Najnowszy numer SUKCESU już dostępny 🌞 Sukces po poznańsku to najpopularniejszy magazyn lifestylowy o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Warto być z Wartą

24.03.2020 12:00:00

Podziel się

Tu najważniejsi są ludzie, którzy wspólnie tworzą zgrany i oddany zespół. Jak to w piłce nożnej – grają do jednej bramki. Mieli wiele trudnych momentów, trenują w spartańskich warunkach, ale są szczęśliwi. Bo sport to całe ich życie. Na ich czele, po wielu perturbacjach właścicielskich, stanął On – Bartłomiej Farjaszewski, przedsiębiorca z Lubonia. Jest niezwykle oddany temu, co robi, chociaż codziennie mierzy się z wieloma problemami. – Warta Poznań to grupa wspaniałych, szczerych ludzi, którzy wkładają w to co robią całe swoje serce, a ja dorzuciłem do tego moje – mówi. – Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

ROZMAWIA: Joanna Małecka
ZDJĘCIA: Adam Ciereszko

Lubi Pan piłkę nożną?

Bartłomiej Farjaszewski: Lubię.

Dlaczego?

Kiedyś, jako junior, sam trenowałem. Pochodzę z Giżycka, więc miłością do piłki nożnej zaraziłem się właśnie tam. Po latach zrezygnowałem z gry, ale piłka zawsze była mi bliska. Lubię oglądać mecze, chociaż nie mam swojego faworyta, poza oczywiście Wartą Poznań (śmiech).

Jak trafił Pan do Poznania?

Przyjechałem tutaj na studia. Dlaczego do Poznania? Chyba dlatego, że kuzynka mieszkała w tym mieście i skończyła Uniwersytet Ekonomiczny. Pamiętam, że zawsze polecała mi tę uczelnię. Długo się nie zastanawiałem. Zresztą zawsze interesowałem się ekonomią, zarządzaniem przedsiębiorstwem i w tę stronę poszedłem.

Pamięta Pan pierwsze dni w Poznaniu?

Pamiętam akademik. Oj tam było wesoło (śmiech). Moja znajomość miasta ograniczała się wtedy do okolicznych atrakcji. Kiedy chciałem jechać gdzieś dalej, dzwoniłem do kuzynki. Ona zawsze pomagała mi dotrzeć do celu. I tak powoli uczyłem się miasta. Wiedziałem już gdzie jest CK Zamek, Stary Rynek, muzea. Podobało mi się ścisłe centrum. Tu czuło i do dziś czuje się życie. Ja jednak chciałem czegoś więcej.

To znaczy?

Na studia musiałem zarobić sobie sam. Każdego roku, w wakacje, wyjeżdżałem za granicę i pracowałem m.in. w barach, restauracjach. W tamtych czasach, przez dwa, trzy miesiące, można było zarobić dużo więcej niż w Polsce. Jeździłem do USA, Niemiec, Anglii. Dzięki temu nauczyłem się języka, dyscypliny i…

Pewnie pokory.

