Najnowszy numer SUKCESU już dostępny 🌞 Sukces po poznańsku to najpopularniejszy magazyn lifestylowy o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Podsumowania inne niż zwykle

Podziel się

Jest taki specyficzny moment pod koniec grudnia. Ten tuż po świątecznym rozgardiaszu, a jeszcze przed głośnym odliczaniem do północy. Czas zawieszony w powietrzu, gęsty od zapachu cynamonu, świerku i… oczekiwań. To właśnie wtedy, w tej ciszy, zaczyna się w naszych głowach prywatny seans filmowy pod tytułem „Mój Rok". A dla nas, osób o wrażliwszych sercach i umysłach, ten seans bywa niezwykle intensywnym przeżyciem.

 

TEKST: Elżbieta Ignacionek, ZDJECIA: Adobe Stock

 

Zewsząd bombardują nas hasła o podsumowaniach. Magazyny, media społecznościowe, a nawet rozmowy przy kawie – wszystko zdaje się krzyczeć: „Sprawdź! Oceń! Co osiągnąłeś? Czy to był dobry rok?”. I tak siadamy z tym naszym wewnętrznym, surowym recenzentem, który z zapałem godnym lepszej sprawy wyciąga czerwony ołówek. Podkreśla każdą chwilę zwątpienia, każdą sytuację, w której zabrakło nam sił, każdą obietnicę daną sobie w styczniu, która gdzieś po drodze rozpłynęła się w natłoku spraw.

A gdyby tak w tym roku zrobić inaczej? Gdyby zamiast surowej lustracji, zafundować sobie rytuał? Rytuał zamykania roku pełen czułości, zrozumienia i łagodności. Nie po to, by wystawić sobie ocenę, ale by pożegnać stary rozdział z wdzięcznością i spokojem, robiąc miejsce na to, co ma nadejść. Bez poczucia winy. Bez wyrzutów sumienia. Z głębokim przekonaniem, że byliśmy wystarczający w każdej sekundzie minionych dwunastu miesięcy.

Dlaczego grudzień uruchamia mechanizm samooskarżania?

Koniec roku to społecznie ustanowiony moment „podsumowania”. W mediach pojawiają się rankingi, zestawienia, listy osiągnięć. Influencerzy chwalą się sukcesami, znajomi publikują roczne fotomontaże pełne uśmiechów i egzotycznych podróży. Wszędzie wokół słychać pytanie: „A Ty co osiągnąłeś w tym roku?”.

To pytanie niesie ze sobą ukryte założenie: rok ma wartość tylko wtedy, gdy coś w nim osiągnąłeś. Coś mierzalnego, widocznego, godnego pokazania. Dla osoby wysoko wrażliwej, która i tak ma tendencję do nadmiernej samooceny, ten społeczny przekaz może być druzgocący. Bo wrażliwy umysł nie tylko odbiera te komunikaty – on je internalizuje, mnoży, pogłębia.

Co właściwie znaczy „udany rok”?

Zanim w ogóle zaczniesz podsumowywać, warto zadać sobie fundamentalne pytanie: według jakich kryteriów oceniasz rok? Czyje standardy stosujesz? Bo często okazuje się, że rozliczamy się nie z własnych celów, lecz z wyobrażeń narzuconych przez otoczenie, kulturę, media społecznościowe.

„Udany rok” w dominującym społecznym dyskursie to rok pełen osiągnięć, zmian, postępu. Awans w pracy, nowa relacja, podróże, zakup mieszkania, spektakularne zmiany. Ale co, jeśli Twój rok był po prostu zwykłym rokiem? Bez większych osiągnięć? Albo rokiem przetrwania? Rokiem, w którym zmagałeś się z kryzysem zdrowotnym, trudnościami w rodzinie, wypaleniem zawodowym?

Dla osób wysoko wrażliwych przetrwanie w świecie, który często jest za głośny, za szybki, za intensywny, to rzeczywisty sukces. Ale ten sukces nie jest mierzalny, nie da się go opublikować na Instagramie, nie zmieści się w sylwestrowej rozmowie przy lampce wina. Dlatego go pomijamy. A powinniśmy go celebrować.

Może Twój rok był rokiem, w którym nauczyłeś się stawiać granice. Nie wziąłeś tego dodatkowego projektu, który by Cię wykończył. Powiedziałeś „nie” rodzicowi, który zawsze oczekiwał bezwarunkowego posłuszeństwa. To gigantyczna zmiana – ale niewidoczna dla kogoś z zewnątrz. A może to był rok, w którym zacząłeś zauważać swoje wzorce. Zrozumiałeś, dlaczego zawsze bierzesz na siebie za dużo. Dostrzegłeś, skąd bierze się Twój perfekcjonizm. Żadnego spektakularnego przełomu, żadnej transformacji – ale fundamentalna praca wewnętrzna, która kiedyś zaowocuje.

