Zatańczyć w deszczu, zaklinając miłość
10.10.2023 10:23:21
Ponad 120 godzin lekcji stepu, 200 kostiumów inspirowanych latami dwudziestymi, 20 kilometrów przechodzonych i przetańczonych na scenie podczas jednej próby – to tylko kilka liczb z przygotowań do premiery spektaklu „Deszczowa piosenka” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu.
TEKST: Elżbieta Podolska
ZDJĘCIA: Dawid Stube
Było to też ogromne wyzwanie techniczne, by na scenę w każdym spektaklu spadło 100 litrów deszczu, a jednocześnie tancerze byli bezpieczni i nie ślizgali się po mokrej podłodze. Do tego dochodzą nieprzespane noce, hektolitry potu wylewanego na próbach, dziesiątki godzin narad, jak poradzić sobie z kolejnymi problemami przy tak ograniczonym zapleczu teatru.
Przedstawienie jeszcze przed premierą stało się hitem. Bilety na spektakle do końca roku rozeszły się jeszcze przed rozstrzygnięciem castingu na obsadę głównych ról.
Kultowy musical i film
„Deszczowa piosenka” to jeden z najsłynniejszych musicali. Jest to satyra na Hollywood i rodzący się na przełomie lat 20. i 30. XX wieku show-biznes. Główni bohaterowie – gwiazdy kina niemego – zderzają się z nową rzeczywistością, gdy film wkracza w erę produkcji udźwiękowionej. Rozsławiony został przez film o tym samym tytule.
Głównymi bohaterami „Deszczowej piosenki” są Don, Lina, Cosmo i Kathy. Don Lockwood (w tej roli Maciej Podgórzak, Tomasz Więcek, Tobiasz Szafraniak) jest jednym z najpopularniejszych gwiazdorów kina, szybko pnącym się po szczeblach kariery i ubóstwianym przez kobiety. Na czerwonym dywanie pojawia się w towarzystwie swojej filmowej partnerki – pięknej, lecz kapryśnej Liny Lamont (Anna Lasota, Barbara Melzer). Ich współpraca na planie komplikuje się, gdy kinematografia przechodzi rewolucję dźwiękową. Nieprzyjemny głos Liny stawia pod znakiem zapytania plan stworzenia nowego filmu. Wówczas przyjaciel Dona – kompozytor Cosmo Brown (Bartosz Sołtysiak, Maciej Zaruski) – wpada na pomysł wykorzystania głosu utalentowanej, lecz jeszcze niedocenionej artystki Kathy Selden (Oksana Hamerska, Marta Wiejak). Plan, sam w sobie ryzykowny, komplikuje dodatkowo nieodwzajemnione uczucie Liny do Dona oraz zauroczenie aktora pełną wdzięku i niezależną Kathy.
Odkurzanie historii
Reżyser poznańskiej produkcji Tadeusz Kabicz („Thrill me. Historia Leopolda i Loeba”, „Preludia”) zamierza ten znany tytuł odkurzyć i pogłębić w nim główne tematy.
– Spektakl „Deszczowa piosenka” kojarzy się wszystkim z deszczem i stepem oraz filmem sprzed 70 lat. W naszej interpretacji będzie to odświeżony spektakl. Chcemy go nieco uwspółcześnić, przełożyć go na dzisiejsze warunki – mówi reżyser. – Głównym tematem, na którym będziemy się skupiać, jest pojęcie prawdy i fałszu, prawdy w sztuce. Chcemy się zastanowić, dlaczego ludzie potrzebują kreować nieprawdziwy wizerunek siebie i otaczającego świata – dodaje.
Siłą „Deszczowej piosenki” jest niezwykle energetyczna, barwna muzyka swingowa oraz kultowe piosenki, takie jak: „Singin’ in the rain” („Deszczowa piosenka”), „Good morning” („Dzień dobry”) czy „Moses supposes” („Mojżesz, czy możesz”).
Donów dwóch
W rolę Dona Lockwooda wcielają się Maciej Podgórzak, Tomasz Więcek, z którymi udało nam się porozmawiać.
Jakie to uczucie dostać rolę w tak kultowym musicalu?
Tomasz Więcek: To jest rola kolorowa, kompletna. Trzeba tak naprawdę dysponować wszystkim, bez cukrowania sobie, tańczyć, śpiewać, mieć ogromną kondycję. Na którejś z prób kolega miał zegarek mierzący kroki i okazało się, że jednego dnia prób zrobiliśmy 20 kilometrów, stepując.
Trzeba być po prostu bardzo dobrze zbudowanym kondycyjnie i aktorsko, żeby sobie poradzić z rolą, która jest takim wyzwaniem.
Wiedzieliście, że ta rola to będzie aż tak duże wyzwanie?
