SEOmotive – wielki marketing dla małych firm
W ciągu kilku lat zbudowali zespół ponad 20 osób i wypracowali model działania, który pozwala im skutecznie łączyć automatyzację z indywidualnym podejściem do klienta. Ich celem nie jest jedynie poprawa widoczności w wyszukiwarce, ale realne wsparcie w budowaniu marki i zdobywaniu lokalnych klientów. Jak sami mówią, sukces ich klientów jest miarą ich własnego sukcesu. O dynamicznym rozwoju, pasji do marketingu internetowego i o tym, dlaczego wizytówki Google to często niedoceniane narzędzie w walce o klienta – rozmawiamy z Pawłem Siadaczką i Mateuszem Ratajczykiem – właścicielami agencji SEOmotive.

ROZMAWIA: Monika Kanigowska
ZDJĘCIA: Piotr Pasieczny Fotobueno
[Współpraca reklamowa]
Niedawno obchodziliście okrągłą rocznicę działalności firmy.
Paweł Siadaczka: Tak, nasza firma działa na rynku już od ponad 10 lat. Z tej okazji zorganizowaliśmy uroczyste wydarzenie dla całego zespołu – wyjątkową imprezę z noclegiem w hotelu w Poznaniu. To był dla nas ważny i wzruszający moment, pełen emocji, podsumowań i wyróżnień. Podziękowaliśmy naszym pracownikom – doceniając ich zaangażowanie i wkład w rozwój firmy. Nie zabrakło też czasu na wspólną zabawę i liczne atrakcje, które zintegrowały zespół i uczyniły ten wieczór naprawdę niezapomnianym.
Jak wyglądały początki?
Mateusz Ratajczyk: Zdecydowaliśmy się na założenie firmy, jeszcze w czasach studenckich, mimo że nie mieliśmy dużego doświadczenia biznesowego. Wcześniej pracowaliśmy w różnych miejscach. Zdobywaliśmy praktyczne doświadczenie, które pomogło nam w późniejszej działalności.
PS: Ja od początku wiedziałam, że chcę rozwinąć biznes, chociażby dlatego zdecydowałem się studiować zaocznie, aby nie marnować czasu i jednocześnie zdobywać praktyczne umiejętności. Z Mateuszem spotkaliśmy się, pracując w jednej firmie, gdzie odpowiadaliśmy za pozyskiwanie klientów biznesowych do reklamy online. Wtedy przyszła refleksja – możemy robić to samo, ale lepiej i na własnych warunkach.
MR: Zawsze zależało nam na wysokiej jakości obsługi klienta, bez względu na wielkość firmy. Naszą misją od początku było i jest tworzenie profesjonalnego marketingu dostępnego dla każdej firmy – zarówno małej, jak i dużej. Chcemy, aby każda firma mogła korzystać z efektywnych narzędzi reklamowych, niezależnie od budżetu. Naszym celem było i nadal jest pomaganie klientom w pozyskiwaniu ich własnych klientów. To dla nas kluczowa wartość.
Marketing to chyba trudna branża, skąd ten wybór?
PS: Mieliśmy już doświadczenie, pracując w konkurencyjnej agencji i zdobywaniu klientów, ale 10 lat temu rynek wyglądał inaczej, my natomiast nie myśleliśmy o porażce – byliśmy młodzi, bez zobowiązań, więc mogliśmy pozwolić sobie na pewne ryzyko. Może to była naiwność, ale mieliśmy silne przekonanie, że się nam uda. Moi rodzice byli przedsiębiorcami, moja siostra również – która jest dla mnie osobistym wzorem determinacji, więc poniekąd naturalnie wyniosłem to z domu. Na początku nie miałem nawet pojęcia, jak wystawiać faktury, w tym pomagała mi mama.
MR: Gdy zaczęliśmy rozmowy z Pawłem o własnym biznesie, musieliśmy nauczyć się wszystkiego od podstaw. Na początku byliśmy nie tylko handlowcami, ale i specjalistami od obsługi klienta, fakturowania, rozwiązywania problemów oraz technicznego prowadzenia profili firmowych w Google. Pozycjonowanie wizytówek było dla nas czymś nowym, więc krok po kroku zagłębialiśmy się w temat, aby profile naszych klientów faktycznie się wyświetlały i przynosiły im korzyści.
