Każdy ma swój karabin, naszym jest muzyka
04.04.2022 10:11:45
Od ponad trzynastu lat łączą elementy polskiej i ukraińskiej kultury przy pomocy muzyki. Na ich koncertach usłyszymy elementy jazzu, elektroniki i folku, który w obecnej sytuacji jeszcze bardziej chwyta publiczność za serce. O misji, wsparciu i o tym, że w obliczu wojny nie wolno milczeć, opowiadają wokalistki Dana Vynnystka i Daga Gregorowicz.
ROZMAWIA: Anna Skoczek
ZDJĘCIA: Festiwal Ludzie Książki
Spotkałyśmy się po koncercie w Regionalnym Centrum Kultury w Pile, który odbył się w ramach Festiwalu Ludzie Książki. Sala wypełniła się po brzegi, a na widowni można było dostrzec dosłownie wszystkich. Seniorów, młodzież, Polaków, Ukraińców…
Jakie są koncerty, które gracie obecnie?
Dana Vynnystka: To nasz drugi koncert od wybuchu wojny. Przyznam szczerze, że nie jestem w tej sytuacji pierwszy raz, ale przeżywam ją ponownie. W trakcie trwania Majdanu byłam w emocjonalnej rozsypce, powiedziałam Dadze, że nie jestem w stanie wchodzić na scenę. Teraz, kiedy w Ukrainie jest wojna, wydaje mi się, że nie można być słabym, bo nikomu to nie pomoże. Grając ten drugi koncert czułam, że to była dobra decyzja.
To, co robicie, jest ważne.
Daga Gregorowicz: Każdy ma swój karabin. Czasami karabin służy do obrony, czasami do ataku. Nasz karabin artystyczny służy przede wszystkim do naprawiania relacji i do dbania o pokój wśród nas. O różnicach, podobieństwach i o tym, jak to jest fajnie iść obok siebie i ze sobą rozmawiać, chcemy głośno mówić i śpiewać ze sceny. Jak nigdy czujemy, że teraz jest właśnie ten czas, w którym powinniśmy do ludzi wychodzić i na pewno właśnie teraz nie powinniśmy milczeć.
DV: Naszym zadaniem jest przetrwać na różnych poziomach. Kultura, być może, nie jest rzeczą najważniejszą, ale z drugiej strony – przecież właśnie nią jest. To z języka, z pieśni, z literatury składa się nasza tożsamość.
Jak się czujecie wychodząc na scenę?
DV: Grając koncerty w Polsce, czuję chęć okazania wdzięczności Polakom. W obecnej sytuacji powiedzieć, że jestem wzruszona, to mało. Mój polski nie jest na tyle bogaty, żebym potrafiła opisać głębię moich uczuć. Mogę powiedzieć, że zakochałam się na nowo w Polakach, w polskim narodzie. Te czyny, miliony wiadomości, pomoc na każdym kroku... Tu nie chodzi tylko o to, że ludzie przyjmują Ukraińców u siebie w domach.
Bo pomagać można na wiele sposobów.
DV: Czasem wystarczy zapytać się kogoś, jak się czuje. To ważne. Dziś przed koncertem dostałam wiadomości z Czernichowa od mojego studenta, który od paru dni ukrywa się w schronie. I zastanawiałam się, co w takiej sytuacji mogłabym mu w ogóle napisać. Jesteśmy z Tobą? Trzymaj się? Przecież oni nie mogą opuścić miasta, przez kilka dni nie mieli prądu… Razem z całym zespołem zaśpiewaliśmy dla niego. W ten sposób chcieliśmy okazać wsparcie i widziałam, że dla niego to bardzo ważne. Że na chwilę się rozchmurzył, że poczuł siłę. Tak samo chciałabym, żeby czuła się publiczność, kiedy wychodzimy na scenę.
Wasze koncerty dają teraz ogromne wsparcie.
DV: Z jednej strony chcemy wesprzeć Ukraińców, żeby nie czuli się tutaj sami, zagubieni i obcy. Chcemy im pokazać, że mamy ze sobą naprawdę bardzo dużo wspólnego. I na poziomie języka, kultury… Chociaż wydaje mi się, że Polacy są trochę weselsi. Z drugiej strony występujemy też dla Polaków, którym chcemy pokazać naszą kulturę, przybliżyć ją. Chcielibyśmy, żeby była bardziej zrozumiała. Uważam, że każdy z nas musi zrobić coś, żeby Ukraińcy tę wojnę wygrali. Jestem przekonana, że nam się to uda. Modlę się tylko do Boga, żeby cena tej wygranej nie była tak wysoka.