Maciej Podgórzak: Każdy z nas przystępując do castingu, wiedział, że zmierzy się z zadaniem bardzo wymagającym. Tomasz wiedział to lepiej, bo już wcześniej występował w tym musicalu. Każdy z nas zna ten film. Oglądając go, można odnieść wrażenie, że jest niemal nieosiągalne to, co wykonuje Gene Kelly czy pozostali aktorzy. To są majstersztyki, jeżeli chodzi o step i o wokal, a także o aktorstwo. To wszystko jest w przestrzeni filmu, co jest dużo łatwiejsze, chociażby z perspektywy ujęć, powtórzeń. Na scenie nie ma takich możliwości. Nie można się zatrzymać, zagrać jeszcze raz lepiej czy zatańczyć. Muszę przyznać, że jest to jeszcze większe wyzwanie, niż się spodziewałem. Często powtarzamy, że zawód aktora musicalowego jest połączeniem trzech światów, czyli: aktorstwa, tańca i śpiewu, to tutaj dochodzi jeszcze jeden, czyli step, który jest czymś zupełnie innym. By odnaleźć w nim lekkość i nauczyć się tego, aby był formą wyrazu, językiem na scenie – jest to wyzwanie. Robimy to z dużą radością, choć też z dużym zmęczeniem.
TW: Rola Dona daje mi bardzo dużą satysfakcję. Jest to rola, która ma wiele wątków do pokazania. Ja, jak pamiętam i teraz jak próbujemy, za każdym razem, kiedy uda nam się przejść przez ten spektakl do końca, jestem naprawdę szczęśliwy. Jest to wymagająca, ale dająca ogromną satysfakcję rola.
Film w przygotowaniach Wam pomógł czy nie bardzo?
TW: Mnie zamknął w sobie. Nie, oczywiście żartuję.
MP: Film jest inspiracją. Jednak za sprawą wizji reżysera mogliśmy na ten tytuł spojrzeć zupełnie inaczej. Ponieważ zupełnie innymi środkami można te historie opowiedzieć w filmie i to jeszcze w tamtych czasach, a inaczej dzisiaj. Pomogło nam też to odczarować pewną wizję, którą mieliśmy już za sprawą filmu. Dzięki temu, że pogrzebaliśmy troszeczkę głębiej. Jest ciekawiej. Jest to nadal komedia, która ma przede wszystkim przynieść widzom uśmiech i wzruszenie, ale rzeczywiście nam daje zupełnie inny punkt zaczepienia postaci i wydaje mi się, że jest on bardzo ciekawy. Jest to kawał przygody.
TW: Historia jest oczywiście ta sama, ale nie da się nigdy porównać filmu do teatru. Są to dwa zupełnie inne światy.
Ale jakby Wam zaproponowano udział w filmowej wersji „Deszczowej piosenki”…
TW: Jakby nam zaproponowano, to byśmy brali oczywiście.
MO: A coś może Pani wie na ten temat?
Nie słyszałam, ale kto wie…
Jak się regenerujecie po tak wyczerpujących próbach i spektaklach?
TW: Szybko. Prawda jest też taka, że nie przyszliśmy tutaj z ulicy, mamy kondycję, którą budujemy od początku, a występujemy na co dzień w musicalach, znamy też swoje możliwości. To jest bardzo wysiłkowy spektakl, ale to nie oznacza, że nigdy wcześniej nie pracowaliśmy tak ciężko. Często mieliśmy takie role, które wymagały od nas dużego zaangażowania fizycznego, więc przygotowanie mamy.
Czyli pan dyrektor na wyrost się o Was martwi?
MP: Myślę, że pan dyrektor się o nas troszczy, widząc nasze zmęczenie. Próby trwały jakiś czas, ale jesteśmy zaprawieni w boju. Na przestrzeni lat uczyliśmy się tej formy pracy. Ten tytuł przypomina jednak, że higiena pracy jest bardzo ważna i rzeczywiście musimy się dobrze regenerować, żeby to wszystko wystukać, wyśpiewać i jeszcze nie zapomnieć o aktorstwie.
TW: Musimy się dobrze prowadzić, wysypiać.
MP: Proszę nie wierzyć w plotki o aktorach. Prowadzimy się dobrze.
Ulubiony moment tego spektaklu?
TW: O nie. Trudno powiedzieć. Na pewno wspaniałym momentem jest śpiewanie i tańczenie w deszczu. To jest coś cudownego, wyzwalającego, dającego radość nie tylko nam, ale i widzom, którzy to oglądają. Mamy też wiele momentów wzruszających, gdzie mówimy o miłości. Może ckliwie to brzmi, ale są to piękne, szczere chwile, które dają wszystkim wiele satysfakcji.
MP: Jest ich bardzo wiele. Rzeczywiście, jak pomyślałem o scenie w deszczu, to ona bardzo zgrabnie przykrywa nasze zmęczenie i stan naszych koszul po takiej liczbie scen i choreografii – (śmiech). Może nawet zostało to tak wymyślone. Dostaliśmy uwagę od reżysera, żebyśmy w tej scenie nie byli showmanami, ale młodymi chłopcami, którzy wreszcie odkryli swoje szczęście. Szczerze mówiąc, ten deszcz nam w tym pomaga. To jest ten moment, w którym można się zapomnieć, oddać się tej muzyce, stepowanemu tańcowi. Niesamowite przeżycie.
TW: Znowu mogę być dzieckiem!
Spektakl na długo pozostanie w repertuarze. Czego mam Wam życzyć?
TW: Żebyśmy wytrzymali do końca.
MP: Żebyśmy byli zdrowi, a resztę sobie jakoś załatwimy.