PS: Doszliśmy do wniosku, że skoro robimy to dla kogoś, to równie dobrze możemy robić to dla siebie, dbając jednak o wyższą jakości obsługi klientów. Zaczęliśmy od pozycjonowania wizytówek Google – jak już Mateusz wspomniał, wtedy prawie nikt się tym nie zajmował. W tamtym czasie usługa ta nazywała się „Google Moja Firma”, a my widzieliśmy ogromny potencjał w tym narzędziu. Dziś zajmujemy się kompleksowym marketingiem internetowym, prowadzimy kampanie Google Ads, tworzymy przepiękne i funkcjonalne strony internetowe, choć główny nacisk kładziemy właśnie na pozycjonowanie lokalne.
Jak wyglądało pozycjonowanie lokalne na początku?
PS: Zaczynaliśmy od prostych działań, ale szybko zauważyliśmy, jak ważna jest aktualność danych, prawidłowa optymalizacja, czy rozbudowane zaplecze linkowe. Na przykład, jeśli ktoś wpisuje „Fryzjer Stare Miasto Poznań”, to pojawiają się tylko trzy firmy. Dopiero po rozwinięciu mapy, widać więcej wyników. Naszym celem było to, aby nasi klienci znaleźli się w czołówce, najlepiej w TOP 3 i byli pierwszym wyborem dla swoich klientów. Co ciekawe, tej usługi na początku nikt w branży nie traktował poważnie. Na forach marketingowych pojawiały się głosy: „pozycjonowanie wizytówki? – to nie ma sensu”, „tak się nie robi”, nawet Google nie dawało jasnych wskazówek, jak optymalizować profile. Dzisiaj pozycjonowanie wizytówek to podstawa strategii lokalnych firm. Mieliśmy odrobinę szczęścia i dużo intuicji.

Cały czas byliście na fali wzrostowej?
MR: Branża rosła, wiele firm „rzuciło się” na pozycjonowanie, przez co po kilku latach działalności natrafiliśmy na duże trudności. Przedsiębiorcy byli wręcz bombardowani telefonami od firm oferujących pozycjonowanie. Wiele z nich działało na zasadzie: „zdobądź klienta, weź pieniądze i zapomnij”. To bardzo utrudniało nam pracę, bo my wkładaliśmy w to serce i chcieliśmy faktycznie pomagać firmom, zamiast tylko zgarniać zyski.
Pamiętacie swoich klientów?
MR: Ja mam pewną zaletę – pamięć niemalże fotograficzną. Dzięki temu kojarzę ogromną liczbę klientów, nawet tych sprzed wielu lat. Myślę, że spokojnie mógłbym wymienić większość z nich, przynajmniej z nazwy. Ale pamiętanie klientów to nie tylko kwestia mojej osobistej cechy – to również nasze podejście do współpracy. Każdy klient jest dla nas ważny i traktujemy go indywidualnie. Doradcy regularnie konsultują się z nami w sprawie swoich klientów – pytają, co można jeszcze poprawić, jakie działania podjąć, aby lepiej osiągać postawione cele. W ten sposób cały czas jesteśmy na bieżąco i angażujemy się w ich rozwój.
PS: Niektórzy klienci są z nami od początku działalności. Oczywiście zdarza się, że ktoś rezygnuje lub kończy współpracę z powodów niezależnych, ale wiele z nich to przykłady długoterminowych relacji. Jednym z nich jest adwokat z Piły. To wyjątkowy klient – starszy, doświadczony prawnik, który przez 30 lat działalności opierał się wyłącznie na poleceniach od swoich stałych klientów. Był bardzo sceptyczny wobec naszych usług, ponieważ po prostu, jak twierdził ich nie potrzebował. Mimo to postanowił dać nam szansę. Kiedy pozycjonowanie lokalne zaczęło przynosić mu realne efekty i zaczęły napływać nowe zlecenia, zdał sobie sprawę, że jego kancelaria może być jeszcze bardziej rentowna.
