Pomnik Wypędzonych Wielkopolan – pamięć, która wróciła
Grudzień. Czas, gdy miasto pulsuje przedświąteczną radością, gdy światła na ulicach rozjaśniają krótkie dni, a w powietrzu unosi się ciche oczekiwanie. To miesiąc, który skłania do ciepłych myśli i spotkań, ale też – paradoksalnie – najmocniej przypomina, że nie wszyscy mogli cieszyć się z nadchodzących świąt. W tym właśnie grudniowym nastroju, na skraju parku Karola Marcinkowskiego, szczególnie wybrzmiewa obecność nowego miejsca wyciszenia i refleksji – Pomnika Wypędzonych Wielkopolan przez Niemców w latach 1939–1945.

TEKST i ZDJĘCIA: dr Paweł Cieliczko
Monument stanął tam, gdzie codziennie mijają się tysiące ludzi – przy zbiegu ulic Towarowej i Powstańców Wielkopolskich, tuż obok dworców kolejowego i autobusowego. Symbolicznie – bo właśnie z takich miejsc, 85 lat temu tysiące Wielkopolan, stłoczonych w wagonach, wyruszało w nieznane, wypędzonych z domów, ograbionych z dorobku, z dotychczasowego życia, z przyszłości.
Bezimienne twarze, wspólne cierpienie
Pomnik autorstwa prof. Karola Badyny nie opowiada historii słowami. Mówi ciałem, gestem, ciszą. Dramatyczna płaskorzeźba przedstawia grupę ludzi – kobiet, mężczyzn, dzieci – stłoczonych jakby w wagonie bydlęcym. Postacie są bezimienne, ale ich twarze wyrażają wszystko: lęk, zdumienie, rozpacz. Rzeźbiarz pragnął oddać emocje tego momentu, w którym świat się wali – tę sekundę między krzykiem a ciszą. Pomnik ma być nie tylko hołdem dla ofiar, ale też ostrzeżeniem przed nienawiścią, która zawsze zaczyna się od słów, a kończy na cierpieniu.
Monument odsłonięto 5 listopada 2024 roku. Dokładnie tego dnia, 85 lat wcześniej, rozpoczęły się masowe wysiedlenia Polaków z Wielkopolski. Tamtego listopadowego poranka Niemcy wtargnęli do poznańskich mieszkań. Dali ludziom kilkadziesiąt minut na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. „Raus! Schnell! Hände hoch!” – krzyczeli. Rodziny z dziećmi, starcy, kobiety w ciąży – wszyscy trafiali do obozu przejściowego Lager Glowna, urządzonego w dawnych magazynach wojskowych przy ulicy Bałtyckiej.
W ciągu kilku miesięcy przeszło przez niego ponad 33 000 osób, z których niemal wszystkie deportowano do Generalnego Gubernatorstwa. Wśród nich znaleźli się duchowni, naukowcy, społecznicy, a także prezydent Poznania Cyryl Ratajski. Dla okupanta byli tylko liczbami. Dla Wielkopolski – ludźmi, którzy tworzyli jej tożsamość.
Wysiedlenia były częścią niemieckiego planu „oczyszczania” Kraju Warty z Polaków i zastąpienie ich niemieckimi osadnikami. Z naszego regionu wypędzono około pół miliona ludzi. Każda z tych historii zaczynała się podobnie: dźwięk kolby uderzającej w drzwi, krzyk, pakowanie w pośpiechu, ostatnie spojrzenie na dom, którego już nigdy mieli nie zobaczyć.

Długa droga pamięci
Pomysł wzniesienia pomnika narodził się jeszcze w latach 90., lecz przez dziesięciolecia nie mógł się zmaterializować. Dopiero w 2014 roku władze Poznania zatwierdziły lokalizację. W 2016 roku wydawało się, że wszystko jest gotowe – zaakceptowano projekt Jarosława Mączki, przedstawiający dziewczynkę symbolizującą dziecięce ofiary wysiedleń. Nieoczekiwanie, na wniosek miejskiej konserwator zabytków, decyzję cofnięto. Środowiska wypędzonych poczuły się odrzucone po raz kolejny.
Kolejne konkursy nie przynosiły rozstrzygnięcia. Przedstawiane pace były zbyt abstrakcyjne, zbyt zimne, zbyt dalekie od emocji. Przewodniczący jury, prof. Antoni Janusz Pastwa, przyznał, że prace „nie oddają ducha wydarzeń” i żadna nie zasługuje na nagrodę. Publiczne debaty pokazały głęboką przepaść między wizjami artystów a oczekiwaniami środowisk pragnących zachowania pamięci. Jak zauważył jeden z wypędzonych: „Oni tego nie przeżyli, dlatego tego nie czują”. Konkurs zakończył się bez rozstrzygnięcia.
Dopiero projekt Karola Badyny zdobył uznanie. Po latach sporów, dyskusji i odwlekania terminów, Pomnik Wypędzonych Wielkopolan wreszcie stanął w Poznaniu. Przed rokiem, 5 listopada 2024 roku, w 85. rocznicę pierwszego transportu, odbyła się uroczystość odsłonięcia pomnika. Wśród uczestników byli świadkowie historii, rodziny wypędzonych, przedstawiciele IPN, władz miasta i regionu. Podczas przemówień powtarzały się słowa o pamięci, o prawdzie, o przyszłości. – Wysiedlenie to najokrutniejsza forma nękania – pozbawia ludzi nie tylko przeszłości, ale i przyszłości – mówił prezydent Poznania.
Tego samego dnia zorganizowano VI Wielkopolskie Forum Pamięci Narodowej i konferencję naukową poświęconą eksterminacji ludności polskiej w Kraju Warty. Poznań oddychał historią, ale inaczej niż zwykle – nie tylko w ciszy, lecz także w poczuciu, że pamięć wreszcie znalazła swój głos.
Ku pamięci i przestrodze
Dziś pomnik stoi dumnie na tle miasta, które tak często stawia na nowoczesność, ale nie zapomina o przeszłości. To nie tylko dzieło sztuki – to kamienny list do przyszłych pokoleń. Pamięć o wysiedleniach to nie tylko obowiązek wobec przeszłości – to także przestroga dla przyszłości.
Pomnik Wypędzonych Wielkopolan jest dziś nie tylko symbolem cierpienia, ale i zwycięstwa pamięci nad zapomnieniem. Jego powstanie przypomina, jak długa i trudna bywa droga do upamiętnienia ofiar historii, szczególnie tych, o których losach przez lata mówiono niewiele. Po dziesięcioleciach zapomnienia, wypędzeni Wielkopolanie otrzymali godne miejsce w przestrzeni miejskiej, pora, by odzyskali je także w historii i społecznej pamięci.