Prowadzę ludzi do szczęścia
Odchudza, pomaga zwiększyć i zregenerować masę mięśniową, redukuje tkankę tłuszczową, jednocześnie pracując nad pięknym ciałem. Jej pacjentki i pacjenci dochodząc do idealnej wagi i wymarzonej sylwetki, osiągają coś więcej niż nowy rozmiar ubrań – szczęście, radość i dumę. Aneta Budzyńska, terapeuta wiodący, właścicielka i założycielka Instytutu Nowa Linia, stworzyła autorskie metody masażu i prowadzenia diety. Od lat pomaga pacjentom osiągać sukcesy bez zbędnych wyrzeczeń.
TEKST: Instytut Nowa Linia
ZDJĘCIE: Agata Jesse Obiektywnie
[współpraca reklamowa]
Zajmuje się Pani odchudzaniem, kształtowaniem proporcji sylwetki, przywracaniem kondycji, poprawianiem parametrów zdrowotnych, zwiększaniem sprawności ruchowej... Czy to dużo, czy mało w Pani zawodzie?
Aneta Budzyńska: To niewątpliwie dużo i raczej jestem w tym unikatowa: lubię rozpatrywać potrzeby danej osoby całościowo. Bo czym byłoby schudnięcie bez lepszych proporcji? Czym byłoby poprawienie proporcji bez ujędrnienia skóry, czy odchudzenie kogoś bez nadania mu prężnego, młodego chodu? Poprawienie parametrów zdrowotnych jest nieodzowne, by ta współpraca zaistniała. Dobry efekt to współistnienie wielu elementów. Potrafię to przewidzieć już podczas pierwszej konsultacji, pisząc program współpracy i dokonując wyceny końcowego efektu.
I zawsze go Pani osiąga?
Zawsze, ale pod warunkiem, że dana osoba pragnie osiągnąć ten rezultat. W programie przewiduję nawet styl myślenia pacjenta, jego słabości i silne strony. Z góry wiem, jak nam „pójdzie” (śmiech). Świadomość ogromu wyzwań i tego, że pod moją opieką są one łatwe w realizacji, to moja silna strona. Nasza współpraca opiera się stricte na zaufaniu – to absolutna podstawa każdego procesu.
Czy każdy może schudnąć?
Każdy.
Tak po prostu?
To nie jest proste, ale ja to potrafię osiągnąć. Jeszcze nigdy, a pracuję od 1984 roku, opierając się także o metody własne od 1989, nie zdarzył mi się pacjent, który by nie osiągał wskazanych rezultatów na podstawie przedstawionych mu propozycji. To nie tylko kwestia wiedzy i uporu zawodowego, ale także duża nuta pokory, ciekawości z mojej strony i możliwość zasięgania rady różnych specjalistów, gdy taka porada jest konieczna. Takie relacje buduje się latami i są one oparte na szacunku. Powtarzam raz jeszcze – każdy może schudnąć, ale trzeba to robić mądrze, otaczając się specjalistami w tej dziedzinie. Trzeba mieć sprecyzowany cel, który szczegółowo omawiamy na konsultacjach. Poza osobami, które walczą z nadwagą, często spotykam takie, które potrzebują regeneracji.
Dlaczego?
Z różnych powodów, jak choćby nadużycia diet, co w efekcie powoduje, że ich ciało ma za małą masę mięśniową, za mocno puchnie i jest dyskretnie otłuszczone. Potrzebują zlikwidować tłuszcz i miękkość, a nie zmniejszać liczbę kilogramów. To pasjonujące. Tak powstają u mnie bajecznie piękne ciała.
Bez zmiany wagi?
Tak, ale można stracić 5-7 cm obwodu.
Czyli bardziej Panią cieszy przywracanie piękna niż odchudzanie?
Nie rozdzielam tego, bo jeśli dla piękna i radości pacjentka ma stracić 30 kg i mieć wysmuklone nogi, to jest to cel, jaki sobie stawiamy, a dalej go osiągamy. Jeśli ma stracić
2 kg i 9 cm w biodrach, robię to z taką samą przyjemnością. Prowadzę wyczynowych sportowców i przysłowiowych „kanapowców”, osoby żyjące w permanentnym stresie, a nawet naszych uroczych emerytów. To ja dostosowuję się do stylu życia pacjenta, jego celu, pragnień i ograniczeń.
To chyba trudne dokładnie przewidzieć, czego potrzebuje dana osoba, prawda?
Jest trudne, dlatego prowadzę ograniczoną liczbę pacjentów. Spotykamy się na różnym etapie życia: niektórzy uprawiają lub zarzucają sport, budują firmy lub je sprzedają, mają urlopy lub pracują, chorują, czy podróżują. W każdym z tych etapów należy działać inaczej.
Pewnie pacjenci do Pani chętnie wracają i polecają Panią innym?
Tak. Powracają nie dlatego, że przybierają na wadze, ale z powodów zdrowotnych, po lub przed operacjami, po ciąży czy przed wielkimi wydarzeniami życiowymi, zarówno prywatnymi, jak i zawodowymi. Pamiętajmy, że to kondycja daje nam pewność siebie, a jej częścią jest również kształt ciała, waga i sposób, w jaki się poruszamy. To buduje obraz nas samych w naszych oczach i w oczach innych, a lubię, by ten obraz był spójny, zgodny z rzeczywistością i piękny.
Tworzenie piękna to Pani cel?
To moje całe życie.
A Pani ma czas dla siebie?
Mam. Nocami tańczę tango argentyńskie i korzystam ze zdrowego, sprawnego, szczęśliwego i – zdaniem niektórych – pięknego ciała, a osiągniętego wbrew genom. Jestem z niego dumna, to moja wizytówka.