Witamy w LIPCU! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury e-wydania najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Karawana opowieści

10.01.2024 13:05:47

Podziel się

Szymon Góralczyk jest zawodowym opowiadaczem bajek, baśni, mitów i niesamowitych legend. Ożywia zapomniane historie, które znajduje na półkach antykwariatów i bibliotek. Założył grupę Karawana Opowieści, z którą krąży po kraju i świecie, wciągając do magicznego świata baśni zafascynowane tłumy dzieci i dorosłych. Po latach swojej działalności odkrył, że urodził się w dniu obchodów Międzynarodowego Dnia Opowiadania Historii. Jego pasja stała się sposobem na życie i realizowanie swojego przeznaczenia.

ROZMAWIA: Dominika Job
ZDJĘCIA: Anna Korbut

Bajarz, podróżnik i poszukiwacz, czyli jednym słowem – opowiadacz. Co to znaczy?
Szymon Góralczyk: Zawodowo zajmuję się opowiadaniem różnych historii, bajek, baśni, mitów, legend, opowieści własnych czy też rodzinnych. Podróżuję i przedstawiam je zróżnicowanej grupie odbiorców – dzieciom, młodzieży, osobom dorosłym i seniorom.

Skąd taka pasja?
Wszystko zaczęło się od Tolkiena, którego książki i uniwersum bardzo lubiłem i podziwiałem. Dowiedziałem się, że w swojej twórczości dużo zapożyczył z różnych źródeł, np. z mitów nordyckich. Wypożyczyłem więc ich polski przekład z biblioteki UAM w Katedrze Skandynawistyki. Przeczytane historie spodobały mi się tak bardzo, że zastanawiałem się, dlaczego w szkole mamy mity greckie i rzymskie, a nie znamy opowieści o Wikingach, naszych sąsiadach zza morza. Nieco zbulwersowany tym faktem poszedłem do biura Biblioteki Raczyńskich przy placu Wolności i powiedziałem paniom, które tam siedziały, że trzeba coś z tym zrobić. Na co panie się uśmiechnęły i powiedziały, że w takim razie zostanę wolontariuszem i będę opowiadać mity dzieciom podczas ferii zimowych. Mimo że nigdy wcześniej niczego nikomu nie opowiadałem ani nie pracowałem z dziećmi, zgodziłem się na tę propozycję (śmiech).

Taki przypadek sprawił, że odkryłeś swoją pasję!
Byłem ogromnie zestresowany, trzęsły mi się ręce i nogi, mało pamiętam z tego, co opowiadałem. Ale panie powiedziały, że było fajnie i żebym za rok przyszedł ponownie z kolejnym tematem. Sięgnąłem więc po następną książkę i trafiłem na baśnie skandynawskie. Zdziwiłem się, że nadają się bardziej dla dorosłych, bo przecież zawsze mówiło się, że bajki są dla dzieci. Zacząłem więc prowadzić spotkania również dla starszych. Opowiadałem im mity podczas spotkań w dawnej farnej piwnicy kulturalnej czy z założoną ze mną grupą występowaliśmy w Klubokawiarni Głośna. Później przeniosłem się do Warszawy, gdzie powstała Karawana Opowieści i mimo że mieszkam teraz na Pomorzu, nadal podróżujemy razem z występami po kraju i za granicą. Miałem też swój udział przy zakładaniu kilku grup, które funkcjonują niezależnie ode mnie, z czego jestem bardzo dumny. Jako taki ojciec chrzestny tego projektu cieszę się, widząc, jak się rozwijają.

Jak wygląda taki proces tworzenia Twoich opowieści?
Chodzę do antykwariatów i bibliotek, pracuję głównie z książkami, czasami też z materiałami wideo, które oglądam, by dowiedzieć się więcej np. o danej kulturze i móc dołożyć do historii jakieś drobne elementy. Żeby stworzyć swoją bajkę o trzmielu, obejrzałem kilka filmów przyrodniczych (śmiech). Czasami biorę książkę z baśniami i znajduję historię, która jest ważna, cenna i trafia do mnie, więc chcę ją przekazać dalej. Później przerabiam sobie taką baśń w głowie, myślę o tym, komu będę ją opowiadał, jak ja to widzę. Kiedy już ją sobie przegadam, próbuję zaaranżować do niej muzykę, grając na instrumentach. Myślę, jakie dźwięki by do niej pasowały i samodzielnie robię podkład albo zapraszam do współpracy muzyków. A kiedy wszystko jest już przygotowane i przećwiczone, mogę ruszać w drogę z moją nową opowieścią. Odwiedzam przedszkola, szkoły, biblioteki, kawiarnie, teatry – miejsca, gdzie mogą zebrać się miłośnicy opowiadań.

