Najnowszy numer SUKCESU już dostępny 🌞 Sukces po poznańsku to najpopularniejszy magazyn lifestylowy o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Od Druidów do opłatka – podróż do źródeł polskich tradycji świątecznych

Podziel się

W świecie pędzącym na złamanie karku polska Wigilia i Boże Narodzenie stanowią rzadki, luksusowy przystanek – moment głębokiego spowolnienia i zanurzenia w estetykę symboli. To nie jest po prostu grudniowa data; to starannie skonstruowany rytuał, którego korzenie sięgają prastarych wierzeń, przełożonych następnie na język chrześcijańskiej nadziei.

 

TEKST: Elżbieta Podolska, ZDJĘCIA: Stock Adobe

 

Święta w Polsce to coś więcej niż piękne dekoracje i dwanaście dań. To swoisty kod kulturowy, ukryty w najdrobniejszych gestach: w migoczącej lampce w oknie, źdźble siana pod obrusem czy uścisku dłoni przy opłatku. Dopiero świadome rozszyfrowanie tych historycznych warstw symboliki pozwala w pełni docenić unikatowy, niemal mistyczny wymiar naszego świętowania. To właśnie ta autentyczna głębia tradycji, a nie tylko migoczące światła centrów handlowych, jest prawdziwym luksusem Bożego Narodzenia.

Antidotum na mrok

Jeśli istnieje jeden, kluczowy element świąt, to jest nim światło. Zanim pojawiły się elektryczne lampki LED, świece, pochodnie i ogień w palenisku były najważniejszymi aktorami w zimowym dramacie. Ta fascynacja światłem ma korzenie w głębokiej psychologii strachu przed najdłuższą nocą w roku. W czasach, gdy cywilizacja była bardziej zależna od natury, przesilenie zimowe (ok. 21 grudnia) oznaczało realne zagrożenie – głód, mróz i symboliczna śmierć wegetacji. Pogańskie rytuały, takie jak rzymskie Saturnalia czy germańskie święto Jul, polegające na paleniu olbrzymich ognisk wokół wiecznie zielonych drzew, miały charakter magiczny. Były to rytuały gwarantujące, że Słońce, nasz życiodajny pan, zwycięży mrok. To niezachwiana wiara w kosmiczną cykliczność i pewność odrodzenia.

Chrześcijaństwo, z właściwym sobie geniuszem adaptacji, nie zwalczyło tego pierwotnego lęku, ale nadało mu nowy sens. Datę narodzin Chrystusa celowo ustalono w pobliżu przesilenia, interpretując pogańskie zwycięstwo słońca jako przyjście „Światłości Świata” (Lumen Mundi). W ten sposób każda zapalona w grudniu świeca przenosi nasz pierwotny lęk w sferę nadziei, zbawienia i wewnętrznego ciepła.

Pierwsza Gwiazdka

W Polsce ten symbolizm kumuluje się w geście wypatrywania Pierwszej Gwiazdki. To dużo więcej niż tylko sygnał do rozpoczęcia uczty. To rodzinny, wymuszony akt skupienia, który uczy nas cierpliwości. Nawiązuje do Drogi Mędrców, którzy musieli mieć przewodnictwo, by osiągnąć cel. W dobie natychmiastowej gratyfikacji ten moment nakazuje nam zatrzymać się i czekać razem. Każdy migoczący punkt światła w grudniowym oknie, czy to tradycyjny lampion, czy nowoczesne lampki, przypomina: nawet w najgęstszym mroku obietnica światła wciąż trwa.

 

Magia wiecznej zieleni

Choinka, choć wydaje się odwieczna, jest symbolem w polskiej tradycji stosunkowo młodym (przywędrowała z Niemiec na przełomie XVIII i XIX w.), zastępując lokalne ozdoby jak podłaźniczka (dekoracyjna gałąź wieszana u sufitu). Dla starożytnych kultur wiecznie zielone drzewo (świerk, jodła) było czczone jako potężny symbol siły witalnej, zdrowia i ciągłości życia – jako jedyne nie poddawało się zimowej śmierci. Kościół włączył je do swojej symboliki, reinterpretując jako biblijne Drzewo Życia z Raju, z którego płynie wszelka łaska.

Sam proces ubierania drzewka jest jednym z najbardziej emocjonalnych i integracyjnych rytuałów rodzinnych. Każda ozdoba na gałązkach to zaszyfrowana wiadomość, którą warto odczytać:

Bombki: Początkowo wieszano na choince prawdziwe jabłka, jako symboliczne przypomnienie Grzechu Pierworodnego (owocu z Drzewa Poznania Dobra i Zła). Szklane kule, które je zastąpiły (początki ich produkcji datuje się na 1847 r. Pierwsze bombki zostały wykonane w mieście Lauscha w Niemczech przez Hansa Greinera. Według legendy rozpoczął on tworzenie szklanych wydmuszek do udekorowania choinki, gdyż nie stać go było na typowe wówczas dekoracje, czyli orzechy, jabłka czy cukierki.), symbolizują łaski Boże i zbawienie. Współcześnie kolorystyka ma wymiar lifestylowy:

  • złoto przyciąga obfitość i mądrość;
  • czerwień oznacza miłość i królewską dostojność;
  • srebro wnosi spokój i czystość;
  • okrągły kształt to oczywiście harmonia i nieskończoność.

