Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek
Tłusty czwartek czyli zapusty, to mocny znak, że pozostał tylko tydzień karnawału. W następną środę jest Środa Popielcowa i czas wstrzemięźliwości w jedzeniu, aż do mięsnych świąt, jakimi jest Wielkanoc. W tym dniu dozwolone jest objadanie i to bardzo tłustymi smakołykami: pączkami, chruścikami, golonkami tak, by trzeba było popuszczać pasa. Ponieważ data tłustego czwartku zależy od daty Wielkanocy, dzień ten jest świętem ruchomym. W tym roku przypada 27 lutego.

TEKST: Juliusz Podolski
ZDJĘCIA: Archiwum prywatne
Dawniej objadano się pączkami nadziewanymi słoniną, boczkiem i mięsem, które obficie zapijano wódką. Dzisiaj pączki przyjmują słodkie nadzienie, a dla mnie chyba najbardziej ulubione to powidła śliwkowe i konfitura z róży. Chociaż niektórzy w swoich eksperymentach sięgają, przepraszam, głupoty. W jednej poznańskiej pączkarni swego czasu pojawiły się pączki nadziewane, tak ulubioną przez dzieci, Mambą. Nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował… Chociaż minęło wiele czasu od tej desperackiej degustacji, to wciąż w pamięci mam ten obrzydliwy smak.
Staropolskie przysłowie mówi: „Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa uwierzyła, dobrych pączków nasmażyła”. I tego powiedzenia się trzymajmy, bo w tym dniu trzeba chociaż na moment zapomnieć o dietach – oczywiście z rozsądkiem. Tradycja to rzecz święta. Tak wiele umiera, tak bardzo o nich zapominamy, dlatego nie szukajmy alternatywnych rozwiązań. Pączek musi być usmażony z piękną obrączką wokół, świadczącą, że pływał w przednim smalcu lub oleju, a nie wygrzewał się w piecu!
Blisko niech nam zatem będzie do Władysława Broniewskiego i jego wiersza „Tłusty czwartek”:
Góra pączków, za tą górą
tłuste placki z konfiturą,
za plackami misa chrustu,
bo to dzisiaj są zapusty. (...)
W tłusty czwartek się swawoli,
później czasem brzuszek boli.

Wróćmy do historii
Jak mówią uczeni w piśmie, pączkami delektowali się już Rzymianie podczas obchodów przełomu zimowo-wiosennego. Pączki, którymi się raczyli, niczym nie przypominały naszych współczesnych. Były to smażone pasy ciasta, które smarowano miodowym lub rybnym sosem.
Początkowo również w kuchni polskiej pączki były nadziewane słoniną. Nie będę ukrywał, że taka wersja pączków mi bardzo smakowała, to znaczy wytrawna. Miałem okazję jeść z bigosem, a także z mięsem. Takie z mięsem kaczym serwował zajazd pod Poznaniem i mam nadzieję, że w tym roku także to uczyni. Goście byli zachwyceni. Mówicie, że nie spróbowalibyście? Są pyszne, bo ciasto nie jest słodkie, więc wszystko się znakomicie komponuje.
O słodkich pączkach – kreplach, jako pierwszy wspomniał Mikołaj Rej w „Wizerunku własnym człowieka poczciwego z połowy XVI wieku”. Jeszcze przed XVIII wiekiem pączki były twarde, na co zwrócił uwagę Jędrzej Kitowicz, pamiętnikarz na dworze króla Augusta III, który pisał: „Ciasta, także francuskie, torty, pasztety, biszkopty i inne, pączki nawet – wydoskonaliło się to do stopnia jak najwyższego. Staroświeckim pączkiem trafiwszy w oko mógłby go podsinić, dziś pączek jest tak pulchny, tak lekki, że ścisnąwszy go w ręku znowu się rozciąga i pęcznieje do swojej objętości, a wiatr zdmuchnąłby go z półmiska” („Opis obyczajów za panowania Augusta III”).
Władysław Reymont w „Chłopach” pisał: „U bogaczy to już od samego południa smażono pączki, że mimo pluchy po całej wsi rozwłóczyły się zapachy przepalonego szmalcu, prażonych mięsiw i jensze, barzej jeszcze jątrzące ślinę smaki”. Pączki były zatem synonimem dostatku.

Symbol dobrobytu
Do tego stwierdzenia pasują jak ulał przesądy. Jeden z nich mówi, że jeśli ktoś w tłusty czwartek w ogóle nie zje pączka, nie będzie się mu wiodło. W tym dniu statystyczny Polak zjada 2,5 pączka, a wszyscy razem w tym czasie zjadamy ich prawie 100 milionów.
Dawniej, przyrządzając pączki, nadziewało się niektóre migdałem lub orzechem włoskim. Wierzono, że kto na taki trafi, będzie mieć w życiu szczęście.
