Najnowszy numer SUKCESU już dostępny 🌞 Sukces po poznańsku to najpopularniejszy magazyn lifestylowy o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Scena nad Rusałką

Podziel się

Jako nastolatek podjął się nauki gry na gitarze, ale, jak sam twierdzi, dobrze dla wszystkich, że tego zaniechał. Ona nie umie ani śpiewać, ani grać na instrumentach, ale odkąd pamięta, interesowała się polskim rynkiem muzycznym i sztukami wszelakimi. Poznali się na studiach z zakresu zarządzania projektami, a dziś wspólnie zarządzają największym cyklem bezpłatnych koncertów w Polsce. Poznajcie Zofię Blew i Michała Pudełko – pomysłodawców Sceny nad Rusałką, która od kilku lat zapewnia mieszkańcom Poznania muzyczne doznania.

 

ROZMAWIA: Karolina Michalak, ZDJĘCIA: Agata Jesse Obiektywnie

 

4 miesiące, 19 wieczorów, 41 koncertów – to podsumowanie minionego sezonu Sceny nad Rusałką. Jak udało Wam się zorganizować poznaniakom tak intensywne muzycznie lato?

Michał Pudełko: Ten cykl koncertów mógł odbyć się dzięki głosom mieszkańców miasta. To oni sprawili, że zwyciężyliśmy w Poznańskim Budżecie Obywatelskim 2024.

Zofia Blew: Zgłaszając projekt, opisywałam cotygodniowe koncerty od początku maja do końca sierpnia, jednak dopiero gdy nasz projekt wygrał, zdaliśmy sobie sprawę, że zorganizujemy największy cykl bezpłatnych koncertów w Polsce.

Mimo że pierwszy raz otrzymaliście dofinansowanie z PBO, nie było to pierwsze organizowane przez Was wydarzenie.

MP: Zgadza się. Pierwszy cykl koncertów zorganizowaliśmy pięć lat temu właśnie w tym miejscu, czyli w Restauracji Rusałka, a środki zdobyliśmy dzięki wsparciu miasta i hojności partnerów.
Skąd pomysł, aby właśnie nad jeziorem Rusałka rozbrzmiała muzyka?

MP: Uważamy, że w restauracji z tak pysznym jedzeniem i widokiem na zachodzące na tle jeziora słońce brakowało tylko dobrej muzyki. Chcieliśmy pokazać mieszkańcom Poznania, że tak blisko centrum znajduje się zupełnie inny świat.

Jakie były Wasze początki?

MP: Szukając muzycznej tożsamości, zaczynaliśmy od kameralnych występów i niszowej muzyki. Gościliśmy między innymi duet harfowy czy pianistę, występowały też stare bluesowe składy. Trochę przypominało to „granie do kotleta”, ale zarówno publiczność, jak i sami artyści czerpali z tych spotkań satysfakcję. Później zaczęliśmy zapraszać początkujące zespoły, które oczarowały nas swoją energią. Wtedy też zakiełkowała w nas idea wsparcia młodej sceny muzycznej, którą wciąż wcielamy w życie.

ZB: Od samego początku koncerty odbywały się w czwartki. Po pierwsze, nie próbowaliśmy konkurować z główną, weekendową ofertą kulturalną miasta – nie spodziewaliśmy się wtedy, że sami się nią powoli staniemy. Po drugie, chcieliśmy, aby poznaniacy mieli jak najwięcej możliwości obcowania z kulturą, również w środku tygodnia. Dodatkowo w okresie letnim wiele osób wyjeżdża na weekendy, a nam jednak zależało na publiczności. Ponadto chcieliśmy wywołać w mieszkańcach takie automatyczne skojarzenie: słysząc „czwartek” – myślą „koncert nad Rusałką”.

 

Jak udało się Wam przetrwać pandemię? Zaczynaliście w końcu w przeddzień jej wybuchu.

MP: Koncerty mogły się odbywać tylko dzięki wsparciu sponsorów. Pandemia wymusiła zmianę funkcjonowania i organizacji życia, w tym tego kulturalnego, więc zespoły zostały pozbawione jakiejkolwiek możliwości ekspresji artystycznej. Wówczas jeden z patronów zapytał nas, czy możemy organizować koncerty online. Odpowiedzieliśmy, że możemy! Tak powstał projekt „naGranie nad Rusałką”. Zaanektowaliśmy salę restauracji, która była zamknięta, i zaprosiliśmy do współpracy poznańską scenografkę Dominikę Badaczewską, która specjalnie pod każdy zespół aranżowała przestrzeń. W sumie zrealizowaliśmy 30 cotygodniowych koncertów, których nagrania wciąż można znaleźć na naszym YouTube.

Trzy lata temu postawiliście pierwszą pełnowymiarową scenę i koncerty wyszły z murów restauracji?

MP: Gdy covidowe obostrzenia zostały zniesione, zorganizowaliśmy cykl wydarzeń na świeżym powietrzu. Cotygodniowe koncerty odbywały się przez lipiec i sierpień. Podczas kilku czwartkowych wieczorów wystąpiło dwóch artystów. Zobaczyliśmy wtedy, że formuła podwójnych koncertów (debiutujący twórca wraz z bardziej rozpoznawalnym zespołem) idealnie sprawdza się w tym miejscu. Z jednej strony wspieramy młodą scenę, a z drugiej strony jest to szansa na dotarcie do szerszej grupy odbiorców i większą frekwencję. Dwa koncerty to także większa mobilizacja, aby wyjść z domu i odwiedzić Rusałkę.