MR: Ostatnio przedłużył z nami umowę, mimo że jest to jego ostatni rok przed przejściem na emeryturę. Co ciekawe, przez cały ten czas miał jednego, stałego opiekuna handlowego – Filipa, który od początku zajmował się jego profilem. Między nimi nawiązała się autentyczna relacja – doradca czasem korzystał z porad prawnych adwokata, a z kolei klient doceniał osobiste podejście i stały kontakt. Oczywiście, sentyment to jedno, ale na końcu zawsze liczy się biznes – gdyby nie widział realnych korzyści, nie przedłużałby umowy.
PS: Skoro już mowa o naszych klientach, nie sposób nie wspomnieć o Panu Michale – adwokacie z Kielc, który jeszcze kilka lat temu prowadził niewielką kancelarię, a dziś należy do czołówki w swojej części kraju. Nasza współpraca trwa już od 8–9 lat i z sentymentem wracamy do jej początków. Zaczynaliśmy od lokalnego pozycjonowania wizytówki Google za kilkaset złotych miesięcznie, a dziś realizujemy dla kancelarii rozbudowane kampanie reklamowe, reklamy remarketingowe, kompleksowe działania SEO oraz liczne przebudowy strony internetowej. Pan Michał, mimo natłoku obowiązków, znalazł czas, by odwiedzić nas w Poznaniu – specjalnie przyjechał z Kielc, a przy okazji... zaprosił nas na swoje urodziny. To właśnie takie relacje – oparte na zaufaniu, wzajemnym szacunku i wspólnych celach – są dla nas największą wartością w biznesie.
Czujecie się odpowiedzialni za klientów?
PS: Tak, jedną z najpiękniejszych rzeczy w naszej pracy jest świadomość, że faktycznie pomagamy firmom przetrwać i rozwijać się. Szczególnie pamiętam jednego klienta, który na początku naszej współpracy powiedział: „To są moje ostatnie pieniądze, jakie mam”. Z jednej strony, kiedy słyszę coś takiego, czuję ogromną odpowiedzialność. Bo jeśli ktoś wydaje u nas ostatnie pieniądze – na przykład 2000 zł – to znaczy, że jego sytuacja jest naprawdę trudna. Po pięciu miesiącach ten klient wrócił do nas i powiedział: „Uratowaliście moją firmę”. Klienci zaczęli do niego pisać, dzwonić, a on sam stanął na nogi.
MR: Coraz częściej spotykamy się z takimi historiami. Przedsiębiorcy przestali traktować temat problemów finansowych jako tabu – coraz otwarciej mówią o trudnościach i szukają realnych rozwiązań. Dzięki naszemu doświadczeniu i wiedzy możemy im pomóc odnaleźć się na rynku i zapewnić stabilność biznesu. Doszliśmy do etapu, w którym wiemy, że jeśli klient powierza nam swoje ostatnie pieniądze, to jesteśmy w stanie zrobić z nich wielokrotność tej kwoty. Mamy na to wiele dowodów – referencje, filmy nagrane przez naszych klientów, którzy początkowo nie wierzyli w skuteczność marketingu internetowego. Dla wielu z nich przez lata jedynym źródłem nowych zleceń były polecenia. Marketing internetowy był dla nich czymś nowym, eksperymentem. Zaczęli jednak zauważać, że coraz więcej klientów przychodzi z Google. I wtedy zapaliła im się lampka – to działa. Niektórzy klienci w podziękowaniu wysyłają nam kartki świąteczne, inni zapraszają nas na jubileusze swoich firm. Dostajemy wiadomości od osób, które zaczynały w małej, niepozornej siedzibie, a dziś prowadzą przedsiębiorstwa zatrudniające 250 osób.
Wasi klienci to głównie jakie firmy?
PS: Jeśli chodzi o naszą największą grupę klientów, to są to głównie prawnicy – adwokaci, notariusze oraz specjaliści z branży medycznej, zwłaszcza medycyny estetycznej. Wynika to z faktu, że w tych branżach liczy się zaufanie i reputacja. Nie można pozwolić sobie na błędy, jeśli ktoś zrobi coś nie tak, opinia szybko się rozchodzi. Nasze działania pomagają im nie tylko zdobywać klientów, ale także dbać o swój wizerunek. Jednak nie skupiamy się tylko na branży prawnej, a kierujemy swój wzrok na cały rynek małych i średnich firm. Zdarza się, że obsługujemy naprawdę mikro przedsiębiorstwa, np. handmade i tam też jesteśmy w stanie osiągnąć realną wartość dla klienta.