Czujecie, że budujecie mosty między Ukraińcami i Polakami?
DG: Misja szerzenia kultury ukraińskiej, w szczególności dziś, jest dla nas jeszcze ważniejsza i jeszcze bliższa sercu. Od trzynastu lat, jako zespół, tworzymy w dwóch językach, pokazujemy że możemy tworzyć coś nowego, ale z szacunkiem dla naszych kultur. Dzisiaj, gdy trwa wojna, od poniedziałku do piątku staramy się dodatkowo pokazywać Polakom, jak piękna jest ukraińska kultura. Zwracamy uwagę na to, że ona cały czas była obok. Nie zauważając tego, omijało nas coś ważnego. Teraz w Radiu 357 uczymy codziennie kilku ukraińskich słów, mówimy o kulturze, mówimy o geografii, o ciekawostkach, ale także o akcjach pomocowych i o tym, jak Polacy mogą wesprzeć Ukraińców. Wszystko wskazuje na to, że będzie to pomoc długofalowa. Mamy nadzieję, że pokażemy wszystkim na co nas stać, a stać nas naprawdę na wiele.
DV: Nigdy wcześniej nie stawialiśmy sobie za cel budowania mostów między Polakami i Ukraińcami. Nasz zespół powstał z artystycznej potrzeby, a muzyka wynika z osobistych gustów i z poszukiwań swojego brzmienia. To, że teraz to, co robimy, nabrało nowego sensu i nowych znaczeń, jest dla nas bardzo ważne. Przez ostatnie lata obserwowaliśmy ilu Ukraińców przyjechało do Polski w poszukiwaniu lepszego losu. Myślę, że ten trudny moment – wojna – otworzył Polaków na Ukraińców. Wcześniej już Polacy mieli okazję ich bardzo dobrze poznać. Każdy właściwie zna jakiegoś pracownika, znajomego z Ukrainy. Jesteśmy już od jakiegoś czasu blisko. Teraz staliśmy się rodziną. Nie chcę nadużywać określenia brat czy siostra, bo braterska miłość ma dla nas zły wydźwięk w kontekście relacji z Rosją. Prawda jest taka, że Polacy nas bardzo dobrze rozumieją, wiedzą, jak to jest być pod wpływem Rosji, mają doświadczenia PRL-u, bycia pod zaborami. Nikt inny na całym świecie nie rozumie nas tak dobrze.
Ale kulturę polską i ukraińską prezentowaliście szerzej.
DV: Do wybuchu pandemii z Dagadaną odwiedziliśmy 26 państw. Dzięki koncertom, publiczności na całym świecie mogliśmy opowiedzieć o naszych dwóch ciekawych państwach w środku Europy. O naszych krajach, które nie są dobrze znane, ale mają w sobie coś mistycznego i egzotycznego. Przybliżaliśmy Polskę i Ukrainę na arenie międzynarodowej, a w naszych państwach staraliśmy się mówić o tym, co jest ważne w XXI wieku. Nie chcieliśmy skupiać się na trudnych i bolesnych kartach naszej historii, a zbudować nasze relacje na nowo. Chcieliśmy, żeby nasze dzieci żyły we wzajemnym szacunku i żeby były otwarte na inne kultury i na siebie wzajem.
Jak zmieniła się teraz Wasza publiczność?
DG: Częściowo na pewno jest inna. Oczywiście jest nam bardzo miło śpiewać dla ludzi, którzy znają nasze piosenki, nasz zespół i kibicują nam od lat. Teraz wiemy, że na widowni jest dużo nowych odbiorców i jest dla nas niezmiernie ważne, żeby wychodząc z koncertu, każdy uwierzył w to, co płynie ze sceny. Będziemy się starać, żeby było nas coraz więcej. Bo im więcej, tym większa jest szansa na to, że przyjaźń polsko-ukraińska, będzie się pięknie rozwijać. Mamy nadzieję, że język, który wcześniej słyszeliśmy może tylko w jakiejś taksówce czy w sklepie, w momencie kiedy zabrzmi ze sceny, okaże się być dla nas wszystkich czymś przepięknym i zrozumiałym. Ufamy, że ludzie dostrzegą, że stoi za nim piękna, bogata kultura i to nie są jakieś „ruskie” tylko to są dumni Ukraińcy. Życzylibyśmy sobie też tego, żeby język ukraiński śpiewany przez nas ze sceny, inspirował samych Ukraińców. Przede wszystkim tych, którzy nie używali do tej pory tego języka. Chcielibyśmy, żeby się zawstydzili i w końcu zdecydowali się na mówienie w swoim własnym narodowym języku.