Wielkopolska śladami wybitnych kobiet
W marcu nabieramy pewności, że przyjdzie wiosna i czas wyruszyć na wycieczkę. A że dzień ciągle jest niezbyt długi, to i wyprawa nie może być zbyt odległa. Ponieważ w marcu nasza uwaga zwraca się w kierunku kobiet, dlatego tym razem będziemy tropić ślady niezwykłych bohaterek. W Wielkopolsce mamy ich całkiem sporo.

Chraplewo, fot. A. Warczyńska, Wielkopolska ciekawie
TEKST: Aleksandra Warczyńska, Wielkopolska Organizacja Turystyczna
Charakterna dama
Na początek możemy się udać do Winnej Góry niedaleko Środy Wielkopolskiej. Choć z miejscowością tą najbardziej kojarzy się postać Jana Henryka Dąbrowskiego, to można tu opowiedzieć również o dwóch niezwykłych kobietach. Pierwszą jest Barbara z Chłapowskich Dąbrowska – żona generała. Według XIX-wiecznych standardów spełniała wszystkie warunki 4xP, czyli: piękna, posażna, pracowita i pobożna. Aby dopełnić obrazu, należałoby dodać jeszcze samodzielna i niezależna, co w tamtych czasach czyniło ją kobietą niezwykłą. Jako młoda panienka zdecydowanie odrzuciła dwie propozycje matrymonialne doskonałych kawalerów… uciekając z domu. Oświadczyny przyjęła dopiero, idąc za głosem serca, jako 25-letnia stara (!) panna, kiedy dwa razy od niej starszy generał Jan Henryk Dąbrowski poprosił ją o rękę. Resztę życia poświęciła mężowi, wspierając go we wszystkich działaniach. Towarzysząc mu w czasie wojny, opatrywała jego rany, jakie odniósł w bitwie nad Berezyną, a będąc w zaawansowanej ciąży dotarła do męża do ogarniętego wojną Paryża. Tam też przy asyście wojskowego lekarza w 1814 r. urodziła córkę. Cztery lata później po niespodziewanej śmierci generała zrobiła wszystko, aby jego legenda przetrwała. Sama z resztą jeszcze za życia stała się legendą. Nie mówiono o niej inaczej jak generałowa, uznając ją za niekwestionowany autorytet moralny swoich czasów.
Dama z charakterem
Więcej o Barbarze dowiemy się w Muzeum Generała Dąbrowskiego w Winnej Górze, gdzie w ładnym pałacu część ekspozycji jest poświęcona bohaterowi, a w miejscowym kościele pw. św. Michała Archanioła znajduje się sarkofag z jego szczątkami. Niezwykły hart ducha był w tej rodzinie przekazywany z pokolenia na pokolenie. Ostatnimi właścicielami majątku byli Andrzej i Klementyna Mańkowscy. I to jest właśnie druga kobieta, o której koniecznie trzeba wspomnieć, będąc w Winnej Górze. Urodzona na ternie dzisiejszej Ukrainy, wyszła za mąż w 1933 r. za Andrzeja – wnuka generała Dąbrowskiego. Wykształcona hrabianka, doskonale władająca językiem niemieckim, francuskim i angielskim, błyskotliwa, inteligentna i przebojowa. Jej życiorys mógłby posłużyć jako scenariusz do trzymającego w napięciu filmu akcji. W czasie II wojny światowej los zetknął ją z założycielami konspiracyjnej grupy Muszkieterów. Klementyna o typowej aryjskiej urodzie wzbudzała zaufanie niemieckich oficerów, bez trudu wyciągając od nich poufne informacje. To ona jako pierwsza przekazała wiadomość o planowanym ataku Niemiec na Francję i na Związek Radziecki, ona również zdobyła informacje o planowanym ludobójstwie i budowie obozu zagłady w Treblince. Żyła według wpojonej w rodzinnym domu zasady „bez strachu i nienawiści” i tą zasadą kierowała się przez całe życie. Aresztowana we Francji poprosiła w niemieckim więzieniu o ręcznik i ciepłą wodę, a jeśli okaże się, że jest winna, to prosi o śmierć przez rozstrzelanie. Zdobywając bezcenne dla aliantów informacje zachowywała się z klasą, mówiła, że hrabiną się jest, a nie bywa. Wciągnięta do siatki szpiegowskiej Abwehry wycofała się ze służby i do końca wojny pozostawała w ukryciu.
