Make mama cool again
Są mamami, wszystkie wierzą w siłę siostrzeństwa. Nie uznają tematów tabu, a macierzyństwo nie jest dla nich czarno-białe. Członkinie poznańskiej inicjatywy LOCAL MOMS – Ola Sudolska, Karolina Olszak, Magda Ratajczak i Maja Musznicka opowiadają nam o projekcie, który od roku łączy i wspiera kobiety. Na warsztat bierzemy również obraz współczesnego macierzyństwa.
TEKST: Martyna Pietrzak-Sikorska
ZDJĘCIA: LOCAL MOMS
Dziewczyny z LOCAL MOMS mówią jednym głosem, a jednocześnie otwarcie przyznają, że są różne – bo choć łączą je wspólne wartości, to każda z nich ma inne doświadczenia, inne życiowe priorytety i indywidualny sposób bycia, który przekłada się na ich macierzyństwo. Wszystkie zgodnie przyznają, że nie ma jednej słusznej macierzyńskiej drogi, a każda kobieta sama decyduje o tym, jaką jest albo jaką chce być mamą. Nie oceniają, nie wartościują, nie komentują cudzych wyborów – zamiast tego słuchają i inspirują do działania, stawiają również na rozmowę, dyskusję, wsparcie i szacunek.
Jest nas więcej?
LOCAL MOMS wyrosło ze stworzonej przez Olę inicjatywy LOCAL GIRLS MOVEMENT, która od dwóch lat zrzesza dziewczyny, dba o prawa kobiet i szerzy idee siostrzeńskie. Pomysł na LOCAL MOMS pojawił się w głowie Karoliny, która od jakiegoś czasu była członkinią LGM. – Gdy zobaczyłam, ile się dzieje, ile można zrobić i ile mocy daje tego typu społeczność, to stwierdziłam – sama będąc mamą dwójki dzieci – że nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiego poczucia wspólnoty. Jako mamie bardzo mi tego brakowało i zaczęłam zastanawiać się, jak to możliwe, że w tak dużym mieście czuję się tak samotna, że nie widzę mam podobnych do mnie – takich, które mają podobne rozterki, które czują to, co ja czuję. Poszłam z pomysłem do Oli, przegadałyśmy temat i usłyszałam: let’s do this! – opowiada. Ola przyznaje, że temat, który podjęła Karolina, od zawsze w niej rezonował, miała podobne odczucia i przemyślenia, ale nie miała wokół siebie mam, z którymi mogłaby działać. – Kiedy przyszła do mnie Karolina i opowiedziała o swoim pomyśle, wiedziałam, że to jest to – przyznaje.
Dziewczynom zależało na tym, by za inicjatywą stała kobieca różnorodność, dlatego dołączyła do nich Magda Ratajczak – wówczas świeżo upieczona mama. Po jakimś czasie szeregi LOCAL MOMS zasiliła również Maja Musznicka, która o inicjatywie dowiedziała się, będąc w ciąży. – Gdy Karolina powiedziała mi o LOCAL MOMS, to ja poczułam się tak, jakby ktoś przypłynął mi na ratunek. Miałam poczucie, że nie będę w tym macierzyństwie sama, że obok będą dziewczyny, które czują to, co ja. Na pierwszym spotkaniu byłam krótko po urodzeniu dziecka – wracałam z niego jak na skrzydłach – opowiada z uśmiechem.
Ramię w ramię
Spotkania LOCAL MOMS odbywają się offline w Schronie, w kameralnej i intymnej atmosferze. Dziewczynom zależało na tym, by tematy macierzyńskie „wyprowadzić” z Internetu i social mediów. Chciały dać mamom okazję do wyjścia z domu i budowania nowych relacji. – Naszą ideą było to, by mamy miały czas tylko dla siebie, dla swojego rozwoju. By mogły poznać inne perspektywy, by mogły dowiedzieć się więcej o sobie. To również networking, bo nie oszukujmy się – trudno złapać nowe znajomości, będąc mamą. Zwłaszcza że gdy nią zostajesz, to właściwie nie do końca wiesz, kim jesteś – z jednej strony dawną sobą, a z drugiej – kimś zupełnie nowym. Te spotkania miały to ułatwiać, skracać dystans – opowiada Magda. Wtóruje jej Ola, która dodaje, że internet, choć bywa źródłem wiedzy, nie daje poczucia wspólnoty, które dla mam jest kojące i budujące.
– Tematy, które poruszamy podczas spotkań, są widoczne w sieci. Nam jednak zależy na prawdziwej dyskusji, na budowaniu wspólnoty doświadczeń. Chcemy przyjąć i oswoić wszystkie emocje – również te trudne. Chcemy pokazać, że to normalne, że czujemy się przebodźcowane czy niewystarczająco dobre. Chcemy, by mamy czuły, że nie są same – dodaje.
