Witamy w LIPCU! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury e-wydania najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Psy mnie motywują do aktywności

14.04.2023 11:09:15

Podziel się

Paulina Frelich w parze z psem Majką, zostały wicemistrzyniami świata w bikejoringu podczas Mistrzostw Świata we francuskim Pledran. Bikejoring to wyścigi rowerowe w terenie, w których pies zaprzęgowy biegnie przed jednośladem na lince. Paulina kilka razy zdobyła już Puchar Polski. Ma 9 psów. Prowadzi sklep zoologiczny i centrum rehabilitacji dla zwierząt. Jej życie kręci się wśród czworonogów i nie wyobraża sobie, żeby było inaczej.

ROZMAWIA: Juliusz Podolski
ZDJĘCIA: Archiwum prywatne

Bikejoring to sport, w którym jeden pies biegnie przed rowerem, ciągnąc. Sport ten ma swoje korzenie w mushingu, gdzie psy ciągną maszera na saniach. Podczas bikejoringu pies jest połączony z rowerem elastyczną linką. Linka jest utrzymywana z dala od przedniego koła za pomocą anteny rowerowej. Pies powinien nosić zaprojektowane do tego celu ergonomiczne szelki, które pozwolą mu swobodnie się poruszać i oddychać nawet podczas ciągnięcia.

Bikejoring to trzy nierozerwalne elementy: człowiek, pies i rower. Trio, które walczy o osiągnięcie jak najlepszych rezultatów.
Paulina Frelich: Wyścigi odbywają się przez dwa dni na trasach wiodących przez pola i lasy. Wygrywa najszybszy i najbardziej zgrany duet. Na starcie pojawiają się ludzie z całej Polski, ale często przyjeżdżają do nas nasi sąsiedzi z Czech, Słowacji czy Węgier. Rywalizujemy w ramach Pucharu Polski. Raz w roku odbywają się jesienią najważniejsze dla nas zawody, czyli mistrzostwa Polski, Europy i Świata. Polski związek psich zaprzęgów należy do trzech federacji: IFSS, która skupia wszystkie kategorie od monoklas po duże zaprzęgi, ICF, która skupia tylko monoklasy, czyli „jednopsie” zaprzęgi i WSA, które skupia psy ras północnych.

W jakich krajach w takim razie odbywają się zawody?
W zasadzie na całym świecie. Startowałam z moimi psami już m.in. w Kanadzie, Szwecji, we Francji. Ciekawostką dla mnie było podczas startu we Francji, że przyjechała spora ekipa zawodników z Meksyku.

Można zatem powiedzieć, że jest to sport powszechny na świecie?
Tak, szczyty popularności osiąga on u naszych sąsiadów Czechów. Bo ludzie biegają czy jeżdżą na rowerach, hulajnogach nie tylko zawodniczo, ale także zupełnie amatorsko, traktując to jako wspaniały relaks dla siebie i psa. W Polsce ten niezwykły sport staje się również coraz bardziej popularny.

A jak narodził się bikejoring i inne dyscypliny związane z wyścigami, w których bierze udział człowiek i pies?
Tak na dobrą sprawę korzenie tkwią w Skandynawii, gdzie psy wykorzystywano do zaprzęgów transportujących towary w trudno dostępnych miejscach. W Polsce w latach 90. zaczęto ubierać w sportowe przepisy dyscypliny, w których miały się ścigać psie zaprzęgi w zawodach bezśnieżnych i na trasach pokrytych śniegiem. Na początku wykorzystywane były psy husky. Teraz króluje typ psa zaprzęgowego greyster. Jest to mieszanka wyżła niemieckiego z chartem Greyhoundem…

... czyli szybki i silny…
... no i wytrzymały, bo taką cechą charakteryzują się wyżły niemieckie. Greyster wywodzi się z Norwegii. To urodzony psi sportowiec – szybki, wytrzymały, o niespożytej energii, a przy tym ceniący współpracę z człowiekiem. Greyster to wyjątkowy pies, obecnie uznany za jednego z najszybszych psów pociągowych. I co ciekawe, żadna federacja kynologiczna nie zatwierdziła tej rasy, więc jest ona popularna tylko w naszym środowisku.

Wspomniała Pani w czasie rozmowy, że pies jest wyposażony w specjalne szelki do ciągnięcia. W takim razie pies tylko biegnie, czy też ciągnie człowieka?
Pies nie tylko, biegnie, ale wspomaga nas siłą swoich mięśni w czasie wyścigu. My też musimy być znakomicie przygotowani wydolnościowo, żeby nie było tak, że on nas ciągnie jak bezwładny worek ziemniaków. Mamy być najszybsi, dlatego nasz duet musi być zgrany. Poświęcając się uprawianiu bikejoringu, człowiek musi też trenować kolarstwo, szkolić technikę, wypracowywać szybkość, robić interwały, a potem to wszystko jeszcze połączyć z psem. Wtedy następuje zgranie naszego sześcionożnego duetu, dające podstawy do walki o najwyższe cele.

