Witamy w LIPCU! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury e-wydania najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

MY TU JEMY

06.09.2023 12:52:44

Podziel się

Mówi się, że od przybytku głowa nie boli, ale w poznańskim gastro świecie to przysłowie nie ma racji bytu. Tu głowa zdecydowanie może rozboleć – nie tylko od mnogości i różnorodności kulinarnych konceptów, ale również od… dynamiki zmian. Duet MYTUJEMY, czyli Magda Ratajczak i Mateusz Spurtacz, zna temat od podszewki, stale trzyma rękę na pulsie i… raczy nas smakowitymi opowieściami o tym, co w poznańskim gastro piszczy. Bon appetit!

TEKST: Martyna Pietrzak-Sikorska
ZDJĘCIA: MYTUJEMY

Pierwszy post na swoim Instagramie opublikowali ponad 8 lat temu. Bar Metka, którego dotyczył (lokal był wtedy chwilę po „Kuchennych Rewolucjach”) zniknął już z gastronomicznej mapy miasta, a kulinarna rzeczywistość zmieniła się nie do poznania. Dziś stolica Wielkopolski uchodzi za prawdziwą stolicę smaku i raj dla miłośników tego, co pyszne. – W wielu kręgach nasze miasto postrzegane jest jako najbardziej kreatywne, nietuzinkowe i różnorodne, jeśli chodzi o gastronomię i nie ma w tym krzty przesady. Nasza superbogata scena śniadaniowa i kawowa jest po prostu na poziomie europejskim, nie ustępuje kultowym knajpom w Berlinie, Barcelonie czy Lizbonie – mówi Magda.

Przez osiem lat działalności duetu MYTUJEMY poznański rynek gastronomiczny bardzo urósł. Magda i Mateusz opowiadają mi o nim z wypiekami na twarzy. Dowiaduję się od nich, że od tamtego czasu pojawiło się sporo azjatyckich smaków oraz restauracji serwujących kuchnie świata (m.in. etiopską i libańską). Co dalej? Jeszcze większą popularnością cieszą się śniadania, które w kilku lokalach podawane są przez cały dzień, oprócz tego w Poznaniu świetnie przyjął się trend na foodsharing – widać dużą popularność lokali serwujących mniejsze talerzyki idealne do podziału z towarzystwem. Pojawiło się również sporo konceptów oferujących kawę speciality, nie brakuje też rzemieślniczych cukierni serwujących modne wypieki (np. croissant supreme czy jagodzianka de luxe). Dzieje się, co tu dużo mówić.

Wyszło nam na dobre?
W tym, że z biegiem czasu gastro świat się zmienia, nie ma nic dziwnego i nadzwyczajnego – ot, taka kolej rzeczy. Warto jednak zauważyć, że ostatnie lata to również czas ewolucji społecznego postrzegania restauracji – przestały być one wyłącznie miejscem, do którego idzie się zjeść, a stały się ważnym elementem popkultury. Dziś w restauracjach chce się bywać, i to często, zarówno solo, jak i w towarzystwie. Mocny wpływ miała na to pandemia i będący jej pokłosiem lockdown, który udowodnił nam, jak bardzo potrzebujemy restauracji. – Dziś chodzenie po knajpach jest lifestylem, to doświadczenie, które dodaje smaku naszej codzienności. Gdy w czasie pandemii mówiliśmy, że brakuje nam życia, to w większości przypadków brakowało nam długich wieczorów na mieście, pełnych knajp, spotkań przy kawie czy weekendowych śniadań – zauważa Magda.

Kwestia ceny
Oczywiście, inflacja i wzrost cen nie ominęły gastro świata. – Z wychodzeniem do knajp jest jak z kupnem torebki. Możesz kupić ją w sieciówce lub u Louis Vuitton – mówi Mateusz. Widać, że tą zasadą kierują się podczas dobierania knajp, które odwiedzają. Na ich profilu króluje różnorodność. Tańsze i swojskie opcje przeplatają się z fine diningowymi propozycjami – mamy zarówno relację z restauracji MUGA, jak i z ratajskiego baru mlecznego Rzepicha.

Moi rozmówcy zgodnie jednak zauważają, że w tym sezonie faktycznie widać dużo większe zainteresowanie tańszymi opcjami: obiadami domowymi i lunchami dnia w dobrych cenach. Czy to oznacza, że ruch w poznańskim gastro maleje? Nic z tych rzeczy. – Nie można powiedzieć, że tego ruchu nie ma. Spróbujcie znaleźć wolny stolik w weekendowy poranek w którejś ze śniadaniowni albo wieczorem zdobyć stolik w Twojej Winie czy w Sanszajn. To zainteresowanie, mimo wszystko, naprawdę cały czas rośnie – komentują.

Co nas kręci?
Kiedy pytam moich rozmówców, co najbardziej lubią poznaniacy, Ci bez wahania, niemalże równocześnie, odpowiadają, że mieszkańców miasta najbardziej kręcą… nowości. Oprócz tego lubią odkrywać mało znane miejsca, podobają im się również dodatkowe atrakcje dookoła lokalu. – Takim ostatnim hitem jest De Nata, mały lokal na Wawrzyniaka, który łączy kilka wartości, które są najistotniejsze dla poznaniaków. Mamy tu wspomnienie z podróży, coś niedostępnego wcześniej, a dodatkowo wszystko obudowane jest w taki bardzo spójny, estetyczny i prosty koncept – komentują oboje. Oprócz tego poznaniacy cenią sobie tradycje i lokalność, na co najlepszym dowodem jest wielki boom wokół kultowego baru Kociak.

Ile gwiazdek?
W ostatnim czasie poznański gastro świat zelektryzowała informacja o przyznanych gwiazdkach i rekomendacjach Przewodnika Michelin. Magda i Mateusz bardzo doceniają to, że inspektorzy postawili na różnorodność w wyróżnionych lokalach.
– To jest bardzo fajne, to superwyróżnienie, ale nasi czytelnicy raczej będą to traktować jako ciekawostkę na specjalną okazję, na prezent, na coś wyjątkowego. My jednak jesteśmy bliżej takiej codziennej gastronomii – dodają. I bardzo dobrze – w końcu dobre jedzenie nie wymaga wielkich okazji. Mniam!