Czyli wspieracie małe i średnie przedsiębiorstwa?
PS: Tak, one stanowią 90% naszej działalności – nie zamykamy się na większe przedsiębiorstwa, ale te zazwyczaj korzystają z usług domów mediowych. Naszym celem jest wspieranie tych firm, które faktycznie tego potrzebują – takich, które bez skutecznego marketingu mogą mieć trudność z przebiciem się na rynku.
MR: Wielu małych przedsiębiorców przez lata tkwiło w przekonaniu, że reklama musi być droga i niedostępna dla nich. Działali lokalnie, bazując na poleceniach i klientach z najbliższej okolicy. My staraliśmy się przełamać ten schemat i pokazać, że można się rozwijać na większą skalę – niezależnie od budżetu. Tradycyjne formy reklamy, takie jak banery na płotach czy spoty radiowe, choć wciąż mają swoje miejsce, nie są już tak skuteczne.
PS: Wiemy, z jakimi wyzwaniami mierzą się właściciele małych firm, bo sami przez to przeszliśmy. Na początku naszej działalności także musieliśmy walczyć o przetrwanie. Konkurencja była duża, a decyzje biznesowe często wymagały determinacji i wiary w sukces. Dzięki temu dziś rozumiemy, jak ważne jest odpowiednie wsparcie – nie tylko finansowe, ale także strategiczne.
Jak pozyskujecie nowych klientów?
MR: Działamy na różnych płaszczyznach. Z jednej strony budujemy rozpoznawalność naszej marki, dzięki czemu klienci sami do nas trafiają. Z drugiej – aktywnie wychodzimy do firm, analizujemy ich sytuację i proponujemy konkretne rozwiązania.
PS: Na początku naszej działalności opieraliśmy się głównie na działaniach outboundowych – mieliśmy bazę firm, do których dzwoniliśmy, proponując nasze usługi. Stopniowo, wraz z rozwojem, zaczęliśmy stosować coraz bardziej zaawansowane strategie pozyskiwania klientów, co pozwala nam działać jeszcze skuteczniej. Jako agencja marketingowa doskonale rozumiemy, jak ważna jest różnorodność kanałów dotarcia do klienta. Stawiamy na kompleksowe podejście, dzięki czemu nasi klienci mogą liczyć na skuteczną i długofalową współpracę, ponieważ wszystkie strategie przetestowaliśmy najpierw na sobie.
Zaczynaliście od wizytówek, a teraz?
PS: Do dziś jest to nasza „najważniejsza” usługa, w której czujemy się niedoścignionymi mistrzami. Z czasem nasza oferta rozwinęła się o strony internetowe – mamy już na koncie ponad 500 realizacji w różnych branżach. Kolejnym krokiem były kampanie reklamowe, takie jak linki sponsorowane, dzięki którym firmy mogą pojawiać się wysoko w wynikach wyszukiwania Google. Obecnie realizujemy także bardziej zaawansowane działania, takie jak kampanie remarketingowe – czyli te reklamy, które „śledzą” użytkownika po internecie. Każdy zna to uczucie, gdy raz wyszuka jakieś buty czy sprzęt elektroniczny, a potem wszędzie widzi reklamy tych produktów. To właśnie działanie przemyślanej strategii marketingowej.
MR: Reklamy personalizowane bazują na historii wyszukiwań, kliknięciach i innych aktywnościach użytkownika w Internecie. Nawet jeśli nie wpiszemy czegoś bezpośrednio w wyszukiwarkę, algorytmy mogą na podstawie naszego zachowania przewidzieć, co może nas zainteresować. Oczywiście są sposoby na ograniczenie takiej personalizacji – można wyłączyć śledzenie, korzystać z trybu incognito czy stosować blokery reklam. Jednak dla przedsiębiorców te mechanizmy to ogromna szansa na dotarcie do potencjalnych klientów w precyzyjny sposób.
PS: Staramy się przekonać klienta, że marketing to nie tylko „koszt”, ale przede wszystkim narzędzie do rozwoju biznesu. Współczesna reklama internetowa daje niesamowite możliwości precyzyjnego docierania do właściwych klientów. Dzięki temu firmy mogą skuteczniej konkurować na rynku, nawet jeśli na początku wydaje się to trudne i kosztowne. Naszym celem jest ułatwienie tego procesu – pomagamy przedsiębiorcom przełamać obawy i skutecznie inwestować w reklamę, która faktycznie przynosi efekty.