A jak wyglądają treningi?
Treningi odbywają się 3-4 razy w tygodniu w zależności od okresu przygotowań do sezonu. Latem robię roztrenowanie. Wtedy moje psy dużo biegają luzem, pływają w jeziorze. Korzystamy też z bieżni wodnej w fizjoterapii i różnych ćwiczeń na fitnesie. Trenując 3-4 dni w tygodniu, staram się pracować dwa dni z rzędu, co jest symulacją zawodów, które odbywają się w ciągu dwóch dni. Do końcowego wyniku liczy się suma uzyskanych czasów z całych zawodów. Na zajęciach z psami przeprowadzamy trening siłowy raz w tygodniu. Wtedy ja siedzę na rowerze i nic nie robię, pies mnie ciągnie. Kontroluję tylko szybkość i hamuję, by pies nie przekroczył wyznaczonej szybkości. Zaznaczam od razu, że takie ćwiczenia można przeprowadzać tylko ze zwierzętami do tego przeznaczonymi, czyli zaprzęgowymi, które mają do takiego wysiłku naturalne predyspozycje. Drugi dzień to jest trening interwałowy. W obecnym stadium sezonu trenuję z psem interwałowo na dystansie 4 do 4,5 kilometra, bo na takiej długości będą rozgrywały się zawody wiosenne. Trasę dzielę na 3 do 4 odcinków i uczę psa biegu w pełnym galopie, wtedy jadę też swojego maksa. Na końcu zatrzymujemy się i pies odpoczywa, po czym są jeszcze 2-3 powtórzenia. To także uczy psa stania, startowania, bo musi przed startem czekać przed rowerem na sygnał sędziego. Trzeci i czwarty trening to trening szybkościowy, czyli pokonujemy na maksa cały dystans.

To kawał ciężkiej roboty…
Trochę tak, ale z drugiej strony psy mnie stale motywują do aktywności na świeżym powietrzu i razem możemy czerpać z tego radość.

Ostanie sukcesy odniosła Pani z psem Mają, ale wspomniała Pani w rozmowie, że ma Pani psy. Ile ich jest?
Dziewięć w tym momencie!

I wszystkie typu greyster?
Nie, zaczynałam od husky’ego. Mój najstarszy husky ma 13 lat i jest na sportowej emeryturze. Jeździ z nami na zawody i treningi. Już nie startuje, bo miał guza na śledzionie i gorzej chodzi. Jednak domaga się, że musi jechać, nie chce zostać w domu. Na zawodach rozgląda się, patrzy, jakie są psy, spaceruje po trasie zawodów, nawet trochę truchta, no bo nie można raptownie wyjść z cyklu treningowego i aktywności. Tu nie ma różnicy między psem sportowcem a zawodnikiem człowiekiem. Pozostałe osiem moich psów startuje w zawodach.

Czy nie spotyka się Pani z głosami, że to jest męczenie psów, że zmusza się je do robienia czegoś, czego nie chcą robić?
Jest zdecydowanie odwrotnie, to one mnie motywują do pracy, do treningów, bez względu na to, czy jest błoto, czy pada deszcz. Suczka mojej koleżanki jak widzi, że pada, to nie chce wyjść, ale kiedy zobaczy szelki lub rower, to jest pierwsza przy drzwiach. Mnie się nie chce, a one czekają pod drzwiami i szczekają, że muszą iść na trening. Podobnie jak ze sportowcem, jeśli zabierze mu się możliwość trenowania, to pewnie zwariuje z bezczynności.

Sięgała Pani nie tylko po sukcesy w Polsce, ale ma Pani także i medale z imprez międzynarodowych, w tym i tytuł wicemistrzyni świata. Jak wyglądają te największe zawody?
To jest zupełnie inna bajka niż w Polsce. U nas na starcie pojawia się maks 150 zawodników, na mistrzostwach świata bywa, że jest ich nawet 600, no i dużo więcej psów. Bo to nie jest tak, że zawodnik ma jednego psa, jak już się wkręci w ten sport, to ma ich kilka. Bikejoring wciąga i wtedy siłą rzeczy liczba psów też jest większa.

Jak sobie poradzić z tym wszystkim w życiu codziennym? Bo związana jest Pani z psami nie tylko poprzez sport?
Tak, mam sklep zoologiczny i centrum rehabilitacji dla zwierząt. Moje życie kręci się wśród czworonogów. Ale mam to, co w życiu najpiękniejsze – moja pasja związana jest z życiem zawodowym. Taki model pozwala mi łączyć trenowanie z życiem w pracy i w domu. Nie jest łatwo, ale jak ktoś chce, to po prostu może. To kwestia organizacji i chęci.

Jak długo jest Pani związana z bikejoringiem?
Pierwszy kontakt miałam jakieś 12 lat temu. Spodobało mi się to i zaczęłam się bawić i traktować to jako formę relaksu i aktywności fizycznej. Jeździłam na zawody, by spędzać czas z przyjaciółmi, z zakręconymi pozytywnie ludźmi. A tak naprawdę ścigam się od 5 lat. Wcześniej była to dla mnie zabawa. To psy mnie wyciągnęły w stronę kolarstwa, to one dały mi motywację, by wejść na wyższy szczebel. Nie byłam kolarką i zaczęłam trenować z psami, było dokładnie na odwrót. Dzisiaj wiem, że póki sił starczy, nie odpuszczę… Jesienią kolejne ważne zawody – mistrzostwa świata i Europy.