Łańcuchy: Symbolika jest dwoista. Z jednej strony są pamiątką węża kusiciela z Edenu, ale w tradycji ludowej oznaczają przede wszystkim siłę więzi rodzinnych, które splatają i trzymają dom w całości. Długi łańcuch wróżył długowieczność domowników.

Dzwonki: Ich dźwięk to radosna wieść o narodzinach Zbawiciela, ale w starych wierzeniach hałas miał też funkcję apotropeiczną – miał odpędzać złe duchy i demony z domu.

Pierniki i cukierki: Oprócz oczywistego dostatku, pierniki wycinane w kształty zwierząt i ludzi miały zapewnić płodność i zdrowie w gospodarstwie i rodzinie. Zjedzenie słodyczy miało z kolei „osłodzić” trudy nadchodzącego roku.

 

Rytuał pojednania

Jeśli szukamy symbolu, który czyni polskie święta absolutnie unikatowymi na skalę globalną, to jest nim opłatek. Ten skromny, przaśny kawałek chleba z mąki i wody to serce Wigilii i jej emocjonalna kulminacja. Rytuał ten wywodzi się z wczesnochrześcijańskiej tradycji eulogii – poświęconych chlebów, którymi dzielono się na znak agape, czyli miłości i duchowej wspólnoty. Nie był to chleb eucharystyczny, lecz symbol braterskiej jedności. Łamanie się opłatkiem jest rytuałem oczyszczenia. Zanim rodzina zasiądzie do wspólnej uczty, musi dokonać emocjonalnej deklaracji: patrząc sobie w oczy, składa się spersonalizowane życzenia, które są jednocześnie deklaracją miłości i oficjalnym aktem przebaczenia. To konieczny warunek do rozpoczęcia świąt. Symbolicznym przesłaniem jest gotowość do dzielenia się „chlebem codziennym” – owocami pracy i życia – z każdym członkiem rodziny. Ten gest, wymuszający intymną i szczerą konfrontację, jest potężnym narzędziem naprawiania relacji. Opłatek uczy nas, że świąteczna radość nie może istnieć bez pokoju w sercu i w domu. To luksus autentycznej relacji, który możemy sobie podarować tylko raz w roku.

Stół pełen historii

Wigilia jest celebracją kontrastu: prostoty miejsca narodzin Chrystusa ze szlachetną nadzieją na przyszłą obfitość. Sianko pod obrusem to nawiązanie do ubóstwa żłóbka i pokory. Ale w tradycji ludowej miało też wymiar magiczny – miało zapewnić urodzaj i dostatek w gospodarstwie. Zwyczaj wyciągania długiego źdźbła, które wróżyło szczęście i powodzenie finansowe, jest tego najlepszym przykładem. Dziś to nasz symboliczny powrót do natury i do korzeni.

Dodatkowe nakrycie to fundamentalny wyraz polskiej gościnności i empatii. To gotowość do przyjęcia niespodziewanego, zabłąkanego wędrowca (nawiązanie do braku schronienia dla Świętej Rodziny). Współcześnie to również symbol pamięci – o tych, którzy odeszli, i o tych, którzy są samotni. To przypomnienie o odpowiedzialności za Innego.

Liczba dań na stole wigilijnym jest kluczowa. Tradycyjna dwunastka symbolizuje dwunastu apostołów oraz dwanaście miesięcy w roku. Ma za zadanie zapewnić ciągłość obfitości, dobrobytu i powodzenia przez cały kolejny cykl kalendarzowy. Najważniejsze jest, by spróbować choć trochę każdego dania, by magia obfitości zadziałała. Polska literatura kulinarna, sięgająca klasyków takich jak Lemnis i Vitry, rzuca światło na zasady wigilijnego stołu. Istniał zwyczaj, zgodnie z którym liczba osób zasiadających do wieczerzy powinna być parzysta. Więcej emocji budziła kwestia liczby potraw, co do której nie ma pełnej historycznej zgodności. Choć najbardziej znana jest tradycja dwunastu dań dawne źródła podkreślają, że często obowiązywała zasada nieparzystości:

  • 13 dań – u magnatów (stanowiło to górną granicę obfitości),
  • 11 dań – u szlachty,
  • 9 dań – u zamożnego mieszczaństwa.

Ciekawą furtkę dla smakoszy znalazł książę J.O. Radziwiłł, który uważał, że można spróbować wszystkich ryb, licząc je jako jedno danie! Ważne było więc nie tyle matematyczne wyliczenie, co zapewnienie obfitości i różnorodności.

