SMM Legal Prawnicza Liga Mistrzów
01.12.2020 13:13:28
Są jedną z największych kancelarii prawnych w Polsce. Niezależny ranking Universum Most Attractive Employers Poland umieścił SMM Legal na 8. miejscu w gronie najlepszych miejsc pracy w kraju, w kategorii prawo. Przy ich udziale PKN Orlen otrzymał zgodę Komisji Europejskiej na warunkową fuzję z Grupą Lotos.
To pierwsza taka decyzja na rynku kapitałowym w Polsce i prawdopodobnie największa transakcja M&A w historii krajowej gospodarki. Wprowadzili na Międzynarodowych Targach Poznańskich unikatowy projekt „IP Friendly”, zapewniając bezwzględną ochronę własności intelektualnej wystawcom. Przemysław Maciak, Aleksander Czech i prof. Maciej Mataczyński – partnerzy zarządzający 90-osobową kancelarią prawną SMM Legal – udowadniają, że ciężką, niestandardową, uczciwą i etyczną pracą można wspiąć się na sam szczyt i pokazują, że poznańska marka może liczyć się już nie tylko w kraju, ale i na całym świecie.
ROZMAWIA: Joanna Małecka
ZDJĘCIA: Daria Olzacka, Szymon Brodziak
SMM Legal, kancelaria z Poznania, nieźle namieszała na rynku warszawskim. Mylę się?
Przemysław Maciak: Trochę narozrabialiśmy (śmiech). W 2016 roku kancelaria SMM Legal znalazła się na pierwszym miejscu prestiżowego i najbardziej wiarygodnego rankingu kancelarii prawnych z Wielkopolski przygotowanego przez Rzeczpospolitą. Moim wspólnikiem był wtedy profesor Tomasz Sójka, który obecnie zajmuje się działalnością naukową. Zastanawialiśmy się wtedy nad nowymi perspektywami, bo tutaj, lokalnie, już zrobiliśmy bardzo dużo. Stwierdziliśmy, że to jest czas na ekspansję w Warszawie.
Odważnie.
PM: Musi Pani wiedzieć, że rynek prawniczy jest niezwykle scentralizowany i zasadniczo nie istnieje poza Warszawą. Jest bardzo dużo lokalnych kancelarii, ale te transakcje ekstra ligowe dzieją się w stolicy. W Niemczech, przykładowo, jest zupełnie inaczej, ponieważ lokalne kancelarie radzą sobie doskonale i wiodą prym. Tutaj tak nie jest. Trochę ten rynek funkcjonuje w Poznaniu, Krakowie, we Wrocławiu, Gdańsku już dużo mniej. Postanowiliśmy stworzyć miejsce, które będzie konkurowało z dużymi kancelariami w Warszawie i w takim duchu, w 2013 roku, budowaliśmy naszą kancelarię. W 2015 roku połączyliśmy się z kancelarią profesora Macieja Mataczyńskiego i powstała spółka Sójka Maciak Mataczyński, która od tego czasu występuje pod firmą SMM LEGAL. Tomasz Sójka zrezygnował z pracy w kancelarii na rzecz nauki, a trzecim partnerem zarządzającym został Aleksander Czech i tak w trójkę tę firmę prowadzimy. Udało nam się pozyskać dużych klientów warszawskich.
W jaki sposób?
