Najnowszy numer SUKCESU już dostępny 🌞 Sukces po poznańsku to najpopularniejszy magazyn lifestylowy o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Szpital ostatniej nadziei

21.09.2018 14:00:00

Podziel się

Poznań jest jedynym miastem w Polsce, które nie doczekało się nowoczesnego, wielospecjalistycznego szpitala klinicznego. Szpitale przy ulicy Długiej, Przybyszewskiego i Grunwaldzkiej za chwilę przestaną przyjmować pacjentów, ponieważ nie spełniają wymogów Ministerstwa Zdrowia. Jedynym ratunkiem dla stolicy Wielkopolski jest budowa Centralnego Zintegrowanego Szpitala Klinicznego, który ma powstać przy ulicy Grunwaldzkiej i są na to duże szanse. – Jeśli mamy zapewnić właściwą opiekę nie tylko mieszkańcom Grunwaldu, ale wszystkim Wielkopolanom, ten szpital jest niezbędny – mówią poznańscy lekarze, którzy każdego dnia, walcząc o ludzkie życie, marzą o godnych warunkach dla swoich pacjentów.

TEKST: Joanna Małecka
WIZUALIZACJE: Archimed

Pięć szpitali klinicznych, dla których Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu jest organem założycielskim, jest zlokalizowanych w starych budynkach. Szczególnie trzy obiekty szpitalne: Szpital Kliniczny Przemienienia Pańskiego przy ulicy Długiej, Szpital Kliniczny im. Heliodora Święcickiego przy ulicy Przybyszewskiego oraz szpital przy ulicy Grunwaldzkiej, są obecnie w tragicznym stanie. – To są budynki nienadające się do jakiejkolwiek działalności medycznej w kwestii dalszego rozwoju – tłumaczy dr n. med. Rafał Staszewski, kanclerz Uniwersytetu. – Żeby spełnić wymogi Ministerstwa Zdrowia dotyczące miejsc, w których mogą być udzielane świadczenia medyczne, należałoby je gruntownie zmodernizować. To jest praktycznie niemożliwe.

Pomoc dla przeszczepów

Szpital przy ulicy Długiej hospitalizuje rocznie blisko 30 tysięcy pacjentów. Jest najdłużej funkcjonującym szpitalem w Poznaniu. W tym roku kończy 195 lat. Jednym z pierwszych lekarzy był Karol Marcinkowski, leczyli tu profesorowie Jurasz czy Kaczorowski. Do poradni specjalistycznych, które znajdują się w piwnicy, codziennie stoją tłumy. W tym samym miejscu znajdują się pracownia rezonansu magnetycznego i centralna sterylizatornia. – Mamy zbyt mały Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii na potrzeby tego szpitala – dodaje kanclerz dr Rafał Staszewski. – To jest placówka, która pełni 24-godzinny dyżur dla pacjentów z pękniętymi tętniakami aorty, a więc leczy najciężej chorych. To wszystko powoduje, że tak dalej nie możemy funkcjonować.

Uczelnia nie jest właścicielem obiektów, w których znajdują się szpitale. Wspomniany szpital przy ul. Długiej użyczany jest od Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. – Co prawda współpraca układa się bardzo dobrze, nawet mamy przedłużoną umowę do 2035 roku – wyjaśnia prof. dr hab. Andrzej Tykarski, rektor Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. – ale, problem polega na tym, że za dwa lata ograniczy nam się liczba łóżek, bo musimy dostosować budynki do wymagań rozporządzenia. W związku z tym pogorszy się dostęp do kardiochirurgii, chirurgii naczyń czy kardiologii. I mimo że NFZ mógłby płacić za te ratujące życie zabiegi, niestety warunki jakie zapanują w szpitalu nam na to nie pozwolą, a więc będą jeszcze dłuższe kolejki do specjalistów. – Marzymy o nowym miejscu – mówi dr hab. med. Szczepan Cofta, Naczelny Lekarz Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego, przy ul. Długiej. – Wszystkie większe miasta w Polsce doczekały się nowych szpitali uniwersyteckich.