Pewnego razu jeden z portali PR uwspółcześnił ten przesąd i stworzył na tłusty czwartek takie oto motto: „PR-owcy, pamiętajcie o nowym przesądzie – ile zjedzonych pączków, tylu nowych klientów”. A więc jedzmy, by zapewnić sobie obfitość. Tu jednak możemy zetknąć się z grzechem obżarstwa. Zapytałem onegdaj światłego zakonnika, kiedy należy uznać, że popełniło się ten grzech. Zadumał się i powiedział, że właściwie nie ma wykładni, ale to jest chyba ten moment, kiedy pojawiają się pierwsze bóle, a my wciąż jemy…
Przypomnę, że średnio jeden pączek waży około 60 gramów i zawiera około 200-300 kcal. Oznacza to, że jeśli zjemy jeden, dostarczysz organizmowi od jednej do dwóch godzin energii. W przypadku tych z nadzieniem kaloryczność może wzrosnąć nawet do 400 kcal.
Rekordziści i pasibrzuchy
Mimo że pączki to kaloryczne bomby jest wielu śmiałków, którzy mają sobie to za nic, bo kochają słodkie ciacha i są w stanie, mówiąc dosadnie, pożreć ich wiele. Najwięcej zjedzonych pączków w ciągu określonego czasu według Księgi Guinnessa: 2017 roku Polak Sławomir Smereka ustanowił rekord świata w tej kategorii, zjadając 16 pączków w ciągu 3 minut w konkursie w Poznaniu. W oficjalnym konkursie w USA Polak Mateusz „Sójka” Rychter ustanowił rekord, zjadając 22 pączki w ciągu pięciu minut. Ten rekord został ustanowiony podczas Mistrzostw Świata w Jedzeniu Pączków (The World „Paczki” Eating Championship) w Hamtramck, Michigan, w lutym 2020 roku. Mateusz Rychter, znany również jako „Sójka”, był wówczas jednym z najbardziej utytułowanych zawodników w tej nietypowej konkurencji. Jego osiągnięcie zostało uznane za rekord w oficjalnym konkursie organizowanym przez Major League Eating (MLE), wiodącą organizację w dziedzinie konkurencji jedzenia.
Od krepli po berlińskie kulki
W zależności od regionu i kraju, pączki miały lub mają swoje określone nazwy. Mówiono na nie babałuchy, kreple czy bliny. Określenie krepel znane było na Śląsku, co ma swoje korzenie w tradycji niemieckiej, gdzie Krapfen oznacza ciasto smażone na tłuszczu. Na Kaszubach z kolei są purcle.
W innych krajach pączki różnią się nieco od polskich. Różnica ta wynika z używania specjalnej mąki i trochę innego sposobu smażenia w tłuszczu. Np. smaży się je tylko kilkadziesiąt sekund, dzięki temu tłuszcz nie wsiąka do środka. W ten sposób są przygotowywane Berliner Pfannkuchen, mniej tłuste pączki niemieckie, znane też w Portugalii jako Bolas de Berlim, Francji Boule de Berlin, a Berliininmunkki w Finlandii.
Berliner Pfannkuchen wypełniane są ajerkoniakiem, sosem czekoladowym lub nadzieniem z budyniu waniliowego i lukrem z ajerkoniaku. W niektórych regionach w ostatki dla żartu zwyczajem jest napełnianie pojedynczych okazów musztardą, cebulą, a nawet trocinami zamiast na przykład dżemem.
Bolas de Berlim trafił do Portugalii w czasie II wojny światowej za sprawą żydowskich uchodźców, zdobywając natychmiast popularność. Posypuje się je cukrem i napełnia specjalnym kremem cukierniczym wstrzykiwanym po upieczeniu. Dziurka jest widoczna z boku pączka. Są też większe niż niemiecki pączki. Uwaga! W 2023 roku „kulki berlińskie” stały się trzecim najczęściej spożywanym ciastem w Portugalii, ze średnią liczbą sprzedanych w wysokości około 250 tysięcy dziennie. Początkowo istniały tylko ze śmietaną i bez śmietanki, obecnie istnieje wiele odmian. Są zatem z: czekoladą, dżemem truskawkowym, białą czekoladą, a nawet chlebem świętojańskim. Powszechnie zjadane są na plażach i sprzedawane przez ulicznych sprzedawców.
Francuskie pączki, czyli „berlińskie kulki”, nadziewane są przed smażeniem marmoladą, dżemem lub kremem cukierniczym (costarde) i posypane cukrem. Rzadziej spotykane są kule berlińskie nadziewane czekoladą, szampanem, mokką lub adwokatem, a nawet bez dodatków. Wstrzykuje się je już po obróbce termicznej do środka. W Belgii, gdzie są bardzo popularne, nazywane są czasami także „kulkami Yser”. Nazwa ta, której użycie zanika, powstała po I wojnie światowej, z zamiarem zastąpienia uznawanego wówczas za niepożądane odniesienia do miasta Berlin, nawiązaniem do frontu Yser, który odegrał ważną rolę podczas tej wojny.
