Witamy w kwietniu! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Pokochałem Poznań

31.03.2021 19:54:12

Podziel się

Łukasz Trałka pochodzi z Rzeszowszczyzny, jednak w polskiej ekstraklasie debiutował w Pogoni Szczecin. W lipcu tego roku mija 10 lat odkąd przyjechał do Poznania. Jak sam przyznaje, pokochał to miasto i ludzi, którzy tutaj mieszkają. Choć Jego kontrakt w Warcie Poznań wygasa w czerwcu tego roku, to tak naprawdę nic nie jest jeszcze przesądzone. Jedno jest pewne. Chce zostać w Poznaniu, choć przyznaje, że poznaniacy są bardzo wymagający.

ROZMAWIA: KLAUDYNA BOGURSKA-MATYS
ZDJĘCIA: Adam Ciereszko

Panie Łukaszu, zaskoczę Pana trochę swoim pytaniem. Komu Pan kibicuje – Realowi Madryt czy FC Barcelona?

(śmiech) Barcelonie!

Wspaniale! A którego zawodnika Pan najbardziej lubi w Barcy?

Messiego!

Lody waśnie zostały przełamane, ponieważ mam dokładnie tak samo.

Troszkę mieli ciężkie czasy, ale widać, że powoli z tego wychodzą.

To prawda. Ale wracajmy do Poznania. Jeszcze w zeszłym roku chodził Pan na Bułgarską oglądać mecze Lecha Poznań. Nadal śledzi Pan losy i zmagania Kolejorza?

No oczywiście, że tak! Tutaj się absolutnie nic nie zmieniło i nie wydaje mi się, że kiedykolwiek się zmieni. Na pewno Lech Poznań będzie już zawsze bliski mojemu sercu. Jestem pewien, że jak tylko będzie okazja, żeby znowu pojawić się na stadionie i obejrzeć mecz chłopaków, zrobię to z największą przyjemnością. Nadal mam przecież bardzo dobry kontakt z kolegami z poprzedniego klubu.

Wiem, że podobało się Panu oglądanie meczu z poziomu wysokich trybun. Nadal będzie to Pana ulubione miejsce?

Na stadionie wolę oglądać mecz z wyższego poziomu – to jest zupełnie inna perspektywa. Wszystko inaczej wygląda niż z boiska, z ławki rezerwowej czy niskich trybun. Obraz jest szerszy, pełniejszy i robi wrażenie.

Brakuje tej normalności na stadionach.

Absolutnie. Ten sport się przez to zmienił. Mecze przypominają bardziej sparingi. Bardzo brakuje kibiców. Warta Poznań długo nie była w ekstraklasie i pojawiła się tam w momencie, kiedy już były wprowadzone obostrzenia i stadiony są zamknięte dla publiczności.

Wielka szkoda.

Ogromna. Większość chłopaków z Warty Poznań nie grała w ekstraklasie przy pełnych trybunach. A to przecież jest bardzo ważny smaczek i dopełnienie tego wszystkiego. Szkoda, że trafiliśmy na taki okres.

Pokochał Pan Poznań, czy tylko polubił?

Pokochał! Jestem tutaj prawie 10 lat. To naprawdę porządny kawałek mojego życia. Pierwszy syn zaczął chodzić w Poznaniu do szkoły, a drugi się tutaj urodził. Naprawdę wiele mnie łączy z Poznaniem i dlatego mamy w planach tutaj zostać. Pokochałem to miasto, ale także lubię bardzo poznaniaków. Mam porównanie do innych miast, w których mieszkałem i tutaj jest mi bardzo dobrze.

Jacy są poznaniacy?

Poznaniacy są bardzo wymagający. Lubią sobie czasami pomarudzić. Wygrywamy mecz 1:0, to zawsze będzie niedosyt, że nie 2:0. A jak przegramy, to jesteśmy najgorsi (śmiech). Przyzwyczaiłem się już do tego.

A nasi kibice?

Najbardziej cenię ich ogromne przywiązanie do klubu, do jego barw. To jest na najwyższym poziomie. Jest wiele momentów, kiedy to się bardzo docenia. Poznańscy kibice są niesamowici i dzięki nim mam wiele wspaniałych wspomnień.

Ma Pan swoje ulubione miejsca w Poznaniu?

Nie mogę wskazać jednego miejsca. Wszystko u nas się zmieniało z wiekiem dzieci. Kiedy Franio był mały, to najczęściej nas można było spotkać w parkach i na miejskich placach zabaw. Ze starszym synem chętnie odwiedzamy Stary Rynek. Wychodzi na to, że to dzieci decydują, które miejsca są naszymi ulubionymi (śmiech).

Może Pan tak spokojnie spacerować po tych parkach, czy jednak kibice Pana zagadują?

Bardzo często mam kontakt z kibicami. Poznań mocno żyje sportem i ja to szanuję. Odczuwam to na każdym kroku i ma Pani rację – prawie wszędzie spotykam kibiców, którzy chcą wymieniać spostrzeżenia na temat lokalnej piłki nożnej.