To powiedzmy jeszcze, jak wygląda u Was obsługa klienta.
MR: Klient zgłasza się do nas z potrzebą, a naszym zadaniem jest jej sprecyzowanie i przygotowanie odpowiedniego rozwiązania. Zdarza się, że klienci nie do końca wiedzą, czego chcą, dlatego mogą liczyć na doradztwo. Nasza firma nie posiada call center ani typowych handlowców – zatrudniamy doradców, którzy pomagają klientom znaleźć najlepsze rozwiązanie. Każdy klient zna się na swojej dziedzinie, my natomiast specjalizujemy się w naszej branży – dlatego jesteśmy po to, by mu pomóc, doradzić i dobrać najlepszą propozycję.
PS: Nie mamy jednej, uniwersalnej oferty, którą wysyłamy do klientów. Często dzwonią i proszą o ofertę na maila, ale my nie wysyłamy standardowych propozycji. Wynika to z faktu, że nasze usługi są dostosowywane do indywidualnych potrzeb klienta. W naszej branży nie da się stworzyć gotowej oferty bez wcześniejszego, szczegółowego wywiadu. To tak, jakby zadzwonić do stolarza i powiedzieć: „Proszę ofertę na kuchnię” – bez podania wymiarów, stylu czy układu. Nie da się tego zrobić bez rozmowy. Klienci często przychodzą z gotowym pomysłem, ale w trakcie rozmowy okazuje się, że to rozwiązanie nie będzie dla nich najlepsze. Może usłyszeli o nim od znajomego, ale w ich przypadku się nie sprawdzi. W takiej sytuacji zamiast sprzedać usługę na siłę, wolimy doradzić inne, bardziej efektywne rozwiązanie. To buduje zaufanie – klienci widzą w nas ekspertów.

Ile osób obecnie pracuje z Seomotive?
MR: Ponad dwadzieścia. Myślę, że to nadal małe przedsiębiorstwo, ale to było nasze założenie. Moglibyśmy stworzyć wielką firmę, wynająć ogromne biuro i zatrudnić setki doradców, ale czy wtedy mielibyśmy z naszym zespołem oraz klientami takie relacje i kontakt, jak teraz? W dużej firmie mogłoby to ucierpieć, a nam zależy na bliskich relacjach i dobrej atmosferze. Być może właśnie dlatego ludzie są z nami od początku – prawie połowa zespołu pracuje tu od momentu założenia firmy.
Wiele firm boryka się z rotacją pracowników.
PS: Oczywiście, pewna rotacja jest naturalna, ale mamy solidny trzon zespołu, który budujemy od 7–8 lat. To daje stabilność i ułatwia współpracę – wszyscy czerpią z tego korzyści. Nie planujemy przenosin do większego lokalu. Na ten moment wolimy skupić się na jakości naszej pracy. Może kiedyś zdecydujemy się na większą ekspansję, ale póki co zależy nam na tym, by robić to, co robimy najlepiej. W ciągu tych 10 lat osiągnęliśmy poziom, o którym kiedyś mogliśmy tylko marzyć.
MR: Nasz zespół rozwija się razem z firmą – kiedy pojawiały się nowe potrzeby, tworzyliśmy dodatkowe stanowiska. Na przykład ktoś zaczynał jako doradca, ale jeśli chciał spróbować czegoś innego, dawaliśmy mu możliwość zmiany roli. Wprowadziliśmy rekrutację wewnętrzną, więc jeśli potrzebowaliśmy kogoś do działu technicznego, graficznego czy biura obsługi klienta, najpierw szukamy odpowiednich osób wśród własnych pracowników. Dla przykładu Bartek, z którego żartujemy, że jest firmowym dinozaurem, ponieważ jest z nami od początku, dzisiaj jest dyrektorem działu technicznego. Któregoś razu Valeria zapytała, czy może zostać u nas graficzką, ponieważ chce się rozwijać kreatywnie i naturalnie się zgodziliśmy.
Czyli macie ścieżkę rozwoju zawodowego dla pracowników?