Udany rok to nie jest rok pełen osiągnięć. Udany rok to rok, w którym byłeś ze sobą – nawet jeśli czasami było Ci ze sobą trudno.

 

Przeżycia zamiast osiągnięć

Gdy zaczynasz myśleć o zamknięciu roku, zamiast pytać „Co osiągnąłem?”, spróbuj zapytać: „Co przeżyłem?”. To łagodna, ale fundamentalna zmiana perspektywy. Osiągnięcia są zewnętrzne, mierzalne, porównywalne. Przeżycia są wewnętrzne, subiektywne, Twoje.

Co Cię poruszyło w tym roku? Które rozmowy zostały z Tobą na długo? Jakie książki, filmy, spotkania wpłynęły na Twój sposób myślenia? Które momenty sprawiły, że poczułeś się żywy – nawet jeśli nie były przyjemne, nawet jeśli były bolesne?

Dla osoby wysoko wrażliwej te pytania otwierają zupełnie inną przestrzeń. Bo wrażliwość to nie tylko wyzwanie – to także dar głębokiego przeżywania. Być może w tym roku przeżyłeś rzeczy, których inni nawet nie zauważyli. Zobaczyłeś piękno w drobnych chwilach – w porannym świetle na ścianie, w uśmiechu obcego człowieka w autobusie, w smaku kawy, którą piłeś sam. To nie są osiągnięcia w tradycyjnym sensie, ale to jest życie. Prawdziwe, autentyczne, Twoje.

Możesz też zapytać: „Czego się o sobie dowiedziałem?" Może odkryłeś, że jesteś silniejszy niż myślałeś. Albo bardziej wrażliwy – i to wcale nie jest słabość. Może zrozumiałeś, że potrzebujesz więcej samotności niż większość ludzi. Albo że Twoja empatia, choć czasem bolesna, jest darem dla ludzi wokół Ciebie.

Stwórz sobie przestrzeń na rytuał

Zacznij od stworzenia sobie swojego miejsca. Miejsca tylko dla Ciebie, w którym poczujesz się bezpiecznie i swobodnie. Może to będzie Twój ulubiony fotel, miękki koc i kubek parującej herbaty w dłoniach. Może kącik w pokoju, gdzie światło lampy tworzy ciepłą, bursztynową plamę, a widok za oknem uspokaja. A może to po prostu chwila w wannie, w otoczeniu piany i zapachu olejków. Wyłącz telefon, poproś domowników o spokój dla siebie. To Twój święty moment. Pozwól, by umysł zwolnił. Weź kilka głębokich, powolnych oddechów, z każdym wydechem uwalniając napięcie z barków, z karku, ze szczęki.

Zamknięcie roku nie musi być spontaniczne ani przypadkowe. Możesz stworzyć sobie przestrzeń i czas na to, by zrobić to świadomie. Rytuał to nie wymyślna ceremonia – to po prostu celowe, uważne działanie, które nadaje znaczenie temu, co robisz.

Kiedy poczujesz, że zgiełk dnia codziennego nieco ucichł, nie sięgaj od razu po notes i długopis. Zamiast tego, zamknij oczy i pozwól, by wspomnienia zaczęły swobodnie przypływać. Nie próbuj ich porządkować, kategoryzować. Pozwól im być jak liście niesione przez łagodny nurt rzeki.

Zaproś jasne i trudne chwile

Najpierw zaproś te jasne, ciepłe chwile. Spróbuj poczuć je na nowo wszystkimi zmysłami. Jaki smak miała ta pierwsza, dojrzała truskawka zjedzona w czerwcu? Jakie ciepło rozlało się po Twoim ciele, gdy ktoś bliski przytulił Cię w chwili, gdy tego najbardziej potrzebowałeś? Jak brzmiał śmiech przyjaciela podczas długiej, letniej rozmowy? Przypomnij sobie ten moment, gdy promień słońca padł na Twoją twarz dokładnie pod takim kątem, że poczułeś czystą, niczym niezmąconą radość istnienia.

To nie muszą być wielkie, spektakularne wydarzenia. Nasza wrażliwość to dar, który pozwala nam odnajdywać magię w drobiazgach – w melodii piosenki usłyszanej w radiu, w zdaniu przeczytanym w książce, w poczuciu dumy po wykonaniu trudnego, ale satysfakcjonującego zadania. Zbieraj te momenty jak świetliki do słoika. Niech ich blask rozświetli Twoje wnętrze.