Zawsze Pan z nimi rozmawia?

Zawsze. No chyba że dziecko mi płacze w wózku, to mam troszkę mniej czasu (śmiech). Bardzo sobie cenię relacje z kibicami.

Starszy syn gra w piłkę?

Gra, gra. Wcześniej trenował w Lechu Poznań, a teraz gra w Warcie Poznań. Przeszedł razem ze mną do klubu (śmiech). Młodszy też już pokazuje swoje umiejętności, ale na razie w domu.

Nie zagrał Pan w spotkaniu z Legią. Żałował Pan?

Nie. Proszę tylko nie pomyśleć, że było mi to obojętne, ale patrząc na układ tabeli wiem, że najbliższe mecze są dla nas najważniejsze. Jedyne czego żałuję, to że nie udało się zdobyć punktów w tym spotkaniu, ponieważ moi koledzy naprawdę dzielnie walczyli i zagrali dobry mecz.

Co będzie się działo po czerwcu 2021 roku?

To jest najczęstsze pytanie, jakie teraz słyszę.

To ja poproszę o oryginalną odpowiedź.

W moim wieku wypada mnie raczej pytać o to, co będę robił za chwilę (śmiech). Wiek emerytalny zbliża się nieubłaganie. Przed tym sezonem miałem nawet ułożony plan i nie było w nim miejsca na dalsze granie. W moim wieku wszystko może się zmienić z tygodnia na tydzień i dlatego nie chcę teraz deklarować, co będę robił za dwa miesiące. Mam dwa plany, a w jednym z nich jest jeszcze jeden sezon grania. Sam jestem ciekaw, co się wydarzy.

Czyli nadal nie wiemy czy to ostatni Pana sezon. A jeśli tak właśnie będzie?

Jeśli tak się stanie, to na pewno będę chciał się zajmować komentowaniem meczów. Mam już pewne doświadczenie i mogę powiedzieć, że sprawia mi to ogromną frajdę. Podoba mi się to. A może zwiążę się z jakimś klubem? Mam spore doświadczenie i mogę się nim podzielić. No i to tyle. Więcej teraz Pani nie zdradzę.

Ale chce Pan być trenerem?

Nie (śmiech). Już nic więcej nie mówię.

Jakie jest Pana największe marzenie?

Życie mnie nauczyło, żeby nie wybiegać daleko w przyszłość. Nie chcę marzyć o tym, co będzie za 10 lat. Sytuacja jest bardzo dynamiczna i to nie tylko w piłce nożnej, ale także na świecie.

A takie najbliższe marzenie?

Utrzymać się z Wartą Poznań w ekstraklasie.

A jakby Pan miał porównać grę w Warcie i w Lechu?

To są dwa inne kluby. Inaczej zbudowane, inaczej funkcjonujące, z zupełnie inną historią. W jednym i drugim czułem i czuję się bardzo dobrze.

Czy jest Pan dumny z tego, że jest Pan w pierwszej dziesiątce zawodników, którzy rozegrali najwięcej spotkań w ekstraklasie?

Zupełnie szczerze powiem Pani, że nie przykładałem do tego większej wagi. Ktoś mi mądrze powiedział, że docenię to po latach i wtedy będę czuł satysfakcję. Cieszę się z tego, ale nie myślę o tym cały czas.

Jakiego pytania nie zadał Panu żaden dziennikarz, a chciałby Pan o czymś poinformować kibiców?

To mnie teraz Pani zastrzeliła (śmiech). Często zarzuca się zawodnikom, piłkarzom, że przed kamerami są tacy przewidywalni i wykorzystują utarte odpowiedzi, jak na przykład: „trzeba wyciągnąć wnioski”, „przed nami druga połowa”. Prawda jest taka, że my musimy być po prostu dyplomatyczni. To nie jest tak, że nie mamy nic więcej do powiedzenia (śmiech).

A Pan?

Teraz jest mi łatwiej, bo często mogę powiedzieć co chcę i zachować się tak, jak mi pasuje. Ale rozumiem moich kolegów, którzy wychodzą z różnych sytuacji w ten bezpieczny sposób.

Jak się Pan najlepiej relaksuje? Gdzie Pan ucieka przed całym światem?

Jeśli całkowicie chcę się odciąć od wszystkiego, to po prostu wyjeżdżam do swojego domku na wieś, koło Rzeszowa. To takie moje miejsce na Ziemi, gdzie najlepiej ładuję baterie i odpoczywam. W końcu to także moje rodzinne strony. To tam wyjechaliśmy z rodziną na początku pandemii. Spędziliśmy tam prawie miesiąc i naprawdę doceniłem to miejsce. Cisza, spokój, piękne widoki, żadnych sąsiadów. I tylko moja rodzina.

Teraz Panu pozazdrościłam.

Ja sobie też (śmiech).

Życzę Panu spełnienia marzeń. Tych bliskich i tych trochę dalszych.

Dziękuję bardzo.