Jest cos na rzeczy
10.10.2023 10:12:20
Wchodząc do małego lokalu ukrytego w pasażu przy ulicy Święty Marcin, nigdy nie wiesz, co znajdziesz, a każda wizyta tam jest pewnego rodzaju niespodzianką. Prowadzony przez Anitę komis „Coś na rzeczy” to miejsce, w którym można sprzedać i kupić różności. Ubrania, dodatki, książki, ceramikę, rzeczy do domu, a nawet małą elektronikę. Wszystko z drugiej ręki, wszystko lokalne, wystawiane na drewnianych regałach przez mieszkańców miasta.
TEKST: Martyna Pietrzak-Sikorska
ZDJĘCIA: Mikromomenty Marianna Łakomy
Ekologia, drugi obieg i tematy związane z ochroną środowiska od zawsze były bliskie Anicie. W sierpniu ubiegłego roku otworzyła „Coś na rzeczy”. Miejsce, które łączy wszystko to, co dla niej ważne, miejsce, którego w Poznaniu jeszcze nie było. – Szukałam swojej drogi, bo wcześniej pracowałam w korporacji, konkretnie w banku, i cóż – nie do końca odpowiadało to moim potrzebom, nie czułam się spełniona. Potrzebowałam pracy, w której będę miała stały kontakt z ludźmi, która będzie zgodna ze mną, zgodna z wartościami, które są dla mnie ważne, dlatego… stworzyłam ją sobie sama. Połączyłam kilka rzeczy, którymi żyję na co dzień, otworzyłam komis i przez ponad rok działalności udało mi się znaleźć nowy dom tysiącom różnorodnych rzeczy z drugiej ręki – opowiada założycielka „Coś na rzeczy”.
Co dziś kupisz/sprzedasz?
Po wejściu do komisu w oczy najbardziej rzucają się ubrania i dodatki. Na półkach leżą kapelusze, czapki i buty, na brzegach regałów bujają się torebki. Na wieszakach można znaleźć piękne wełniane marynarki, puszyste swetry, zwiewne sukienki, a także ubrania od polskich marek. Nie brakuje książek, ceramiki, rzeczy do domu i kosmetyków, jest również sekcja różności, a wśród nich… brązowy kask rowerowy „na dużą głowę”, jak mówi przyklejona na nim metka. – Ja nie robię selekcji, często nawet zachęcam osoby wynajmujące regał, żeby w pełni wykorzystywały przestrzeń i wystawiały wszystko to, czego już nie potrzebują. Tu się sprzedał gramofon, odkurzacz, ekspres do kawy, spieniacz do mleka, smartwatch, lustrzanka, a ostatnio dwa czytniki e-booków, więc naprawdę – można tu wystawić wszystko to, co zmieści się na regale – mówi Anita. Tak duża różnorodność przyciąga… różnorodnych klientów. „Coś na rzeczy” chętnie odwiedzają miłośnicy książek poszukujący niedostępnych w regularnej sprzedaży tytułów, dziewczyny polujące na oryginalne ubrania i dodatki, często przychodzą tu również nastolatkowie i panie w średnim wieku. Mimo remontów w Centrum miejsce od samego początku cieszy się dużą popularnością wśród poznaniaków.
Z ręki do ręki
Na przestrzeni ostatnich kilku lat społeczne postrzeganie drugiego obiegu i ubrań z drugiej ręki ewoluowało. – Jestem dzieckiem lat 90., więc siłą rzeczy nosiłam rzeczy z lumpeksów i wtedy trochę się tego wstydziłam. Bardzo cieszyłam się, gdy rodzice kupili mi coś nowego, nawet jeżeli była to poliestrowa bluzeczka (śmiech). Dziś sprawa wygląda inaczej. W czasach, gdy wszystko, czego się zapragnie, jest tak naprawdę dostępne od ręki, polowanie na rzeczy w lumpeksie jest czymś cool, a młodzi ludzie chętnie się tym chwalą. Na popularnych platformach społecznościowych można nawet znaleźć lumpeksowe haule zakupowe – mówi Anita.
I choć zwrot w kierunku mody z drugiej ręki jest czymś dobrym, to warto pamiętać o tym, że tak popularne dziś lumpeksy nie zawsze są tak ekologiczne, jak mogłoby się wydawać. Sprzedawane w nich ubrania często przemierzają pół świata po to, by zawisnąć na wieszaku, a jeżeli nie znajdą nowego właściciela, trafiają na wysypiska lub są spalane. – „Coś na rzeczy” działa lokalnie, wszystkie wystawione w komisie rzeczy pochodzą z Poznania lub okolic, można więc powiedzieć, że to taka trochę sąsiedzka wyprzedaż. Jedna osoba pozbywa się rzeczy, której już nie potrzebuje, druga ją kupuje, bo właśnie czegoś takiego szukała. „Coś na rzeczy” to miejsce, w którym setki ludzi kupują i sprzedają lokalnie, a ja czuję, że mam większy i – co najważniejsze – realny wpływ na ekologię i zrównoważony rozwój – dodaje założycielka komisu.
Akcja edukacja
Zlokalizowany w Centrum Poznania komis to nie tylko rzeczy do kupienia. Dla Anity bardzo ważny jest również aspekt edukacyjny, który skrupulatnie realizuje na Instagramie, gdzie dzieli się wiedzą z zakresu świadomych zakupów i porusza tematy związane z ekologią i modą z drugiej ręki. – W świecie nadmiernej i naprawdę mocno rozpasanej konsumpcji staram się zachować balans, choć nie jest to łatwe, bo przecież… też sprzedaję. I jest to pewnego rodzaju dysonans, bo z jednej strony zależy mi na tym, żeby rzeczy w komisie znalazły nowych właścicieli, ale z drugiej strony nie chcę namawiać do ogromnych zakupów – podsumowuje Anita.
Balans udaje się jej osiągnąć, bo „Coś na rzeczy” to miejsce oferujące nie tylko przedmioty. Pasja, świadome podejście do zakupów i ludzka życzliwość – to czuje się po wejściu do niewielkiego lokalu ukrytego w pasażu przy ul. Święty Marcin 45. Sprawdźcie sami, koniecznie.