PM: Cykl pozyskiwania klientów to długa i żmudna praca, która trwa czasem pół roku, czasem rok, a nawet dłużej. Dzisiaj już nie wystarczy być tylko prawnikiem. Trzeba dać coś więcej, trzeba być elastycznym, pokazać pewną świeżość i skuteczność działania, a nade wszystko trzeba rozumieć biznes klienta. Trzeba też mieć relacje i spory portfel kontaktów. Część tych kontaktów miał każdy z nas. Maciej Mataczyński był przez siedem lat przewodniczącym rady nadzorczej spółki PKN Orlen i ten świat dużych finansów i dużego biznesu dobrze znał. Od zawsze obsługiwał spółkę Ruch. Ja z kolei pracowałem tutaj w Poznaniu dla jednego z najbogatszych Polaków, pana Zbigniewa Jakubasa, który w 2016 roku został głównym akcjonariuszem firmy Netia. Każdy z nas wniósł więc kontakty do naszej spółki. Naszą przewagą na rynku zawsze było i jest to, że jesteśmy uniwersytecką kancelarią, czyli z naszych partnerów profesor Sójka i profesor Mataczyński to są naukowcy i praktycy. W sumie mamy pięciu profesorów prawa i sądzę, że żadna kancelaria nie ma takiej kadry. Mamy szczęście, bo dzięki temu chcieli z nami pracować i rozwijać się najlepsi studenci, co pozwoliło nam zbudować przewagę konkurencyjną.
Ale musieliście mieć coś, czego nie mieli inni.
PM: Przyjęliśmy taki model: mamy restaurację w Warszawie, a kuchnię w Poznaniu, tzn. większość naszych prawników rezyduje w Poznaniu i stąd realizuje zadania dla warszawskich klientów. Pamiętam, że w roku 2016 było to dość innowacyjne rozwiązanie. Dzisiaj większość firm tak robi. A wzięło się to z tego, że w 2015 i 2016 roku pojeździliśmy ze wspólnikiem po różnych krajach i zauważyliśmy, że taki trend na rynku usług prawnych jest i doskonale się sprawdza. Z drugiej strony wiedzieliśmy, że ktoś musi być na stałe w Warszawie, bo bez tego nie uda nam się pozyskać kluczowych klientów. I tak, profesor Mataczyński wraz z rodziną wyprowadził się do stolicy. Pamiętajmy, że nasz, jak i Pani zawód, jest bardzo relacyjny i trzeba swoje wychodzić (śmiech).
Doskonale wiem, o czym Pan mówi.
PM: I oboje wiemy, że jest to ciężka praca. Z zewnątrz może się wydawać, że mamy fajnie, bo przecież wychodzimy wieczorami i spotykamy się z ludźmi. Jeszcze raz podkreślam – to jest ciężka praca. I tego nie da się robić zdalnie. Dzięki takiemu sposobowi działania poznawaliśmy ludzi. W Warszawie wypracowaliśmy reputację odważnych i rzetelnych – takich, którzy nie boją się najtrudniejszych zadań. Zaczęliśmy pracować z panem Prezesem Danielem Obajtkiem, który w latach 2017–2018 pełnił funkcję prezesa grupy energetycznej Energa SA. Podjęliśmy ryzyko prawnego rozwiązania bardzo skomplikowanych problemów prawnych, które inne kancelarie uznały za niemożliwe. Prezes Obajtek zaufał nam i udało się. Ta współpraca jest bardzo intensywna i trwa do dziś. Mamy też na swoim koncie największą transakcję w historii polskiego rynku prawniczego, czyli fuzję PKN Orlen i Lotosu. To nasz wielki sukces.
Jak do tego doszło?
PM: Zaczęło się od rozmów pana Prezesa Obajtka na poziomie polityczno-biznesowym. To nie leżało po naszej stronie. Drugi etap, to uzyskanie zgody Komisji Europejskiej na połączenie tych dwóch spółek. Nikt nie dawał najmniejszych szans, że nam się powiedzie. To były dwa lata pracy profesora Mataczyńskiego. Osobiście w Brukseli negocjował fuzję z bardzo wymagającą komisarz Margrethe Vestager, która przedtem zablokowała dwie gigantyczne, podobne fuzje w przemyśle. W ogóle w tym czasie wszyscy dziwili się jak to możliwe, że jacyś prawnicy z Poznania, SMM Legal, dostali do obsługi taką sprawę! Jak to się mówi: po Warszawie chodziły lwy i ryczały (śmiech). Póki co jest to jeden z etapów fuzji. Kolejnym będzie powstanie wielkiego koncernu energetycznego, a więc przed nami jeszcze większe wyzwania. I też jesteśmy doradcą przy tej transakcji. Mamy zaszczyt i ogromną przyjemność pracować też dla Międzynarodowych Targów Poznańskich, gdzie udało nam się wdrożyć system ochrony własności intelektualnej – jedyny taki w Polsce.