A potem, z tą samą delikatnością, pozwól sobie spojrzeć na te trudniejsze chwile. Na te fragmenty roku, które miały kolor szarości, burzowych chmur. Na momenty, gdy czułeś się przytłoczony, zagubiony, niewystarczający. Gdy świat zdawał się zbyt głośny, zbyt szybki, zbyt wymagający. Nie odpychaj tych wspomnień. Zamiast tego, spójrz na osobę, którą wtedy byłeś, z największą możliwą czułością. Jak na przyjaciela, który przechodzi przez trudny czas.

Zobacz, jak bardzo się starałeś. Zobacz, z jakimi emocjami się mierzyłeś. Pamiętaj, że w każdej chwili robiłeś wszystko, co w Twojej mocy, dysponując wiedzą, siłą i zasobami, które wtedy miałeś. Nasz wewnętrzny krytyk lubi podsuwać nam scenariusze „co by było, gdyby…”. Gdybym był bardziej asertywny, gdybym więcej pracował, gdybym inaczej zareagował. To pułapka. Prawda jest taka, że nie mogłeś postąpić inaczej, bo byłeś inną osobą, w innych okolicznościach. Uznaj swój wysiłek. Uznaj swoje zmęczenie. I zamiast się obwiniać, przytul w myślach tę wersję siebie i szepnij jej: „Dałeś radę. To było trudne, ale przetrwałeś. Jestem z Ciebie dumny”.

Mądrość ukryta w trudnościach

Teraz spójrz na te trudne doświadczenia z innej perspektywy. Co Ci dały? Jaką cichą mądrość z nich wyniosłeś? Może ten okres wypalenia zawodowego był bolesnym, ale koniecznym sygnałem, że musisz lepiej zadbać o swoje granice? Może poczucie samotności pchnęło Cię do poszukiwania głębszych, bardziej autentycznych relacji? Może porażka, która tak bolała, otworzyła drzwi, o których istnieniu nawet nie wiedziałeś?

Często to właśnie w pęknięciach, w niedoskonałościach, kryje się największy potencjał do wzrostu. To tam uczymy się odporności, empatii i, co najważniejsze, współczucia dla samych siebie.

Pomyśl o minionym roku jak o gobelinie, który utkałeś. Są w nim nici błyszczące, złote i jedwabne – to Twoje radości, sukcesy, chwile uniesień. Ale są też nici szorstkie, wełniane, w kolorach ziemi i nocy – to Twoje smutki, lęki i wyzwania. Surowy sędzia kazałby Ci wypruć te ciemne nitki. Ale czy gobelin nie straciłby wtedy swojej głębi? Swojej historii? Swojego charakteru? To właśnie splot wszystkich tych nici – jasnych i ciemnych, gładkich i szorstkich – tworzy unikalne, niepowtarzalne dzieło sztuki, jakim jest Twoje życie. Przyjmij je w całości.

Akceptacja tego, czego nie było

Najtrudniejsza część zamykania roku to pogodzenie się z tym, czego nie zrobiłeś. Z projektami, które nie ruszyły. Z relacjami, które się nie ułożyły. Z postanowieniami, które sobie postawiłeś, ale ich nie zrealizowałeś.

To szczególnie bolesne dla osób wrażliwych, bo mamy tendencję do idealizowania. Wyobrażaliśmy sobie rok pełen transformacji, spokoju, rozwoju. A był rok pełen zwykłego życia – z dobrymi i złymi dniami, z małymi krokami do przodu i krokami w tył, z chaosem i próbami odnalezienia się w tym chaosie.

Akceptacja nie oznacza rezygnacji. Nie oznacza też, że nie możesz chcieć czegoś więcej. Akceptacja to po prostu przyznanie: „Tak było. I mogło być tylko tak, jak było – biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, możliwości, ograniczenia”. To nie jest fatalizm. To realizm. I jednocześnie łagodność.

Symboliczne pożegnanie

Na koniec tego rytuału zrób coś symbolicznego, by pożegnać to, co już Ci nie służy. Wszystkie te żale, poczucie winy, rozczarowania. Możesz zapisać je na małej kartce, a potem spalić ją w bezpiecznym miejscu, obserwując, jak dym unosi je ku niebu. Możesz wyjść na spacer i z każdym krokiem wyobrażać sobie, jak zostawiasz za sobą ten ciężar. A możesz po prostu wziąć głęboki wdech, a z wydechem świadomie „wypuścić” z siebie te emocje, wyobrażając sobie, że rozpuszczają się w powietrzu. To nie magia, ale akt świadomego uwolnienia. Akt wybaczenia sobie.