PS: Tak, ale mamy też pewną zasadę – każdy zaczyna jako doradca. Wierzymy, że jeśli ktoś potrafi coś dobrze sprzedać, to również lepiej zrozumie klienta i jego potrzeby. To samo dotyczyło nas – założycieli. Sami zaczynaliśmy od sprzedaży, więc wiemy, jak to wygląda i możemy skutecznie wspierać nasz zespół.
I dlatego nie macie drzwi do gabinetu?
MR: Nasza firma ma swoją charakterystyczną cechę – nie mamy drzwi. Gabinety są otwarte, co symbolizuje naszą kulturę pracy. To trochę jak w amerykańskich firmach, gdzie otwartość i dostępność są priorytetem. Nie mamy drzwi do biur, ponieważ chcemy być dostępni, uczestniczyć w codziennej pracy zespołu, pomagać w rozmowach handlowych czy technicznych.
PS: W rzeczywistości prowadzenie firmy to codzienna praca, podejmowanie decyzji, rozwiązywanie problemów i dbanie o zespół. To nieustanny proces, który wymaga zaangażowania, ale też daje ogromną satysfakcję. Podchodzimy do pracy inaczej – przychodzimy każdego dnia na ósmą i pracujemy co najmniej do szesnastej, choć często zostajemy dłużej. Chcemy pracować na takich samych zasadach, jak nasi pracownicy. Dlaczego? Bo jeśli pracownik widzi, że szef nic nie robi, spóźnia się i nie angażuje, to trudno wymagać od niego czegoś innego. Nie możemy oczekiwać od zespołu czegoś, czego sami nie przestrzegamy – zarówno w kwestii zaangażowania, jak i kompetencji.
Czyli dbacie o atmosferę pracy?
PS: Zespół to najważniejsze ogniwo naszej firmy. Bez niego nie bylibyśmy w miejscu, w którym jesteśmy dziś. Dlatego dbamy o atmosferę – nie ma tu miejsca na toksyczną rywalizację czy zawiść. Awans jednego pracownika nie oznacza niechęci innych. Wspieramy się nawzajem, pomagamy sobie nie tylko w pracy, ale i poza nią. Szanujemy czas naszych pracowników – jeśli ktoś kończy pracę o szesnastej, nie wymagamy, by odbierał telefony o dziewiętnastej. Przemęczony pracownik to nieefektywny pracownik. Dlatego dbamy o to, by każdy miał czas na odpoczynek i regenerację.
Jak wygląda onboarding?
PS: Nowe osoby w firmie mogą liczyć na pełne wsparcie – zarówno zespołu, jak i nas. Na początku nowy pracownik trafia pod opiekę Anity, która przeprowadza go przez proces wdrożenia. To jedno z naszych większych osiągnięć – zatrudnienie dyrektora, który nie tylko wspiera nas w obowiązkach, ale także dba o rozwój zespołu i relacje wewnętrzne. Anita okazała się strzałem w dziesiątkę – osoba pełna empatii, zawsze uśmiechnięta, pozytywna, z ogromnym zaangażowaniem w projekt. Przyszła do nas, mimo że mieliśmy wtedy tylko kilka osób w firmie. Mogła wybrać większe korporacje, pewnie z lepszym wynagrodzeniem, ale zaufała nam i do dziś jest jednym z filarów naszej firmy.
MR: Jeśli chodzi o wdrożenie nowych pracowników, Anita prowadzi z nimi pierwsze rozmowy, dobiera ich do swojego zespołu, sprawdza czy pasują do naszej kultury organizacyjnej. Potem przechodzą szkolenie – poznają nasze produkty, usługi, schematy pracy, zasady funkcjonowania firmy. Dopiero później stopniowo wchodzą w swoje obowiązki. Nie wrzucamy nikogo na głęboką wodę, nie zostawiamy nowych pracowników z komputerem i telefonem mówiąc – „działajcie”. Zawsze mają wsparcie, mogą przyjść do Anity, do nas, poradzić się. Pełna samodzielność przychodzi po kilku tygodniach, czasem miesiącach – zależy od osoby.
To powiedzcie jeszcze o dzikach.
MR: Dzik sprzedaży – to wyróżnienie dla najlepszego doradcy, prawdziwego „wojownika” handlowego, który wyróżnia się wynikami i zaangażowaniem.