Co to oznacza dla Targów?
Aleksander Czech: Popatrzyliśmy, jak wygląda ochrona własności intelektualnej na całym świecie. Analizowaliśmy największe możliwe wzorce w Europie Zachodniej, ale też w Chinach, które są największym rynkiem wystawienniczym na świecie. Po zebraniu wszystkich niezbędnych informacji, zespół profesora Rafała Sikorskiego zbudował model ochrony własności intelektualnej na targach i wszystkich imprezach, które odbywają się w ramach Grupy MTP. To jest coś, czego w Polsce nie było. Żaden inny ośrodek wystawienniczy nie ma takiego programu. Pech chciał, że program miał szanse zaistnieć tylko na kilku wydarzeniach, ponieważ zaczęła się pandemia i imprezy targowe zostały zawieszone.
Na czym polega ten program?
AC: Targi od lat są zaangażowane w różnego rodzaju programy związane z ochroną własności intelektualnej. Wiele razy w Polsce i na świecie dochodziło do zdarzeń, że jedni wystawcy twierdzili, że inni skopiowali ich rozwiązania, projekty etc. Nie było narzędzi, które pozwalałyby szybko rozstrzygnąć taki spór. Zbudowaliśmy możliwość tworzenia dedykowanych zespołów orzekających do każdej imprezy targowej, gdzie w tracie szybkiej procedury dla kogoś, kto twierdzi, że inny wystawca kopiuje jego rozwiązania, natychmiast przeprowadzane jest krótkie postępowanie, przy pomocy którego następuje rozstrzygnięcie sporu.
PM: Projekt ten nazywa się IP Friendly. Nikt poza Grupą MTP tego nie robi. Jeśli ktoś wystawia się na targach organizowanych przez Grupę MTP, otrzymuje pieczęć, że jego własność będzie chroniona. Razem z prezesem Tomaszem Kobierskim i z Zarządem Targów mamy szereg takich pomysłów i rozwiązań na przyszłość. Zresztą uważam, że najważniejsze w naszej pracy jest to, żeby z klientem współprowadzić biznes. I dzisiaj tego oczekuje się od prawników – mamy rozumieć biznes. Dziś nie rozwiązuje się problemów, ale nie dopuszcza do ich powstania.
Pracowaliście też przy sprzedaży ogromnej działki przy ulicy Matejki w Poznaniu.
AC: Była to bardzo duża nieruchomość o wielkiej wartości, największa transakcja nieruchomościowa w Wielkopolsce. Transakcja, z którą Targi i Miasto wiązały wielkie nadzieje. Na tej działce nie mogło powstać nic przypadkowego i byle jakiego. Ten proces trwał długo, ale udało się. We wrześniu zrealizowaliśmy tę transakcję.
PM: Czegoś takiego w tym mieście jeszcze nie było. Przygotowanie tego typu transakcji to system naczyń połączonych. Trzeba działać wielotorowo, bez szkody dla kogokolwiek. I tak działamy. Nasze doradztwo polega na tym, że zakładamy różne scenariusze wydarzeń. One niekoniecznie są uruchamiane, ale pokazują, jak dziś rzeczywistość jest złożona i jak trzeba działać. Musimy wiedzieć, co dzieje się wokół takiej transakcji, jak reagują media, jak reagować na informacje.
Chyba podobne problemy dotyczą Areny, prawda?
AC: Żeby w ogóle uruchomić proces przebudowy Areny musieliśmy pokonać wiele trudności i nikomu do tej pory to się nie udało. Największym kłopotem była kwestia praw autorskich. Żeby móc przebudować Arenę, konieczne było pozyskanie zgody na przejęcie praw autorskich od projektantów Areny. Był to cały zespół ludzi, ponieważ prawa są dziedziczone.
