Trenuj z najlepszymi!
16.10.2020 10:19:30
Tutaj nikt nie jest anonimowy. Trenerzy doskonale znają swoich podopiecznych i robią wszystko, żeby im pomóc. Dzięki temu z fachowcami z Lion Group trenują zarówno dzieci, jak i osoby na emeryturze, które oprócz trenera i dietetyka dostają coś więcej – szansę na nowe i lepsze życie. O łamaniu stereotypów i treningu, który jest wyjątkowy, opowiadają Michał Kubacki (Marketing Manager) oraz Piotr Chmielarz (Fitness Manager).
ROZMAWIA: Joanna Małecka
ZDJĘCIA: Lion Group
Na czym polega rola trenera personalnego w Lion Group?
Michał Kubacki (Marketing Manager): W 2014 roku, na bazie analiz, wyodrębniliśmy dwa szablonowe podejścia, które naszym zdaniem psują rynek, a są powszechnie stosowane. Pierwszym jest relacja trener – klient. Zawód trenera personalnego jest mylnie traktowany jako możliwość wynajęcia fachowca, a trening personalny to produkt. Płaci się za niego odpowiednią stawkę godzinową. U nas ta relacja zmienia się w model trener – podopieczny. Oczywiście występuje rodzaj relacji zleceniodawca – zleceniobiorca, kontrakt jednak z góry opiera się o akceptację naszego modelu pracy.
To znaczy?
Piotr Chmielarz (Fitness Manager): Przede wszystkim pracujemy na dwóch płaszczyznach: podopieczny ma jednocześnie opiekę trenera, jak i dietetyka. Treningi personalne są systematyczne (standard to dwie jednostki w tygodniu trwające 60 minut), dieta powstaje co 2 tygodnie, aby była dopasowana do aktualnej sytuacji podopiecznego (patrz: cel treningowy). Podopieczny ma podpięty monitoring wyników, gdzie gromadzimy jego pomiary składu ciała. System został napisany od podstaw przez naszych programistów, aby odpowiadał tylko naszym potrzebom.
Dieta wciąż wielu osobom kojarzy się z restrykcjami i głodem…
PC: Nieprawda! Ludzie przede wszystkim mylnie rozumieją pojęcie „bycia na diecie”. Myślą, że dietetyk wyszczególni im realizację żywienia, która zajmie sporą część dnia i zaburzy dotychczasowe obowiązki zawodowe/rodzinne. Dlatego każdą metamorfozę rozpoczynamy od spotkania wstępnego, aby określić – po pierwsze – co dana osoba chce osiągnąć, po drugie – jakim czasem w ciągu tygodnia dysponuje. Analizujemy wszystko. Jeśli osoba otrzyma od nas plan żywieniowy, gdzie przygotowywanie posiłków przerośnie jej możliwości czasowe, to po prostu tej diety nie będzie stosowała. Kluczem do sukcesu jest wypracowanie metody, aby dieta była częścią życia, a nie reżimem. To samo tyczy się aktywności fizycznej. Nie wierzymy osobom, które twierdzą, że nie mają 2 godzin w tygodniu, które mogą poświęcić na trening. Wystarczy restrukturyzacja ich hierarchii potrzeb. Często niepotrzebne sprawy zajmują czas, który w dobie można wykorzystać na pożyteczne działanie, jak dbanie o zdrowie.
Czy Wasi podopieczni czują się przez to zaopiekowani?
MK: Mamy nadzieję. Zresztą analizując ofertę trenerów personalnych dowiesz się, że są ludźmi od wszystkiego. Nie tylko zoptymalizują twoją aktywność fizyczną, rozpiszą ci również dietę, będą coachem, doradcą, motywatorem i specjalistą od twojego zdrowia psychicznego. Mało tego – sami zaplanują kampanię reklamową i dotarcie do klienta. To dlatego właśnie powstała firma Lion Group, aby pokazać, że można inaczej.
Rzeczywiście można, co na każdym kroku pokazujecie.
