Najnowszy numer SUKCESU już dostępny 🌞 Sukces po poznańsku to najpopularniejszy magazyn lifestylowy o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Okna z widokiem na świat

Podziel się

„Okna z widokiem na świat. Hotel Merkury w Poznaniu i luksus w PRL” to pierwsza publikacja historyczki sztuki Mai Krasickiej, w której autorka prezentuje funkcjonowanie hotelu w okresie PRL-u przez pryzmat wnętrz i wystroju. Pokazuje ówczesne życie hotelu z perspektywy kelnerek, pracownic recepcji czy ekspedientek hotelowego Pewexu. Zaprasza czytelników w podróż po zakamarkach hotelu Merkury i pokazuje, jak bardzo historia tego miejsca jest nadal żywa w oczach poznaniaków.

 

ROZMAWIA: Dominika Job
ZDJĘCIA: Grzegorz Dembiński, WM Posnania

[Współpraca reklamowa]


Skąd pomysł na publikację monografii ikonicznego dla Poznania i Polski hotelu Merkury?

Maja Krasicka: O hotelu Merkury pisałam pracę magisterską i mój promotor, prof. Piotr Korduba, podsunął pomysł, aby opracować to w formie książki. Wydawnictwo Miejskie Posnania wyraziło zainteresowanie, więc zaczęłam pracę nad tym projektem. Tak się złożyło, że w tym roku hotel Merkury obchodzi swoje 60-lecie, dlatego też zdecydował się na dofinansowanie wydania i zaangażował się w pracę nad publikacją. Jestem historyczką sztuki, dlatego też piszę o hotelu przez pryzmat wnętrz i wystroju, jednak dzięki rozmowom z byłymi pracownikami Merkurego mogłam opowiedzieć również o życiu, jakie się toczyło tam w okresie PRL-u.

Trudno było zebrać materiały?

Ogromne wsparcie uzyskałam od pani Barbary Kuleszy – przewodniczącej związku zawodowego pracowników hotelarstwa, która dawniej pracowała też w Merkurym jako recepcjonistka. Poświęciła mi mnóstwo czasu przy tym projekcie – zapoznała z byłymi pracownikami, ale też razem ze mną przeczesała archiwa i pomogła mi poszukać tego, co było interesujące w kontekście mojej pracy. W archiwum hotelu dotarłam nie tylko do projektów architektury, ale też wnętrz i mebli – to było dla mnie bardzo istotne, ponieważ na etapie pisania magisterki miałam dostęp wyłącznie do projektów architektury, które są przechowywane w Urzędzie Miasta w Poznaniu.

Czego dowiadujemy się o hotelu z perspektywy byłych pracowników?

Kiedy rozpoczynałam z nimi rozmowy, miałam na celu głównie zgromadzenie informacji o wnętrzach. Na tamtym etapie niewiele o nich wiedziałam, ponieważ na projekty natrafiłam dopiero później. Rozmowy sprawiły, że zaczęłam tak naprawdę czuć to miejsce, rozumieć, jak funkcjonowała hotelowa przestrzeń. Panie pracujące w recepcji opowiadały mi np. o tym, jak zdarzało im się biec do restauracji czy kawiarni w poszukiwaniu gościa, który zamówił rozmowę telefoniczną. Na rozmowy trzeba było czekać godzinami, więc goście czekali właśnie np. w restauracji. Rozmowa była już na linii, każda minuta była cenna. Wyobrażając sobie ten bieg przez hotel, mogłam zrozumieć, jak wnętrza hotelu funkcjonowały na co dzień.

Zaintrygował mnie spis treści, np. „Pokój 127” albo „Róże z łososia…”.

Pokój nr 127 był szczególny w hotelu, ponieważ był na stałe zarezerwowany dla bardzo określonych gości, tzn. pracowników służb bezpieczeństwa. Historia Merkurego w PRL-u jest ściśle związana z realiami tego czasu i hotele były wówczas również przestrzenią inwigilacji – nie tylko goszczenia zagranicznych turystów, ale też ich kontroli. W każdym ówczesnym hotelu był taki pokój. Natomiast przykład dania z łososia pokazuje, jak złożonym i bogatym organizmem był hotel w tamtym czasie – miał własną wędzarnię, produkował samodzielnie wodę i napoje gazowane, a nawet miał własną wytwórnię lodów. Wszystko było wyrabiane na miejscu.

Jakie było znaczenie hotelu dla poznaniaków w tamtym czasie?

Hotel był zbudowany z myślą o gościach zagranicznych, ale dla nich był jednym z wielu hoteli o podobnym standardzie. Dla poznaniaków natomiast był miejscem wyjątkowym – miejscem niespotykanego nigdzie w mieście luksusu. Był miejscem, gdzie dostępne były towary, jakich nie można było wówczas dostać w sklepach. Z uwagi na samą obecność gości z zagranicy był taką namiastką wyjazdu z Polski, co dla wielu osób było czymś praktycznie nieosiągalnym. Hotel budował wyobrażenie o świecie za żelazną kurtyną.

 

Jak Pani myśli, jak poznaniacy dzisiaj oceniają hotel Merkury?

Prowadząc badania nad hotelem, sporo czasu spędziłam w tamtejszej kawiarni i byłam zaskoczona, jak wielu poznaniaków do niej przychodzi. Wielu z nich to stali klienci, którzy bywają tam jeszcze od czasów PRL-u. Dla wielu osób to nadal istotne miejsce, mimo że hotel uległ znaczącej przebudowie, również z zewnątrz. Kultowa szachownicowa fasada została unowocześniona do tego, co było modne na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, więc na pierwszy rzut oka trudno nawet przyporządkować hotel do epoki, w której powstał. Choć niewątpliwie Merkury jest ikoną poznańskiego modernizmu, niełatwo go wcale z modernizmem skojarzyć.
Każdemu, kto chciałby docenić ten projekt, zrozumieć jego wartość, polecam, aby wybrał się do hotelu i do dawnego holu restauracyjnego, gdzie wciąż znajdują się spiralne schody zaprojektowane przez Jana Cieślińskiego, a także ceramiczna ściana zaprojektowana przez Andrzeja Matuszewskiego. Te dwa obiekty zestawione ze sobą w otoczeniu przeszklonych ścian nadal robią świetne wrażenie i pozwalają wyobrazić sobie, jakie wrażenie robiła ta przestrzeń w oryginalnej wersji.

Czy planuje Pani kolejne publikacje?

Obecnie skończyłam drugi rok szkoły doktorskiej na UAM i pod opieką Piotra Korduby zajmuję się całościowo fenomenem orbisowskiego hotelu w okresie PRL-u. Mam oczywiście w planach kolejne publikacje.