PM: Wszystkie te osoby trzeba było odnaleźć i je scalić. Gdyby do tego nie doszło, to w każdej chwili mógłby zgłosić się ktoś, kto takie prawo ma i dochodzić roszczeń. Wtedy mielibyśmy gigantyczny problem. Przypomnijmy, że mówimy tutaj o inwestycji wartej ponad 100 milionów złotych. Kwestia praw autorskich względem Areny była nieuregulowana od lat. Do tego zadania powołaliśmy specjalistyczny zespół.
AC: Trzeba było przekopać tony dokumentów w archiwach państwowych, znaleźć następców prawnych. Był to całkiem długi i ciekawy proces, który zakończył się powodzeniem. Wszystko odbywało się w bardzo dobrej atmosferze, wszyscy spadkobiercy udostępnili nam dokumenty, które rzuciły nowe światło na tę inwestycję.
Czyli dzięki Waszej kancelarii uda się w końcu wyremontować Arenę?
PM: Powiedziałbym, że dzięki determinacji Grupy MTP i jej zarządu. Skuteczni prawnicy działają w ciszy. Dla nas najważniejszy jest interes klienta.
Jak wygląda praca w pandemii? Jak to się zmieniło?
PM: Wszystko się zmieniło i sądzę, że tak już zostanie. Większość kancelarii będzie pracowała w trybie hybrydowym.
Co to oznacza?
PM: Dla nas istotne jest to, żeby była wykonywana praca na rzecz naszych klientów. Pandemia paradoksalnie przyspieszyła cyfryzację pracy i zmusiła wszystkich do korzystania z nowych technologii. To de facto może wszystkim wyjść na dobre. W naszej kancelarii już wcześniej z takich narzędzi korzystaliśmy, więc samo przeorganizowanie pracy dokonało się w sposób bardzo płynny. AC: To, że ludzi nie ma fizycznie w kancelarii nie oznacza, że oni nie pracują. Często widujemy się na wideokonferencjach. Jeśli ktoś woli pracować z domu i ma tam komfort pracy, to nie ma potrzeby, żeby przychodzić do biura. Dajemy prawnikom pełną dowolność.
PM: Jest część klientów i spraw, których nie da się przeprowadzić zdalnie i wtedy spotykamy się osobiście.
A jak wygląda to w sądzie?
PM: Wygląda bardzo źle. Nasze doświadczenie jest takie, że w czasie lock downu sądy nie działały. Dla prawników, którzy pracują w sądach, są to niewyobrażalnie trudne czasy. Pandemia na pewno przemebluje naszą branżę w sposób niewiarygodnie istotny. W sądzie jest wszystko dużo trudniej załatwić, system nie działa tak, jak powinien. W niektórych urzędach hasło koronawirus jest czymś, co może odkładać pewne decyzje, a to jest duży problem.
AC: Wracając jeszcze do pandemii, to kiedy wprowadza się kolejne obostrzenia, musimy reagować czasem z godziny na godzinę. Mamy klientów z różnych branż, a więc jeśli w piątek o 22:00 ogłaszany jest jakiś przepis, który wchodzi w życie o godzinie 24:00, a klient ma 500 pracowników, których praca jest uzależniona od decyzji rządu, to trzeba działać już. Mieliśmy sytuację, kiedy o godzinie 18:00 informowaliśmy klienta, że będzie musiał wstrzymać prace od północy w związku z decyzją rządu, a o 22:00 dzwoniłem osobiście do prezesa, że rozporządzenie zostało znowu znowelizowane, więc jednak wszyscy mogą przyjść do pracy.
Czyli ostatnio mało śpicie.
PM: Staramy się odpoczywać.
Wasza praca doprowadziła Was na szczyt. Jesteście 14 kancelarią w Polsce. Jakie to uczucie?