Dokładnie tak. O tyle, o ile języka niemieckiego uczyłem się w szkole, angielskiego nauczyłem się sam. Nie było wyjścia, musiałem pracować i musiałem się dogadać. Pracowałem praktycznie codziennie, a odpoczywałem kilka godzin w niedziele. Brałem po kilka etatów. Byłem pomocą kucharza, barmanem. Bardzo miło wspominam ten czas. Dzięki temu mogłem poznać inną kulturę, ludzi, zobaczyłem wiele ciekawych miejsc. Pewnego dnia nadarzyła się okazja, żeby polecieć na praktyki do Chin. Wylądowałem w Hongkongu, w hotelu Marriott, w dziale marketingu. Pracowało tam wielu Europejczyków. To był jeden z najlepszych hoteli w regionie. Byłem z siebie dumny. Przy okazji poznałem wielu biznesmenów, którzy przyjeżdżali do Chin w interesach. Z jednym z nich się zaprzyjaźniłem i zabrał mnie kiedyś do jednej z chińskich fabryk, w której produkowano gadżety reklamowe w bardzo przystępnej cenie. Od razu pomyślałem, że przecież moglibyśmy zamawiać towar tutaj, a sprzedawać w Polsce. Po powrocie do Poznania pojechałem do kolegi, który był dyrektorem marketingu w dużej firmie, zapytać, czy gdybym dostarczył im materiały reklamowe taniej niż zamawiali dotychczas, zdecydowałby się podpisać ze mną umowę. Zgodził się od razu. Działałem z ramienia Inkubatorów Przedsiębiorczości. Zrealizowaliśmy jedno zamówienie, potem kolejne. Założyłem działalność gospodarczą i tak rozpoczęła się moja przygoda z przedsiębiorstwem. Dziś już nie importujemy gadżetów z Chin, wszystko robimy w Polsce.

Chiny pomogły rozwinąć Panu biznes.

Dokładnie tak. Trzeba też powiedzieć, że w 2008 roku mieliśmy kryzys w branży i produkcja strasznie spadła. To był trudny czas. Przetrwaliśmy, dzięki naszej determinacji i cierpliwości. Dziś zatrudniam 100 osób i dalej się rozwijamy.

Firma dobrze prosperuje, Pan jest zadowolony. Jak to się stało, że kupił Pan Wartę Poznań?

Chyba przypadek, podobnie jak przygoda w Chinach i wiele innych sytuacji w moim życiu. A tak naprawdę to mocno zżyłem się z Poznaniem. Obserwowałem klub, przyglądałem się, jak grają zawodnicy, jakie mają wyniki. Widziałem, jak Warta jest zarządzana, na wszystko brakowało środków, ludzie chodzili smutni, zmęczeni. Działo się tutaj coś złego. Chciałem im pomóc, wyprowadzić klub z długów, kłopotów, pomóc im zdobywać kolejne miejsca w tabeli. Mówi się, że Warta Poznań przez ostatnie dziesięciolecia nie miała szczęścia do właścicieli, może dlatego nie jest tak popularna i nie ma takich wyników jak Lech Poznań. Szkoda, bo jest tu ogromny potencjał, tylko wciąż brakuje pieniędzy i porządnej infrastruktury. Na szczęście jest wola ze strony Urzędu Miasta Poznania, więc mam nadzieję, że uda nam się zrobić wiele rzeczy.

Wiedząc to i tak się Pan zdecydował.

Nie wiedziałem wszystkiego, ale zaraz do tego wrócę. Przejmując klub, zastanawiałem się, jak długo uda mi się go utrzymać: dzień, dwa, tydzień. Minęły już prawie dwa lata, a ja wciąż tu jestem, mamy coraz lepsze wyniki, chociaż przydaliby nam się jeszcze inni partnerzy do współpracy. Chciałbym, żeby Warta miała kilku właścicieli, żebyśmy wspólnie nią zarządzali i doprowadzili na sam szczyt nie tylko główną drużynę, ale wszystkie sekcje, bo mamy tu wspaniałą i utalentowaną młodzież. Bardzo w nich wierzę i mocno kibicuję.

Czego Pan nie wiedział?

Nie wchodząc zbytnio w szczegóły, nie znałem do końca sytuacji wewnątrz klubu, a nie było w nim różowo. Długo by opowiadać. Jedno wiem: na pewno nie kupiłem klubu, bo miałem taką zachciankę, bo chciałem zabłysnąć, pojawiać się w mediach i na ściankach.

Słyszałam, że nie lubi Pan wywiadów…

Nie lubię to duże słowo. Ja po prostu chcę robić swoje, a nie występować na zdjęciach i przed kamerą, bo to nie dla mnie. Chcę pracować na dobre imię i wyniki klubu.

