bo Harley to wolność, której dziś nam bardzo brakuje.
ROZMAWIA: Joanna Małecka
ZDJĘCIA: Sławomir Brandt
Gdzie jesteśmy?
Od osiemnastu lat w tym samym miejscu, przy ulicy św. Michała. Teraz już ostatecznie pod numerem 62.
Przywiązaliście się do tej ulicy.
Oj tak, bo cała przygoda z marką tutaj się zaczęła. Nie chcieliśmy tego zmieniać.
Ale koncepcja jest mieszana, ponieważ znajduje się tu salon motocyklowy i odzieżowy, 62 Bar&Restaurant.
Tak, ale to nie wszystko. Jest również część biurowa pod wynajem. Na tę chwilę wszystko zajęte. Jest autoryzowany serwis, w którym pracują ludzie z ogromnym doświadczeniem. Są to osoby z wieloletnim stażem w marce, po wielu szkoleniach z tytułem mastera, czyli najwyższym z możliwych. Ma to ogromne znaczenie, jeśli chodzi o jakość naszych usług. Jeżeli klient przyjdzie do nas z pomysłem na zbudowanie czy spersonalizowanie motocykla, wykonujemy takie projekty, zarówno na motocyklach nowych, jak i używanych. Powiem nieskromnie, że jesteśmy w tym dobrzy (śmiech).
Fajny pomysł, żeby połączyć tyle możliwości w jednym.
Dziękuję. Takie rozwiązanie pozwala nam zaspokoić wiele potrzeb klientów. Przyjeżdżając do serwisu nie muszą czekać w przypadkowym miejscu, tylko mogą wejść do góry na kawę lub pyszny lunch.
To miejsce nie tylko dla motocyklistów.
Skąd pomysł, żeby motocykle połączyć z restauracją?
To było bardziej spełnienie marzeń. Kiedy byliśmy na etapie projektowania budynku, myśleliśmy o restauracji. Jestem niesamowicie dumny, że udało się to zrobić. Pomysłów na to miejsce było wiele, ale chcieliśmy oderwać je od marki Harley Davidson, która kojarzy się ze stekami, burgerami, żeberkami. Nie chcieliśmy się zaszufladkować jedynie na posiadaczy motocykli, dlatego wyszliśmy poza ramy. Duży wpływ na finalny kształt tego miejsca miał zespół, który tutaj pracuje. Zachęcamy do spróbowania i zabawy smakiem, którą funduje nam szef kuchni Jarosław Kin. Gdyby zapytała mnie Pani o ulubione danie, to lubię absolutnie wszystko, chociaż chyba numerem jeden jest kaczka.
Czyli mamy Harleya po wielkopolsku.
Ciekawie to Pani ujęła.
Kiedy rozpoczęła się Pana przyjaźń z marką Harley Davidson?
W 2005 roku, chociaż z motoryzacją jestem związany od 1999 roku. Myślę, że to się już nie zmieni (śmiech). Pamiętam jak kiedyś znalazłem ogłoszenie w gazecie, że jeden z poznańskich dealerów zajmujących się sprzedażą motocykli poszukuje handlowca. Wysłałem swoje cv i udało się. I tak zaczęła się moja zawodowa przygoda z jednośladami. Sprzedawałem wtedy inną markę. Po trzech latach dostałem propozycję przejścia do marki Harley Davidson. Biłem się z tą myślą przez kilka miesięcy.
Dlaczego?
Byłem młody, miałem w głowie inny rodzaj motocyklizmu. Kojarzyła mi się z frędzlami (śmiech), a ja chyba wtedy nie byłem na to gotowy. Ale kto nie ryzykuje, to wie Pani…
Szampana nie pije.
Dokładnie. Więc zaryzykowałem. Uważam, że była to najlepsza decyzja zawodowa w moim życiu.
Kiedy sprzedał Pan pierwszego Harleya?