Karolina podkreśla również to, że spotkania LOCAL MOMS to spotkania o macierzyństwie, ale rozpatrywanym w kontekście mam i kobiet, a nie w kontekście ich dzieci. – Jako mamy konsumujemy mnóstwo treści związanych z dzieckiem. Ciągle coś riserczujemy, coś analizujemy, coś wybieramy, czegoś szukamy – w tym wszystkim brakuje czasu dla siebie. Spotkania offline odrywają nas od tych codziennych bodźców, którymi się napędzamy i karmimy. Przekraczamy próg Schronu, tam nie ma internetu, nie ma zasięgu, światła są przytłumione. Możemy nasze przebodźcowane mózgi i ciała zatrzymać, możemy przez chwilę skupić się na tu i teraz, możemy wejść w głąb siebie – podsumowuje.
Jaka jest dzisiejsza mama?
Dziewczyny uważają, że na to pytanie nie ma jednej dobrej odpowiedzi. Zgodnie podkreślają również to, że obecny w świadomości społecznej wzorzec macierzyństwa jest nieadekwatny do dzisiejszych czasów i wymaga odświeżenia i redefinicji. Dlaczego? Bo dzisiejsze mamy nadal karmione są przestarzałą i utopijną wizją supermatki, która perfekcyjnie dba o dziecko, brawurowo ogarnia codzienność, a przy tym nigdy się nie skarży i zawsze ze wszystkim daje sobie radę. Dzisiejsze mamy tak nie chcą. – Dziewczyny z naszego pokolenia napatrzyły się, jak ich mamy się nadużywają, jak się przemęczają, jak tłumią w sobie emocje. Pamiętam, że sama myślałam, że nie mogę być zmęczona – bo przecież moja mama nigdy mi nie pokazywała, że jest jej ciężko. Czasy się zmieniły, a my od starszych pokoleń nie chcemy słyszeć o tym, że musimy dawać radę, bo przecież mnóstwo kobiet przed nami sobie „jakoś radziło”, i to w gorszych warunkach. Chcemy usłyszeć, że w macierzyństwie może nam być ciężko i że możemy nie dawać sobie rady, bo pewne rzeczy są po prostu trudne – mówi Ola.
– Zależy nam na tym, żeby ten społeczny obraz macierzyństwa normalizować – nie demonizować, ale też nie lukrować i idealizować – dodaje Karolina.
Mama, nie MADKA
Hasło „make mama cool again”, które stworzyła Karolina, stało się swoistym manifestem LOCAL MOMS, zwłaszcza że na przestrzeni ostatnich lat zarówno macierzyństwo, jak i sam wizerunek mamy nie mają zbyt dobrego PR-u. – Jest pełno memów, jest podśmiewanie się, są opowieści o MADKACH, o bąbelkach. Jest wywracanie oczu, gdy wchodzisz z wózkiem do tramwaju, są przytyki o świadczeniu 800+. Mam wrażenie, że w naszym społeczeństwie z jednej strony każdy chce, żeby dzieci było jak najwięcej, a z drugiej strony te dzieci każdemu wszędzie przeszkadzają – mówi Ola.
– Pamiętam, że mimo tego, że wydawało mi się, że nie myślę stereotypami, to gdzieś w głowie miałam taki utarty schemat, że gdy zostajesz mamą, to stajesz się nudna. Siedzisz w domu z dzieckiem i nic ciekawego się nie dzieje. Na spotkaniu LOCAL MOMS spotkałam dziewczyny, które na co dzień łączą różne role, dziewczyny, z którymi mogę porozmawiać na każdy temat. To pokazało mi, że stając się mamą, nadal pozostajesz tą samą osobą, którą byłaś przed urodzeniem dziecka. Lubisz to, co lubiłaś wcześniej, masz te same pasje. Fakt – sporo się zmieniło, weszłaś w nową życiową rolę, która wymaga zdefiniowania siebie na nowo, wymaga połączenia tych wszystkich ról w jedną całość, ale… nie zniknęłaś, nadal jesteś – dodaje Maja.
W LOCAL MOMS nie ma miejsca na stereotypy i szufladkowanie macierzyństwa – dziewczyny wierzą, że każda mama może być sobą i żyć po swojemu, tak jak lubi, bez oglądania się na społecznie przyjęte normy. – Ten społecznie utarty wizerunek matki jest krzywdzący, bo gdy się myśli o macierzyństwie lub gdy się zachodzi w ciążę, to w głowie pojawia się strach i myśl: czy ja będę taka jak inne matki? W sidła tego stereotypu wpadają same kobiety, stawiając siebie nawzajem po przeciwnych stronach barykady – dodaje Karolina. Magda z kolei ze śmiechem przyznaje, że kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, to… w internecie wyszukiwała hasło: mamy, które imprezują.
– Zależy nam na tym, by kobiety w tym wspólnym doświadczaniu bycia mamami były dla siebie wyrozumiałe, by potrafiły się wspierać, a nie rywalizowały ze sobą, oceniały siebie nawzajem czy wytykały sobie nawzajem błędy – zgodnie podsumowują Ola, Karolina, Magda i Maja. Wierzą, że macierzyństwo i siostrzeństwo mogą iść ze sobą w parze.