Zużyte szpitale

– Trzydzieści lat temu, kiedy jeszcze byłem studentem już mówiono o tym, że przy ulicy Przybyszewskiego jest miejsce na duży szpital kliniczny. Powinien być wybudowany około 15 lat temu, a więc lokalizacja nie jest niczym nowym. Obecny szpital przy ul. Długiej już się zużył, na każdym kroku borykamy się z ograniczeniami infrastruktury – wyjaśnia dyrektor Szczepan Cofta. – Po pierwsze, bardzo dużo kosztują remonty. Po drugie, nie wszystko jest możliwe do przeobrażenia. Nasza kardiochirurgia ciągle się rozwija. W ostatnich tygodniach przeszczepiono tu 46. serce. W związku z tym, że wciąż brakuje dawców, chcielibyśmy rozwijać równie popularną metodę, czyli wspomaganie zewnętrzne. W obecnych warunkach jest to niemożliwe. Mamy tu pracownie elektrofizjologii serca, układów stymulujących serce, rezonans magnetyczny i ogromny kapitał ludzki. Generalnie, w tych ograniczonych murach, walczymy o każdy metr kwadratowy. Bardzo ważnym aspektem jest też to, że studenci muszą mieć zapewnione jakieś minimum dobrych warunków do zajęć. Dusimy się tutaj, kiedy na oddziałach jest 60–80 studentów w jednym czasie. Ten szpital jest jednym z najważniejszych i najbardziej kompetentnych miejsc w Polsce zachodniej. Jeśli zapytamy mieszkańców Poznania, gdzie chcieliby trafić gdyby zachorowali na serce, 7 na 10 mieszkańców odpowiada, że na „Długą”. Dzięki nowej placówce wzrośnie liczba operacji, będziemy mieli większe możliwości transplantacji oraz możliwość stosowania systemów wspomagania zewnętrznego serca.

Tylko nie do Wojskowego!

Szpital przy ulicy Długiej ma jeszcze jeden problem. Jest to najniżej położony punkt na Starym Mieście i, pomimo starań Aquanetu, przy dużych opadach, dochodzi do regularnego zalewania piwnic. Za każdym razem pomieszczenia te wymagają osuszenia i odkażenia, co wiąże się z wyłączeniem z funkcjonowania przychodni i sterylizatorni. – To są sytuacje, które w ogóle nie powinny się zdarzyć – mówi dr n. med. Rafał Staszewski. W jeszcze gorszej sytuacji jest Szpital Wojskowy. – Ten dawny Hotel Polonia nie spełnia żadnych wymogów ze względu na swoją zabudowę – mówi dr n. med. Krystyna Mackiewicz, dyrektor szpitala przy Przybyszewskiego oraz Grunwaldzkiej. – A liczba pacjentów wciąż się zwiększa. Sposoby leczenia są coraz bardziej rozległe, mamy coraz lepszą diagnostykę, w związku z tym potrzeby są inne niż kiedyś. W tej chwili to co robimy w oparciu o dwie izby przyjęć przy ul. Przybyszewskiego i na Grunwaldzkiej, generuje od 100 do 125 pacjentów na dobę. Niestety żadne z tych zapleczy nie jest wystarczające, żeby zapewnić godną opiekę. W swojej ofercie nie mamy jedynie ginekologii, położnictwa, psychiatrii i klasycznej pediatrii. Jesteśmy szpitalem ponadregionalnym. Mamy jedyną w Wielkopolsce chirurgię szczękową, gdzie rekonstruujemy twarze po wypadkach. Jest mi po ludzku żal naszych pacjentów, którzy przebywają w zatłoczonych salach, z różnym dostępem do toalet, bez klimatyzacji. Nasze oddziały wciąż są przeludnione. Jeśli dostosowalibyśmy się w stu procentach do wymogów, to musielibyśmy zlikwidować około 30–40 procent łóżek. Wiele i tak nam się udało zmienić w tym budynku, ale pewnych rzeczy nie „przeskoczymy”, np. wymiany drzwi. Gdybyśmy się za to zabrali, moglibyśmy doprowadzić nawet do katastrofy budowlanej. Nowy szpital jest nam niezbędny do dalszego, skutecznego leczenia pacjentów.