Bardzo szybko. To są motocykle, które mają swój styl, charakter, z którym może nie od samego początku się utożsamiamy. Wiele osób zostawia sobie Harleya na później.
Ten rok pokazał, że nie ma na co czekać.
Nie ma, więc spełniajmy marzenia.
Kiedy polubił Pan motocykle?
Już od najmłodszych lat się nimi fascynowałem. W szkole podstawowej zbierałem plakaty motocykli, więc ta choroba przyszła dość wcześnie (śmiech). Motocykl był zawsze w domu, kiedyś to był podstawowy środek lokomocji.
Tata jeździł?
Dokładnie. Motocykl był w domu zawsze. Mój starszy brat też od najmłodszych lat interesował się jednośladami. I nawet udało mi się szybciej od niego zarobić na motocykl. Miałem dużo szczęścia. Pierwszy motocykl kupiłem w 1996 roku, krótko po maturze. To była honda VT 500. Szalałem (śmiech).
Domyślam się, że nie była to jazda turystyczna.
Nie, o turystyce raczej jeszcze nie marzyłem. Wtedy garstka ludzi jeździła motocyklami. Znaliśmy się, machaliśmy do siebie mijając się na ulicy. W Poznaniu już istniały kluby motocyklowe, ludzie spotykali się w różnych miejscach. To był czas importowania motocykli z Niemiec, z Francji, pojawiły się pierwsze mocne maszyny japońskie. Moim zdaniem połowa lat 90. i początek 2000 był okresem największego rozwoju tego motocyklowego szaleństwa w naszym kraju. Potem każdy miał wybór: od motocykli sportowych, po turystyczne. W tym Harley Davidson.
Dziś Harley Davidson to nie tylko motocykl, to filozofia.
Kiedyś nazywałem to subkulturą, ale Harley to styl życia. Oprócz motocykli marka zadbała o całą historię i pewnego rodzaju kulturę. Mamy odzież, nie tylko ochronną, ale także casualową, gadżety, otwarte grupy społeczne. Żeby je kupić, trzeba przyjechać właśnie tutaj, do nas. Kolekcje są niepowtarzalne, sezonowe. Jeśli chodzi o motocykle, to one również się nie powtarzają, bo każdy właściciel dodaje im coś od siebie. Zresztą to marka, która odniosła sukces przede wszystkim na budowaniu społeczności.
Jak wygląda harleyowa społeczność?
Harley organizuje wiele eventów dla swoich klientów, ma kluby, które zrzeszają ludzi przy dealerach.
Czy aby zostać członkiem klubu wystarczy kupić motocykl?
Teoretycznie. Każdy kto kupi nowy motocykl, automatycznie staje się członkiem Harley Owners Group. Oprócz tego, przy dealerach są tzw. chaptery, czyli oddziały (w tym poznański), które rządzą się w swoimi prawami i mają określone zasady.
Ilu członków zrzeszacie w Poznaniu?
Ta społeczność rotuje. Dziś mamy około 40 członków, siedzibę przy ulicy świętego Michała 62, w której się spotykamy.
Czy w tej grupie są kobiety?
Tak, ale raczej partnerki kierowców.
To znaczy, że kobiety nie jeżdżą Harley’em?
Jeżdżą, jak najbardziej. W ogóle bardzo cieszy mnie, kiedy widzę coraz więcej kobiet na motocyklach.
W jakim wieku są klubowicze?
Mają od 30 do nawet 80 lat.
Jeździcie na zloty?
Tych imprez jest bardzo dużo, także tych międzynarodowych. Jednym z głównych wydarzeń w Polsce jest piknik entuzjastów w Karpaczu. Była to jedna z nielicznych imprez, która w tym roku się odbyła. Wszystkie pozostałe zostały odwołane. Jedną z największych imprez w Europie jest European Bike Week w Austrii, gdzie potrafi zjechać się ponad 100 tysięcy motocykli. Zawsze namawiam wszystkich, żeby chociaż raz odwiedzili tę imprezę. Warto to zobaczyć.