PM: Rzeczywiście od wielu lat zajmujemy wysokie pozycje w rankingach publikowanych przez Rzeczpospolitą. To dla nas wielki powód do dumy, ale też wielka odpowiedzialność. W SMM Legal pracuje prawie 90 osób, które nam zaufały. To nie jest branża, w której kiedykolwiek jest czas na odpoczynek, to nie jest praca, która kończy się w momencie wyjścia z kancelarii.
AC: Mając blisko sto osób na pokładzie, przy dużych projektach można zbudować zespół dedykowany danemu problemowi. To wielka rzecz. Poza tym cenimy sobie relacje długoterminowe. Nie chcemy przyjmować ludzi na trzy miesiące, pięć czy na rok. Jest wielu prawników, którzy rozpoczęli karierę w tej kancelarii zanim ja tutaj przyszedłem i zaczynali pracę jako asystenci. Każdy z nich ma zaplanowaną ścieżkę kariery i wie, kiedy będzie mógł iść dalej. To dla nas bardzo ważne. Jesteśmy kancelarią, dla której bliskie związki z uniwersytetem są w DNA. Jesteśmy m.in. kancelarią patronacką poznańskiego Wydziału Prawa Uniwersytetu SWPS – co oznacza, że jako praktycy wspieramy studentów. Organizujemy staże i oczywiście zapraszamy najlepszych do współpracy.
PM: Bardzo wielu znanych prawników to osoby, które u nas zaczynały. Niezależny ranking Universum Most Attractive Employers Poland umieścił SMM Legal na 8. miejscu w gronie najlepszych miejsc pracy w Polsce. W TOP 10 laureatów znalazły się m.in. dwie potężne firmy technologiczne: Google i Microsoft i tylko cztery kancelarie prawne, z czego tylko jedna przed nami.
Dlaczego ludzie chcą z Wami pracować?
PM: Staramy się dbać o ludzi. Poza tym przyciągają projekty, które realizujemy, bo jest to absolutna liga mistrzów. Kiedy Iga Świątek wygrywa, ludzie zaczynają grać, kiedy Adam Małysz skacze – wszyscy chcą skakać. Kiedy kancelaria, która wyrosła z Poznania, w Warszawie robi największe projekty, to ludzie mówią – chcemy z nimi pracować.
Skąd się Panowie znacie?
PM: Macieja Mataczyńskiego i Tomka Sójkę znam jeszcze z liceum. Potem razem studiowaliśmy. Znamy się ponad 20 lat. Z Olkiem poznaliśmy się w szkole, do której chodziły nasze dzieci. Był wtedy wysoko postawionym prawnikiem w firmie Deloitte. Nam brakowało dużego międzynarodowego sznytu i namówiłem Aleksandra w 2013 roku, żeby do nas dołączył. I był to strzał w dziesiątkę. Wiele osób, które pracują w SMM Legal zna się od wielu lat. Mogę śmiało powiedzieć, że jest to grupa przyjaciół, której udało się nie pokłócić o pieniądze (śmiech).
A Pan? Lubi Pan tę pracę?
AC: Uwielbiam i absolutnie nie żałuję tej decyzji. Nie powiem, że bez oporu przyszła mi decyzja, żeby dołączyć do SMM Legal. Najważniejsze jest to, żeby zgrać się osobowościowo i tego się obawiałem, ale udało nam się to doskonale.
Czy kiedyś powiecie: dosyć?
PM: Być może przyjdzie taki moment, kiedy rynek nam powie dosyć. To jest ogromny, konkurencyjny rynek. Samozadowolenie jest początkiem końca kancelarii. Mamy takie poczucie, że przed nami jeszcze wiele lat ciężkiej pracy, bardzo wiele działek, na skutek nawału pracy, zaniedbaliśmy. Jest jeszcze ogromnie dużo do zrobienia na wielu polach.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Czego życzycie swoim przyjaciołom, partnerom, klientom?
Stabilności, spokoju, tego, żeby szczepionka na koronawirusa okazała się skuteczna. I zdrowia, bo to jest wartość nadrzędna.