Po wojnie zamieszkała z rodziną w Kongo, a później we Francji. Otrzymała Srebrny Krzyż Zasługi z mieczami. To odznaczenie nadawane za zasługi na polu walki ze szczególnym narażeniem życia. Została uznana za jednego z najlepszych szpiegów w czasie II wojny światowej.

Winna Góra, fot. A. Warczyńska, Wielkopolska ciekawie
Biała Dama
Innym miejscem, w którym spotkamy niepospolite kobiety, będzie położony nieopodal Poznania Kórnik. Najbardziej znaną postacią jest tu niewątpliwie Teofila z Działyńskich Szołdrska Potulicka, znana bardziej jako Biała Dama. Jej portret w sali jadalnej, w długiej białej, jedwabnej sukni stał się legendą. Przewodnicy pokazują turystom ślady obcasików odciśnięte w parkiecie tuż koło portretu jako dowód na to, że ich właścicielka schodzi w księżycowe noce z obrazu, aby znaleźć kolejnego męża. Kolejnego, bo pierwszy zmarł, a z drugim się rozwiodła, co w połowie XVIII w. musiało wywołać niemały skandal. Była kobietą o silnym charakterze i konsekwentnie realizowała swoje marzenia. W czasach, gdy Rzeczypospolita chyliła się ku upadkowi, ona doprowadziła Kórnik do rozkwitu, podejmując kontrowersyjne w tamtych czasach decyzje. Wiele emocji wzbudziło wprowadzenie gospodarki czynszowej zamiast tradycyjnej pańszczyzny. A już zupełnie egzotyczna okazała się hodowla jedwabników. Przebudowany zamek otoczyła nowoczesnym barokowym parkiem ze strzyżonymi żywopłotami. Kazała rozebrać ruiny zameczku Górków, a pozyskany w ten sposób materiał przeznaczyć na murowane kominy we włościańskich domach. Sposobem myślenia zdecydowanie wykraczała poza ramy swojej epoki.
Na trasie zwiedzania zamku znajduje się pokój generałowej zwany również pokojem pani domu. Mieszkała tu najpierw żona Tytusa – Celestyna z Zamoyskich Działyńska, a później jej córka Jadwiga generałowa Zamoyska. Obie panie żyjąc w czasie, gdy Polski nie było na mapach, wykazały się niezwykłym hartem ducha. Celestyna wychowała się w arystokratycznym domu Zamoyskich (jej babką była słynna Izabela z Flamingów Czartoryska – pani na Puławach). Kiedy została żoną Tytusa Działyńskiego, wiernie stała u jego boku, znosząc wszelkie przeciwności losu wynikające z nakładanych na nich represji. Skazani na wygnanie po Powstaniu Listopadowym wiedli więcej niż skromne życie i mimo niedostatku wspomagali najbiedniejszych. Wraz z córkami uczyła i leczyła chłopskie dzieci, a kiedy zabrakło pieniędzy, robótkami ręcznymi zarabiała na utrzymanie. Jej córka Jadwiga wychowana w posłuszeństwie rodzicom poślubiła swego najbliższego wuja. Choć początkowo trudno było jej pogodzić się z decyzją matki, ostatecznie stworzyli z Władysławem prawdziwie partnerski związek. Wykształcona Jadwiga była prawdziwą podporą dla generała. Po śmierci męża założyła w Kórniku Szkołę Domowej Pracy Kobiet. Na tamte czasy była to bardzo nowatorska inicjatywa. Dziewczęta uczyły się nie tylko typowo szkolnych przedmiotów, ale również służby Bogu oraz wszelkich prac związanych z prowadzeniem domu. Po zamknięciu szkoły przez Prusaków, Jadwiga przeniosła ją na Podhale, gdzie działała aż do 1949 r.
Odwiedzając Kórnik wczesną wiosną koniecznie trzeba zajrzeć też do Arboretum, gdzie już w pierwszych dniach marca zachwycą barwne kobierce wiosennych kwiatów. Łany kwitnących śnieżyc, ranników i krokusów to najpiękniejszy prezent z okazji Dnia Kobiet.