Najpierw będzie SOR

Centralny Zintegrowany Szpital Kliniczny, który ma powstać przy ulicy Grunwaldzkiej, jest niezbędny dla funkcjonowania przynajmniej tych trzech placówek. Może swoje miejsce znajdzie tam też ortopedia, która dziś mieści się przy ulicy 28 Czerwca 1956 r., gdzie kolejki do przyjęcia sięgają nawet kilku lat. Pierwszym etapem budowy będzie Szpitalny Oddział Ratunkowy, który ma stanąć już za trzy lata. Jest konieczny, biorąc pod uwagę obecne izby przyjęć, w których kolejki nie mają końca. – Właśnie podpisaliśmy umowę z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym, między innymi na dofinansowanie tej inwestycji – wyjaśnia rektor Andrzej Tykarski.

SOR będzie miał 4 kondygnacje, w tym 3 użytkowe. Znajdzie się tam część zabiegowa dla pacjentów, począwszy od mini bloku operacyjnego, obszaru obserwacyjnego, poprzez gabinety lekarskie. Powyżej będą bloki operacyjne oraz Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii. SOR będzie połączony łącznikiem ze starą częścią diagnostyczną szpitala przy ulicy Przybyszewskiego. – Myślę, że będziemy w stanie przyjąć więcej o 20, nawet 30 procent pacjentów ambulatoryjnych. Zwiększy się liczba łóżek Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Będziemy mogli wykonywać więcej badań i skuteczniej leczyć. Ale żeby to robić, potrzebna jest infrastruktura – dodaje rektor Uniwersytetu Medycznego.

Apel do mieszkańców

Ważnym partnerem do rozmów w temacie powstania szpitala są okoliczni mieszkańcy, u których budzi obawy ta inwestycja. – Zapewniamy mieszkańców, że zrobimy wszystko, żeby zagwarantować im dotychczasowy komfort życia – dodaje dr n. med. Rafał Staszewski, kanclerz Uczelni.– Obiekt będzie nowoczesny, wtopiony w zieleń, wykonany z dobrych materiałów. Zachowamy starodrzew. Będzie miał pięć kondygnacji, a więc dwadzieścia metrów. Zostawimy 30 metrowy pas zieleni, żeby oddzielić mieszkańców od budynku. – Dołożymy wszelkich starań by budowa oraz funkcjonowanie szpitala nie utrudniało mieszkańcom życia. My chcemy po prostu ratować życie. To jest misja Uczelni i Szpitali klinicznych.

I etap budowy szpitala ma kosztować około pół miliarda złotych. Pozwoli to na przeniesienie działalności z ul. Długiej i Grunwaldzkiej. Zlokalizowany nie na obrzeżach miasta, pozwoli na szybkie reagowanie i zminimalizowanie czasu transportowania pacjentów. – Walczymy o lepsze warunki dla pacjentów, lepszą diagnostykę, szybszy dostęp do specjalistów, dobre warunki nauczania klinicznego medycyny i chcemy zapobiec ograniczeniu świadczeń za parę lat, kiedy te budynki, w których mieszczą się obecnie szpitale, nie będą nadawały się do przyjęcia pacjentów – podsumowuje rektor Andrzej Tykarski. – Już dziś drzwi w salach chorych w szpitalu, przy ulicy Grunwaldzkiej są za wąskie, żeby przejechało przez nie współczesne łóżko i panie pielęgniarki muszą przenosić pacjentów między jednym a drugim. To jest więcej niż wstyd – dodaje kanclerz Rafał Staszewski.