Wśród potraw kluczowe są te z najmocniejszym ładunkiem symbolicznym. Ryby to najstarszy symbol chrześcijaństwa i odrodzenia. Spożywanie ryb (w tym karpia, który spopularyzował się po II wojnie światowej jako danie „dostępne”) ma zapewnić siłę witalną, płodność i błogosławieństwo. Wcześniej na stoły trafiały przeróżne ryby słodkowodne w zależności od zasobności portfela. Były liny, szczupaki, sandacze, karasie, okonie, a nawet płotki i solone śledzie prosto z beczki. W wielu krajach Europy dostrzegano wówczas, że Polacy w swojej kuchni cenią ryby i potrafią je przygotować na wiele sposobów, o czym świadczy już pierwsza książka kucharska w języku polskim „Compendium ferculorum, albo zebranie potraw” wydana w 1682 roku.

Mak od wieków symbolizuje pomyślność, bogactwo i płodność. Potrawy z makiem (kutia, makowiec, makiełki, makaron z makiem, zupa makowa, sos makowy) mają magicznie przyciągać dostatek materialny i duchowy.

Grzyby w tradycjach ludowych były łączone ze szczęściem i dostatkiem oraz wiarą w siły natury. Zupa grzybowa, nadzienie do uszek, kapusta z grzybami są więc formą prośby o dary lasu i zdrowie. Kapusta to symbol życiodajnej siły i długowieczności, a groch (podobnie jak mak) – płodności i urodzaju. Spożywanie ich razem to podstawa stabilności i zdrowia na nowy rok.

Pocałunek pod wiecznością

Jemioła, choć element przejęty z Zachodu, ma symbolikę sięgającą celtyckich druidów, którzy uważali ją za roślinę świętą. Jej zdolność do zachowania zieleni i kwitnienia w środku zimy uczyniła ją darem bogów, symbolem życia, płodności i wieczności. Wieszana nad wejściem, miała chronić dom od nieszczęść i złych duchów. Rytuał całowania się pod nią, popularny w Anglii i Skandynawii, jest naszą gwarancją długiego i trwałego związku. To symbol łączący pradawny kult natury z romantycznymi obietnicami. Co ważne: zasuszonej jemioły nie wolno wyrzucać – powinna wisieć do następnej Wigilii, by zapewnić ciągłość szczęścia i miłości.

Melodie historii

Świątecznej symbolice materialnej towarzyszy duchowa otoczka dźwiękowa. Kolędy i pastorałki to pieśni będące skarbnicą polskiej kultury ludowej. Najstarsze, jak „Zdrów bądź, królu anielski”, sięgają XV wieku. Początkowo miały niewiele wspólnego z Bożym Narodzeniem. Stanowiły po prostu wesołe pieśni noworoczne, wywodzące się z tradycji ludowych. Tradycja świątecznego śpiewu i odwiedzin ma korzenie głębsze, niż mogłoby się wydawać. Zwyczaje bożonarodzeniowe, które z czasem przeniknęły do kolęd, czerpały obficie z obrzędów rzymskich – w tym ze starożytnego kolędowania. Polegało ono na odwiedzaniu bliskich i obdarowywaniu ich podarunkami z okazji rozpoczęcia Nowego Roku. Z biegiem czasu, w miarę rozwoju chrześcijaństwa, te świeckie praktyki ewoluowały w śpiewane, najczęściej po łacinie, pieśni obrzędowe. Choć ich treść zaczęła nawiązywać do Ewangelii, początkowo nie były to utwory ściśle skoncentrowane na tematyce narodzin Chrystusa. Śpiewanie kolęd w rodzinnym gronie to dzisiaj akt trwania przy tradycji, mający ogromne znaczenie integracyjne i emocjonalne.

Pasterka – uroczysta msza święta tradycyjnie odprawiana o północy – to punkt kulminacyjny – zamyka czas oczekiwania (Adwentu) i rozpoczyna okres Bożego Narodzenia. Symbolizuje czuwanie pasterzy, którzy jako pierwsi oddali hołd. Jej nocny charakter idealnie domyka pierwotną symbolikę światła rozpraszającego mrok.

Luksus, który trwa

Boże Narodzenie to fascynujący konglomerat symboli, w którym chrześcijańska wiara, pradawne wierzenia ludowe i współczesna estetyka splotły się w bogaty, jednolity rytuał. W epoce cyfrowej i konsumpcjonizmu, tradycja staje się luksusem – luksusem autentycznej obecności, namacalnego doświadczenia i historycznej ciągłości. Zrozumienie głębi i historii każdego symbolu – od opłatka narzucającego konieczność pojednania, przez choinkę symbolizującą życie, po światło niosące niegasnącą nadzieję – pozwala na świadome i pełne przeżywanie tych dni. To czas, by odłożyć to, co efemeryczne, i skupić się na tym, co jest trwałe i symboliczne. To jest nasza polska definicja świątecznego luksusu.