Śnieżyce w kórnickim arboretum, fot. A. Warczyńska, Wielkopolska ciekawie
Mistrzyni słowa
A jeśli nabierzecie ochoty na dalsze spacerowanie, to warto udać się promenadą w kierunku Bnina, gdzie na ławeczce przysiadła kolejna niezwykła niewiasta. Urodziła się w 1923 r. na Prowencie jako córka zarządcy dóbr kórnickich – późniejsza noblistka Wisława Szymborska. Choć mieszkała w Kórniku niespełna 2 lata, to miejsce swoich narodzin zawsze wspominała z dużym sentymentem. Na ławeczce towarzyszy jej sympatyczny kot, który przysiadł na jej notatkach do kolejnych wierszy, a te przeczytamy spacerując promenadą nad jeziorem w stronę miasta.
Czarna Pani
Jeśli jesteśmy gotowi podjąć wyzwanie i wybrać się nieco dalej od Poznania, to doskonałym pretekstem będzie postać Emilii Sczanieckiej. Jej tropów poszukamy w okolicach Nowego Tomyśla, a wyprawę rozpoczniemy w Wąsowie. Ta miejscowość kojarzy się przede wszystkim z okazałym pałacem Hardtów, który jest często wybierany jako miejsce rodzinnych uroczystości i klimatycznych plenerów zdjęciowych. Nas jednak zainteresuje stojący nieco na uboczu skromny, znacznie starszy pałacyk Sczanieckich – dziadków Emilii. Po śmierci jej rodziców gromadką dzieci zaopiekowała się Anastazja – niezwykle energiczna babcia. To z nią młoda Emilka toczyła boje o wyrażenie zgody na naukę w Dreźnie.

Pałac w Wąsowie fot. Top of the world
Wychowana w duchu patriotyzmu nie wahała się włączyć do powstania listopadowego. Nie ograniczyła się do wsparcia finansowego, jak uczyniło wiele ziemianek z wielkopolskich dworów. Ona – panienka z dobrego domu – podjęła służbę w powstańczym lazarecie, opatrując i myjąc rannych oraz wykonując cały szereg niewdzięcznych prac. To właśnie wtedy zaczęła nosić czarne suknie, aby nie było na nich widać śladów krwi i brudu i stąd otrzymała przydomek Czarna Pani, którym ją określano do końca życia.
Kiedy już mogła powrócić do swojego Pakosławia, z całą energią przystąpiła do odbudowania gospodarki oraz do pomocy potrzebującym. A pomagała niezwykle roztropnie. Założyła szkołę, zastrzegając, że będzie miała wpływ na wybór nauczyciela do końca swojego życia. Prusacy wydali na to zgodę, bo przecież średnia wieku w tym czasie nie była zbyt wysoka. Emilia złamała w tym zakresie wszelkie normy, przeżywając aż 92 lata!
By poprawić byt chłopów w swoim majątku, założyła szpitalik oraz ochronkę dla dzieci. Kiedy w czasie sianokosów w jej majątku maszyna obcięła młodej dziewczynie nogi, Emilia nauczyła ją haftu, by ta mogła na siebie zarabiać. Kochała ludzi, a ci odwzajemniali to uczucie. Kiedy do Pakosławia przybywały pruskie patrole, by przeprowadzić rewizje czy dochodzenia, wszyscy jak jeden mąż kryli swoją panią. Po jej śmierci płakali wszyscy: ludzie z jej majątku, rodzina, przyjaciele, a kondukt pogrzebowy do Michorzewa ciągną się 12 kilometrów.
Dziś w Pakosławiu po Emilii Sczanieckiej pozostał pałac, który czeka na lepsze czasy, oraz kilka XIX-wiecznych budynków, postawionych ku dobru publicznemu. W miejscowej szkole urządzono skromną izbę pamięci, a na placyku nieopodal stoi popiersie Emilii.
W znacznie lepszym stanie są zabudowania w Chraplewie. Co prawda po pałacu Łąckich (siostry i szwagra Emilii) nic już nie pozostało, a w istniejącej do dziś budowli po Hardtach mieści się szkoła, ale warto tu się zatrzymać zwłaszcza wczesną wiosną. Wtedy park mieni się od kolorów pierwszych wiosennych kwiatków. Oszałamiający zapach całych połaci kwitnących fiołków oraz zawilców przyprawia o zawrót głowy.
Ostatnim miejscem, które można odwiedzić, tropiąc ślady Emilii Sczanieckiej, jest kościół w Michorzewie. To tutaj obok kościoła znajduje się zadbana mogiła niezwykłej bohaterki. A po tak emocjonującej wyprawie można wrócić do Wąsowa, by skosztować serwowane w pałacowej restauracji smakołyki i w ten sposób świętowanie Dnia Kobiet przeniesie się w zupełnie inny wymiar.