Jak to jest jeździć Harleyem?
Harley Davidson kojarzy się z wolnością, z dawnym american dream, z muzyką tamtych lat i stylem. I tak wygląda jazda tym motocyklem. Tu prędkość nie ma znaczenia. Chodzi o wyłączenie się, zapomnienie o tym, co nas otacza. Jesteśmy tu i teraz, sam na sam z naszą maszyną w drodze do wolności.
A kwestia bezpieczeństwa? Dużo mówi się o odzieży ochronnej.
Bezpieczeństwo jest w naszych głowach. Ruch na drogach jest coraz większy, ludzi, którzy nie powinni posiadać uprawnień do kierowania czymkolwiek, jest również coraz więcej. Motocyklista musi mieć przysłowiowe oczy dookoła głowy. Poza tym posiadacze jednośladów są moim zdaniem lepszymi kierowcami, ponieważ potrafią więcej widzieć i przewidywać. I takie osoby, przesiadając się do samochodów, na pewno będą bardziej uważne na drodze. Wracając do pytania. Odzież ma wstawki kevlarowe oraz ochraniacze, co pozwala na ochronę skóry przed obtarciami i oparzeniami.
Czy jest coś takiego jak sezonowość w branży?
Oczywiście. Jest to związane z pogodą, chociaż mamy coraz łagodniejsze zimy i jeździmy znacznie dłużej. Poza tym technologia – odzież pozwala też na jazdę w zimniejszych miesiącach. Motocykle mają podgrzewane fotele, manetki. Dopóki tak naprawdę nie ma lodu i śniegu, możemy wydłużyć sezon nawet do 10 miesięcy.
Powiedzmy, że zdaję egzamin na prawo jazdy i chcę kupić motocykl. Co wybrać?
Nasza marka to motocykle ciężkie, metalowe i trzeba mieć tego świadomość. Waga nie powoduje trudności w ich prowadzeniu, są to maszyny z bardzo niskim środkiem ciężkości. Utrzymanie pojazdu w pionie nie wymaga od nas jakiegoś wielkiego wysiłku. Co innego nauka jazdy na Harleyu. Warto zacząć od czegoś dużo lżejszego i nauczyć się hamowania, skręcania i innych manewrów. To nie jest wstyd jeździć czymś małym na początku – to kwestia naszego bezpieczeństwa.
Czyli najpierw nauka, a potem frajda.
Dokładnie. A kiedy będziemy nauczeni – frajda podwójna.
No i ten dźwięk…
Oj tak, kiedyś mówiono, że Harley ma patent na dźwięk. Tak nie jest, to wynik konstrukcji silnika.
Dlaczego warto tu przyjść?
Żeby spotkać się z ikoną motoryzacji, legendą. Spotkać ludzi, którzy wiedzą na jej temat bardzo dużo.
Poza nowymi motocyklami sprzedajemy motocykle używane z pełną historią, o których wiemy wszystko. Nigdy nie pozwolilibyśmy sobie na import sprzętu z innego kraju w nieznanym stanie, chociaż jest to tańsza opcja. Niestety, kupując motocykl nieznanego pochodzenia, wiele ryzykujemy. Ma to duży wpływ również na bezpieczeństwo, dlatego warto znać historię swojego motocykla. Nasi klienci mają gwarancję, że są to maszyny całe, z udokumentowaną przeszłością. Dlaczego jeszcze warto tu przyjść? Bo u nas jest miło, smacznie, mamy tutaj fantastyczny team, który lubi ludzi. Poza tym dajemy odczuć klientom, że są tu mile widziani. Cieszymy się, kiedy nas odwiedzają, bo mogą spędzić tu miło czas. Kto wie, może ktoś przyjdzie do restauracji na kolację, zakocha się w marce Harley Davidson i będzie chciał kupić motocykl?
I tego Panu życzę!
Dziękuję!