Wielu historii nigdy byśmy nie poznali, gdybyś nam o nich nie opowiedział. Ożywianie zapomnianych baśni to Twoja misja?
Dla mnie ważne jest, żebyśmy nie ograniczali się do bajki o Czerwonym Kapturku czy legendy o smoku wawelskim, bo są to historie, które wszyscy już znają. Wiele starych, wspaniałych opowieści może zostać zapomnianych, a dzięki temu, że je opowiadam, ktoś być może powtórzy je dalej i sprawimy, że historia zacznie żyć. Opowiadania to również nauka bycia ze sobą – komunikacji, rozmawiania, bycia w jednej przestrzeni człowieka z człowiekiem. Umiejętność słuchania, to jest coś, co nam dzisiaj ucieka. Szczególnie dzieci są dzisiaj przebodźcowane, przez większość czasu otoczone ekranami i wyświetlaczami. Skupienie się przez 45 minut na jednym człowieku, który nie ma prezentacji, nie czaruje, czasami tylko zagra coś na prostym instrumencie, ale generalnie stoi i do nich mówi, jest nie lada wyzwaniem. Umiejętność skupienia się na czymś takim to jest coś, co powoli zatracamy. A jeśli to stracimy, nie będziemy w stanie ze sobą rozmawiać. Moją misją jest podtrzymywanie umiejętności słuchania siebie nawzajem. Jest to ciekawa lekcja z opowiadania historii, że uczy też słuchania.

Co dają Ci te spotkania?
Opowiadanie sprawia mi ogromną przyjemność. Jest w tym pewna magia, kiedy ja mówię, inni słuchają, a przeżywamy to wspólnie. Tworzy się między nami pewna więź i na koniec spotkania zauważam ogromną serdeczność między ludźmi, którzy przy wejściu byli sobie obcy, a przy wyjściu są jak dobrzy znajomi.

Ostatnio zajmujesz się też coraz bardziej popularnym tematem opowieści rodzinnych. Co je wyróżnia?
Kiedyś robiło się drzewa rodowe, więcej się rozmawiało, sporo czasu poświęcano na wspominanie zmarłych podczas pogrzebów. Dzisiaj żyjemy szybciej, omawiamy sprawy bieżące, a tradycja wspomnień trochę się zatraca. A przecież w każdej rodzinie są historie warte zapamiętania, trzeba tylko pomyśleć, w jaki sposób ciekawie rozbudować anegdotę do krótkiej opowiastki. Później można się nią podzielić i dzięki temu pamięć o kimś, kto żył przed nami, będzie trwać. Prowadzę takie spotkania warsztatowe z seniorami i zachęcam do spisywania wspomnień w formie miniksiążeczki, którą można wydrukować i rozdać najbliższym w rodzinie.

Urodziłeś się 20 marca, który jest Światowym Dniem Opowiadania Historii – to chyba naprawdę Twoje prawdziwe przeznaczenie!
Zawsze uwielbiałem opowiadać, ale o tym, że w dniu moich urodzin obchodzony jest Światowy Dzień Opowiadania Historii, dowiedziałem się parę lat temu, kiedy byłem na festiwalu na Kubie. Było to niesamowite zaskoczenie! Mogłem pokroić tort dla pozostałych opowiadaczy, świętować razem z nimi. Dowiedziałem się, że urodziłem się w dniu opowiadaczy, będąc już opowiadaczem. Zawsze chyba podświadomie wiedziałem, że to moje przeznaczenie, a wtedy tylko się w tym utwierdziłem. I to dopiero jest niezła opowieść! (śmiech)

https://www.facebook.com/karawanaopowiesci