Jak to jest, organizować koncerty bez publiczności, dla dwudziestu osób, i takie, na które przychodzi kilka tysięcy?

ZB: Te małe koncerty i nagrania sprawiły, że między nami a artystami wytworzył się pewien rodzaj więzi i zaufania. Nieważne, dla ilu osób, na żywo, czy online, istotny był fakt, że mogli się podzielić z innymi swoją twórczością.

MP: Gdybyśmy nie zaczęli od tych kameralnych występów i w ten sposób nie poznali od podstaw procesu produkcji wydarzeń muzycznych, moglibyśmy nie podołać wyzwaniu, jakim jest projekt za 800 tysięcy złotych dla kilkudziesięciu tysięcy widzów.

ZB: Na pewno z każdym rokiem czujemy się w tym coraz pewniej, choć wciąż zdarza się, że patrząc na kilka tysięcy osób pod sceną, nie dowierzam i proszę Michała, żeby uszczypnął mnie w ramię (śmiech).

 

Scena nad Rusałką to jedno z nielicznych w skali kraju muzycznych wydarzeń plenerowych, które jest dostosowane do potrzeb osób niedosłyszących.

Zgadza się. Dzięki pętli indukcyjnej osoby z wadami słuchu mogą bez problemu oddać się rozkoszy dźwięków. Wystarczy, że w aparacie słuchowym przełączą się na inny kanał, a usłyszą tylko muzykę, bez żadnych szumów, gwaru i rozpraszających głosów.

Do kogo kierujecie swoje wydarzenie?

MP: Do miłośników polskiej muzyki – wiek nie gra roli. Nie wykluczamy nikogo, a teren jest zagospodarowany tak, aby osoby z niepełnosprawnością ruchową mogły się swobodnie poruszać. Ponadto proponujemy bardzo zróżnicowany repertuar – od popu, przez elektro, rap po rock, tak aby każdy usłyszał coś dla siebie.

Jak przygotowujecie harmonogram Sceny?

ZB: Są to puzzle na żywym organizmie. Dostajemy bardzo dużo zgłoszeń od artystów i ich menedżerów. Bierzemy udział w show case’ach, które są w zasadzie targami branży muzycznej. Na tych największych w ciągu trzech dni odbywa się ponad 100 koncertów! Poznaliśmy w ten sposób wielu ciekawych debiutujących twórców. Na kształt line-upu wpływają także komentarze w naszych mediach społecznościowych, ponieważ co roku jesienią pytamy publiczność, kogo chciałaby usłyszeć w kolejnym sezonie. Zbieramy to wszystko, a potem siadamy przed Excelem, patrzymy w tabelki, telefonujemy i mejlujemy z propozycjami terminów, kolejno przesuwamy kolumny w tę i we w tę, aż harmonogram nabierze ostatecznego kształtu.

Jak liczny jest Wasz zespół?

ZB: W sumie to jesteśmy duetem, bo na co dzień wszystko ogarniamy sami. Szukamy sponsorów i patronów medialnych, kontaktujemy się z artystami i podwykonawcami, ustalamy harmonogram, piszemy posty i zajmujemy się promocją, a w dzień koncertu dbamy, aby artyści czuli się u nas jak najlepiej. Moją pasją jest też fotografia, więc od tego roku w trakcie koncertów biegamy z aparatem, a z nagrań Michał później montuje rolki. Oczywiście w czwartki dołącza do nas ekipa techniczna, która czuwa nad tym, żeby wszystko brzmiało i wyglądało wyjątkowo, a każdy czwartkowy wieczór był niezapomnianym doświadczeniem.

Czyli praca na pełen etat?

MP: To jest pierwszy taki rok. Kiedy dowiedzieliśmy się, że wygraliśmy w PBO, oboje zrezygnowaliśmy z pracy w korporacjach, aby skupić się na tym projekcie. Z prowadzenia Sceny nie jesteśmy w stanie utrzymać się przez cały rok, więc zajmujemy się dodatkowymi marketingowymi działaniami, ale lato nad Rusałką jest bardzo intensywne.

ZB: Bardzo lubimy też podróżować – na szczęście do przygotowań Sceny nad Rusałką wystarczą laptopy i dobry internet. W tym roku większość artystów zabookowaliśmy zdalnie, w trakcie podróży po Azji. Zaraz wyjeżdżamy na winobranie do Francji, na które od dawna chciałam pojechać, a nie mogliśmy tego zrobić, pracując za biurkiem w korpo. Nie narzekamy na nudę – uśmiech.

Co z kolejną edycją Sceny nad Rusałką?

W tym roku ponownie wystartowaliśmy w Poznańskim Budżecie Obywatelskim – głosowanie potrwa od 7 do 28 października, a wyniki poznamy w listopadzie. Mamy wielką nadzieję, że tym razem również zdobędziemy głosy mieszkańców Poznania i będziemy mogli kontynuować cykl Sceny nad Rusałką. W zeszłym roku chodziliśmy po ulicach, rozdawaliśmy ulotki przechodniom i opowiadaliśmy o projekcie. W tym roku też nas tam spotkacie, ponieważ będziemy chcieli zarazić jak najwięcej osób naszym entuzjazmem!

Co dalej?

Chcielibyśmy, żeby cykl koncertów nad Rusałką na stałe wpisał się w kulturalną mapę miasta. Marzy nam się, żeby za dwa, trzy lata rozwinąć majówkę do formy festiwalu, z polem namiotowym i dwiema albo trzema scenami.

Tego Wam życzymy!