W Izraelu przygotowuje się sufganija, które są podobne do niemieckiego wariantu. A węgierskie farsangi fánk są bez nadzienia, bo podaje się je osobno, obok na talerzu jest np. węgierski gęsty dżem, głównie morelowy.
I tak moglibyśmy zapisać jeszcze kilkanaście stron na temat rodzajów pączków i krajów, w których są podawane… Jedzone są na całym świecie i każdy przymyka oko na ich kaloryczność, ciesząc się smakiem, organizując różnego rodzaju wyzwania czy hołdując różnym tradycjom. A wiecie, jakie jest najprostsze wyzwanie… Kupcie pączki z lukrem, ale takim prawdziwym i spróbujcie zjeść, nie oblizując się. Jaka nagroda? Oczywiście kolejny pączek!

Policjanci kochają donuty
Chyba każdy, kto ogląda amerykańskie kryminały i kreskówki, kojarzy tamtejszych policjantów z donutami. Okrągłe pączki z dziurką na stałe przylgnęły jako atrybut do amerykańskich stróżów prawa. Pamiętacie scenę z kultowego serialu „Twin Peaks”, w której detektyw Dale Cooper na widok stołu zastawionego dziesiątkami donutów wzdycha i mówi: „marzenie każdego policjanta”? Ten związek policjanta z pączkami na dobre rozkwitł w latach pięćdziesiątych, kiedy to normą stały się samochodowe patrole policyjne. Wtedy też w całym kraju zaczęły masowo otwierać się lokale Dunkin’ Donuts oraz Krispy Kreme. W swojej autobiografii założyciel Dunkin’ Donuts – William Rosenberg – przyznał, że chciał sprawić, że lokale D’D będą gościnne dla policjantów, którzy, jakby nie patrzeć, je chronią chociażby przed napadami. Wszak częsta obecność stróżów prawa, szczególnie w nieciekawych dzielnicach, mogła skutecznie zniechęcać potencjalnych przestępców. Idąc tym tropem w Nevadzie policjanci otrzymują podobno za darmo pączki oraz kawę na stacjach benzynowych, aby patrole częściej przyjeżdżały na stacje i zapobiegały kradzieżom.
Co ciekawe, połączenie policjantów i donutów bywa postrzegane w USA jako symbol nadużycia władzy, lenistwa i korupcji.
Donuty są smażone na głębokim tłuszczu i różnią się od polskiego pączka brakiem nadzienia i charakterystyczną dziurką pośrodku. Ciastko polewane jest dużą ilością lukru, karmelu lub czekolady i ozdabiane różnokolorowymi posypkami. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z 1809 roku, a nazwa została użyta w jednym z opowiadań o historii Nowego Jorku. Za jego twórców uważa się jednak holenderskich osadników. Inne źródło podaje, że pierwszy przepis na amerykańskie pączki z dziurką pojawił się w 1803 roku w jednej z ówczesnych książek kucharskich. Donuty największą popularność zyskały w latach 50. ubiegłego wieku, gdy otworzono pierwszą restaurację w pełni dedykowaną tej słodkości – „Dunkin’ Donuts”, która od kilku lat obecna jest również w Polsce.
Dobrym dodatkiem do tej przekąski jest czarna kawa, która przełamie nieco słodycz. W największych sieciach oponki sprzedawane są w opakowaniach zbiorczych, np. po 6 lub 8 sztuk. Na całym świecie darzone są one szczególną sympatią przez dzieci i nastolatki ze względu na duży wybór kolorowych lukrów i różnego rodzaju posypek. Podobno obecny kształt donut zawdzięcza niejakiemu Hansonowi Gregory’emu, który w 1847 roku, będąc niezadowolonym z formy swojego ulubionego deseru, zrobił w nim dziurę za pomocą cynowej pieprzniczki.
W Stanach Zjednoczonych rokrocznie hucznie obchodzi się Narodowy Dzień Donuta. Ma to miejsce w każdy pierwszy piątek czerwca. Święto to upamiętnia wydarzenia z 1938 roku, kiedy to członkowie Armii Zbawienia karmili pączkami zmęczonych wojenną zawieruchą żołnierzy.
Na wesoło
Na koniec pewien dowcip. Na stole leżą ciasno jeden obok drugiego pączki jak żołnierze w szyku bojowym. Przed nimi stoi Pączek-Przywódca, który mówi: „Uwaga! Ci, którzy trafią do mężczyzn atakują oponkę, Ci zaś, którzy do kobiet, wchodzą w biodra”. Obojętnie więc, gdzie będą wchodzić pączki, zjedzmy przynajmniej jeden i nie myślmy o złamaniu swoich postanowień. Życie jest zbyt szare, by nie osłodzić sobie go pączkami!