PS: To nie tylko symboliczne wyróżnienie – zdobywca dzika ma też dodatkowe profity. Ten system nagród bardzo dobrze działa – motywuje do działania, ale jednocześnie nie wprowadza niezdrowej rywalizacji. Nasz system premiowy jest skonstruowany w taki sposób, by motywować, a nie stresować – nie chodzi o to, by nowi pracownicy czuli presję od pierwszego dnia. Dodatkowo organizujemy konkursy sprzedażowe, które jeszcze bardziej angażują zespół.
To już na koniec pytanie o plany na przyszłość. Co przed Wami?
PS: Naszym celem jest stać się jedną z najbardziej rozpoznawalnych agencji w Polsce. Już teraz wielu klientów kojarzy naszą markę, a nawet inne agencje, które nie oferują pewnych usług, kierują do nas swoich klientów. To buduje naszą pozycję na rynku.
MR: Oczywiście, żeby się rozwijać, nie możemy stanąć w miejscu. Nie chodzi o zachłanność, tylko o naturalny rozwój. Widzimy, ile agencji, które istniały 2–3 lata temu, już dziś nie ma na rynku. Były, ale nikt już o nich nie pamięta. To wynik złych decyzji, braku elastyczności, nieumiejętności dostosowania się do zmian.
PS: I oczywiście rozwijanie nowych obszarów działalności. Jednym z ciekawszych rozwiązań, które wprowadziliśmy w zeszłym roku, są karty NFC do zbierania opinii klientów. Pomysł na to wyszedł od Andżeliki – kolejny dowód na to, jak dużą rolę odgrywa inicjatywa pracowników.
Jak działają te karty?
MR: Działanie kart NFC jest proste, ale bardzo skuteczne. Klienci często mają dobre doświadczenia, lecz nie zostawiają opinii – zapominają lub nie mają na to czasu. Nawet jeśli wyślemy im SMS-a z prośbą o recenzję, często to odkładają i finalnie nic z tego nie wychodzi. Dzięki kartom NFC cały proces jest błyskawiczny – klient tylko przykłada telefon, a na ekranie od razu pojawia się przycisk przekierowujący do miejsca, gdzie może zostawić opinię. To zwiększa skuteczność zbierania recenzji i pozwala naszym klientom budować lepszy wizerunek w sieci.
PS: Byliśmy jednymi z pierwszych w Polsce, którzy zaczęli stosować to rozwiązanie na większą skalę. Oczywiście były już podobne firmy, ale my dopracowaliśmy proces i dostosowaliśmy go do naszych potrzeb. To pokazuje też, jak bardzo firma może się rozwijać, jeśli tylko pozwolimy ludziom przejmować inicjatywę. Nie wszystko musimy wymyślać sami – czasem wystarczy słuchać pracowników i dawać im przestrzeń do działania. Tak samo było w przypadku wdrożenia do sprzedaży stron internetowych, których wcześniej nie oferowaliśmy. To Sławek wykazał gotowość do nauki i rozwoju w tej dziedzinie. Dzisiaj uważam, że jest on najlepszym webmasterem w Polsce – jego strony są niepowtarzalne.
Paweł Siadaczka – absolwent Politechniki Poznańskiej, gdzie studiował dwa kierunki – Informatykę oraz Marketing i Zarządzanie. Od ponad 15 lat aktywnie działa w branży marketingu internetowego, łącząc analityczne podejście z biznesową intuicją. Prywatnie jest tatą dwóch córek, pasjonatem klocków LEGO, mistrzem grillowania oraz oddanym kibicem klubu piłkarskiego Chelsea FC.
Mateusz Ratajczyk – współzałożyciel agencji SEOmotive, który od początku buduje markę opartą na relacjach, skuteczności i lokalnym podejściu do marketingu internetowego. Studiował na Politechnice Poznańskiej, gdzie zdobył solidne podstawy techniczne, które dziś z powodzeniem wykorzystuje w rozwijaniu nowoczesnych usług SEO i digital marketingu. Prywatnie tata dwóch synów, oddany kibic żużla i wierny fan Stali Gorzów, miłośnik historii Polski oraz mistrz kociołkowania, który niejedno firmowe spotkanie zamienił w kulinarną przygodę.