Ale zgodził się Pan ze mną porozmawiać.

Zgodziłem się, bo dziś wiem, że klub musi mieć twarz, że pozytywna promocja jest nam potrzebna. Chcę, żeby jak najwięcej osób dowiedziało się o tym, co robimy w klubie, bo naprawdę warto być z Wartą. Zresztą sama Pani widzi, że udzielanie wywiadów przychodzi mi z trudem.

To prawda.

Widziałem Pani spojrzenie, kiedy Pani tu weszła. Pracujemy w trudnych warunkach, bardzo skromnych. Nie mamy wielkiego stadionu, nowoczesnej infrastruktury. Ale mamy pasję, nadzieję, chęci, ludzie tutaj są bardzo zaangażowani w to, co robią i to jest dla mnie motorem napędowym.

Jacy tu są ludzie?

Szczerzy, normalni, swojska banda – tak ich nazywam. Wszyscy mają do siebie szacunek. Wiemy, że jedziemy na tym samym wózku, więc ciężko pracujemy. Udało mi się ściągnąć do klubu osoby związane z piłką nożną, w tym Marcina Janickiego, któremu bardzo dziękuję. Jestem też wdzięczny mecenasowi Arturowi Meissnerowi, który również bardzo angażuje się w ten projekt. Dzięki nim i wielu innym osobom w rok udało nam się zrobić więcej, niż niekiedy udaje się w ciągu kilku lat. Ale wiemy, że przed nami jeszcze bardzo dużo pracy.

Czy ta drużyna ma szansę iść dalej?

Oczywiście. Mamy pierwsze miejsce w tabeli po rundzie jesiennej, a to jest bardzo dobry wynik. Zobaczymy, co wydarzy się teraz, w drugiej części sezonu. Stoi przed nami sporo wyzwań, ale jesteśmy zmotywowani, mamy bardzo zdolnych zawodników i jesteśmy dobrej myśli. Nasi piłkarze doskonale funkcjonują jako zespół, a to w piłce nożnej jest najważniejsze.

Warta przez wiele lat grała w cieniu Lecha Poznań.

Niestety. Składało się na to wiele czynników. Klub nie był dobrze postrzegany, co z kolei przekładało się na współpracę z władzami Poznania. Powodów było naprawdę sporo.

Warta to tradycja i historia.

I co z tego, skoro wszystko się tutaj sypie? Naszym zadaniem jest wyprowadzić klub na prostą. A to jest do zrobienia. Fajnie, że mamy już kilku partnerów, którzy nas wspierają. Kiedy dołączą kolejni, będziemy mogli działać jeszcze sprawniej i szybciej iść do przodu.

To jest Pana marzenie?

Tak.

Macie swoich stałych kibiców?

Oczywiście, mamy grupę osób, która towarzyszy nam od lat. Przychodzą na mecze całymi rodzinami, aktywnie nas wspierają. To jest cudowne.

Poza flagową drużyną macie też inne sekcje.

Tak, oprócz drużyny seniorów, w klubie piłkę nożną uprawia blisko 300 młodych zawodników w zespołach dziecięcych i młodzieżowych. Stworzyliśmy sekcję amp futbolu – to wspaniała inicjatywa. Warta Poznań zagra w tym sezonie w ekstraklasie. Myślę też o drużynie piłki nożnej kobiet. Niestety, nie udało się pomóc Polonii Poznań i przejąć tej drużyny. Nie rezygnujemy jednak ze stworzenia sekcji piłkarek. Jesteśmy otwarci i zapraszamy wszystkie panie, które chcą grać w piłkę.

Gdyby raz jeszcze miałby Pan możliwość kupić Wartę Poznań, zdecydowałby się Pan?

Tak, bez dwóch zdań i mam nadzieję, że dołączą do mnie kolejne osoby, które, tak jak ja, uwierzą w Wartę Poznań i będą chcieli znaleźć się w jej szeregach.