PC: Zobacz, rolą trenera personalnego ma być wykonanie świetnego treningu w czasie 60 minut. Nie oznacza to jednak, że ma się on zamykać w rozwoju i nie próbować wzmacniać swoich kompetencji. Dlatego też jedną z reguł, która dominuje w przypadku tworzenia kadry, jest szacunek do wykształcenia akademickiego. Nie chodzi tutaj tylko u ukończenie AWF-u (nie wszyscy trenerzy kończyli tego rodzaju studia). Często dyplomy pochodzą z innej dziedziny, potrzebnej jednak do realizacji metamorfoz. Przykładowo: seniorami zajmuje się u nas rehabilitant. Dziećmi natomiast pedagog (zajmujący w przeszłości chociażby stanowisko dyrektora zakładu poprawczego). Jeśli trafia do nas podopieczny, którego przypadek sugeruje potrzebę skorzystania z opieki psychologa, to pracuje z nim trener, który taki kierunek studiów podjął. Żaden jednak z naszych trenerów nie uwierzy w moc własnego warsztatu i nie powie, że będzie specjalistą od pracy z dziećmi, dorosłymi, seniorami. Ważny jest podział ról. Porównujemy to często do świata medycyny. Raczej ciężko o lekarza, który byłby stomatologiem, ortopedą, anestezjologiem. Każda ta specjalizacja wymaga lat nauki. Mamy podobny tok rozumowania.
Czy u Was trenować może każdy?
MK: Lubimy powtarzać hasło: każdy może podjąć walkę. Oznacza to, że jesteśmy w stanie pomóc każdej osobie, która będzie chciała podjąć się próby zmiany swojej sylwetki, zdrowia i życia. Najmłodszy podopieczny rozpoczął metamorfozę w wieku 7 lat. Najstarszy był grubo po 60. Liczy się dobór odpowiednich narzędzi. No i walka, która jest zresztą częścią całego brandu. Mamy też ofertę ratalną, więc stać na nasze usługi każdego. Każdy może podjąć walkę.
No właśnie. Nazwa Waszej domeny to walka–start.pl. Czy ma to przełożenie tylko na podopiecznych, czy może dotyczy to też kadry?
PC: Skoro wymagamy od ludzi WALKI, to sami musimy się na niej znać. Tym samym w kadrze trenerów znajdują się osoby, które legitymują się osiągnięciami w konkretnych dyscyplinach takich jak: judo, zapasy, brazylijskie jiu jitsu.
Czy Wasi podopieczni nie boją się, że trafiają jednak do dość mocnej kadry? Aparycja niektórych członków od razu budzi respekt.
MK: Mamy dowody na to, że mistrzem nikt się nie rodzi. Piotr na przykład jako nastolatek zmagał się z problemem nadwagi i presją rówieśników. Wybór sportów walki był podyktowany chęcią przeciwstawienia się kolegom, którzy atakowali Go ze względu na wygląd fizyczny. Metamorfoza przyniosła efekt – z otyłego nastolatka stał się multimedalistą i czarnym pasem bjj. Dlatego właśnie WARTO PODJĄĆ WALKĘ. Co do aparycji natomiast, nie atakujemy ludzi uśmiechem na prospektach reklamowych – to też wszechobecny trend i trochę karykaturalna forma. Przychodzi nam pracować z bagażem ludzkich problemów (zdrowotnych, prywatnych). Zamiast uśmiechniętej pozy i haseł typu „believe you can” wolimy w postawie ciała od razu zaznaczyć, że u nas czeka cię przede wszystkim praca i... walka. Uśmiech się oczywiście pojawia, już na sali ćwiczeń, bo każdy z podopiecznych przyznaje, że już po przekroczeniu progu naszego klubu i wstąpienia do grupy spod znaku LWA, czuje się przynależność. Widać to chociażby po akcjach charytatywnych, które organizujemy co roku na bankietach urodzinowych. Kwoty z roku na rok są coraz wyższe, a nam daje to poczucie dobrze wykonanego zadania, bo oprócz usługi, czujemy, że daliśmy tym osobom coś więcej.