Najnowszy numer SUKCESU już dostępny 🌞 Sukces po poznańsku to najpopularniejszy magazyn lifestylowy o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Pomnik zakazanej miłości

08.05.2023 13:04:39

Podziel się

Co kilkadziesiąt lat wiatr historii się wzmaga i nawet odlani ze spiżu bohaterowie na cokołach nie mogą czuć się bezpieczne. W Poznaniu po 1919 roku padały pomniki pruskiej dominacji, po 1939 polskiej niepodległości, a po 1989 komunistycznej opresji. Minęło trochę lat i znów odzywają się burzyciele pomników. Czy tym razem gniew ludu dosięgnie fontanny Prozerpiny?

TEKST: dr Paweł Cieliczko
ZDJĘCIA: Tomasz Koryl

Już w mitycznej opowieści o porwaniu Prozerpiny znajdziemy wątki, które nie zasługują na propagowanie. Boginka pochodziła przecież z kazirodczego związku Jowisza, najważniejszego z bogów, oraz jego siostry i kochanki Ceres, bogini urodzaju i wegetacji. Nastolatka spodobała się bratu jej rodziców – Plutonowi, panu świata podziemnego, który chciał ja poślubić. Stryj/wuj spodziewał się jednak, że jego propozycja matrymonialna nie będzie dla dziewczyny atrakcyjna, więc postanowił ją porwać. Doszło do tego na łące, gdzie Prozerpina zbierała kwiaty. Gdy pochyliła się po najpiękniejszy, ziemia się rozwarła, a z rozpadliny wyjechał Pluton na złotym rydwanie i porwał dziewczynę. I właśnie scenę porwania przedstawia rzeźba przed poznańskim ratuszem – eteryczna dziewczyna trzyma w ręku bukiet polnych kwiatów i stara się wyrwać z objęć dojrzałego, muskularnego mężczyzny.

Gdyby podobna historia – kazirodztwo, przemoc, porwanie, uwiedzenie, wykorzystanie seksualne nieletniej – zdarzyła się dzisiaj, przez tygodnie nie schodziłaby z czołówek mediów. Jak to możliwe, że przed trzema wiekami nikogo nie bulwersowała, a jej wizualizacja znalazła się w najbardziej prestiżowym miejscu Poznania?

Historia fontanny
Na poznańskim rynku od średniowiecza działały cztery studzienki ustawione w czterech narożach. W 1613 roku stanęły na nich posągi rzymskich bogów: Jowisza – przed ratuszem, Apolla – przy ul. Woźnej, Neptuna – przy targu rybnym i Marsa – przy wadze miejskiej. Z biegiem lat wykonane z lipowego drewna figury niszczały, zmieniano je kilkakrotnie, wreszcie postanowiono odkuć je z kamienia. Funduszy w kasie miejskiej starczyło na jedną fontannę i w 1758 roku podpisano umowę z mistrzem kamieniarskim Augustynem Schöpsem, który zobowiązał się wykonać zdobną fontannę w ekspresowym tempie, bo już w następnym roku miała z niej tryskać woda. Przekraczanie terminów wykonania miejskich inwestycji ma w Poznaniu długie tradycje, budowa studzienki zakończyła się dopiero po ośmiu latach.

W centralnej części fontanny wykonanej przez Schöpsa znajduje się masywny, zdobiony trzon, wzmocniony przez cztery putta trzymające płaską konchę, na której spoczywa głaz. Na nim umieszczona jest główna grupa figuralna – dojrzały, muskularny, przegięty nieco do tyłu mężczyzna (Pluton) obiema rękami unosi delikatną, zwiewną dziewczynę (Prozerpinę) z bukiecikiem zerwanych kwiatów w dłoni, która stara się wyrwać z jego objęć.

Księgi grodzkie nie wyjaśniają, jak to się stało, że zamiast Jowisza czy Herkulesa, którzy wcześniej zdobili ratuszowy wodotrysk, pojawiła się scena uwiedzenia małoletniej.

Legenda miejska
Pewne światło na okoliczności powstania fontanny i jej formę rzuca legenda miejska, której negatywną bohaterką stała się pewna zazdrosna poznańska matrona: po śmierci męża, właściciela zakładu kamieniarskiego, poślubiła najlepszego czeladnika, znacznie od niej młodszego. Przeżyli razem kilkanaście lat, czeladnik pracował ciężko, stał się mistrzem, zyskał szacunek jako doskonały kamieniarz i rzeźbiarz. Dobijał do czterdziestki i był atrakcyjnym mężczyzną, jego żona była znacznie po pięćdziesiątce.

 Legenda mówi, że pewnego ciepłego wieczora kamieniarz odpoczywał wśród nadwarciańskich łąk, a był to dzień puszczania sobótkowych wianków. Jeden z nich zaplątał się w przybrzeżnych trzcinach, więc uprzejmy mężczyzna wydobył wianek i oddał pannie, która puściła go na wodę. Stara tradycja mówiła jednak, że wyłowienie wianka wiąże się ze zobowiązaniem do… pozbawienia wianka jego właścicielki, a nasz bohater szanował obyczaje… I tak w sobótkową noc bogowie połączyli tych dwoje.

O ich miłości dowiedziała się jednak żona kamieniarza, która oskarżyła męża o zdradę i wiarołomstwo. Cudzołożników karano wówczas bardzo surowo, mógł zapaść nawet wyrok śmierci, ale sędziowie uznali, że szczera miłość jest okolicznością łagodzącą, a życie z taką żoną to wielka pokuta. Wyznaczyli więc podsądnemu okres próby, w trakcie którego miał wykonać kamienną fontannę przed ratuszem i do tego czasu zawiesili wydanie wyroku. Rzeźbiarz pracował nad fontanną tak długo (podobno osiem lat), aż jego żona zeszła z tego świata i sprawa stała się bezprzedmiotowa. W zleceniu zaś nie opisano rzeźby na fontannie, artysta postanowił więc uwiecznić w kamieniu chwile najpiękniejszych uniesień erotycznych, jakie przeżył z młodszą kochanką, której wianki pozostały wśród nadwarciańskich traw.

Poetyckie podsumowanie
Spodziewając się zarzutu, że tylko ja dopatruję się w niewinnej rzeźbie nieprzystojnych treści, chciałem na koniec oddać głos poznańskiej poetessie, Kazimierze Iłłakowiczównie, która z kamiennych figur przed ratuszem odczytała jeszcze bardziej drastyczną opowieść:

NEPTUN to i Nereida

Czy Hades i Persefona?

Wyrywa się zwinne dziewczę,

Co je starzec tuli do łona,

Mocują się tak ze sobą

Już dobre parę wieków…

(Gmin mówi, że to ojciec z córką

i że – skazani na piekło.)