Wdzięczność bez wymuszania

W ostatnich latach popularny stał się koncept „listy wdzięczności” na koniec roku. I choć idea jest piękna, dla wielu osób wysoko wrażliwych może być pułapką. Bo gdy czujesz się naprawdę źle, gdy rok był trudny, wymuszanie na sobie wdzięczności może prowadzić do jeszcze większego poczucia winy. „Powinienem być wdzięczny, ale nie potrafię. To znaczy, że jestem niewdzięczny, że nie doceniam. Że coś ze mną nie tak”.

Wdzięczność nie może być obowiązkiem. Albo jest autentyczna, albo jej nie ma – i obie te opcje są w porządku. Jeśli czujesz wdzięczność za coś, co się wydarzyło w minionym roku – dobrze. Jeśli nie czujesz – też dobrze. Nie musisz niczego sobie wmawiać ani do niczego się zmuszać.

Czasami zamiast wdzięczności przychodzi po prostu ulga. „Ten rok był ciężki, ale się skończył. Przetrwałem”. To też forma uznania. Nie musisz być wdzięczny za cierpienie – możesz być po prostu dumny, że przez nie przeszedłeś.

Jeśli jednak naturalnie pojawia się w Tobie przestrzeń na zauważenie tego, co było dobre – pozwól jej być. Może to były drobne rzeczy. Może ktoś Cię wysłuchał, gdy tego potrzebowałeś. Może udało Ci się coś odpuścić. Może nauczyłeś się czegoś o sobie. To wystarczy. Nie musi być wielkiej listy, nie musi być przełomowych momentów. Wystarczy jedno ciche „to było dobre”.

Słowo-intencja zamiast postanowień

A co z Nowym Rokiem? Zamiast tworzyć długą listę postanowień, które szybko staną się kolejnym źródłem presji, spróbuj znaleźć dla siebie jedno słowo. Słowo-intencję. Słowo, które będzie Twoim kompasem na nadchodzące miesiące. Może to być „łagodność”, jeśli czujesz, że potrzebujesz więcej wyrozumiałości dla siebie. Może „odwaga”, by częściej mówić swoim głosem. Może „przestrzeń”, „radość”, „prostota”, „zaufanie”. Niech to słowo będzie Twoim cichym przypomnieniem, Twoją gwiazdą przewodnią.

Możesz też zapytać siebie: „Czego chcę więcej w przyszłym roku?”. I nie chodzi o rzeczy czy osiągnięcia – chodzi o stany, doświadczenia, uczucia. Może chcesz więcej spokoju. Może więcej autentycznych połączeń z ludźmi. Może więcej twórczości bez oceniania. Może po prostu więcej chwil, w których czujesz się sobą.

To pytanie pozwala spojrzeć w przyszłość nie przez pryzmat braku („czego mi brakuje, co muszę nadrobić”), ale przez pryzmat pragnienia („czego pragnę, co by mnie uszczęśliwiło”). To fundamentalna różnica. Jedno napędza poczucie winy, drugie – nadzieję.

Wkraczając w nowy rozdział, nie musisz być nową, ulepszoną wersją siebie. Jesteś w porządku taki, jaki jesteś. Z całą swoją historią, ze wszystkimi bliznami i radościami. Z całą Twoją niezwykłą wrażliwością, która pozwala Ci przeżywać życie tak głęboko. Wejdź w ten Nowy Rok z lekkością, wiedząc, że każda opowieść, nawet ta najtrudniejsza, uczyniła Cię tym, kim jesteś dzisiaj. A to jest ktoś absolutnie wyjątkowy.

W styczniu porozmawiamy o nowym roku bez presji – o tym, dlaczego wielkie postanowienia się nie sprawdzają i jak zamiast nich wyznaczyć małe kroki, które będą dla Ciebie realne i zgodne z Twoją wrażliwą naturą. Ale to w styczniu. Teraz jest grudzień. I wszystko, co musisz teraz zrobić, to być ze sobą. Łagodnie. Z akceptacją. Z uznaniem dla tego, czym był ten rok – dokładnie takim, jakim był.

Zasługujesz na spokojne zamknięcie. Nie na rozliczenie – na zamknięcie. To nie to samo. I może to jeden z najważniejszych darów, które możesz sobie dać na koniec roku.